Czy twoim zdaniem za wszelką cenę należy dotrzymywać danego słowa? A co w sytuacji gdy twoi koledzy robią rzeczy niebezpieczne ?? Min. 12 zdań
da52dy
To chyba jest jeden z najistotniejszych dylematów każdego człowieka. Dlaczego ? Ponieważ z jednej strony zaufanie - to niejednokrotnie jeden z zasadniczych filarów jakichkolwiek więzi międzyludzkich, obojętnie czy nazywać je będziemy koleżeństwem, partnerstwem czy też przyjaźnią. Wszak lubimy, kolegujemy się, czy też przyjaźnimy z tymi osobami, w gronie których możemy wspólnie zrobić wiele, a przy tym rozmawiać dosłownie "o wszystkim". Czy to będą jakieś nasze wątpliwości, coś, o czym nie wiemy, lub czego nie jesteśmy pewni. Ale to także omawianie każdej wspólnej "akcji", wspólnego działania, pomysłu, poszukiwanie wspólnych dążeń czy ideałów. Jednym słowem - zaufanie, to nic innego jak powierzenie komuś drugiemu dużej części swojego wewnętrznego "ja". Często bywa tak, że koledzy i przyjaciele wiedzą o nas więcej, niż np. najbliżsi. To pokazuje skalę zaufania i jego rolę w codziennym życiu. Problem pojawia się wówczas, kiedy koledzy postanawiają zrobić coś, co w konsekwencji może zagrozić innym ludziom /w różny sposób/. Kiedy dowiadujemy się o tym, lub też orientujemy się o takich zamierzaniach, czy widzimy takie działania - a nie zgadzamy się z nimi, nie tolerujemy ich, budzą w nas obawy, niechęć. Jak się wówczas zachować ? Jeżeli powiemy innym o takich planach/zachowaniach, to przez dotychczasowych kolegów/ a także inne im "kibicujące" osoby/ możemy zostać uznani za "kapusiów", albo "mięczaków" czy słabeuszy. Tym niemniej nasz odruch obrony przed takimi zachowaniami/działaniami nadal jest w nas i nie ma co ukrywać, że jest nam z nim ciężko. Warto jednak zastanowić się w takim momencie nad tym, jak ja sam czułbym się np. poniżany, czy też "sekowany", albo wręcz odpychany przez innych, jak czułbym się, gdyby ktoś drugi uderzył mnie bez powodu ? Zapewne starałbym się jakoś bronić, a jeżeli nie miałbym wsparcia, czy pomocy innych, pewnie byłoby mi przykro. Dlatego na początku napisałem, że zaufanie jest jedną z podstaw więzi międzyludzkich, ponieważ ufamy tym, którzy są dla nas dobrzy, dla których my jesteśmy dobrzy - słowem dla siebie nawzajem jesteśmy LUDŹMI. I wobec siebie stosujemy te same zasady, staramy się wyznawać te same poglądy, możemy się w nich różnić ocenami, ale te wyjaśniamy w dyskusji, rozmowie a nie za pomocą pięści, broni, czy też wszelkiej przemocy. Dlatego jeżeli pojawia się dylemat, który jest tematem tego pytania - wydaje mi się, że w każdej sytuacji należy pozostać sobą, być człowiekiem i postępować tak, aby inni nie cierpieli, czy płakali z naszego powodu. Tu nie może być miejsca na "zmowę milczenia" czy "nic nie widzenia" w sytuacji, kiedy sami dostrzegamy zło. I nie dość, że powinniśmy zwrócić uwagę naszym "kolegom" na to, że robią/ lub myślą źle, to można jeszcze spróbować ich ocenić, napiętnować, czy wykpić wśród innych. Być może to zmusi ich do zastanowienia się nad samym sobą. Nie powinno się, nawet za cenę solidarnie pojmowanej "przyjaźni" tolerować złych zachowań, ponieważ w sytuacji, kiedy w imię tej "przyjaźni" kaleczymy /w jakikolwiek sposób/, czy też ranimy drugiego człowieka - sami zniżamy się do .... ? Trudno jest nawet w tym momencie porównywać - do kogo ?
Problem pojawia się wówczas, kiedy koledzy postanawiają zrobić coś, co w konsekwencji może zagrozić innym ludziom /w różny sposób/. Kiedy dowiadujemy się o tym, lub też orientujemy się o takich zamierzaniach, czy widzimy takie działania - a nie zgadzamy się z nimi, nie tolerujemy ich, budzą w nas obawy, niechęć. Jak się wówczas zachować ? Jeżeli powiemy innym o takich planach/zachowaniach, to przez dotychczasowych kolegów/ a także inne im "kibicujące" osoby/ możemy zostać uznani za "kapusiów", albo "mięczaków" czy słabeuszy. Tym niemniej nasz odruch obrony przed takimi zachowaniami/działaniami nadal jest w nas i nie ma co ukrywać, że jest nam z nim ciężko. Warto jednak zastanowić się w takim momencie nad tym, jak ja sam czułbym się np. poniżany, czy też "sekowany", albo wręcz odpychany przez innych, jak czułbym się, gdyby ktoś drugi uderzył mnie bez powodu ? Zapewne starałbym się jakoś bronić, a jeżeli nie miałbym wsparcia, czy pomocy innych, pewnie byłoby mi przykro. Dlatego na początku napisałem, że zaufanie jest jedną z podstaw więzi międzyludzkich, ponieważ ufamy tym, którzy są dla nas dobrzy, dla których my jesteśmy dobrzy - słowem dla siebie nawzajem jesteśmy LUDŹMI. I wobec siebie stosujemy te same zasady, staramy się wyznawać te same poglądy, możemy się w nich różnić ocenami, ale te wyjaśniamy w dyskusji, rozmowie a nie za pomocą pięści, broni, czy też wszelkiej przemocy. Dlatego jeżeli pojawia się dylemat, który jest tematem tego pytania - wydaje mi się, że w każdej sytuacji należy pozostać sobą, być człowiekiem i postępować tak, aby inni nie cierpieli, czy płakali z naszego powodu. Tu nie może być miejsca na "zmowę milczenia" czy "nic nie widzenia" w sytuacji, kiedy sami dostrzegamy zło. I nie dość, że powinniśmy zwrócić uwagę naszym "kolegom" na to, że robią/ lub myślą źle, to można jeszcze spróbować ich ocenić, napiętnować, czy wykpić wśród innych. Być może to zmusi ich do zastanowienia się nad samym sobą. Nie powinno się, nawet za cenę solidarnie pojmowanej "przyjaźni" tolerować złych zachowań, ponieważ w sytuacji, kiedy w imię tej "przyjaźni" kaleczymy /w jakikolwiek sposób/, czy też ranimy drugiego człowieka - sami zniżamy się do .... ? Trudno jest nawet w tym momencie porównywać - do kogo ?
Mam nadzieję, że pomogłem - pozdrawiam D.