Dalsze losy Zenka i Uli [Ten Obcy] opowiadanie twórcze Help...
kasia1602
Pociąg szybko pokonywał przestrzeń i przybliżał do Zenka upragniony dom. Nagle ogarnęły chłopca wątpliwości.
- A może wujek też mnie nie chce? - myślał - może tylko ze względu na ojca Uli?!...
Postanowił jednak odrzucić od siebie złe myśli i wyjrzał przez okno.
Było jeszcze widno. Mijali pola pełne złocistych snopów, ścierniska, jakieś poletka żółte i zielone, nad którymi górowały samotne drzewa. Od czasu do czasu pociąg niby wąż wślizgiwał się między ściany lasu i wypełzał znowu na łąki, żółtawe o tej porze roku i rdzawoczerwone. Gdzieś na widnokręgu pojawiły się kontury miasta, jakieś domy, fabryki.
Zenek uświadomił sobie, że zbliża się do Tczewa i zaczął przygotowywać się do wyjścia. Zdejmował po kolei bagaże. Z bijącym sercem podszedł do drzwi, przy których zgromadziła się grupka podróżnych. Pociąg zwolnił bieg i wjechał na peron. Chłopiec zaczął rozglądać się za wujkiem. Zauważył go wpatrzonego w okna pociągu. Zenek zaczął się przepychać, aby jak najprędzej znaleźć się na peronie.. Wydawało mu się, że idzie powoli a prawie biegł.
- Jesteś, jak to dobrze - powiedział wujek przytulając chłopca. Zenek chciał tyle wujkowi opowiedzieć, ale ze wzruszenia wykrztusił tylko:
- Nareszcie, wujku! Nareszcie! - i łzy zakręciły mu się w oczach.
- Poczekaj, pomogę ci z bagażem - zatroszczył się przyszły opiekun. - Zaraz wszystko umieścimy w bagażniku samochodu.
- Świetnie - ucieszył się Zenek. Ruszyli. Antoni Janica mieszkał z dala od centrum miasta. Aby tam dotrzeć, trzeba było przejechać kawał drogi. Mijali więc malownicze kamieniczki, kościół gotycki o strzelistej linii i klasztor Dominikanów. Wreszcie dotarli na miejsce. Mieszkanie wujka mieściło się w czteropiętrowym bloku na osiedlu położonym niedaleko Wisły. Wspięli się na trzecie piętro po dość stromych schodach, wtaszczyli walizy i pakunki i znaleźli się wreszcie u celu. Zenek rozglądał się z zainteresowaniem, kiedy wujek pokazał mu jego pokój. - Wreszcie własny kąt – pomyślał z rozrzewnieniem. Umeblowanie stanowiło kilka sprzętów: biurko umieszczone pod oknem, jednoosobowy tapczan w kolorze pomarańczowym, niewielka szafa w kącie pokoju. Granatowe półki kontrastowały z żółtą ścianą, która nadawała pomieszczeniu słoneczny nastrój. - Super, wujku – zawołał Zenek, wnosząc swoje rzeczy. - Cieszę się, pokój przypadł ci do gustu – odrzekł pan Antoni. – Jak się rozpakujesz, chciałbym z tobą porozmawiać o szkole. - Z przyjemnością – odrzekł Zenek zadowolony, że wreszcie ktoś się o niego troszczy. – Przed wakacjami skończyłem właśnie szkołę podstawową. Świadectwo mam, niestety nie najlepsze, bo w domu nie miałem warunków do nauki, ale od września ostro zabiorę się do pracy i na pewno nie przyniosę ci wstydu. – przyrzekał chłopiec. - Jestem zbudowany twoją postawą – ciągnął krewny. – Kilka ulic stąd znajduje się gimnazjum. Zaprowadzę cię tam jutro. Mam nadzieję, że szkoła ci się spodoba.
- A może wujek też mnie nie chce? - myślał - może tylko ze względu na ojca Uli?!...
Postanowił jednak odrzucić od siebie złe myśli i wyjrzał przez okno.
Było jeszcze widno. Mijali pola pełne złocistych snopów, ścierniska, jakieś poletka żółte i zielone, nad którymi górowały samotne drzewa. Od czasu do czasu pociąg niby wąż wślizgiwał się między ściany lasu i wypełzał znowu na łąki, żółtawe o tej porze roku i rdzawoczerwone. Gdzieś na widnokręgu pojawiły się kontury miasta, jakieś domy, fabryki.
Zenek uświadomił sobie, że zbliża się do Tczewa i zaczął przygotowywać się do wyjścia. Zdejmował po kolei bagaże. Z bijącym sercem podszedł do drzwi, przy których zgromadziła się grupka podróżnych. Pociąg zwolnił bieg i wjechał na peron. Chłopiec zaczął rozglądać się za wujkiem. Zauważył go wpatrzonego w okna pociągu. Zenek zaczął się przepychać, aby jak najprędzej znaleźć się na peronie.. Wydawało mu się, że idzie powoli a prawie biegł.
- Jesteś, jak to dobrze - powiedział wujek przytulając chłopca. Zenek chciał tyle wujkowi opowiedzieć, ale ze wzruszenia wykrztusił tylko:
- Nareszcie, wujku! Nareszcie! - i łzy zakręciły mu się w oczach.
- Poczekaj, pomogę ci z bagażem - zatroszczył się przyszły opiekun. - Zaraz wszystko umieścimy w bagażniku samochodu.
- Świetnie - ucieszył się Zenek.
Ruszyli. Antoni Janica mieszkał z dala od centrum miasta. Aby tam dotrzeć, trzeba było przejechać kawał drogi. Mijali więc malownicze kamieniczki, kościół gotycki o strzelistej linii i klasztor Dominikanów. Wreszcie dotarli na miejsce. Mieszkanie wujka mieściło się w czteropiętrowym bloku na osiedlu położonym niedaleko Wisły. Wspięli się na trzecie piętro po dość stromych schodach, wtaszczyli walizy i pakunki i znaleźli się wreszcie u celu.
Zenek rozglądał się z zainteresowaniem, kiedy wujek pokazał mu jego pokój.
- Wreszcie własny kąt – pomyślał z rozrzewnieniem.
Umeblowanie stanowiło kilka sprzętów: biurko umieszczone pod oknem, jednoosobowy tapczan w kolorze pomarańczowym, niewielka szafa w kącie pokoju. Granatowe półki kontrastowały z żółtą ścianą, która nadawała pomieszczeniu słoneczny nastrój.
- Super, wujku – zawołał Zenek, wnosząc swoje rzeczy.
- Cieszę się, pokój przypadł ci do gustu – odrzekł pan Antoni. – Jak się rozpakujesz,
chciałbym z tobą porozmawiać o szkole.
- Z przyjemnością – odrzekł Zenek zadowolony, że wreszcie ktoś się o niego troszczy. – Przed wakacjami skończyłem właśnie szkołę podstawową. Świadectwo mam, niestety nie najlepsze, bo w domu nie miałem warunków do nauki, ale od września ostro zabiorę się do pracy i na pewno nie przyniosę ci wstydu. – przyrzekał chłopiec.
- Jestem zbudowany twoją postawą – ciągnął krewny. – Kilka ulic stąd znajduje się gimnazjum. Zaprowadzę cię tam jutro. Mam nadzieję, że szkoła ci się spodoba.
Mam nadzieje że pomogłam ; )