Do wyboru z lektury "Stary człowiek i morze"
1) "W portowym miasteczku" - reportaż
2) "Walka z rekinami" - opis przeżyć wewnętrznych
na strone A4
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Od dłuższego czasu marzyłem o tym , aby złowić wielką rybę i kiedy w końcu, po wielkich trudach, udało mi się to uczynić, to moim oczom ukazał się wielki rekin, który zwabiony został zapachem krwi marlina. Liczyłem się w duchu z taką ewentualnością, ale nie wiedziałem czy będę miał dość siły , by bronić swojej zdobyczy przed krwiożerczą bestią. Byłem już mocno zmęczony, miałem pokrwawione , ale duma okazała się silniejsza i postanowiłem walczyć o swoją rybę choćbym miał za to przypłacić własne życie. Stanąłęm na łodzi trzymając w dłoni harpun i czekałem aż rekin zbliży się do łodzi, a kiedy ten złapał część mojej ryby, to w tym momencie ze wściekłoscią wbiłem harpun w jego głowę. Krew tryskała na wszystkie strony, ale drapieżnik za chwilę poszedł na dno, a ja usiadłem zrezygnowany , ponieważ wiedziałem, że za chwilę pojawią się tutaj kolejne rekiny, które będą próbowały pożreć mojego marlina, moją dumę. Myślałem też o tym, że nie mogę ulegać słabościom, bo to mogłoby mnie zgubić. Postanowiłem , więc przygotować się na spotkanie z kolejnymi intruzami. W tym celu zaczepiłem nóż na końcu wiosła i tak uzbrojony czekałem na drapieżniki. Za chwilę zobaczyłem grzbiet ogromnego rekina i kiedy złapał moją rybę, trafiłem go śmiertelnie w bok . Po nim pojawiły się kolejne rekiny, które co chwilę rozszarpywały marlina, a ja z nieustępliwością walczyłem z nimi, nie myśląc zupełnie o swoim bezpieczeństwie. Nie bałem się ich, nie czułem strachu, tylko ogromną wolę walki i chęć obrony swojej zdobyczy. Chciałem , aby wszyscy zobaczyli, że nie jestem jeszcze tak stary i zniedołężniały, by nie złowić wielkiej ryby. Jednak rekiny z godziny na godzinę pozbawiały mnie mojej dumy - mojego marlina, na co nie mogłem patrzeć, a tym bardziej pozwolić na to bez walki. Kiedy po kolejnym ataku udało mi się obronić część marlina, a rekiny odpłynęły, usiadłem zrezygnowany. Czułem wyczerpanie fizyczne i bezsilność wobec drapieżników, ale nie zamierzałem się poddać, dlatego czekałem na ich kolejne pojawienie się na horyzoncie. Nie miałem już w zasięgu swojej ręki broni, którą mógłbym się skutecznie bronić, ponieważ wszystko uległo zniszczeniu i pozostała mi jedynie pałka, ale i ona mogła mi pomóc w tej tragicznej sytuacji. A kiedy po raz kolejny zjawiły się rekiny było ich już tak dużo, że trudno mi było zliczyć je wszystkie. Drapieżniki rzuciły się na mojego marlina, a ja ze wściekłoscią waliłem je pałką po głowach i grzbietach. Raz na lewo, za chwilę na prawo. Biłem je już niemal na oślep, ponieważ rekiny okrążyły moją łódź i były już teraz wszędzie gdzie bym nie spojrzał. Łódź kołysała się na wszystkie strony. Woda i krew z rekinów tryskała na wszystkie strony. Z moich zmęczonych , poranionych dłoni też leciała strużka krwi, ale ja w tym momencie nie czułem bólu. Musiałem walczyć nie tylko o marlina , ale także o własne życie, dlatego nie zastanawiając się nad swoimi słabościami po raz kolejny uderzałem z całych sił w rekiny. Nie była to równa walka, ponieważ liczebnie , rekiny mnie przewyższały, ale ja miałem w sobie ducha walki. Drapieżniki nie ustępowały , ja także walczyłem z nimi na śmierć i życie. Wiele rekinów zabiłem, inne odpłynęły ranione. Później na horyzoncie zobaczyłem swoją osadę. I chociaż z mojego marlina został juz właściwie sam szkielet, bo rekiny podczas ataków pożarły go, to ważne było, że się nie poddałem, bo "człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać"