Doszliśmy, jesteśmy na szczycie, w błękicie, wpatrzeni w góry, doliny, rozpadliny, ścielące się przed nami jak rozłożona mapa, co szarzeje na grzbietach a w miejscu lasów się zieleni... ty wskazujesz, wymieniasz uczenie: Krywań, który się wznosi jak wyśniony mit, Hruby Wierch, Rysy, Mięguszowiecki Szczyt - a tam znów Zakopane, Obidowa i Galicowa Grapa - a ja jestem tak niebem bliskim upojona i pędem wichrów zuchwała, iż mi się wydają te imiona jako miłości słowa, te właśnie, których zawsze czekałam, których byłam najbardziej spragniona...
Maria Morstin-Górska
" czerwone Wierchy"
Doszliśmy, jesteśmy na szczycie,
w błękicie,
wpatrzeni w góry, doliny, rozpadliny,
ścielące się przed nami jak rozłożona mapa,
co szarzeje na grzbietach a w miejscu lasów się zieleni...
ty wskazujesz, wymieniasz uczenie:
Krywań, który się wznosi jak wyśniony mit,
Hruby Wierch, Rysy, Mięguszowiecki Szczyt -
a tam znów Zakopane, Obidowa
i Galicowa Grapa -
a ja jestem tak niebem bliskim upojona
i pędem wichrów zuchwała,
iż mi się wydają te imiona
jako miłości słowa,
te właśnie, których zawsze czekałam,
których byłam najbardziej spragniona...