Rozkładać ręce wobec zła to to samo, co ignorować zło. Ludzie różnie reagują na jego przejawy. Jedni uparcie dążą do potępiania niewłaściwych postępków, drudzy natomiast wolą nie zawracać sobie głowy tymi sprawami, pilnując siebie i swojego sumienia. Są też i tacy, którzy w poczuciu ludzkiego obowiązku niszczą zło. Jednak w mojej pracy mam wyjaśnić co to znaczy rokładać ręce wobec zła.
W tym celu posłużę się przykładem z życia być może kiedyś każdego z nas. Wczoraj w drodze ze szkoły natknęłam się na Jacka. Podbiegł do mnie błagał o pomoc. Gonili go chłopcy z IIIa. Chcieli pieniędzy. Często wymuszali forse na innych uczniach ze szkoły, ale nikt nie reagował, wszyscy mieli swoje problemy i nimi tylko zawracali sobie głowy. Ja zrobiłam tak samo. Śpieszyłam się na obiad do domu. Tak tez powiedziałam Jackowi, spławiłam go. To jest właśnie rozkładanie rąk wobec zła, kiedy można coś zrobić, zaradzić, ale wybrano np. spokojną drogę do domu...
Rozkładać ręce wobec zła to to samo, co ignorować zło. Ludzie różnie reagują na jego przejawy. Jedni uparcie dążą do potępiania niewłaściwych postępków, drudzy natomiast wolą nie zawracać sobie głowy tymi sprawami, pilnując siebie i swojego sumienia. Są też i tacy, którzy w poczuciu ludzkiego obowiązku niszczą zło. Jednak w mojej pracy mam wyjaśnić co to znaczy rokładać ręce wobec zła.
W tym celu posłużę się przykładem z życia być może kiedyś każdego z nas. Wczoraj w drodze ze szkoły natknęłam się na Jacka. Podbiegł do mnie błagał o pomoc. Gonili go chłopcy z IIIa. Chcieli pieniędzy. Często wymuszali forse na innych uczniach ze szkoły, ale nikt nie reagował, wszyscy mieli swoje problemy i nimi tylko zawracali sobie głowy. Ja zrobiłam tak samo. Śpieszyłam się na obiad do domu. Tak tez powiedziałam Jackowi, spławiłam go. To jest właśnie rozkładanie rąk wobec zła, kiedy można coś zrobić, zaradzić, ale wybrano np. spokojną drogę do domu...