Kiedy chłopcy dowiedzieli się kto ukradł ich chorągiew chcieli ją odzyskać. Wymyślili że pójdą do obozu wroga i odbiją swoją chorągiew. Nazajutrz późnym popołudniem po lekcji scenografii wybrali się do Ogrodu Botanicznego. Kiedy znaleźli się przed ogrodem Boka zaproponował żeby przeszli przez mur. Nemeczek i Czonakosz powiedzieli że mur jest za wysoki ale Boka dodał że z drugiej strony mur jest niższy. Chłopcy ruszyli ciemną uliczką. Gdy doszli na miejsce zaczęli się wspinać po murze. Później Czonakosz wszedł na drzewo i się rozejrzał.
- Nic nie widzę bo zasłaniają krzaki - zameldował po chwili Czonakosz. Boka powiedział że najlepiej przejść do ruin zamku i stamtąd spojrzeć jeszcze raz na wyspę. Więc ruszyli i ledwo co zaczęli się czołgać i nagle usłyszeli gwizd. Chłopcy się przestraszyli. Po chwili znowu ruszyli i znów usłyszeli gwizd ale już się nie przestraszyli gdyż widzieli że to tylko zmiana warty. Doszli do ruin zamku a tam znaleźli nie tylko swoją chorągiew ale też broń zakopaną w piachu. Boka powiedział że nic nie wezmą bo to byłaby kradzież. Boka spojrzał przez lornetkę na wyspę i zobaczył czerwonoskórych i kogoś nad którym wszyscy byli pochyleni. Powiedział że to chyba ktoś z Placu Broni ale nie mówił kto bo nie chciał oczerniać niewinnych ludzi. Boka powiedział że muszą dostać się na wyspę aby przyczepić kartkę. Podeszli do stawu i zatrzymali się. Boka zaproponował żeby poszukali łodzi. Koledzy się zgodzili i po kilku minutach znaleźli się na wyspie. Boka był już pewien kogo wtedy widział przez lornetkę. To był Gereb. Gdy czerwonoskórzy poszli odnieść broń do schowka chłopcy wbiegli na wyspę i przyczepili kartkę z ostrzeżeniem. „ TU BYLI CHŁOPCY Z PLACU BRONI”.
Kiedy chłopcy dowiedzieli się kto ukradł ich chorągiew chcieli ją odzyskać. Wymyślili że pójdą do obozu wroga i odbiją swoją chorągiew. Nazajutrz późnym popołudniem po lekcji scenografii wybrali się do Ogrodu Botanicznego. Kiedy znaleźli się przed ogrodem Boka zaproponował żeby przeszli przez mur. Nemeczek i Czonakosz powiedzieli że mur jest za wysoki ale Boka dodał że z drugiej strony mur jest niższy. Chłopcy ruszyli ciemną uliczką. Gdy doszli na miejsce zaczęli się wspinać po murze. Później Czonakosz wszedł na drzewo i się rozejrzał.
- Nic nie widzę bo zasłaniają krzaki - zameldował po chwili Czonakosz. Boka powiedział że najlepiej przejść do ruin zamku i stamtąd spojrzeć jeszcze raz na wyspę. Więc ruszyli i ledwo co zaczęli się czołgać i nagle usłyszeli gwizd. Chłopcy się przestraszyli. Po chwili znowu ruszyli i znów usłyszeli gwizd ale już się nie przestraszyli gdyż widzieli że to tylko zmiana warty. Doszli do ruin zamku a tam znaleźli nie tylko swoją chorągiew ale też broń zakopaną w piachu. Boka powiedział że nic nie wezmą bo to byłaby kradzież. Boka spojrzał przez lornetkę na wyspę i zobaczył czerwonoskórych i kogoś nad którym wszyscy byli pochyleni. Powiedział że to chyba ktoś z Placu Broni ale nie mówił kto bo nie chciał oczerniać niewinnych ludzi. Boka powiedział że muszą dostać się na wyspę aby przyczepić kartkę. Podeszli do stawu i zatrzymali się. Boka zaproponował żeby poszukali łodzi. Koledzy się zgodzili i po kilku minutach znaleźli się na wyspie. Boka był już pewien kogo wtedy widział przez lornetkę. To był Gereb. Gdy czerwonoskórzy poszli odnieść broń do schowka chłopcy wbiegli na wyspę i przyczepili kartkę z ostrzeżeniem. „ TU BYLI CHŁOPCY Z PLACU BRONI”.