Nasz bohater dzięki protekcji Czartoryskich (zapamiętajmy tę okoliczność, powtórzy się jeszcze) studiował w Szkole Rycerskiej od 1765 do 1770, po czym wyjechał pogłębić wiedzę do Francji. Między bajki można włożyć , że studiował na słynnej Ecole Militaire, potwierdzona jest jedynie jego nauka w Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby. Powrót do Polski w 1774 przyniósł same rozczarowania: brak etatów w wynędzniałym wojsku, kłopoty finansowe i nieszczęśliwa miłość, która zakończyła się nieudanym porwaniem panny młodej Ludwiki Sosnowskiej. Podobno w ucieczce przed zemstą potężnego ojca wojewody trafił za ocean, do armii republikańskiej, co zgodne było zresztą z jego ideałami. Nowo sformowanej armii amerykanskiej brakowało inżynierów, więc przyjęto go z radością, nie zaufawszy wszelako jego braku doświadczenia i wykształcenia (1776 i strata ważnego fortu Ticonderoga). Szczęśliwie zaprzyjaźnił się z wybitnym generałem Gates’em, który rozbił Anglików pod Saratogą (19.9.1777). Stąd nazwa słynnego lotniskowca USNavy. Po tej przełomowej victorii TABK ufortyfikował znakomicie West Point, co zostało docenione przez Washingtona (a przecenione potem przez Polaków). Po 1780 służył pod rozkazami gen. Greena, który bezskutecznie oblegał Fort 96. Wykazał się tam dużą inicjatywą, która jednak nie przyniosła przełomowej korzyści, a dzielny płk. Henry Lee (ojciec przyszłego dowódcy wojsk Konfederacji Południa) zarzucał inżynierowi „kierowania całej pary w gwizdek” bez realnych efektów. Sam obwiniany tłumaczył się swemu „dear friend”,że „do zakończenia prac oblężniczych zabrakło mu 4 dni”. A po 13 latach zabrakło mu 4 godzin do przybycia odsieczy Ponińskiego pod Maciejowicami. Po kolejnych sukcesach armii amerykanskiej wraz z armią Greene’a oblegał Charlston, gdzie po poległym ppłk Laurensie wyznaczono go na dowódcę jego grupy. Zdołała ona uprowadzić Anglikom 60 koni. Zachęconym tym niewątpliwym sukcesem militarnym 15.11 ponownie wyprawił się na James Island, aby urządzić zasadzkę na wyrąbujących drzewo żołnierzy brytyjskich. Nie zdołał ich jednak zaskoczyć, został nawet ranny, a cudem uniknął śmierci, zdążywszy się ewakuować po śmierci 2 wyższych oficerów Wilmot’a i Moor’a. Było to ostatnie starcie wojny o niepodległość amerykanskich stanów. Po wojnie w Filadelfii do 30.9.1783 starał się o generalskie szlify pisząc listy m.in. do ministra wojny Lincolna i Washingtona. Takich obiekcji nie mieli Amerykanie w nadaniu stopnia generalskiego francuskim pułkownikom, których promował naczelny inżynier armii Duportail, na którego stanowisko, gdy był on w niewoli, miał chrapkę nasz bohater. Po spędzeniu roku w gościnie u swego przełożonego i przyjaciela Greene’a wrócił do kraju opromieniony świeżym generalskim awansem i legendą zwycięskiej armii.
Nasz bohater dzięki protekcji Czartoryskich (zapamiętajmy tę okoliczność, powtórzy się jeszcze) studiował w Szkole Rycerskiej od 1765 do 1770, po czym wyjechał pogłębić wiedzę do Francji. Między bajki można włożyć , że studiował na słynnej Ecole Militaire, potwierdzona jest jedynie jego nauka w Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby. Powrót do Polski w 1774 przyniósł same rozczarowania: brak etatów w wynędzniałym wojsku, kłopoty finansowe i nieszczęśliwa miłość, która zakończyła się nieudanym porwaniem panny młodej Ludwiki Sosnowskiej. Podobno w ucieczce przed zemstą potężnego ojca wojewody trafił za ocean, do armii republikańskiej, co zgodne było zresztą z jego ideałami. Nowo sformowanej armii amerykanskiej brakowało inżynierów, więc przyjęto go z radością, nie zaufawszy wszelako jego braku doświadczenia i wykształcenia (1776 i strata ważnego fortu Ticonderoga). Szczęśliwie zaprzyjaźnił się z wybitnym generałem Gates’em, który rozbił Anglików pod Saratogą (19.9.1777). Stąd nazwa słynnego lotniskowca USNavy. Po tej przełomowej victorii TABK ufortyfikował znakomicie West Point, co zostało docenione przez Washingtona (a przecenione potem przez Polaków). Po 1780 służył pod rozkazami gen. Greena, który bezskutecznie oblegał Fort 96. Wykazał się tam dużą inicjatywą, która jednak nie przyniosła przełomowej korzyści, a dzielny płk. Henry Lee (ojciec przyszłego dowódcy wojsk Konfederacji Południa) zarzucał inżynierowi „kierowania całej pary w gwizdek” bez realnych efektów. Sam obwiniany tłumaczył się swemu „dear friend”,że „do zakończenia prac oblężniczych zabrakło mu 4 dni”. A po 13 latach zabrakło mu 4 godzin do przybycia odsieczy Ponińskiego pod Maciejowicami. Po kolejnych sukcesach armii amerykanskiej wraz z armią Greene’a oblegał Charlston, gdzie po poległym ppłk Laurensie wyznaczono go na dowódcę jego grupy. Zdołała ona uprowadzić Anglikom 60 koni. Zachęconym tym niewątpliwym sukcesem militarnym 15.11 ponownie wyprawił się na James Island, aby urządzić zasadzkę na wyrąbujących drzewo żołnierzy brytyjskich. Nie zdołał ich jednak zaskoczyć, został nawet ranny, a cudem uniknął śmierci, zdążywszy się ewakuować po śmierci 2 wyższych oficerów Wilmot’a i Moor’a. Było to ostatnie starcie wojny o niepodległość amerykanskich stanów. Po wojnie w Filadelfii do 30.9.1783 starał się o generalskie szlify pisząc listy m.in. do ministra wojny Lincolna i Washingtona. Takich obiekcji nie mieli Amerykanie w nadaniu stopnia generalskiego francuskim pułkownikom, których promował naczelny inżynier armii Duportail, na którego stanowisko, gdy był on w niewoli, miał chrapkę nasz bohater. Po spędzeniu roku w gościnie u swego przełożonego i przyjaciela Greene’a wrócił do kraju opromieniony świeżym generalskim awansem i legendą zwycięskiej armii.