Dla Kala dzień ten ciągnął się bez końca. Chciał uciec z domu i nie mógł.[....]
Aron wydawał się zupełnie spokojny. Siedział w salonie, przeglądając ilustracje w starych pismach.
Dom zaczynały wypełniać dochodzące z kuchni zapachy soków wyciekających z pieczonego indyka.
Kal poszedł do swego pokoju, wyjął przygotowany prezent i położył go na biurku. Spróbował napisać
karteczkę, którą chciał do niego dołączyć. “Ojcu od Kala"... “Adamowi Traskowi od Kaleba Traska". Podarł
kartki na drobne kawałeczki, wyrzucił je do klozetu i spuścił wodę. Pomyślał: “Dlaczego dawać mu to dzisiaj?
Może jutro mógłbym pójść spokojnie do niego, powiedzieć: To dla ciebie, i odejść. Tak byłoby łatwiej".
- Nie - odezwał się na głos. - Chcę, żeby tamci widzieli.
Tak musiało być. Ale coś mu jakby ściskało płuca, a dłonie miał wilgotne z tremy. Potem przypomniał
sobie ów ranek, kiedy ojciec wyciągnął go z aresztu. Tamto ciepło i bliskość - o tym trzeba pamiętać... i o
zaufaniu ojca. Ba, przecież nawet powiedział: “Ufam ci". Kala bardzo to pokrzepiło na duchu.
Około trzeciej usłyszał wchodzącego Adama, a potem przyciszoną rozmowę w salonie. Poszedł tam i
zastał ojca z Aronem. Adam mówił:
- Czasy się zmieniły. Młody człowiek musi dziś mieć jakąś specjalność, bo inaczej do niczego nie
dojdzie. Pewnie dlatego tak się cieszę, że jesteś w college'u.
Aron odrzekł:
- Właśnie o tym myślałem i zastanawiam się...
- To nie myśl więcej. Twój pierwszy wybór był słuszny. Weź choćby mnie. Wiem coś niecoś o wielu
rzeczach, ale za mało o którejś z nich, żeby w dzisiejszych czasach zarobić na życie.
Kal usiadł cicho. Adam go nie zauważył [....]
Wiesz, nie pamiętam, kiedy mi było tak dobrze. Czuję w sobie... czy ja wiem, można by to nazwać jakimś spełnieniem.
Może to tylko dobrze przespana noc i dobra kąpiel. A może to dlatego, że jesteśmy wszyscy razem i w harmonii
ze sobą. - Uśmiechnął się do Arona. - Nie wiedzieliśmy, czym dla nas jesteś, dopóki nie wyjechałeś.
- Tęskniłem do domu - wyznał Aron. - Przez pierwsze dni myślałem, że umrę z tęsknoty.
Do salonu wpadła z impetem Abra. Policzki miała zaróżowione i była rozradowana.
- Widzieliście, że na górze Toro jest już śnieg?! - zawołała.
- Tak, widziałem - odrzekł Adam. - Mówią, że to zapowiedź dobrego roku. A przydałby nam się
bardzo.[....]
Przy plumpuddingu Adam odkorkował szampana i wszyscy zaczęli go ceremonialnie kosztować. Przy
stole zapanował uroczysty nastrój. Wznoszono toasty. Po kolei wypito zdrowie obecnych, a Adam przy toaście
na cześć Abry palnął do niej mówkę.
Abrze błyszczały oczy, a Aron trzymał ją pod stołem za rękę. Wino stępiło zdenerwowanie Kala;
przestał się niepokoić swoim prezentem.
Adam skończywszy jeść plumpudding powiedział:
- Chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy tak wspaniałego Dziękczynienia.
Kal sięgnął do kieszeni marynarki, wyjął przewiązany czerwoną wstążką pakiecik i posunął go po stole
przed ojca.
- Co to jest? - zapytał Adam.
- Prezent.
Adam był ucieszony.
- Jeszcze nie Gwiazdka, a już mamy prezenty. Ciekawe, co to może być!
- Chusteczka - powiedziała Abra.
Adam zsunął niezdarną kokardę i rozwinął bibułkę. Wpatrzył się w pieniądze. Abra spytała:
- Co to? - i wstała, żeby zobaczyć. Aron pochylił się w przód. Li stojąc w progu usiłował nie pokazać
po sobie niepokoju. Rzucił spojrzenie na Kala i dostrzegł w jego oczach błysk radości i tryumfu.
Bardzo powoli Adam rozsunął palcami banknoty. Głos jego doleciał jakby z oddalenia:
- Co to jest? Co... - Urwał.
Kal przełknął ślinę.
- To jest... ja to zarobiłem... żeby ojcu dać... żeby wyrównać tę stratę na sałacie.
Adam wolno podniósł głowę.
- Tyś to zarobił? Jak?
- Z panem Hamiltonem... myśmy to zarobili... na fasoli. - Zaczął mówić prędko. - Kupiliśmy na pniu po
pięć centów, a jak ceny skoczyły... To jest dla ojca, piętnaście tysięcy dolarów. Dla ojca.
Adam złożył równo nowiutkie banknoty, owinął je w bibułkę i zagiął jej końce. Popatrzał bezradnie na
Li. Kal wyczuł coś - jakby katastrofę, jakby zniszczenie wiszące w powietrzu, i przytłoczyło go uczucie
dławienia. Usłyszał głos ojca:
- Będziesz musiał to zwrócić.
Nieledwie z równego oddalenia odezwał się jego własny głos:
- Zwrócić? Komu zwrócić? [.....]
Zrobiłem to dla ojca - odparł Kal. - Chciałem dać ojcu pieniądze, żeby wyrównać tę stratę.
- Nie chcę tych pieniędzy, Kal. A co do sałaty... nie zdaje mi się, żebym to wtedy robił dla zysku. Był to
rodzaj gry, żeby przekonać się, czy zdołam dowieźć sałatę na miejsce, no i przegrałem. Nie chcę tych pieniędzy.
Kal patrzył prosto przed siebie. Czuł pełzające mu po policzkach spojrzenia Li, Arona i Abry. Nie
spuszczał oczu z warg ojca.
- Miła mi jest twoja myśl, żeby mi zrobić prezent - mówił Adam. - Dziękuję ci za tę myśl...
- Ja to odłożę. Schowam dla ojca - przerwał Kal.
- Nie. Nigdy tego nie wezmę. Byłbym szczęśliwy, gdybyś mi mógł dać... no, choćby to, co twój brat:
dumę z tego, co robi, radość z jego postępów. Pieniądze, nawet czyste pieniądze, temu nie dorównają. - Oczy
rozszerzyły mu się nieco i powiedział: - Czy rozgniewałem cię, synu? Nie gniewaj się. Jeżeli chcesz dać mi
prezent, ofiaruj mi swoje uczciwe życie. To będzie coś, co potrafię ocenić.
Kal czuł, że się dławi. Miał zlane potem czoło i słony smak na języku. Wstał raptownie, wywracając
krzesło. Wybiegł z pokoju, powstrzymując oddech.
Polecenie
Zapisz swoje rady dla Kala oraz jego ojca
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Rady dla Kala
Choć Kalowi może wydawać się okrutnym to, co powiedział do niego ojciec, powinien posłuchać jego rady. Chciał dobrze ofiarując mu podarunek, jednak nie zrozumiał, że pieniądze nie są w tym momencie ważne. Kiedy trochę ochłonie powinien porozmawiać ze swoim opiekunem i zaproponować, że pieniądze przeznaczy na wartościowy cel, a sam stanie się osobą godną naśladowania.
Rady dla ojca Kala
Ojciec Kala po całej sytuacji powinien zachować spokój. Ważne, aby porozmawiał z synem i wytłumaczył mu, że jego postępowanie nie jest właściwe. Musi okazać się wyrozumiałością i dać Kalowi dobry przykład.
Pozdrowionka :)