Jest na korynckiej górze mała grota,Figowym drzewem od wejścia zakryta,I tam odbiegła mię moja tęsknota;Stamtąd albowiem oko tęskne witaKraj cały - żyzny, zielony, szeroki,Przerżnięty wstęgą korynckiej zatoki.Nigdzie tak piękne i tak szafiroweMorze nie świeci jak tu, w tej dolinie.Kiedy przez szarą drzew oliwnych głowęOko na morze to błękitne wpłynie,To zamyślone odwrócić się nie chce,Tak go ten błękit rozwidnia i łechce.A tam na prawo, gdzie drzew nagle braknie,Korynt... Już myślisz... że tam kolumnady,Jakich wzrok często północnika łaknie;Lecz Korynt dzisiaj... to chatek gromady,Nad nimi kolumn niewielkich wierzchołek,A matką wszystkich kolumn - ten kościółek.Wszedłem... w świątyni dwie młode GreczynkiMiotłami z ziemi zmiatały na kopce -Czarne od prochu korynckie rodzynki,A na kolumnach ściętych mali chłopce,Pasterze... w dudki z trzcin wycięte grali,Kilka baranów sennych i tam dalej...Już wiesz, jakie są obrazy sielanek...Lecz nie widziałeś ich na greckiej ziemi;Ten smutny kolumn już bezżennych wianek,Te drzewa żywe, co z marmurowemiTakimi są tu nieraz przyjaciołyJak u nas lipy z wiejskimi kościoły.Tu słońca krwawy blask czerwieni niwy...Pełny baranów cień każdej kolumnyI pełny owiec cień każdej oliwy,A pasterz na te cienie patrzy dumny,Bo są jak sznury pereł dla kochanki,A w cieniu od drzew leżą owiec wianki.Tu duch przeszłości... spokojność rozlewaNa śpiące owce... na pasterzy twarze.Zefir się rzadko na trawy rozgniewaI Jowisz rzadko tu piorunem karze...Wszystko zamknięte na wiekowe blizny...I w takiej ziemi być! i bez ojczyzny!Czemuż nie jestem tu owiec pasterzem?Czemuż nie jestem panem tej winnicy,Panem tej chaty nad morza wybrzeżem,Nad którą Parnas - w hełmie z błyskawicy -Czuwa - i ciche sny bogów nastręcza,Co się w powietrzu unoszą jak tęcza.O słońca wschodzie wstawałbym - pobożny.Od moich owiec raniej - od jaskółki;Do mnie by gołąb zlatywał nietrwożny,Z Hymetu by się zlatywały - pszczółkiI kładły miody w złamanej kolumnie,Bóg byłby ze mną i spokojność u mnie.Na mej policy... czara starożytnaI pełna wina starego amfora;Przed chatą -jaka najada błękitna,Wylewająca łzy w ciszy wieczora,Brzęcząca smutno o marmur wymyty;Kilka drzew... kilka malw z jasnymi kityI sad... gdzie ciemna liściami cytrynaSłońce odstrzela liściem zwierciadlanym,Pod którą wcześnie noc już być zaczyna,Noc sprzyjająca myślom zadumanym,Zielonociemna, cicha, wonna, świeżaNoc dla poety i owiec pasterza.O wy, amora słudzy, wietrzne duchy,Z motylowymi skrzydłami wietrzniki...Ja bym rozesłał was gdzie na podsłuchyI przez was wiedział natury tajniki,I co wieczora, pijąc nektar słodki,Strącałbym z czary - was mówiących plotkiO różnych ludzkich miłościach tajemnych,O sercach, które nie kochane - pękły,O skarbie w straży aniołów podziemnych,A gdybyście mi o czym smutnym jękły,O jakim kraju, co leży w mogile,Wziąwszy was, duchy, za skrzydła motyle,Skąpałbym całych w czerwonym falernie,Malwy rozkwitłą schłostałbym łodygą,Między różane gdzie zarzucił ciernieLub wziąwszy za łeb - zrobiłbym go frygą,Aby się kręcił, szedł w ciemne Ereby,Że mi przypomniał smutek - bez potrzeby.Przed moją chatą przyjaciele młodzi,Kiedy się dla nich cały baran piecze,Pokazaliby słońcu, co zachodzi,W piryjskim tańcu wydobyte miecze;Przed nimi z twarzą jasną i wesołąGrałbym na lutni - i prowadził koło.A tam na szarej kolumny ułomkuWianek sąsiadów moich siwobrodych,Pochyłych ludzi - przy pochyłym domku,Dawałby ręką takt tańcowi młodych...I przyklaskiwałby memu rymowi.Duchy - sny - straty - starce, bądźcie zdrowi...Czy nie widzicie, żem chory - szatanizm,Bajronizm - siedem mnie dręczy boleści;Wierzę w religią mas - w republikanizm,W postęp... a nawet... wierzę w te czterdzieściCztery... choć nie wiem, co ta liczba znaczy,Ale w nią wierzę jak w dogmat... z rozpaczy.Mam także ufność wielką w jezuickąReakcją... lecz się nie łączę i czekam;Tymczasem trudnię się mową sanskryckąI z Europy znudzony uciekamJak człowiek, co się na przyszłość sposobiI chce przekonać ludzi - że coś robi.Najwyćwiczeńsi w tej sztuce kłamaniaNiewarci są mi rozwiązać trzewika;Ciągle mam czarny palec od pisaniaI w oczach ciągle coś na kształt płomykaPoetycznego... stąd mię częściej witaPoetą - ten, co widzi, niż co czyta.Biorę na świadki te strofy ostatnie,Czy w nich poezji jest choć za trzy grosze.Nie bój się, niech je twa krytyka płatnie -Od nieprzyjaciół moich więcej znoszę -Te strofy są złe, powiedz to otwarcie;Pisałem, jakbym nigdy nie był w Sparcie;Te strofy są złe - no, więc na to zgoda;Niepoetyczne... zgadzam się i na to...Chodźże tu do mnie... patrz... błękitna wodaIgra pod moją kaiką skrzydlatą,Łódka przez fale rozbudzone pędziJak najkształtniejszy z Olimpu łabędzi.Przez nachylone żagle księżyc bladyPokazuje mi majtki zadumane;Stoją jak dawni rycerze Hellady,O maszt oparci... złotem haftowanePancerze mają i białe kapoty...Księżyc jest na nich błękitny i złoty.Oni umieją zostać nieruchomiJako posągi, patrząc w niebo czyste,Eol sam wichry szalone poskromiI z żaglów - muszle porobi srebrzyste,W których się oni... na pół skryci - mieszcząJak duchy - myślą wywołane wieszczą.I cicho, i wraz... o godzino święta!Łódka się w morskie rzuciła głębinyI z jękiem nagle stanęła wzdrygnięta...To była pierwsza fala Salaminy:Spotkać pierwszego Polaka przybiegłaI wstrzęsła mnie tak... i jękła, i legła.A za nią inne fale z wielkim gwaremOd brzegu biegły, szerzące wzdychania.Jutrzenka żywym spłonęła pożarem.Słońce... już było bliskie swego wstania;Myślałem, że w tym wiekopomnym krajuStanie w piorunach - jak Bóg na Synaju.
Miałam to, poczytaj - nam kazała...