Dokładne streszczenie książki pt. ''Morderstwo to nic trudnego'' Agatha Christie
jakub49
Tak więc nawiązując do postów z tematu "jest listopad 07 i czytamy" (glownie po to zakladam ten temat, tam nie chcialem spamowac) i kwestii przewidywania - pewne fakty udalo mi się poprawnie przewidzieć... np gdy Poirot mowi gdzie znajdą uniform i szlafrok, byłem pewien ze szlafrok własnie będzie w walizce detektywa. Gdy wychodzi na jaw tozsamosc hrabiny Heleny rowniez byłem pewien ze ona w morderstwie udzialu nie brała, to by było zbyt proste. Pewne kwestie nie sa dla mnie do konca zrozumiałe, np dlaczego ani przez moment Poirot nie podejzewał swego przyjaciela, dyrektora linii oraz doktora, Greka? Pierwszy powinien bardzo dobrze znac budowe calego pociagu tak wiec wiedzialby o pewnych "kryjowkach" oraz niby dla wygody przyjaciela sam przeprowadzil sie do doczepionego wagonu...Natomiast doktor jako jedyny znał sie na tym co robił i mogl tak przedstawic fakty dotyczace zgonu Cassettiego by mu było najwygodniej - w tym przypadku Poirot musiał mu wierzyc na slowo a nawet niez chwile nie wątpil w slowa lekarza... Jeszcze jedna dziwna sprawa... Po co na poczatku ksiazki, jeszcze we wczesniejszym pociagnu Mary udaje ze nie zna sie z Arbuthnotem? przeciez tam jeszcze nie obcowali z nikim kto moglby ich powiązac z przyszłą zbrodnią (procz Poirota, ktory akurat musiał jechac tym samym pociągiem - przeciez w ich mniemaniu w pociagu nie mialo byc zadnych osob postronnych) ani z reszta wspolzbrodniarzy... No to by chyba było na tyle ;)
Pewne kwestie nie sa dla mnie do konca zrozumiałe, np dlaczego ani przez moment Poirot nie podejzewał swego przyjaciela, dyrektora linii oraz doktora, Greka? Pierwszy powinien bardzo dobrze znac budowe calego pociagu tak wiec wiedzialby o pewnych "kryjowkach" oraz niby dla wygody przyjaciela sam przeprowadzil sie do doczepionego wagonu...Natomiast doktor jako jedyny znał sie na tym co robił i mogl tak przedstawic fakty dotyczace zgonu Cassettiego by mu było najwygodniej - w tym przypadku Poirot musiał mu wierzyc na slowo a nawet niez chwile nie wątpil w slowa lekarza... Jeszcze jedna dziwna sprawa... Po co na poczatku ksiazki, jeszcze we wczesniejszym pociagnu Mary udaje ze nie zna sie z Arbuthnotem? przeciez tam jeszcze nie obcowali z nikim kto moglby ich powiązac z przyszłą zbrodnią (procz Poirota, ktory akurat musiał jechac tym samym pociągiem - przeciez w ich mniemaniu w pociagu nie mialo byc zadnych osob postronnych) ani z reszta wspolzbrodniarzy...
No to by chyba było na tyle ;)