musiał opuścić San Carlom z powodu trwającej w całym kraju wojny domowej zaczepił oficer. Rozmawiał ze staruszkiem o jego bliskich. Okazało się, że bliskie jego serca były tylko zwierzęta: stary kot dwie kozy i gołębie o które bardzo się martwił, a bliskie mu tylko te zwierzęta, ponieważ poza nimi nie miał nikogo, był sam na tym wielkim świecie. Był stary i samotny, bezsilny wobec świata i wojny . Zapytał oficera: -A ty chłopcze, za którym z walczących ruchów jesteś? -Ja nie jestem za żadnym z nich, ja tutaj przeciwko całej tej okropnej wojnie walczę. Choć jestem młody, to jednak wrażliwy, boli mnie ból innych i ich cierpienia. -Niw wątpię, że jesteś wrażliwy…, bo przecież młody wiek nie wyklucza dobrego serca. - odrzekł starzec. Nie widać było końca wojny, końca cierpienia i początku pokoju w Hiszpanii, ale ci ludzie, którzy kierowali się ku końcu wojny uwierzyli w to, że w niedługim czasie będzie jej kres. Oficer, jako że był młody i w jego i w jego głowie był natłok pytań, mówił: -Ach…, jak tęsknię za spokojem. -Oj, chłopcze choć wiem, że chcesz dobrze, że pragniesz walczyć ku prawdzie to nie rób tego, jeżeli masz żonę, rodzinę. Oficera zdziwiły te słowa. -Jak to? Cóż też pa mówi? -Ach młodziaku …Też taki byłem, też krew gorąca w moich żyłach płynęła. -To dlaczego już nie płynie? -He He – zaśmiał się starzec – a dlatego, że przez mą odwagę straciłem żonę. Odeszła. A dlaczego pewnie zapytasz. A dlatego że nie chciała żyć w ciągłym strachu, obawie czy wrócę czy nie. Zastanowił się oficer nad swoim życiem. Czy możliwe jest, że choć robi dobrze…, to jednak nie do końca? Walczył przeciw zamieszkom, broniąc życia obcych mu ludzi, narażając własne życie własne i rodziny którą w razie jego śmierci przeżywać będzie ogromną tęsknotę i ból po stracie bliskiego, po stracie syna, męża, a może w przyszłości ojca. Dalej rozmowa toczyła się na bardziej przyziemne sprawy. Wojna trwała jeszcze kilka miesięcy. Na ulicach były zamieszki, krzyki i strzały… ale jak się okazało wojna miała swój kres.
Stary czlowiek przy moscie przy ktorym ciągną ciężarówki, żołnierze i ludność cywilna, ewakuowana z rodzinnych miejscowości. Wśród nich jest wlasnie pewien staruszek. Siedzi on w zakurzonym ubraniu i okularach w stalowej oprawie. Ma on x lat. Zmęczony przysiada przy moście. Pewien oficer zauważył, że starzec ciągle siedzi przy moście. Nawiązał z nim rozmowę, pytając, skąd jest. Usłyszał, że człowiek pochodzi z miasteczka San Carlos, gdzie opiekował się zwierzętami.Okazuje sie że staruszek nie ma rodziny. Najbliższymi dla niego stworzeniami sa zwierzęta: stary kot, dwie kozy i cztery pary gołębi. Musiał je zostawić w miasteczku i odejść, bo zbliżała się artyleria. W rozmowie z żołnierzem wyrażał swą troskę o zwierzęta, które były jego jedyną rodziną. Martwi sie czy zwierzęta dadzą sobie bez niego radę. czy przeżyją. staruszek kompletnie nie martwi się o siebie. Żołnierz powiedział, że zwierzęta jakoś przeżyją, i zachęcił człowieka do ruszenia w drogę. Stary próbował wstać, zachwiał się i znów usiadł. Był bardzo zmęczony. Obserwujący go żołnierz nie mógł mu w niczym pomóc,Zawsze samotny, zmęczony życiem czuje się zagrożony i bezradny, gdy musi opuścić miejsce, w którym żył. „Nie przesadza się starych drzew” głosi mądre porzekadło. Dodać można, że nie pozbawia się starego człowieka tego, co kocha i czym się zajmuje, ponieważ stanowi to sens ostatnich chwil jego życia.
Był on troskliwy, wierny, wrażliwy, martwił się o swoje zwierzęta, opiekuńczy, dbający, nie udzielający sie politycznie.Wojna w życiu starego człowieka zmieniła wszystko. Odebrała mu radość życia, którą żył dlatego, że był zmuszony zostawić swoje zwierzęta. Został zupełnie sam. Bardzo tęsknił i myślał o swoich podopiecznych cały czas, zastanawiał się czy sobie dadzą rade.Nie zniszczyła ona miłości do zwierząt, którą miał w sobie stary człowiek, oraz jego wewnętrznych uczuć.
Stary człowiek przy moście.
musiał opuścić San Carlom z powodu trwającej w całym kraju wojny domowej zaczepił oficer. Rozmawiał ze staruszkiem o jego bliskich. Okazało się, że bliskie jego serca były tylko zwierzęta: stary kot dwie kozy i gołębie o które bardzo się martwił, a bliskie mu tylko te zwierzęta, ponieważ poza nimi nie miał nikogo, był sam na tym wielkim świecie.
Był stary i samotny, bezsilny wobec świata i wojny .
Zapytał oficera:
-A ty chłopcze, za którym z walczących ruchów jesteś?
-Ja nie jestem za żadnym z nich, ja tutaj przeciwko całej tej okropnej wojnie walczę. Choć jestem młody, to jednak wrażliwy, boli mnie ból innych i ich cierpienia.
-Niw wątpię, że jesteś wrażliwy…, bo przecież młody wiek nie wyklucza dobrego serca.
- odrzekł starzec. Nie widać było końca wojny, końca cierpienia i początku pokoju w Hiszpanii, ale ci ludzie, którzy kierowali się ku końcu wojny uwierzyli w to, że w niedługim czasie będzie jej kres. Oficer, jako że był młody i w jego i w jego głowie był natłok pytań, mówił:
-Ach…, jak tęsknię za spokojem.
-Oj, chłopcze choć wiem, że chcesz dobrze, że pragniesz walczyć ku prawdzie to nie rób tego, jeżeli masz żonę, rodzinę.
Oficera zdziwiły te słowa.
-Jak to? Cóż też pa mówi?
-Ach młodziaku …Też taki byłem, też krew gorąca w moich żyłach płynęła.
-To dlaczego już nie płynie?
-He He – zaśmiał się starzec – a dlatego, że przez mą odwagę straciłem żonę. Odeszła. A dlaczego pewnie zapytasz. A dlatego że nie chciała żyć w ciągłym strachu, obawie czy wrócę czy nie. Zastanowił się oficer nad swoim życiem. Czy możliwe jest, że choć robi dobrze…, to jednak nie do końca? Walczył przeciw zamieszkom, broniąc życia obcych mu ludzi, narażając własne życie własne i rodziny którą w razie jego śmierci przeżywać będzie ogromną tęsknotę i ból po stracie bliskiego, po stracie syna, męża, a może w przyszłości ojca.
Dalej rozmowa toczyła się na bardziej przyziemne sprawy.
Wojna trwała jeszcze kilka miesięcy. Na ulicach były zamieszki, krzyki i strzały… ale jak się okazało wojna miała swój kres.
Stary czlowiek przy moscie przy ktorym ciągną ciężarówki, żołnierze i ludność cywilna, ewakuowana z rodzinnych miejscowości. Wśród nich jest wlasnie pewien staruszek. Siedzi on w zakurzonym ubraniu i okularach w stalowej oprawie. Ma on x lat. Zmęczony przysiada przy moście. Pewien oficer zauważył, że starzec ciągle siedzi przy moście. Nawiązał z nim rozmowę, pytając, skąd jest. Usłyszał, że człowiek pochodzi z miasteczka San Carlos, gdzie opiekował się zwierzętami.Okazuje sie że staruszek nie ma rodziny. Najbliższymi dla niego stworzeniami sa zwierzęta: stary kot, dwie kozy i cztery pary gołębi. Musiał je zostawić w miasteczku i odejść, bo zbliżała się artyleria. W rozmowie z żołnierzem wyrażał swą troskę o zwierzęta, które były jego jedyną rodziną. Martwi sie czy zwierzęta dadzą sobie bez niego radę. czy przeżyją. staruszek kompletnie nie martwi się o siebie. Żołnierz powiedział, że zwierzęta jakoś przeżyją, i zachęcił człowieka do ruszenia w drogę. Stary próbował wstać, zachwiał się i znów usiadł. Był bardzo zmęczony. Obserwujący go żołnierz nie mógł mu w niczym pomóc,Zawsze samotny, zmęczony życiem czuje się zagrożony i bezradny, gdy musi opuścić miejsce, w którym żył. „Nie przesadza się starych drzew” głosi mądre porzekadło. Dodać można, że nie pozbawia się starego człowieka tego, co kocha i czym się zajmuje, ponieważ stanowi to sens ostatnich chwil jego życia.
Był on troskliwy, wierny, wrażliwy, martwił się o swoje zwierzęta, opiekuńczy, dbający, nie udzielający sie politycznie.Wojna w życiu starego człowieka zmieniła wszystko. Odebrała mu radość życia, którą żył dlatego, że był zmuszony zostawić swoje zwierzęta. Został zupełnie sam. Bardzo tęsknił i myślał o swoich podopiecznych cały czas, zastanawiał się czy sobie dadzą rade.Nie zniszczyła ona miłości do zwierząt, którą miał w sobie stary człowiek, oraz jego wewnętrznych uczuć.