Dokonaj analizy i interpretacji wiesza Juliana Przybosia "Oda do turpistów"
borosiu
Artykuł ten poświęcony jest turpizmowi. Zjawisko to zostało zapomniane przez wielu i jest prawie nieobecne w publikacjach, nie licząc dwóch artykułów wydrukowanych na łamach „Współczesności” (Turpizm Realizm Mistycyzm oraz Karabela została na strychu; do drugiego z tych tekstów nie udało mi się w żaden sposób dotrzeć, więc przypuszczać można, iż do dziś zachowało się kilka egzemplarzy albo żaden). Być może większa ilość publikacji literackich stricte mówiących o turpiźmie nie ukazała się z powodu niezaakceptowania tej estetyki przez ówcześnie wiodących twórców w dziedzinie słowa, którzy stali w opozycji do turpizmu. W obszarze sztuk plastycznych również nikt nie zajął się tym tematem. Przypuścić więc można, iż niniejsze opracowanie wypełnia lukę w tekstach dotyczących turpizmu, a na pewno jest nowatorska, gdy chodzi o występowanie turpizmu w komiksie.
Podstawowym celem tego opracowania jest prześledzenie przejawów turpizmu w sztuce, zwłaszcza w komiksie, zwrócenie uwagi na turpizm oraz odejście od stereotypowego klasyfikowania komiksu. Tekst ten powinien zainteresować tych, którzy interesują się, obserwują lub starają się zauważyć rzeczywistość rozumianą w kategoriach turpizmu, czyli schorowaną, zniszczoną, starą, kaleką, brutalną, paskudną i nieapetyczną. Rzeczywistość w swej zwyczajności uderzającą nieupiększoną wiedzą o nas samych, naszych zwyczajach i otoczeniu, jakie sobie kreujemy. Opracowanie to, może również zaciekawić ludzi darzących komiks szczególną sympatią oraz tych, którzy chcieliby poznać to medium nieco bliżej, dostrzegłszy, iż komiksy nie są tylko dla dzieci. Ponadto zakres podjętych zagadnień sprawia, że tekst ten jest skierowana także do historyków sztuki i kultury masowej oraz estetyków i socjologów. Turpizm zrodził się z buntu przeciwko socrealizmowi i jego zakłamaniu.(2) Nie jest prądem czy kierunkiem artystycznym, lecz jest on swoistą cechą estetyczną. Nazwa tejże formy estetycznej pochodzi z tytułu Oda do turpistów Juliana Przybosia, gdzie autor skrytykował twórczość artystów literackich tak zwanych „lat 56”, takich jak Miron Białoszewski, Ernest Bryll, Andrzej Bursa, Stanisław Grochowiak, Tadeusz Różewicz, za ich zbyt nadmiernie pesymistyczną wizję otaczającego świata.(3)
„Odę do – postarzałej o sto lat – młodości brodatej, ponurej, Waszej, pokorni wyjadacze resztek zastraszająco wspaniałego Ścierwa”(4)
Wymienieni literaci programowo włączali do swych utworów motywy: brzydoty, kalectwa, choroby, śmierci, rozkładu, deformacji (groteski), ułomności, dekompozycji, ekspozycji zwyczajności, konfliktu pomiędzy pięknem, a prawdą, zniszczenia oraz przemijania. W ten sposób opisane przedmioty, zjawiska, krajobrazy miały na celu ukształtowanie u odbiorcy odpowiedniej wizji zastanej rzeczywistości. Z antyestetyzmu uczynili podstawowy cel poezji.(5) Stwierdzili, iż antyestetyczny aspekt życia jest także prawdą o człowieku i powinien również znaleźć miejsce w poezji. Owa estetyka nie jest oczywiście wymysłem literatów roku 56-tego. Przesiąknięta jest nią cała tradycja i kultura sztuki. Lecz nigdy nie była eksponowana na taką skalę jak w drugiej połowie XX wieku.
Dawniej (mam tu na myśli cywilizację antyczną), aż „kipiało” od śmierci, kalectwa, ohydy, brudu i choroby. Spotkanie kogoś chromego, bez ręki, oka czy nogi było normą. Ludzie umierali na ulicach i nikt się tym faktem zbytnio nie przejmował. Sztuka natomiast w tym czasie miała za zadanie ucieleśniać piękno, którego ludziom brakowało, oraz ideały, do których dążono. Co za tym idzie, sztuka była idealizowaną kreacją świata. Świata, którego nie można było ujrzeć na co dzień. Więc w miarę rozwoju cywilizacyjnego ludzie podążali za tym pięknem, które sobie upatrzyli. Podążali i segregowali. Chorych pochowali w szpitalach, odpady na wysypiskach, nieczystości popłynęły kanalizacją, zaczęliśmy ubierać się schludnie, myć codziennie, używać kosmetyków… Wynika z tego, iż turpizm jest dla nas w dużym stopniu dostępny, lecz w mniejszym stopniu namacalny. Ludzie idealizują świat ze względów estetycznych, co pociąga za sobą odcięcie się od jego nieapetycznych fragmentów. I przede wszystkim tymi fragmentami zajmuje się turpizm. Nie ma w nim miejsca na idealizujące formy czy idylliczny temat. Poza tym „czystość estetyczna” jest dość podejrzana, gdyż w życiu dominuje jednak brzydota. Natomiast „(…) postawa arkadyjska reprezentuje jeszcze coś, co można by nazwać „zinfantylizowaniem” odbiorcy, traktowanie go jako lękliwego debilka, któremu można opowiadać tylko pogodne baśnie. Turpiści wybierają drogę trudnej afirmacji tego co jest (…). Afirmacja turpistyczna polega więc i polegać chyba będzie na coraz ściślejszym związku z przeciętnością, z światem ludzi dzisiejszych, a więc niezbyt bogatych, zmęczonych (…)” (6)
Turpizm jest bliższy ludziom niż jakakolwiek inna estetyka. Pomaga uświadomić im ich dotychczasową wegetację. Pokazuje prawdę, czyli tragizm, w jaki zostali wplątani. Człowiek został wrzucony w określoną rzeczywistość i z góry skazany na śmierć, która jest konsekwencją istnienia. Turpizm uświadamia, iż równie dobrze każdy z nas mógł urodzić się z porażeniem mózgu, stracić nogi w wypadku, czy stracić zupełnie wszystko, co miało dla niego jakiekolwiek wartości. Zaczyna zdawać sobie sprawę z dotychczasowego bezsensu, który nie tylko go otaczał, ale i wypełniał. Zauważa jak bardzo został wytresowany, jak często karmiono go złudzeniami, a przede wszystkim jak kolosalnie jest zdeterminowany. Ogranicza go wszystko. A najbardziej jego ulotność, której nie może umiejscowić w porządku czasowym i przez to trwoży się nieustannie. Jednak owa trwoga pobudza go do życia. Prawdziwego życia. Turpizm nie uspakaja. Nie można uspakajać kogoś, komu uświadomiło się, że niedługo umrze i w dodatku zmarnował na bzdury dwadzieścia, trzydzieści, czy pięćdziesiąt lat swego życia. Cała ta trwoga i niepokój wzbogaca. Aby jednak można było osiągnąć tę świadomość, potrzeba wstrząsu, by „(…) wyrwać ludzi z nieświadomej zależności od zewnętrznych dogmatów i zmusić ich do odrzucenia warstwy pozorów po to, by mogła się ukazać naga prawda o nich samych, która jakkolwiek nieprzyjemna, zostanie dostatecznie rozjaśniona.”(7) Tylko jak sobie radzić z tą prawdą?! Człowiek obdarzony świadomością, „(…) a równocześnie osadzony w całej bezwzględności praw biologii (…), ma do wyboru: albo postawę samo okłamywania się (…), albo postawę skrajnego pesymizmu (…), albo wreszcie postawę męstwa. W moim przeświadczeniu postawa męstwa polega na pełnym uświadomieniu sobie wszystkich klęsk zawartych w sytuacji filozoficznej człowieka i sprostaniu im za pomocą rozumu, a więc również ironii i śmiechu. Śmiech nie histeryczny, ale filozofujący jest niezbędnym katalizatorem na drodze do osiągnięcia godności (…).”(8) Choć mam wrażenie, że równie wspaniałą, na którą w pełni nie stać wielu ludzi, jest postawa carpe diem.
Podstawowym celem tego opracowania jest prześledzenie przejawów turpizmu w sztuce, zwłaszcza w komiksie, zwrócenie uwagi na turpizm oraz odejście od stereotypowego klasyfikowania komiksu. Tekst ten powinien zainteresować tych, którzy interesują się, obserwują lub starają się zauważyć rzeczywistość rozumianą w kategoriach turpizmu, czyli schorowaną, zniszczoną, starą, kaleką, brutalną, paskudną i nieapetyczną. Rzeczywistość w swej zwyczajności uderzającą nieupiększoną wiedzą o nas samych, naszych zwyczajach i otoczeniu, jakie sobie kreujemy. Opracowanie to, może również zaciekawić ludzi darzących komiks szczególną sympatią oraz tych, którzy chcieliby poznać to medium nieco bliżej, dostrzegłszy, iż komiksy nie są tylko dla dzieci. Ponadto zakres podjętych zagadnień sprawia, że tekst ten jest skierowana także do historyków sztuki i kultury masowej oraz estetyków i socjologów.
Turpizm zrodził się z buntu przeciwko socrealizmowi i jego zakłamaniu.(2) Nie jest prądem czy kierunkiem artystycznym, lecz jest on swoistą cechą estetyczną. Nazwa tejże formy estetycznej pochodzi z tytułu Oda do turpistów Juliana Przybosia, gdzie autor skrytykował twórczość artystów literackich tak zwanych „lat 56”, takich jak Miron Białoszewski, Ernest Bryll, Andrzej Bursa, Stanisław Grochowiak, Tadeusz Różewicz, za ich zbyt nadmiernie pesymistyczną wizję otaczającego świata.(3)
„Odę do – postarzałej o sto lat – młodości
brodatej,
ponurej,
Waszej, pokorni wyjadacze resztek
zastraszająco wspaniałego Ścierwa”(4)
Wymienieni literaci programowo włączali do swych utworów motywy: brzydoty, kalectwa, choroby, śmierci, rozkładu, deformacji (groteski), ułomności, dekompozycji, ekspozycji zwyczajności, konfliktu pomiędzy pięknem, a prawdą, zniszczenia oraz przemijania. W ten sposób opisane przedmioty, zjawiska, krajobrazy miały na celu ukształtowanie u odbiorcy odpowiedniej wizji zastanej rzeczywistości. Z antyestetyzmu uczynili podstawowy cel poezji.(5) Stwierdzili, iż antyestetyczny aspekt życia jest także prawdą o człowieku i powinien również znaleźć miejsce w poezji. Owa estetyka nie jest oczywiście wymysłem literatów roku 56-tego. Przesiąknięta jest nią cała tradycja i kultura sztuki. Lecz nigdy nie była eksponowana na taką skalę jak w drugiej połowie XX wieku.
Dawniej (mam tu na myśli cywilizację antyczną), aż „kipiało” od śmierci, kalectwa, ohydy, brudu i choroby. Spotkanie kogoś chromego, bez ręki, oka czy nogi było normą. Ludzie umierali na ulicach i nikt się tym faktem zbytnio nie przejmował. Sztuka natomiast w tym czasie miała za zadanie ucieleśniać piękno, którego ludziom brakowało, oraz ideały, do których dążono. Co za tym idzie, sztuka była idealizowaną kreacją świata. Świata, którego nie można było ujrzeć na co dzień. Więc w miarę rozwoju cywilizacyjnego ludzie podążali za tym pięknem, które sobie upatrzyli. Podążali i segregowali. Chorych pochowali w szpitalach, odpady na wysypiskach, nieczystości popłynęły kanalizacją, zaczęliśmy ubierać się schludnie, myć codziennie, używać kosmetyków… Wynika z tego, iż turpizm jest dla nas w dużym stopniu dostępny, lecz w mniejszym stopniu namacalny. Ludzie idealizują świat ze względów estetycznych, co pociąga za sobą odcięcie się od jego nieapetycznych fragmentów. I przede wszystkim tymi fragmentami zajmuje się turpizm. Nie ma w nim miejsca na idealizujące formy czy idylliczny temat. Poza tym „czystość estetyczna” jest dość podejrzana, gdyż w życiu dominuje jednak brzydota. Natomiast „(…) postawa arkadyjska reprezentuje jeszcze coś, co można by nazwać „zinfantylizowaniem” odbiorcy, traktowanie go jako lękliwego debilka, któremu można opowiadać tylko pogodne baśnie. Turpiści wybierają drogę trudnej afirmacji tego co jest (…). Afirmacja turpistyczna polega więc i polegać chyba będzie na coraz ściślejszym związku z przeciętnością, z światem ludzi dzisiejszych, a więc niezbyt bogatych, zmęczonych (…)” (6)
Turpizm jest bliższy ludziom niż jakakolwiek inna estetyka. Pomaga uświadomić im ich dotychczasową wegetację. Pokazuje prawdę, czyli tragizm, w jaki zostali wplątani. Człowiek został wrzucony w określoną rzeczywistość i z góry skazany na śmierć, która jest konsekwencją istnienia. Turpizm uświadamia, iż równie dobrze każdy z nas mógł urodzić się z porażeniem mózgu, stracić nogi w wypadku, czy stracić zupełnie wszystko, co miało dla niego jakiekolwiek wartości. Zaczyna zdawać sobie sprawę z dotychczasowego bezsensu, który nie tylko go otaczał, ale i wypełniał. Zauważa jak bardzo został wytresowany, jak często karmiono go złudzeniami, a przede wszystkim jak kolosalnie jest zdeterminowany. Ogranicza go wszystko. A najbardziej jego ulotność, której nie może umiejscowić w porządku czasowym i przez to trwoży się nieustannie. Jednak owa trwoga pobudza go do życia. Prawdziwego życia. Turpizm nie uspakaja. Nie można uspakajać kogoś, komu uświadomiło się, że niedługo umrze i w dodatku zmarnował na bzdury dwadzieścia, trzydzieści, czy pięćdziesiąt lat swego życia. Cała ta trwoga i niepokój wzbogaca. Aby jednak można było osiągnąć tę świadomość, potrzeba wstrząsu, by „(…) wyrwać ludzi z nieświadomej zależności od zewnętrznych dogmatów i zmusić ich do odrzucenia warstwy pozorów po to, by mogła się ukazać naga prawda o nich samych, która jakkolwiek nieprzyjemna, zostanie dostatecznie rozjaśniona.”(7) Tylko jak sobie radzić z tą prawdą?! Człowiek obdarzony świadomością, „(…) a równocześnie osadzony w całej bezwzględności praw biologii (…), ma do wyboru: albo postawę samo okłamywania się (…), albo postawę skrajnego pesymizmu (…), albo wreszcie postawę męstwa. W moim przeświadczeniu postawa męstwa polega na pełnym uświadomieniu sobie wszystkich klęsk zawartych w sytuacji filozoficznej człowieka i sprostaniu im za pomocą rozumu, a więc również ironii i śmiechu. Śmiech nie histeryczny, ale filozofujący jest niezbędnym katalizatorem na drodze do osiągnięcia godności (…).”(8) Choć mam wrażenie, że równie wspaniałą, na którą w pełni nie stać wielu ludzi, jest postawa carpe diem.