DAM NAJ ZA BARDZO DŁUGIE !!
Musze napisac opowiadanie fantastczno naukowe i mają byc djalogi i musi byc długie bardzo zaczyna sie tak :
jak zwykle wróciłam po południu ze szkoły . Zaczęłam odrabiać lekcje i obserwowałam jak strugi deszczu spływają po szybach . Nagle okno otworzyło sie z hukiem i ..........
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
jak zwykle wróciłam po południu ze szkoły . Zaczęłam odrabiać lekcje i obserwowałam jak strugi deszczu spływają po szybach . Nagle okno otworzyło sie z hukiem i wiatr przyniósł dobrą nowinę. Chłodny wicher oplatał całą moją posturę począwszy od twarzy, a skończywszy na stopach.
Nie zwracałam wtedy uwagi na strugę krwi spływającą po moim policzku. Liczyło się jedynie fantastyczne wrażenie.
Na chwilę odpłynełam. Tam, daleko - do nibylandii. Do krainy moich snów i marzeń. Na zielone pastwiska z drzewami rosnącymi odwrotnie. fantastyczna atmosfera, śpiew ptaków. 40 stopniowe słońce wcale nie pażyło a śnieg padał gęsto.
Mimo nie korzystnych warunków pogodowych i ograniczenia widoczności - widziałam wszystko. Drzewa, las, chmury błąkające się po niebie.
Siedziałam na trawie gęstej i puchatej. Była absolutnie miękka i ani trochę krucha. Wpatrywałam się w niebo. Widziałam przelatujące ptaki i pisklęta smoków. Gdzieś pośród drzew skwierczały wróżki.
Oddychałam świeżą spalenizną. Wszystko wydawało się skrajnie niebiańskie. Cudowne. Magiczne.
Kiedy już usypiałam ocucił mnie gwałtowny powiew wiatru. Niósł ze sobą słodką woń kwiatów polnych.
Allie - moja smoczyca - wylądowała naprzeciw mnie. Cudowny, wysoki na dwa piętra zwierz. Różowa smoczyca w granatowymi łuskami. jej pysk, długi i szeroki odzwierciedlał jej charakter. Była niezwykle inteligentna, ale też śmieszna. I chociaż nie umiała mówić - była najbardziej rozgadanym stworzeniem jakie przyszło mi poznać. Miała wielki brzuch i krótkie łapy, oraz ogromne stopy zakończone dokładnie naostroznymi pazurkami.
patrzyłyśmi z ciekawością na siebie, raz po raz spoglądając w stronę drzew. Rozmawiałyśmy telepatycznie. Może nie prawdziwą, bezpośrednią telepatią ale telepatią miłości. To fantastyczne uczucie rozumieć się z kimś bez słów tak dobrze aby móc śmiać się i kłócić z Nim bez jakichkolwiek gestów.
Rzadko się kłóciliśmy, za to bardzo często śmiały.
Po krótkiej namowie wspiełam się na Nią i polecieliśmy nad przełęczą. Nad nami rozpozcierała się wielka, owłosiona soczysta zielenią dolina. Drzewa stały na baczność niczym francuscy żołnierze, gdzieś biegały po łąkach nimfy i kicały zające.
Po chwili niebo gwałtownie sciemniało i rozpętała się burza. Allie straciła równowagę i zaczęła spadać.
Obudziłam się.
Okno nadal było otwarte, z mojego nosa ciekła krew. Zrozumiałam, że mój upadek był związany z szokiem i reakcją obronną organizmu. Okno uderzyło mnie gwałtownie co spowodowało moje nagłe zajście w sen.
Sen fantastyczny był na tyle, przez bardzo wysokie utlenienie i zawilgocenie mojego organizmu. Spowodowało to efekt LD (lucis dream) czyli tak zwany świadomy sen. Pozwoliło to mi świadomy udział w snu oraz stworzenie Jego skrajnie wyimaginowanej formy.
Gdzieś na podłodze leżał mały, różowy pluszowy smok. To pewnie On był winien wykreowania mojego snu akurat w ten sposób, a nie inny.
Jestem fanką fizyki. Wiem że te wiele czynników złożyło się na mój tak fantastyczny sen. Ciśnienie na senność, uderzenie drzwiczek na szok, mały miś na sen i tlen na głębokość snu. Do tego mój umysł jako umysł ścisły jest istnie analityczny co pozwoliło mi z jeszcze większym efektem przeżyć to doświadczenie.
Zaśmiałam się i zamknęłam okno. Przytuliłam misia i...zasnełam...
Nic mi się nie śniło.