Dwudziestego kwietnia tego roku, w sobotę, czyli w Dzień Ziemi, Tomek wraz ze swoją Przyjaciółką Sally postanowili odbyć pieszą wędrówkę nad jezioro Bełdany, by posprzątać leżące na plaży i dnie jeziora śmieci. Do Puszczy Piskiej przybyli wraz z kilkoma przyjaciółmi, którzy mieli sprzątać w innej części lasu. Rozstawili namiot a Tomek spakował do torby maskę i strój do nurkowania, a także płetwy i fajkę, podczas gdy Sally zabrała rękawiczki jednorazowe i duże worki na śmieci. Wyruszyli przed południem.
Najpierw szli chodnikiem, aż do miejsca, gdy zobaczyli napis Bełdany i strzałkę w lewo. Gdy zgodnie z kierunkiem strzałki skręcili, to wtedy zobaczyli przed sobą ogromną, ciemną i przerażającą Puszczę Piską. Sally ścisnęła rękę Tomka. W środku zarośli ujrzeli wąską ścieżkę prowadzącą do jeziora i powoli na nią weszli. Gdy tuż nad nimi przeleciała sowa, Sally wrzasnęła ze strachu. Wszędzie słyszeli jakieś trzaski, odgłosy, ale w końcu poczuli chłód wody. Zaczęli bardzo szybko biec. Spojrzeli przed siebie i ujrzeli ogromne jezioro. Tomek bardzo szybko włożył na siebie strój do nurkowania i uradowany wskoczył do wody, opryskując Sally, gdy ta właśnie nakładała rękawiczki. Tomek szybko uporał się z połową śmieci na dnie, a duży worek Sally był już do połowy zapełniony. Nurkując kolejny raz z rzędu, Tomek zobaczył na dnie kilka sporych worków plastikowych wypełnionych różnymi śmieciami: butelkami, puszkami, pudełkami, podpłynął do nich i je odsunął. To, co zobaczył odkrywając worki, zamurowało go.
Pod opakowaniami była stara skrzynia. Gdy Tomek doszedł już do siebie, natychmiast się wynurzył i zawołał Sally. Opowiedział jej historię ze skrzynią i tym razem oboje wskoczyli do wody. Sally popłynęła za Tomkiem, który wskazywał miejsce, w którym znalazł skrzynię. Wreszcie dotarli na miejsce. Wspólnymi siłami wyciągnęli skrzynię na brzeg jeziora. Tomek próbował otworzyć wieko skrzyni, ale się nie dało. Wieko nie chciało puścić. Oglądając dokładnie całą skrzynię Sally dostrzegła, że na wieku jest coś napisane. Odczytała zdanie na wieku skrzyni:,, Ten, kto odnajdzie skrzynię, niech idzie przez plażę aż do dębu z powykręcanymi korzeniami. Gdy tam dojdzie, niech kopie pod korzeniami, gdzie znajdzie dalsze wskazówki.” Odczytała te słowa Tomkowi, a ten rzucił się biegiem do wielkiego dębu rosnącego tuż przy jeziorze. Następnie podniósł z ziemi kawałek gałęzi i kopał, aż trafił patykiem na coś twardego. Gdy to wyciągnął, zobaczył ciemne, metalowe pudełko. Zawołał Sally. Razem otworzyli pudełko i krzyknęli. W środku leżał rulonik związany wstążką. Ostrożnie go rozwinęli. Okazało się, że to pergamin, na którym ktoś narysował mapę. Na jej odwrocie Tomek i Sally odczytali, że warunkiem odszukani skarbu jest znalezienie czterech tabliczek, które złożone razem utworzą rozwiązanie szyfru.
Oboje wstali i zgodnie ze wskazówkami mapy poszli do puszczy. Szli i szli, aż dotarli do starego świerku z dużą dziuplą, w której - zgodnie z instrukcją - miała się znaleźć pierwsza tabliczka z częścią szyfru. Tomek włożył rękę do dziupli i krzyknął ze szczęścia. Wewnątrz była tabliczka. Tomek schował ją, nie próbując nawet odczytać części zagadki. W dalszym ciągu szli dróżką przez las i … nagle szlak się urwał. Zaniepokojona Sally powiedziała:
-Tomku, chyba się zgubiliśmy!
-No, co ty! Przecież mapa wskazuje, że gdzieś w tamtych zaroślach ma być ukryta kolejna tabliczka!
-No może tak. Pokaż mi mapę! Rzeczywiście, a więc chodźmy. I poszli. Tomek odsunął zarośla i poprosił Sally, by przeszła pierwsza a po niej on przedarł się sam przez krzaki.
-Mapa mówi, że powinniśmy teraz kopać obok tego ogromnego kamienia - powiedział Tomek.
-Tak, ale czym mamy kopać? Przecież nie mamy nawet łopatki!- krzyknęła Sally.
-O, zobacz! Tu leżą jakieś długie kije. Nimi możemy podważyć kamień - rozwiązał problem Tomek.
I tak zrobili. Nie było to łatwe zadanie, bowiem oboje byli już zmęczeni nurkowaniem i długą wędrówką przez puszczę. Zajęło im to naprawdę sporo czasu, poza tym z niepokojem spoglądali na niebo, bo słońce już coraz bardziej chyliło się ku zachodowi.
-Wreszcie, udało się!
Kamień przetoczył się na bok a pod nim:
-No, wreszcie znaleźliśmy tę tabliczkę. Teraz zostały nam tylko dwie - stwierdziła Sally.
Tomek nie odpowiedział. Ze szczęścia nie mógł wydobyć z siebie słowa. Czas jednak naglił i trzeba było szukać dalej. Tomek spojrzał na mapę. Wedle zawartych tam wskazówek kolejna część szyfru powinna być gdzieś blisko, ale nie na ziemi, lecz nad nią!
- No to mamy problem - powiedział lekko zdenerwowany Tomek.
-Nie denerwuj się, Tomku! Poradzimy sobie i razem odnajdziemy tabliczkę - pocieszała Tomka Sally, która też nie była już w tak dobrym humorze jak przedtem.
Zdenerwowani poszli dalej. Kilkadziesiąt metrów dalej dojrzeli linę zwisającą z drzewa. Spojrzeli na siebie znacząco i Tomek wspiął się do góry. Tam na gałęzi, w miejscu przywiązania liny, w woreczku znalazł pozostałe dwie tabliczki.
-Mam je! Pozostałe dwie!- krzyknął do Sally.
-Super!!! Szybko wracajmy do naszego namiotu, bo nasi znajomi pewnie się denerwują, że tak długo nas nie ma. Szybko Tomku, szybko, jest już prawie ciemno, a my nie mamy latarek, w końcu zabłądzimy! Boję się trochę, bo tu jest tak strasznie, szyfr odczytamy już na miejscu.
-Już schodzę, nie bój się Sally, zaraz będziemy u siebie! Nie zabłądzimy. Doskonale pamiętam, jak tu doszliśmy, zresztą mam podświetlany kompas, zapomniałaś?
Tomek sprawnie zszedł po linie z drzewa i spojrzał na kompas. Wziął Sally za rękę i ruszyli w drogę powrotną. Jednak tabliczki nie dawały im spokoju. Tak bardzo chcieli już odczytać szyfr. Co to mogło być za hasło? Co to za skarb? I co z nim zrobią? Młodzieńcza ciekawość wzięła górę. Tomek nie wytrzymał i zatrzymał się. Zdziwiło to Sally, ale cóż miała zrobić? Musiała też się zatrzymać, bowiem sama raczej nie trafiłaby z powrotem. Jej towarzysz wyciągnął tabliczki i przy świetle swojego niezwykłego kompasu zaczął je układać. Nagle… jakieś dłonie chwyciły Sally i odciągnęły w ciemność lasu, a po chwili tak szybko, że nawet nie zdążył krzyknąć zrobiły to samo z Tomkiem. Zupełna ciemność ogarnęła ich dwoje na dłuższą chwilę. Potem ujrzeli ognisko, przy którym posadzono ich ze związanymi rękoma. Przy ognisku stał namiot, w jego wnętrzu dostrzegli zarys dwóch postaci. Byli to nieznani im mężczyźni, którzy przyciszonym głosem, słyszalnym jednak im obu, rozmawiali zawzięcie o skarbie!
-Sally, oni wiedzą, że coś znaleźliśmy, chcą nam to odebrać!- prawie krzyknął Tomek.
-Ciszej Tomku, niech myślą, że śpimy albo zemdleliśmy, trzeba pomyśleć, co mamy zrobić.
- Ja chcę wrócić do domu! Nie chcę żadnego skarbu, zostawmy go im, wszystko im opowiedzmy, to może nas wypuszczą wolno!
Szybko zamilkli, bo mężczyźni spojrzeli w ich stronę i wyszli z namiotu. Wyższy z nich powiedział:
-Wiemy, że wy wiecie o skarbie i że macie wskazówki jak go odnaleźć i musicie je odczytać.
Sally odrzekła:
-Dobrze, dobrze, oddamy wam szyfr i będziecie mieli skarb, ale puśćcie nas wolno!
Tomek oburzył się:
-Nigdy w życiu! Tyle się natrudziliśmy, żeby go odnaleźć, jest nasz! Radźcie sobie sami, nic wam nie powiemy!
Wówczas drugi ze złoczyńców powiedział:
-Ok. Wobec, tego ty, młoda damo pójdziesz wolna, ale ten chłopak zostaje z nami. Widzieliśmy, jaki jest sprytny i wysportowany, no i niczego się nie boi, przyda nam się taki sprytny ptaszek! Cha cha!
Sally odrzekła:
-O nie! Jeśli tak, to i ja tu zostaję! Bez Tomka nigdzie nie pójdę! Albo my dwoje, albo żadne z nas. Bierzcie ten skarb i puśćcie nas! Proszę!
Bandyci uśmiechnęli się:
-No, skoro tak chcesz to i ciebie weźmiemy.
Tomek nachylił się do Sally i coś jej szepnął na ucho, ponieważ usłyszał jakiś szmer i trzask łamanych gałązek. Pomyślał, że to ich znajomi wyruszyli na poszukiwania. Nagle wokół ogniska zrobiło się zamieszanie. Wielki cień rzucił się na złych ludzi, powalając ich na ziemię.
-Dingo, kochany Dingo, to ty mądry piesku!- krzyknęła Sally.
Pies zębami rozgryzł krępujące ich sznury i rzucił się w ciemność. Tomek i Sally szybko pobiegli za nim.
Biegli i biegli za Dingiem, aż dotarli do namiotu. Był już prawie ranek. Pozostali znajomi spali jeszcze smacznie. Nie chcieli ich budzić, więc cichutko usiedli na pniu drzew w niewielkiej odległości i Tomek wyjął z kieszeni tabliczki. Na szczęście ci okropni faceci nie zdążyli im ich zabrać. Cieszyli się , że są posiadaczami skarbu. Po złożeniu tabliczki ukazało się hasło, które brzmiało: ,,Początek przygody jest jej końcem”. Zdziwili się bardzo.
-Jak to wytłumaczyć?- zastanawiał się Tomek.
-Spokojnie Tomku, od początku. Powiedz, gdzie zaczęła się nasza przygoda?- zapytała Sally.
-Właściwie to w jeziorze, gdy znalazłem skrzynię - odpowiedział.
-No właśnie, a czy ktoś sprawdzał, co jest w skrzyni? Przecież ważne było to, co jest napisane na wieku , a nawet nie spojrzeliśmy do środka.
-No tak, ale jak ją otworzyć?- zastanawiał się Tomek - wieko nie chciało puścić.
-Trzeba ustawić hasło na zamknięciu skrzyni - to 3-konkretne cyfry- błysnęła mądrością Sally.
-Tylko jakie? –zamartwiał się Tomek.
-Zastanów się Tomku: skrzynia jest jedna, nas jest dwoje a tabliczki cztery, więc ustaw liczby:1,2 i 4.
-Co nam szkodzi, spróbuję! - powiedział Tomek i ustawił cyfry. Spróbował otworzyć. Powoli, powoli wieko zaczęło puszczać.
Wstrzymali oddech i wieko puściło. W środku były jakieś monety. Lekko zaśniedziałe, ale po dokładnym wytarciu okazały się złote. Nie było ich dużo, ale ich wartość okazała się bardzo znaczna.
Znajomi Tomka i Sally słuchali opowieści o całej przygodzie ze skarbem z zapartym tchem. Potem spytali, co zrobią z taką sumą pieniędzy. Tomek im odpowiedział:
-Połowę przeznaczymy na cele ochrony przyrody, drugą połowę na cele charytatywne, a najmniejszą część pieniędzy podzielimy między siebie i przeznaczymy je na nasze kształcenie.
A Sally dodała:
-A, jeśli jeszcze nam coś zostanie, przeznaczymy je na jakieś przyjemności.
Oboje - Tomek i Sally stwierdzili jednak, że ważna jest w całej tej historii ich przyjaźń, bo gdyby nie to, że razem się trzymali, wspierali i współpracowali ze sobą, to ta przygoda mogłaby mieć zupełnie inne zakończenie i na pewno dużo gorsze!
Dwudziestego kwietnia tego roku, w sobotę, czyli w Dzień Ziemi, Tomek wraz ze swoją Przyjaciółką Sally postanowili odbyć pieszą wędrówkę nad jezioro Bełdany, by posprzątać leżące na plaży i dnie jeziora śmieci. Do Puszczy Piskiej przybyli wraz z kilkoma przyjaciółmi, którzy mieli sprzątać w innej części lasu. Rozstawili namiot a Tomek spakował do torby maskę i strój do nurkowania, a także płetwy i fajkę, podczas gdy Sally zabrała rękawiczki jednorazowe i duże worki na śmieci. Wyruszyli przed południem.
Najpierw szli chodnikiem, aż do miejsca, gdy zobaczyli napis Bełdany i strzałkę w lewo. Gdy zgodnie z kierunkiem strzałki skręcili, to wtedy zobaczyli przed sobą ogromną, ciemną i przerażającą Puszczę Piską. Sally ścisnęła rękę Tomka. W środku zarośli ujrzeli wąską ścieżkę prowadzącą do jeziora i powoli na nią weszli. Gdy tuż nad nimi przeleciała sowa, Sally wrzasnęła ze strachu. Wszędzie słyszeli jakieś trzaski, odgłosy, ale w końcu poczuli chłód wody. Zaczęli bardzo szybko biec. Spojrzeli przed siebie i ujrzeli ogromne jezioro. Tomek bardzo szybko włożył na siebie strój do nurkowania i uradowany wskoczył do wody, opryskując Sally, gdy ta właśnie nakładała rękawiczki. Tomek szybko uporał się z połową śmieci na dnie, a duży worek Sally był już do połowy zapełniony. Nurkując kolejny raz z rzędu, Tomek zobaczył na dnie kilka sporych worków plastikowych wypełnionych różnymi śmieciami: butelkami, puszkami, pudełkami, podpłynął do nich i je odsunął. To, co zobaczył odkrywając worki, zamurowało go.
Pod opakowaniami była stara skrzynia. Gdy Tomek doszedł już do siebie, natychmiast się wynurzył i zawołał Sally. Opowiedział jej historię ze skrzynią i tym razem oboje wskoczyli do wody. Sally popłynęła za Tomkiem, który wskazywał miejsce, w którym znalazł skrzynię. Wreszcie dotarli na miejsce. Wspólnymi siłami wyciągnęli skrzynię na brzeg jeziora. Tomek próbował otworzyć wieko skrzyni, ale się nie dało. Wieko nie chciało puścić. Oglądając dokładnie całą skrzynię Sally dostrzegła, że na wieku jest coś napisane. Odczytała zdanie na wieku skrzyni:,, Ten, kto odnajdzie skrzynię, niech idzie przez plażę aż do dębu z powykręcanymi korzeniami. Gdy tam dojdzie, niech kopie pod korzeniami, gdzie znajdzie dalsze wskazówki.” Odczytała te słowa Tomkowi, a ten rzucił się biegiem do wielkiego dębu rosnącego tuż przy jeziorze. Następnie podniósł z ziemi kawałek gałęzi i kopał, aż trafił patykiem na coś twardego. Gdy to wyciągnął, zobaczył ciemne, metalowe pudełko. Zawołał Sally. Razem otworzyli pudełko i krzyknęli. W środku leżał rulonik związany wstążką. Ostrożnie go rozwinęli. Okazało się, że to pergamin, na którym ktoś narysował mapę. Na jej odwrocie Tomek i Sally odczytali, że warunkiem odszukani skarbu jest znalezienie czterech tabliczek, które złożone razem utworzą rozwiązanie szyfru.
Oboje wstali i zgodnie ze wskazówkami mapy poszli do puszczy. Szli i szli, aż dotarli do starego świerku z dużą dziuplą, w której - zgodnie z instrukcją - miała się znaleźć pierwsza tabliczka z częścią szyfru. Tomek włożył rękę do dziupli i krzyknął ze szczęścia. Wewnątrz była tabliczka. Tomek schował ją, nie próbując nawet odczytać części zagadki. W dalszym ciągu szli dróżką przez las i … nagle szlak się urwał. Zaniepokojona Sally powiedziała:
-Tomku, chyba się zgubiliśmy!
-No, co ty! Przecież mapa wskazuje, że gdzieś w tamtych zaroślach ma być ukryta kolejna tabliczka!
-No może tak. Pokaż mi mapę! Rzeczywiście, a więc chodźmy. I poszli. Tomek odsunął zarośla i poprosił Sally, by przeszła pierwsza a po niej on przedarł się sam przez krzaki.
-Mapa mówi, że powinniśmy teraz kopać obok tego ogromnego kamienia - powiedział Tomek.
-Tak, ale czym mamy kopać? Przecież nie mamy nawet łopatki!- krzyknęła Sally.
-O, zobacz! Tu leżą jakieś długie kije. Nimi możemy podważyć kamień - rozwiązał problem Tomek.
I tak zrobili. Nie było to łatwe zadanie, bowiem oboje byli już zmęczeni nurkowaniem i długą wędrówką przez puszczę. Zajęło im to naprawdę sporo czasu, poza tym z niepokojem spoglądali na niebo, bo słońce już coraz bardziej chyliło się ku zachodowi.
-Wreszcie, udało się!
Kamień przetoczył się na bok a pod nim:
-No, wreszcie znaleźliśmy tę tabliczkę. Teraz zostały nam tylko dwie - stwierdziła Sally.
Tomek nie odpowiedział. Ze szczęścia nie mógł wydobyć z siebie słowa. Czas jednak naglił i trzeba było szukać dalej. Tomek spojrzał na mapę. Wedle zawartych tam wskazówek kolejna część szyfru powinna być gdzieś blisko, ale nie na ziemi, lecz nad nią!
- No to mamy problem - powiedział lekko zdenerwowany Tomek.
-Nie denerwuj się, Tomku! Poradzimy sobie i razem odnajdziemy tabliczkę - pocieszała Tomka Sally, która też nie była już w tak dobrym humorze jak przedtem.
Zdenerwowani poszli dalej. Kilkadziesiąt metrów dalej dojrzeli linę zwisającą z drzewa. Spojrzeli na siebie znacząco i Tomek wspiął się do góry. Tam na gałęzi, w miejscu przywiązania liny, w woreczku znalazł pozostałe dwie tabliczki.
-Mam je! Pozostałe dwie!- krzyknął do Sally.
-Super!!! Szybko wracajmy do naszego namiotu, bo nasi znajomi pewnie się denerwują, że tak długo nas nie ma. Szybko Tomku, szybko, jest już prawie ciemno, a my nie mamy latarek, w końcu zabłądzimy! Boję się trochę, bo tu jest tak strasznie, szyfr odczytamy już na miejscu.
-Już schodzę, nie bój się Sally, zaraz będziemy u siebie! Nie zabłądzimy. Doskonale pamiętam, jak tu doszliśmy, zresztą mam podświetlany kompas, zapomniałaś?
Tomek sprawnie zszedł po linie z drzewa i spojrzał na kompas. Wziął Sally za rękę i ruszyli w drogę powrotną. Jednak tabliczki nie dawały im spokoju. Tak bardzo chcieli już odczytać szyfr. Co to mogło być za hasło? Co to za skarb? I co z nim zrobią? Młodzieńcza ciekawość wzięła górę. Tomek nie wytrzymał i zatrzymał się. Zdziwiło to Sally, ale cóż miała zrobić? Musiała też się zatrzymać, bowiem sama raczej nie trafiłaby z powrotem. Jej towarzysz wyciągnął tabliczki i przy świetle swojego niezwykłego kompasu zaczął je układać. Nagle… jakieś dłonie chwyciły Sally i odciągnęły w ciemność lasu, a po chwili tak szybko, że nawet nie zdążył krzyknąć zrobiły to samo z Tomkiem. Zupełna ciemność ogarnęła ich dwoje na dłuższą chwilę. Potem ujrzeli ognisko, przy którym posadzono ich ze związanymi rękoma. Przy ognisku stał namiot, w jego wnętrzu dostrzegli zarys dwóch postaci. Byli to nieznani im mężczyźni, którzy przyciszonym głosem, słyszalnym jednak im obu, rozmawiali zawzięcie o skarbie!
-Sally, oni wiedzą, że coś znaleźliśmy, chcą nam to odebrać!- prawie krzyknął Tomek.
-Ciszej Tomku, niech myślą, że śpimy albo zemdleliśmy, trzeba pomyśleć, co mamy zrobić.
- Ja chcę wrócić do domu! Nie chcę żadnego skarbu, zostawmy go im, wszystko im opowiedzmy, to może nas wypuszczą wolno!
Szybko zamilkli, bo mężczyźni spojrzeli w ich stronę i wyszli z namiotu. Wyższy z nich powiedział:
-Wiemy, że wy wiecie o skarbie i że macie wskazówki jak go odnaleźć i musicie je odczytać.
Sally odrzekła:
-Dobrze, dobrze, oddamy wam szyfr i będziecie mieli skarb, ale puśćcie nas wolno!
Tomek oburzył się:
-Nigdy w życiu! Tyle się natrudziliśmy, żeby go odnaleźć, jest nasz! Radźcie sobie sami, nic wam nie powiemy!
Wówczas drugi ze złoczyńców powiedział:
-Ok. Wobec, tego ty, młoda damo pójdziesz wolna, ale ten chłopak zostaje z nami. Widzieliśmy, jaki jest sprytny i wysportowany, no i niczego się nie boi, przyda nam się taki sprytny ptaszek! Cha cha!
Sally odrzekła:
-O nie! Jeśli tak, to i ja tu zostaję! Bez Tomka nigdzie nie pójdę! Albo my dwoje, albo żadne z nas. Bierzcie ten skarb i puśćcie nas! Proszę!
Bandyci uśmiechnęli się:
-No, skoro tak chcesz to i ciebie weźmiemy.
Tomek nachylił się do Sally i coś jej szepnął na ucho, ponieważ usłyszał jakiś szmer i trzask łamanych gałązek. Pomyślał, że to ich znajomi wyruszyli na poszukiwania. Nagle wokół ogniska zrobiło się zamieszanie. Wielki cień rzucił się na złych ludzi, powalając ich na ziemię.
-Dingo, kochany Dingo, to ty mądry piesku!- krzyknęła Sally.
Pies zębami rozgryzł krępujące ich sznury i rzucił się w ciemność. Tomek i Sally szybko pobiegli za nim.
Biegli i biegli za Dingiem, aż dotarli do namiotu. Był już prawie ranek. Pozostali znajomi spali jeszcze smacznie. Nie chcieli ich budzić, więc cichutko usiedli na pniu drzew w niewielkiej odległości i Tomek wyjął z kieszeni tabliczki. Na szczęście ci okropni faceci nie zdążyli im ich zabrać. Cieszyli się , że są posiadaczami skarbu. Po złożeniu tabliczki ukazało się hasło, które brzmiało: ,,Początek przygody jest jej końcem”. Zdziwili się bardzo.
-Jak to wytłumaczyć?- zastanawiał się Tomek.
-Spokojnie Tomku, od początku. Powiedz, gdzie zaczęła się nasza przygoda?- zapytała Sally.
-Właściwie to w jeziorze, gdy znalazłem skrzynię - odpowiedział.
-No właśnie, a czy ktoś sprawdzał, co jest w skrzyni? Przecież ważne było to, co jest napisane na wieku , a nawet nie spojrzeliśmy do środka.
-No tak, ale jak ją otworzyć?- zastanawiał się Tomek - wieko nie chciało puścić.
-Trzeba ustawić hasło na zamknięciu skrzyni - to 3-konkretne cyfry- błysnęła mądrością Sally.
-Tylko jakie? –zamartwiał się Tomek.
-Zastanów się Tomku: skrzynia jest jedna, nas jest dwoje a tabliczki cztery, więc ustaw liczby:1,2 i 4.
-Co nam szkodzi, spróbuję! - powiedział Tomek i ustawił cyfry. Spróbował otworzyć. Powoli, powoli wieko zaczęło puszczać.
Wstrzymali oddech i wieko puściło. W środku były jakieś monety. Lekko zaśniedziałe, ale po dokładnym wytarciu okazały się złote. Nie było ich dużo, ale ich wartość okazała się bardzo znaczna.
Znajomi Tomka i Sally słuchali opowieści o całej przygodzie ze skarbem z zapartym tchem. Potem spytali, co zrobią z taką sumą pieniędzy. Tomek im odpowiedział:
-Połowę przeznaczymy na cele ochrony przyrody, drugą połowę na cele charytatywne, a najmniejszą część pieniędzy podzielimy między siebie i przeznaczymy je na nasze kształcenie.
A Sally dodała:
-A, jeśli jeszcze nam coś zostanie, przeznaczymy je na jakieś przyjemności.
Oboje - Tomek i Sally stwierdzili jednak, że ważna jest w całej tej historii ich przyjaźń, bo gdyby nie to, że razem się trzymali, wspierali i współpracowali ze sobą, to ta przygoda mogłaby mieć zupełnie inne zakończenie i na pewno dużo gorsze!
I tak zakończyła się ich przygoda!