snord
Już albo zaledwie od trzech lat nasze gimnazjum wiedzie dosyć ciekawy żywot. Rok szkolny dzieli się na dni zwykłe i dni niezwykłe. Te zwykłe, szare dni wypełniają niestety większą część dziesięciu miesięcy nauki. W jaki sposób odróżnić zwyczajne dni od tych świątecznych? Kluczem do rozwiązania zagadki są miny i nastroje uczniów. Wystarczy tylko rozejrzeć się po korytarzu, popatrzeć na gimnazjalistów. Zwykle zaspani, próbujący spamiętać dziwne terminy i daty z podręczników na pięć minut przed dzwonkiem, albo też drżący ze strachu przed pierwszą lekcję – najczęściej geografią z Panem Dyrektorem. Jednak nawet podłe nastroje nie sprawiają, by w szkole choć na moment ucichł hałas i gwar. Dziwne, prawda? Większość uczniów jak wybawienia oczekuje dzwonka oznajmiającego koniec lekcji i początek Dużej Przerwy. Zazwyczaj wtedy ogół społeczności uczniowskiej kończy pracowity dzień. Jedni łącząc przyjemne z pożytecznym wracają do domu na „własnej dwójce”, inni nie mając wyjścia, ściskają się w przepełnionym gimbusie.
Sądzę, że większość uczniów lubi te autokarowe podróże. Istnieje wiele sposobów umilenia sobie tychże przejażdżek. Można na przykład odrobić lekcje (ale to rzadkość), zmienić obuwie, by szybko dostać się do szatni (to oczywiście w drodze do szkoły) lub zwyczajnie poplotkować i powygłupiać się.
Po wywiezieniu tego tłumu do domów biedne mury gimnazjum przyjmują drugą część ( w większości nie rwących się do nauki) mieszanki młodszej i starszej młodzieży. Na korytarzu dzieje się dokładnie to samo, co podczas pierwszej zmiany. Jedni trzęsą portkami, drugim nie w głowie książki, ale małpie figle ( w czym pomaga im jedzenie znanych herbatników; teraz również w wersji czekoladowej). Zresztą chyba każdy doskonale zdaje sobie sprawę z odprawianych rytuałów dni powszednich. No dobrze, a co z tymi wspaniałymi, niezwykłymi dniami? W zależności od okazji, rozkładu dni w kalendarzu i nastroju pedagogów, święta te odbywają się z różną częstotliwością. W zeszłym roku na przykład powtarzalność takich dzionków osiągnęła minimalny poziom. Miejmy nadzieję, że w tym roku będzie lepiej. Być może okres zabaw przekroczy dopuszczalny poziom w maju? W końcu tylko raz w życiu zdaje się egzamin gimnazjalny, chyba się ze mną zgodzicie? Właściwie okazji do świętowania nigdy nie brakuje. Dzień Nauczyciela, Dzień Chłopaka, Dzień Kobiet, Ostatki. Najczęściej w wyniku zaistnienia takich okoliczności ogłaszane są trzydziestominutowe lekcje, a po nich zabawa przy świetnej muzyce. Zdarza się, że można liczyć na skrócone lekcje, ale zawsze jest nadzieja, że organizowana akademia z jakiejś tam okazji, przedłuży się troszeczkę, w wyniku czego nie odbędzie się ulubiona lekcja...
Od czasu do czasu mają miejsce dni, kiedy rada pedagogiczna ostro zaszaleje i zawiesi zajęcia lekcyjne, zawsze z bardzo ważnych powodów. Tak sposobność na- darzyła się przy okazji Otrzęsin pierwszaków lub też podniosłego Dnia Europy. Powszechnie wiadomo, że nauczyciele niechętnie rezygnują z przeprowadzenia swoich lekcji ( zaległości, spowodowane nie odbyciem się jednej lekcji, nadrabia się przez cały rok), ale w chwili takich uroczystości wszyscy są zadowoleni. Uczniowie-bo nie ma lekcji i wreszcie można się troszkę rozerwać, a belfrowie – bo mogą od-począć od upominania, przekrzykiwania uczniów i innych skutków ubocznych związanych z byciem nauczycielem. Oczywiście takie uroczyste chwile niosą za sobą masę konsekwencji – składki pieniędzy, żmudne przygotowania ( wzmożona praca fizyczna) oraz opracowywania dekoracji ( rozbudzenie zmysłu artystycznego) itd. Ale myślę, że nie przeszkadza to nikomu w zapomnieniu o obowiązkach, pracach domowych czy zielnikach. Na nieszczęście uczniów i nauczycieli taki dzień trwa tylko kilka godzin... Zawsze istnieje jutro, do którego trzeba się przygotować. Coś powtórzyć, wkuć na pamięć, narysować, napisać, ale mimo to dni niezwykłe sprawiają wiele radości. Zawsze jest to jakaś odmiana, chwila przyjemności. Wniosek – takie dni są potrzebne!!!
Mimo wyciągnięcia innych, równie mądrych wniosków, po dokonaniu obserwacji zachowań gatunku homo ucznios, spostrzegłam pewną niezwykłość. Istnieją sztubacy, którzy nie przejmują się zbytnio rzadkim występowaniem różnego rodzaju szkolnych świąt. Tak jest na przykład w przypadku podopiecznych Pani mgr Małgorzaty Grabowskiej – klasy III b. Zauważyłam, że nie ma dnia, w którym choćby na chwilkę uśmiech nie zagościł na ich twarzach. To pewnie dlatego, że w skład tej małej rodziny wchodzi wiele ciekawych osobowości, które swoim zachowaniem nikomu nie pozwalają się nudzić. Oczywiście każdy z osobna przeżywa swoje małe lub wielkie dramaty, ale razem tworzą Wspólnotę Radosnych Nastolatków. Cóż za ciekawe spostrzeżenia, nieprawdaż? Wydaje mi się, że nie brak jest w każdej szkole takich uczniów. Jednak wszyscy powinniśmy starać się, by wśród nas nie zapanowała nuda, przyzwyczajenie, rutyna. Zastanawiam się, czy aby na pewno moje obserwacje są odpowiednikiem tego, co w gimnazjum dzieje się naprawdę? Bo czy w szkole, w tak specyficznym środowisku, naprawdę zdarzają się zwyczajne, jednostajne dni?
4 votes Thanks 0
damiano22kaka
Już albo zaledwie od trzech lat nasze gimnazjum wiedzie dosyć ciekawy żywot. Rok szkolny dzieli się na dni zwykłe i dni niezwykłe. Te zwykłe, szare dni wypełniają niestety większą część dziesięciu miesięcy nauki. W jaki sposób odróżnić zwyczajne dni od tych świątecznych? Kluczem do rozwiązania zagadki są miny i nastroje uczniów. Wystarczy tylko rozejrzeć się po korytarzu, popatrzeć na gimnazjalistów. Zwykle zaspani, próbujący spamiętać dziwne terminy i daty z podręczników na pięć minut przed dzwonkiem, albo też drżący ze strachu przed pierwszą lekcję – najczęściej geografią z Panem Dyrektorem. Jednak nawet podłe nastroje nie sprawiają, by w szkole choć na moment ucichł hałas i gwar. Dziwne, prawda? Większość uczniów jak wybawienia oczekuje dzwonka oznajmiającego koniec lekcji i początek Dużej Przerwy. Zazwyczaj wtedy ogół społeczności uczniowskiej kończy pracowity dzień. Jedni łącząc przyjemne z pożytecznym wracają do domu na „własnej dwójce”, inni nie mając wyjścia, ściskają się w przepełnionym gimbusie.
Sądzę, że większość uczniów lubi te autokarowe podróże. Istnieje wiele sposobów umilenia sobie tychże przejażdżek. Można na przykład odrobić lekcje (ale to rzadkość), zmienić obuwie, by szybko dostać się do szatni (to oczywiście w drodze do szkoły) lub zwyczajnie poplotkować i powygłupiać się.
Po wywiezieniu tego tłumu do domów biedne mury gimnazjum przyjmują drugą część ( w większości nie rwących się do nauki) mieszanki młodszej i starszej młodzieży. Na korytarzu dzieje się dokładnie to samo, co podczas pierwszej zmiany. Jedni trzęsą portkami, drugim nie w głowie książki, ale małpie figle ( w czym pomaga im jedzenie znanych herbatników; teraz również w wersji czekoladowej). Zresztą chyba każdy doskonale zdaje sobie sprawę z odprawianych rytuałów dni powszednich. No dobrze, a co z tymi wspaniałymi, niezwykłymi dniami? W zależności od okazji, rozkładu dni w kalendarzu i nastroju pedagogów, święta te odbywają się z różną częstotliwością. W zeszłym roku na przykład powtarzalność takich dzionków osiągnęła minimalny poziom. Miejmy nadzieję, że w tym roku będzie lepiej. Być może okres zabaw przekroczy dopuszczalny poziom w maju? W końcu tylko raz w życiu zdaje się egzamin gimnazjalny, chyba się ze mną zgodzicie? Właściwie okazji do świętowania nigdy nie brakuje. Dzień Nauczyciela, Dzień Chłopaka, Dzień Kobiet, Ostatki. Najczęściej w wyniku zaistnienia takich okoliczności ogłaszane są trzydziestominutowe lekcje, a po nich zabawa przy świetnej muzyce. Zdarza się, że można liczyć na skrócone lekcje, ale zawsze jest nadzieja, że organizowana akademia z jakiejś tam okazji, przedłuży się troszeczkę, w wyniku czego nie odbędzie się ulubiona lekcja...
Od czasu do czasu mają miejsce dni, kiedy rada pedagogiczna ostro zaszaleje i zawiesi zajęcia lekcyjne, zawsze z bardzo ważnych powodów. Tak sposobność na- darzyła się przy okazji Otrzęsin pierwszaków lub też podniosłego Dnia Europy. Powszechnie wiadomo, że nauczyciele niechętnie rezygnują z przeprowadzenia swoich lekcji ( zaległości, spowodowane nie odbyciem się jednej lekcji, nadrabia się przez cały rok), ale w chwili takich uroczystości wszyscy są zadowoleni. Uczniowie-bo nie ma lekcji i wreszcie można się troszkę rozerwać, a belfrowie – bo mogą od-począć od upominania, przekrzykiwania uczniów i innych skutków ubocznych związanych z byciem nauczycielem. Oczywiście takie uroczyste chwile niosą za sobą masę konsekwencji – składki pieniędzy, żmudne przygotowania ( wzmożona praca fizyczna) oraz opracowywania dekoracji ( rozbudzenie zmysłu artystycznego) itd. Ale myślę, że nie przeszkadza to nikomu w zapomnieniu o obowiązkach, pracach domowych czy zielnikach. Na nieszczęście uczniów i nauczycieli taki dzień trwa tylko kilka godzin... Zawsze istnieje jutro, do którego trzeba się przygotować. Coś powtórzyć, wkuć na pamięć, narysować, napisać, ale mimo to dni niezwykłe sprawiają wiele radości. Zawsze jest to jakaś odmiana, chwila przyjemności. Wniosek – takie dni są potrzebne!!!
Mimo wyciągnięcia innych, równie mądrych wniosków, po dokonaniu obserwacji zachowań gatunku homo ucznios, spostrzegłam pewną niezwykłość. Istnieją sztubacy, którzy nie przejmują się zbytnio rzadkim występowaniem różnego rodzaju szkolnych świąt. Tak jest na przykład w przypadku podopiecznych Pani mgr Małgorzaty Grabowskiej – klasy III b. Zauważyłam, że nie ma dnia, w którym choćby na chwilkę uśmiech nie zagościł na ich twarzach. To pewnie dlatego, że w skład tej małej rodziny wchodzi wiele ciekawych osobowości, które swoim zachowaniem nikomu nie pozwalają się nudzić. Oczywiście każdy z osobna przeżywa swoje małe lub wielkie dramaty, ale razem tworzą Wspólnotę Radosnych Nastolatków. Cóż za ciekawe spostrzeżenia, nieprawdaż? Wydaje mi się, że nie brak jest w każdej szkole takich uczniów. Jednak wszyscy powinniśmy starać się, by wśród nas nie zapanowała nuda, przyzwyczajenie, rutyna. Zastanawiam się, czy aby na pewno moje obserwacje są odpowiednikiem tego, co w gimnazjum dzieje się naprawdę? Bo czy w szkole, w tak specyficznym środowisku, naprawdę zdarzają się zwyczajne, jednostajne dni??
Te zwykłe, szare dni wypełniają niestety większą część dziesięciu miesięcy nauki.
W jaki sposób odróżnić zwyczajne dni od tych świątecznych? Kluczem do rozwiązania zagadki są miny i nastroje uczniów. Wystarczy tylko rozejrzeć się po korytarzu, popatrzeć na gimnazjalistów. Zwykle zaspani, próbujący spamiętać dziwne terminy i daty z podręczników na pięć minut przed dzwonkiem, albo też drżący ze strachu przed pierwszą lekcję – najczęściej geografią z Panem Dyrektorem. Jednak nawet podłe nastroje nie sprawiają, by w szkole choć na moment ucichł hałas i gwar. Dziwne, prawda?
Większość uczniów jak wybawienia oczekuje dzwonka oznajmiającego koniec lekcji i początek Dużej Przerwy. Zazwyczaj wtedy ogół społeczności uczniowskiej kończy pracowity dzień. Jedni łącząc przyjemne z pożytecznym wracają do domu na „własnej dwójce”, inni nie mając wyjścia, ściskają się w przepełnionym gimbusie.
Sądzę, że większość uczniów lubi te autokarowe podróże. Istnieje wiele sposobów umilenia sobie tychże przejażdżek. Można na przykład odrobić lekcje (ale to rzadkość), zmienić obuwie, by szybko dostać się do szatni (to oczywiście w drodze do szkoły) lub zwyczajnie poplotkować i powygłupiać się.
Po wywiezieniu tego tłumu do domów biedne mury gimnazjum przyjmują drugą część ( w większości nie rwących się do nauki) mieszanki młodszej i starszej młodzieży. Na korytarzu dzieje się dokładnie to samo, co podczas pierwszej zmiany. Jedni trzęsą portkami, drugim nie w głowie książki, ale małpie figle ( w czym pomaga im jedzenie znanych herbatników; teraz również w wersji czekoladowej).
Zresztą chyba każdy doskonale zdaje sobie sprawę z odprawianych rytuałów dni
powszednich.
No dobrze, a co z tymi wspaniałymi, niezwykłymi dniami? W zależności od okazji, rozkładu dni w kalendarzu i nastroju pedagogów, święta te odbywają się z różną częstotliwością. W zeszłym roku na przykład powtarzalność takich dzionków osiągnęła minimalny poziom. Miejmy nadzieję, że w tym roku będzie lepiej. Być może okres zabaw przekroczy dopuszczalny poziom w maju? W końcu tylko raz w życiu zdaje się egzamin gimnazjalny, chyba się ze mną zgodzicie?
Właściwie okazji do świętowania nigdy nie brakuje. Dzień Nauczyciela, Dzień Chłopaka, Dzień Kobiet, Ostatki.
Najczęściej w wyniku zaistnienia takich okoliczności ogłaszane są trzydziestominutowe lekcje, a po nich zabawa przy świetnej muzyce. Zdarza się, że można liczyć na skrócone lekcje, ale zawsze jest nadzieja, że organizowana akademia z jakiejś tam okazji, przedłuży się troszeczkę, w wyniku czego nie odbędzie się ulubiona lekcja...
Od czasu do czasu mają miejsce dni, kiedy rada pedagogiczna ostro zaszaleje i zawiesi zajęcia lekcyjne, zawsze z bardzo ważnych powodów. Tak sposobność na- darzyła się przy okazji Otrzęsin pierwszaków lub też podniosłego Dnia Europy. Powszechnie wiadomo, że nauczyciele niechętnie rezygnują z przeprowadzenia swoich lekcji ( zaległości, spowodowane nie odbyciem się jednej lekcji, nadrabia się przez cały rok), ale w chwili takich uroczystości wszyscy są zadowoleni. Uczniowie-bo nie ma lekcji i wreszcie można się troszkę rozerwać, a belfrowie – bo mogą od-począć od upominania, przekrzykiwania uczniów i innych skutków ubocznych związanych z byciem nauczycielem. Oczywiście takie uroczyste chwile niosą za sobą masę konsekwencji – składki pieniędzy, żmudne przygotowania ( wzmożona praca fizyczna) oraz opracowywania dekoracji ( rozbudzenie zmysłu artystycznego) itd.
Ale myślę, że nie przeszkadza to nikomu w zapomnieniu o obowiązkach, pracach domowych czy zielnikach.
Na nieszczęście uczniów i nauczycieli taki dzień trwa tylko kilka godzin... Zawsze istnieje jutro, do którego trzeba się przygotować. Coś powtórzyć, wkuć na pamięć, narysować, napisać, ale mimo to dni niezwykłe sprawiają wiele radości. Zawsze jest to jakaś odmiana, chwila przyjemności. Wniosek – takie dni są potrzebne!!!
Mimo wyciągnięcia innych, równie mądrych wniosków, po dokonaniu obserwacji zachowań gatunku homo ucznios, spostrzegłam pewną niezwykłość. Istnieją sztubacy, którzy nie przejmują się zbytnio rzadkim występowaniem różnego rodzaju szkolnych świąt. Tak jest na przykład w przypadku podopiecznych Pani mgr Małgorzaty Grabowskiej – klasy III b. Zauważyłam, że nie ma dnia, w którym choćby na chwilkę uśmiech nie zagościł na ich twarzach. To pewnie dlatego, że w skład tej małej rodziny wchodzi wiele ciekawych osobowości, które swoim zachowaniem nikomu nie pozwalają się nudzić. Oczywiście każdy z osobna przeżywa swoje małe lub wielkie dramaty, ale razem tworzą Wspólnotę Radosnych Nastolatków.
Cóż za ciekawe spostrzeżenia, nieprawdaż?
Wydaje mi się, że nie brak jest w każdej szkole takich uczniów. Jednak wszyscy powinniśmy starać się, by wśród nas nie zapanowała nuda, przyzwyczajenie, rutyna.
Zastanawiam się, czy aby na pewno moje obserwacje są odpowiednikiem tego, co w gimnazjum dzieje się naprawdę? Bo czy w szkole, w tak specyficznym środowisku, naprawdę zdarzają się zwyczajne, jednostajne dni?
Te zwykłe, szare dni wypełniają niestety większą część dziesięciu miesięcy nauki.
W jaki sposób odróżnić zwyczajne dni od tych świątecznych? Kluczem do rozwiązania zagadki są miny i nastroje uczniów. Wystarczy tylko rozejrzeć się po korytarzu, popatrzeć na gimnazjalistów. Zwykle zaspani, próbujący spamiętać dziwne terminy i daty z podręczników na pięć minut przed dzwonkiem, albo też drżący ze strachu przed pierwszą lekcję – najczęściej geografią z Panem Dyrektorem. Jednak nawet podłe nastroje nie sprawiają, by w szkole choć na moment ucichł hałas i gwar. Dziwne, prawda?
Większość uczniów jak wybawienia oczekuje dzwonka oznajmiającego koniec lekcji i początek Dużej Przerwy. Zazwyczaj wtedy ogół społeczności uczniowskiej kończy pracowity dzień. Jedni łącząc przyjemne z pożytecznym wracają do domu na „własnej dwójce”, inni nie mając wyjścia, ściskają się w przepełnionym gimbusie.
Sądzę, że większość uczniów lubi te autokarowe podróże. Istnieje wiele sposobów umilenia sobie tychże przejażdżek. Można na przykład odrobić lekcje (ale to rzadkość), zmienić obuwie, by szybko dostać się do szatni (to oczywiście w drodze do szkoły) lub zwyczajnie poplotkować i powygłupiać się.
Po wywiezieniu tego tłumu do domów biedne mury gimnazjum przyjmują drugą część ( w większości nie rwących się do nauki) mieszanki młodszej i starszej młodzieży. Na korytarzu dzieje się dokładnie to samo, co podczas pierwszej zmiany. Jedni trzęsą portkami, drugim nie w głowie książki, ale małpie figle ( w czym pomaga im jedzenie znanych herbatników; teraz również w wersji czekoladowej).
Zresztą chyba każdy doskonale zdaje sobie sprawę z odprawianych rytuałów dni
powszednich.
No dobrze, a co z tymi wspaniałymi, niezwykłymi dniami? W zależności od okazji, rozkładu dni w kalendarzu i nastroju pedagogów, święta te odbywają się z różną częstotliwością. W zeszłym roku na przykład powtarzalność takich dzionków osiągnęła minimalny poziom. Miejmy nadzieję, że w tym roku będzie lepiej. Być może okres zabaw przekroczy dopuszczalny poziom w maju? W końcu tylko raz w życiu zdaje się egzamin gimnazjalny, chyba się ze mną zgodzicie?
Właściwie okazji do świętowania nigdy nie brakuje. Dzień Nauczyciela, Dzień Chłopaka, Dzień Kobiet, Ostatki.
Najczęściej w wyniku zaistnienia takich okoliczności ogłaszane są trzydziestominutowe lekcje, a po nich zabawa przy świetnej muzyce. Zdarza się, że można liczyć na skrócone lekcje, ale zawsze jest nadzieja, że organizowana akademia z jakiejś tam okazji, przedłuży się troszeczkę, w wyniku czego nie odbędzie się ulubiona lekcja...
Od czasu do czasu mają miejsce dni, kiedy rada pedagogiczna ostro zaszaleje i zawiesi zajęcia lekcyjne, zawsze z bardzo ważnych powodów. Tak sposobność na- darzyła się przy okazji Otrzęsin pierwszaków lub też podniosłego Dnia Europy. Powszechnie wiadomo, że nauczyciele niechętnie rezygnują z przeprowadzenia swoich lekcji ( zaległości, spowodowane nie odbyciem się jednej lekcji, nadrabia się przez cały rok), ale w chwili takich uroczystości wszyscy są zadowoleni. Uczniowie-bo nie ma lekcji i wreszcie można się troszkę rozerwać, a belfrowie – bo mogą od-począć od upominania, przekrzykiwania uczniów i innych skutków ubocznych związanych z byciem nauczycielem. Oczywiście takie uroczyste chwile niosą za sobą masę konsekwencji – składki pieniędzy, żmudne przygotowania ( wzmożona praca fizyczna) oraz opracowywania dekoracji ( rozbudzenie zmysłu artystycznego) itd.
Ale myślę, że nie przeszkadza to nikomu w zapomnieniu o obowiązkach, pracach domowych czy zielnikach.
Na nieszczęście uczniów i nauczycieli taki dzień trwa tylko kilka godzin... Zawsze istnieje jutro, do którego trzeba się przygotować. Coś powtórzyć, wkuć na pamięć, narysować, napisać, ale mimo to dni niezwykłe sprawiają wiele radości. Zawsze jest to jakaś odmiana, chwila przyjemności. Wniosek – takie dni są potrzebne!!!
Mimo wyciągnięcia innych, równie mądrych wniosków, po dokonaniu obserwacji zachowań gatunku homo ucznios, spostrzegłam pewną niezwykłość. Istnieją sztubacy, którzy nie przejmują się zbytnio rzadkim występowaniem różnego rodzaju szkolnych świąt. Tak jest na przykład w przypadku podopiecznych Pani mgr Małgorzaty Grabowskiej – klasy III b. Zauważyłam, że nie ma dnia, w którym choćby na chwilkę uśmiech nie zagościł na ich twarzach. To pewnie dlatego, że w skład tej małej rodziny wchodzi wiele ciekawych osobowości, które swoim zachowaniem nikomu nie pozwalają się nudzić. Oczywiście każdy z osobna przeżywa swoje małe lub wielkie dramaty, ale razem tworzą Wspólnotę Radosnych Nastolatków.
Cóż za ciekawe spostrzeżenia, nieprawdaż?
Wydaje mi się, że nie brak jest w każdej szkole takich uczniów. Jednak wszyscy powinniśmy starać się, by wśród nas nie zapanowała nuda, przyzwyczajenie, rutyna.
Zastanawiam się, czy aby na pewno moje obserwacje są odpowiednikiem tego, co w gimnazjum dzieje się naprawdę? Bo czy w szkole, w tak specyficznym środowisku, naprawdę zdarzają się zwyczajne, jednostajne dni??