DAM WIĘCEJ PUNKTÓW !!
1.Napisz w imieniu sołtysa wsi w której nauczała Stasia Bozowska zawiadomienie o śmierci nauczycielki. Wspomnij w nim o zasługach zmarłej dla społeczności lokalnej.
2.Napisz kartę z pamiętnika doktora Pawła Obareckiego w której zawżesz opis przeżyć wewnętrznych toważyszących mu podczas spotkania ze Stasią Bozowską(w wiejskiej chacie)
Zadania są z lektury "Siłaczka" klasa 2 gimnazjum.
Zgłaszam spam i błędne odpowiedzi ! Zróbcie przynajmiej jedno !
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
1. Uwaga, mieszkańcy!
Pogrążony w wielkim bólu, zawiadamiam, że dziś nad ranem odeszła od nas na zawsze, świętej pamięci Stanisława Bozowska, nasz ukochana Pani i Nauczycielka. Zabrała ją przedwcześnie straszna choroba - tyfus. Nic nie jest w stanie wyrazić głębokiej straty z powodu Jej odejścia. Była dobrodziejką, która ofiarowała naszej społeczności światło wiedzy i wskazała drogę do lepszego życia.
Ta drobna i krucha kobieta, okazała się być duchową siłaczką. Pamiętam, jak pewnego dnia zawitała do naszej wioski i już tu została. Nie wystraszyła się biedy i ciężkich warunków bytowania. Wybrała drogę całkowitego oddania i poświęcenia się naszej społeczności. Pokochała nas, ciemnych chłopów, zorganizowała dla nas wszystkich szkołę. Codziennie, wytrwale, z wielkim zapałem i żarliwością, oddawała nam część siebie, dzieląc się skarbem, jakim jest wiedza. Nie szczędziła czasu, pracowała ponad siły, dla nas zrezygnowała z wygodnego i dostatniego życia. Nigdy się nie skarżyła, zawsze miała dla nas uśmiech, życzliwość i cenną radę. Nocami pisała dla nas podręcznik do fizyki. Była naszą ukochaną Panią i wielką Damą. Strata, jaką ponieśliśmy, gdy odeszła na zawsze, jest niepowetowana. Pochylam się więc, w imieniu nas wszystkich, nad Nią, dziękując i przyrzekając, że Jej nigdy nie zawiedziemy i będziemy czerpać z wiedzy, jaką nas obdarzyła, by żyć lepiej i świadomie.
Cześć Jej pamięci!
Sołtys
2. Obudził mnie łomot i walenie do drzwi. Z trudem zwlokłem się z ciepłej pościeli. Była zimna noc, hulał wiatr, niosąc zadymkę śnieżną. Wzywano mnie do chorej kobiety z sąsiedniej wsi. Cóż było robić? Pojechałem, a wóz z trudem przebijał się przez zaspy. Stanęliśmy przed nędzną chatą, ktoś otworzył drzwi i zaprowadził do malutkiej izdebki, oświetlonej płomieniem świecy. Na mizernym łóżku leżała drobna postać chorej, rozpalona z gorączki. Ja znam tę twarz, tylko skąd? Pochyliłem się nad nią i z trudem rozoznałem. To panna Stasia, dziewczyna o pięknym warkoczu, którą poznałem studiując w Warszawie i którą kiedyś pokochałem. Nie mogłem uwierzyć, że była cały ten czas tak blisko mnie. Zbadałem nieprzytomną chorą i stwierdziłem tyfus w tak zaawansowanym stadium, że stwierdziłem z rozpaczą, że nic nie mogę już dla niej zrobić. Nie miałem nawet odpowiedniego lekarstwa przy sobie. Trzeba działać. Posłałem do Obrzydłówka chłopa, żeby przywiózł lekarstwa. Ale nie miałem nadziei na uratowanie panny Stanisławy. Usiadłem przy łóżku, patrzyłem na tę piękną twarz i wspominałem czasy naszych wspólnych spotkań, rozmów o przyszłości i naszych marzeniach pracy dla biednych i potrzebujących. Później nasze drogi się rozeszły, panna gdzieś wyjechała, ja zacząłem pracę w Obrzydłówku. Początkowy zapał do oświecania biedoty, szybko mi minął i zacząłem wieść wygodne i dostatnie życie, sprzeniewierzyłem się ideałom. A tymczasem, droga panna Stanisława przyjechała to tej zapadłej wioski, mieszkała w takich ciężkich warunkach, nauczyła tych ciemnych chłopów czytać i pisać, a teraz umiera. Jest mi wstyd i żałuję swojego postępowania. W obliczu śmierci drogiej przyjaciółki obiecuję, że się zmienię i z całych sił będę się starał pomagać ludziom. Znów pochyliłem się nad chorą i stwierdziłem, że przed chwilą zmarła.