Szampan był chłodny i orzeźwiający, idealny w ten gorący letni wieczór.
- Jeszcze jeden?
No jasne. Chciałam poczuć, że świat wiruje, chciałam dać się mu ponieść, zapomnieć o wszystkim, być szaloną, szczęśliwą, wolną.
„Być szaloną, szczęśliwą i wolną” było dla mnie synonimem radości – takiej radości, jaką widzi się u bohaterek komedii romantycznych. Sama wewnętrznie byłam przestraszona, a jeśli ktoś nosi w sobie strach - przed życiem, przed ludźmi, przed przyszłością, przed prawdą – przed czymkolwiek – to się usztywnia. A kiedy jest sztywny, to bardzo trudno jest mu się rozluźnić. Zwykła zabawa wśród rówieśników może być wtedy prawdziwym wyzwaniem.
Strach paraliżuje. Strach, że źle wypadnę, że zrobię coś głupiego, że się ośmieszę, że ludzie będą na mnie patrzeć i będą mnie oceniać, że pomyślą o mnie coś złego. Kiedy wszyscy zaczynają tańczyć na ulicy, to ja chowam się w ciemnym kącie i patrzę na nich. „Oni” są zawsze lepsi ode mnie. „Oni” są wolni. „Oni” mają w sobie radość i siłę, żeby z tej radości czerpać. „Oni” żyją naprawdę. Ja tylko ukrywam się po kątach.
Dlatego chciałam szampana. Bo tylko alkohol był w stanie uwolnić moją wewnętrzną radość. Przestawałam się spinać. Zaczynałam się po prostu cieszyć.
ALE to oczywiście nie rozwiązywało żadnego problemu. Mogło jedynie spowodować następne. Kiedy wytrzeźwiałam, znowu byłam tą samą szarą myszą, która ze strachem myślała o przyszłości, nie umiała się cieszyć i była śmiertelnie przerażona tym, co inni o niej pomyślą. Znów byłam milcząca, sztywna i spięta. Niepewna tego jak wyglądam, co robię i co mówię. Bałam się tego, co może kryć się w oczach ludzi kiedy na mnie patrzą. I tego, co sobie na mój temat pomyślą.
Chwila zapomnienia w alkoholowym oszołomieniu nie zmieniała w moim życiu niczego na lepsze. Wprost przeciwnie. Prowadziła mnie prosto w objęcia uzależnienia – kiedy alkohol staje się jedynym źródłem wiary w siebie, ulgi i uspokojenia.
Znacie takich ludzi. Mówią, że tylko alkohol pomaga im zasnąć. Albo tylko alkohol pomaga się im zrelaksować. Albo tylko alkohol naprawdę gasi ich pragnienie. Jeśli tak mówią, to jest to stuprocentowy dowód na to, że są uzależnieni od alkoholu. I nigdy w życiu z własnej woli się do tego nie przyznają.
Ale najważniejsze i tak jest to, że alkohol nie zmieniał mnie jako człowieka. Dawał mi tylko chwilową iluzję zmiany. Bo przecież choćbym wypiła całe morze szampana albo wina, to po wytrzeźwieniu wcale nie będę miała więcej pewności siebie, nie będę mądrzejsza, ładniejsza ani bardziej odważna. Raczej przeciwnie – będę jeszcze bardziej zmęczona, wyczerpana, bledsza, skołowana i zagubiona.
O co więc chodziło z tym szampanem?
Ja chciałam przez chwilę poczuć się lepiej. Przez chwilę przestać być sobą. Przez chwilę zamienić się w kogoś innego – kogoś takiego, kim naprawdę chciałabym być.
Ale czy alkohol ma moc zmiany słabego człowieka w mocarnego bohatera?
Nie. Potrafi jednak ogryzkowi dać iluzję, że jest jabłkiem.
Pytanie brzmi:
Jeżeli będziesz ogryzek polewał codziennie alkoholem, to czy wyrośnie z niego zdrowe, fajne jabłko?
Nie. Będziesz miał tylko pijanego ogryzka, który marzy o byciu kimś innym niż jest.
Gdyby przestał moczyć się w alkoholu, zaczął konstruktywnie działać, uwierzył we własne siły, odrzucił strach i wewnętrzne lenistwo, szybko stałby się jabłkiem. Ale do tego potrzebna jest decyzja, siła woli i działanie.
To wszystko było wciąż przede mną.
Na razie jako ogryzek zalewałam swoją samotność w nocnym klubie wLondynie, gdzie w oparach dymu z papierosa patrzył na mnie mój nowy przyjaciel.
Szampan był chłodny i orzeźwiający, idealny w ten gorący letni wieczór.
- Jeszcze jeden?
No jasne. Chciałam poczuć, że świat wiruje, chciałam dać się mu ponieść, zapomnieć o wszystkim, być szaloną, szczęśliwą, wolną.
„Być szaloną, szczęśliwą i wolną” było dla mnie synonimem radości – takiej radości, jaką widzi się u bohaterek komedii romantycznych. Sama wewnętrznie byłam przestraszona, a jeśli ktoś nosi w sobie strach - przed życiem, przed ludźmi, przed przyszłością, przed prawdą – przed czymkolwiek – to się usztywnia. A kiedy jest sztywny, to bardzo trudno jest mu się rozluźnić. Zwykła zabawa wśród rówieśników może być wtedy prawdziwym wyzwaniem.
Strach paraliżuje. Strach, że źle wypadnę, że zrobię coś głupiego, że się ośmieszę, że ludzie będą na mnie patrzeć i będą mnie oceniać, że pomyślą o mnie coś złego. Kiedy wszyscy zaczynają tańczyć na ulicy, to ja chowam się w ciemnym kącie i patrzę na nich. „Oni” są zawsze lepsi ode mnie. „Oni” są wolni. „Oni” mają w sobie radość i siłę, żeby z tej radości czerpać. „Oni” żyją naprawdę. Ja tylko ukrywam się po kątach.
Dlatego chciałam szampana. Bo tylko alkohol był w stanie uwolnić moją wewnętrzną radość. Przestawałam się spinać. Zaczynałam się po prostu cieszyć.
ALE to oczywiście nie rozwiązywało żadnego problemu. Mogło jedynie spowodować następne. Kiedy wytrzeźwiałam, znowu byłam tą samą szarą myszą, która ze strachem myślała o przyszłości, nie umiała się cieszyć i była śmiertelnie przerażona tym, co inni o niej pomyślą. Znów byłam milcząca, sztywna i spięta. Niepewna tego jak wyglądam, co robię i co mówię. Bałam się tego, co może kryć się w oczach ludzi kiedy na mnie patrzą. I tego, co sobie na mój temat pomyślą.
Chwila zapomnienia w alkoholowym oszołomieniu nie zmieniała w moim życiu niczego na lepsze. Wprost przeciwnie. Prowadziła mnie prosto w objęcia uzależnienia – kiedy alkohol staje się jedynym źródłem wiary w siebie, ulgi i uspokojenia.
Znacie takich ludzi. Mówią, że tylko alkohol pomaga im zasnąć. Albo tylko alkohol pomaga się im zrelaksować. Albo tylko alkohol naprawdę gasi ich pragnienie. Jeśli tak mówią, to jest to stuprocentowy dowód na to, że są uzależnieni od alkoholu. I nigdy w życiu z własnej woli się do tego nie przyznają.
Ale najważniejsze i tak jest to, że alkohol nie zmieniał mnie jako człowieka. Dawał mi tylko chwilową iluzję zmiany. Bo przecież choćbym wypiła całe morze szampana albo wina, to po wytrzeźwieniu wcale nie będę miała więcej pewności siebie, nie będę mądrzejsza, ładniejsza ani bardziej odważna. Raczej przeciwnie – będę jeszcze bardziej zmęczona, wyczerpana, bledsza, skołowana i zagubiona.
O co więc chodziło z tym szampanem?
Ja chciałam przez chwilę poczuć się lepiej. Przez chwilę przestać być sobą. Przez chwilę zamienić się w kogoś innego – kogoś takiego, kim naprawdę chciałabym być.
Ale czy alkohol ma moc zmiany słabego człowieka w mocarnego bohatera?
Nie. Potrafi jednak ogryzkowi dać iluzję, że jest jabłkiem.
Pytanie brzmi:
Jeżeli będziesz ogryzek polewał codziennie alkoholem, to czy wyrośnie z niego zdrowe, fajne jabłko?
Nie. Będziesz miał tylko pijanego ogryzka, który marzy o byciu kimś innym niż jest.
Gdyby przestał moczyć się w alkoholu, zaczął konstruktywnie działać, uwierzył we własne siły, odrzucił strach i wewnętrzne lenistwo, szybko stałby się jabłkiem. Ale do tego potrzebna jest decyzja, siła woli i działanie.
To wszystko było wciąż przede mną.
Na razie jako ogryzek zalewałam swoją samotność w nocnym klubie wLondynie, gdzie w oparach dymu z papierosa patrzył na mnie mój nowy przyjaciel.
- Proszę o naj , myślę że pomogłam ........