opowieść oparta o antropomorfizacja lasu i retrospekcję, wykracza poza ramy schematycznej noweli. Drzewa poleskiego lasu jako narrator opowiadają Wiatrowi historię zbiorowej mogiły powstańczej sprzed prawie półwiecza.
Utwór rozpoczyna się od nakreślenia sytuacji opowiadania. Narrator opowieści - las rozmawia z Wiatrem, który po blisko stuletniej nieobecności pragnie poznać losy przyjaciół. Autorka stopniuje napięcie rozbudzając zainteresowanie czytelników, dlatego Chór drzew rozpoczyna od ogólników stwierdzając, że działy się tu rzeczy wielkie i niezwykłe.
Wiatr oblatuje więc wszystkie kąty i wyczuwa zapach krwi, słyszy echa jęków rannych i odgłosy bitwy. Zaciekawiony, namawia drzewa do opowiedzenia historii tych walk, tym bardziej, że intryguje go usypany pagórek z zatkniętym krzyżem.
Na pytanie wiatru chórem odpowiadają dąb, brzoza i świerk, tłumacząc, że jest to zbiorowa mogiła. Następnie kolejno rośliny opowiadają więcej szczegółów: świerk mówi, że jest to mogiła bezimiennych bohaterów, dzwoneczki liliowe dodają, że polegli oni bardzo młodo, zaś róża, że ginęli oni w mękach. Wszystkie rośliny utyskują na brak pamięci o owej mogile – tylko róża rzuca na ten grób kwiaty i tylko dzwoneczki leśne wydzwaniają pacierz żałobny nad grobem.
Wstrząśnięty wiatr w uroczystym zwrocie nawołuje, aby opowiedzieli mu oni dokładnie o życiu i śmierci spoczywających w mogile, aby mógł wieść tę zanieść na cały świat, w przestrzeń, w dal, w czas, w pamięć, w serca...
Pierwszy opowieść rozpoczyna stary dąb. Wspomina pojawienie się w lesie kilkuset młodych ludzi. Wskazuje na specyficzny element stroju – ciemnogranatową czapkę. (te informacje pozwalają zrozumieć, że mowa o powstańcach styczniowych). Podkreśla podniecenie i nadzieję, jakie malowały się na twarzach młodzieńców. Opisuje ich wodza Romualda Traugutta (narrator opisuje jego wygląd i cechy charakteru, dążąc do ukazania niezwykłej siły moralnej i mądrości, a także odwagi.) Powraca do majowego dnia przybycia walczących do lasu. Przypomina moment, gdy na czele oddziału pojawił się Jagmin młody Herkules z kształtów, Scypio rzymski z rysówa towarzyszył mu młodziutki Maryś Tarłowski. Opisując ulubieńca, dąb podkreśla, że wątły, drobny, niebieskooki chłopczyna, o niemal dziewczęcych rysach, nie pasował do sytuacji. Okazuje się, że dąb „znał” Marysia już wcześniej z opowieści traw. Pochodził on z daleka, a w te strony przybył, aby uczyć „maluczkich”. Wraz z nim przybyła jego młodsza siostra – Anielka, z którą był bardzo związany. Prawdopodobnie nie mieli oni nikogo na świecie poza sobą, dlatego też kochali się bardzo i byli niemal nierozłączni, dbając o siebie nawzajem. Wkrótce do tej dwójki dołączył nowy przyjaciel obojga – Jagmin. To właśnie on zajmował się rozpowszechnianiem wiadomości o wybuchu walk.
Dąb przytacza scenę, w której informuje on Marysia, że termin wymarszu do lasów horeckich wyznaczono na za dziesięć dni. Obydwaj młodzieńcy potwierdzają wzajemną gotowość walki ręka w rękę. Wiadomość ta powoduje wybuch płaczu u Anieli. Szybko jednak opanowuje ona chwilową słabość, rozumiejąc, że tak uczynić trzeba. Gdy zostaje sama z Jagminem prosi o opiekę nad bratem. Okazuje się także, że pomiędzy tym dwojgiem rodzi się uczucie, czego wyrazem jest czuły pożegnalny pocałunek złożony na ręku dziewczyny.
Jako kolejny przemawia świerk. Jako najwyższe z drzew widział najdalej. Dlatego też wspomina o walkach powstańców podkreślając, że nie jest w stanie opisać krwawych zmagań. Skupia się na wspominaniu powrotów zwycięzców. Przypomina dzień, kiedy Traugutt wywołał na środek Marysia Tarłowskiego i przy wszystkich podziękował mu za uratowanie życia. Pomimo, że w stronę młodzieńca posypały się gratulacje i powinszowania to noc siedział samotnie zadumany, gdyż nie do walki był on stworzony (ten komentarz ma pogłębić heroizm decyzji o przyłączeniu się do powstania).
Następnie wypowiada się brzoza, wspomina że wielokrotnie była świadkiem zwierzeń młodzieńca, jakie czynił w samotności i odosobnieniu jedynie przed naturą. Opowiada o nocnych rozmowach Marysia z Jagminem, kiedy snuli plany, co do swej przyszłej ojczyzny. Tu pojawia się refleksja dotycząca bezsensowności i okrucieństwa każdej wojny (nazwana jest bratobójstwem, które uśmierca zarówno ofiarę, jak i agresora - słowa przypisane Marysiowi). Brzoza kończy swoją wypowiedź słowami: Aż przyszedł dzień..
Do opowiadania powraca stary dąb. Wspomina chwilę, gdy do obozu powraca członek tzw. „straży dalekiej”, wysłaniec poczty obywatelskiej – Radowicki. Traugutt po naradzie ogłosił informację o zbliżającej się, ostatecznej bitwie. W przemówieniu wódz podkreślił celowość i konieczność ofiary, która da podstawy dla przyszłego zwycięstwa. Poseł udaje się w drogę powrotną, wcześniej jednak wręcza Marysiowi list od siostry.
Rozpoczyna się bitwa i choć początkowo powstańcy dzielnie stawiali opór, to walka z góry była skazana na niepowodzenie. Wszystko rozgrywa się w kłębach gęstego dymu, więc dąb opowiada tylko o niektórych wydarzeniach. Relacjonuje on to, co dzieje się z Tarłowskim: chłopak zostaje ranny w ramię ale dostrzega go Jagmin i odnosi do namiotu. Tymczasem agresorzy nie oszczędzają polowego szpitala. Powstańcy próbują ratować rannych. Na próżno - zostali wymordowani. Ostatni dogorywał nadziany na piki Tarłowski. Resztkami sił rzucił on Jagminowi chustę zbroczoną krwią, prosząc, aby oddał ją siostrze.
Wiatr wysłuchawszy wspomnień, rozpacza nad grobem poległych i dopytuje o wetknięty w mogiłę krzyż. Dzwonki liliowe opowiadają, że wetknęła go tu Aniela, kiedy, dawno już, przyszła na grób brata. Długo płakała nad losem dwóch ukochanych mężczyzn, ale nigdy już więcej tu nie wróciła.
Dąb wspomina o minionych od tych wydarzeń latach. Nikt nie przychodził na mogiłę, jedynie natura pamięta o krwawych walkach i powtarza: vae victis, czyli biada zwyciężonym.
Wiatr opuszczając las powtarza: Gloria victis, czyli chwała zwyciężonym! a okrzyk ten rozniósł się ponad niebiosa i nad całą ziemię, a przebrzmiewa w nim przyszły tryumf.
Przepraszamze takie długie,ale mozesz za to dostać wyższą ocene:)
opowieść oparta o antropomorfizacja lasu i retrospekcję, wykracza poza ramy schematycznej noweli. Drzewa poleskiego lasu jako narrator opowiadają Wiatrowi historię zbiorowej mogiły powstańczej sprzed prawie półwiecza.
Utwór rozpoczyna się od nakreślenia sytuacji opowiadania. Narrator opowieści - las rozmawia z Wiatrem, który po blisko stuletniej nieobecności pragnie poznać losy przyjaciół. Autorka stopniuje napięcie rozbudzając zainteresowanie czytelników, dlatego Chór drzew rozpoczyna od ogólników stwierdzając, że działy się tu rzeczy wielkie i niezwykłe.
Wiatr oblatuje więc wszystkie kąty i wyczuwa zapach krwi, słyszy echa jęków rannych i odgłosy bitwy. Zaciekawiony, namawia drzewa do opowiedzenia historii tych walk, tym bardziej, że intryguje go usypany pagórek z zatkniętym krzyżem.
Na pytanie wiatru chórem odpowiadają dąb, brzoza i świerk, tłumacząc, że jest to zbiorowa mogiła. Następnie kolejno rośliny opowiadają więcej szczegółów: świerk mówi, że jest to mogiła bezimiennych bohaterów, dzwoneczki liliowe dodają, że polegli oni bardzo młodo, zaś róża, że ginęli oni w mękach. Wszystkie rośliny utyskują na brak pamięci o owej mogile – tylko róża rzuca na ten grób kwiaty i tylko dzwoneczki leśne wydzwaniają pacierz żałobny nad grobem.
Wstrząśnięty wiatr w uroczystym zwrocie nawołuje, aby opowiedzieli mu oni dokładnie o życiu i śmierci spoczywających w mogile, aby mógł wieść tę zanieść na cały świat, w przestrzeń, w dal, w czas, w pamięć, w serca...
Pierwszy opowieść rozpoczyna stary dąb. Wspomina pojawienie się w lesie kilkuset młodych ludzi. Wskazuje na specyficzny element stroju – ciemnogranatową czapkę. (te informacje pozwalają zrozumieć, że mowa o powstańcach styczniowych). Podkreśla podniecenie i nadzieję, jakie malowały się na twarzach młodzieńców. Opisuje ich wodza Romualda Traugutta (narrator opisuje jego wygląd i cechy charakteru, dążąc do ukazania niezwykłej siły moralnej i mądrości, a także odwagi.) Powraca do majowego dnia przybycia walczących do lasu. Przypomina moment, gdy na czele oddziału pojawił się Jagmin młody Herkules z kształtów, Scypio rzymski z rysówa towarzyszył mu młodziutki Maryś Tarłowski. Opisując ulubieńca, dąb podkreśla, że wątły, drobny, niebieskooki chłopczyna, o niemal dziewczęcych rysach, nie pasował do sytuacji. Okazuje się, że dąb „znał” Marysia już wcześniej z opowieści traw. Pochodził on z daleka, a w te strony przybył, aby uczyć „maluczkich”. Wraz z nim przybyła jego młodsza siostra – Anielka, z którą był bardzo związany. Prawdopodobnie nie mieli oni nikogo na świecie poza sobą, dlatego też kochali się bardzo i byli niemal nierozłączni, dbając o siebie nawzajem. Wkrótce do tej dwójki dołączył nowy przyjaciel obojga – Jagmin. To właśnie on zajmował się rozpowszechnianiem wiadomości o wybuchu walk.
Dąb przytacza scenę, w której informuje on Marysia, że termin wymarszu do lasów horeckich wyznaczono na za dziesięć dni. Obydwaj młodzieńcy potwierdzają wzajemną gotowość walki ręka w rękę. Wiadomość ta powoduje wybuch płaczu u Anieli. Szybko jednak opanowuje ona chwilową słabość, rozumiejąc, że tak uczynić trzeba. Gdy zostaje sama z Jagminem prosi o opiekę nad bratem. Okazuje się także, że pomiędzy tym dwojgiem rodzi się uczucie, czego wyrazem jest czuły pożegnalny pocałunek złożony na ręku dziewczyny.
Jako kolejny przemawia świerk. Jako najwyższe z drzew widział najdalej. Dlatego też wspomina o walkach powstańców podkreślając, że nie jest w stanie opisać krwawych zmagań. Skupia się na wspominaniu powrotów zwycięzców. Przypomina dzień, kiedy Traugutt wywołał na środek Marysia Tarłowskiego i przy wszystkich podziękował mu za uratowanie życia. Pomimo, że w stronę młodzieńca posypały się gratulacje i powinszowania to noc siedział samotnie zadumany, gdyż nie do walki był on stworzony (ten komentarz ma pogłębić heroizm decyzji o przyłączeniu się do powstania).
Następnie wypowiada się brzoza, wspomina że wielokrotnie była świadkiem zwierzeń młodzieńca, jakie czynił w samotności i odosobnieniu jedynie przed naturą. Opowiada o nocnych rozmowach Marysia z Jagminem, kiedy snuli plany, co do swej przyszłej ojczyzny. Tu pojawia się refleksja dotycząca bezsensowności i okrucieństwa każdej wojny (nazwana jest bratobójstwem, które uśmierca zarówno ofiarę, jak i agresora - słowa przypisane Marysiowi). Brzoza kończy swoją wypowiedź słowami: Aż przyszedł dzień..
Do opowiadania powraca stary dąb. Wspomina chwilę, gdy do obozu powraca członek tzw. „straży dalekiej”, wysłaniec poczty obywatelskiej – Radowicki. Traugutt po naradzie ogłosił informację o zbliżającej się, ostatecznej bitwie. W przemówieniu wódz podkreślił celowość i konieczność ofiary, która da podstawy dla przyszłego zwycięstwa. Poseł udaje się w drogę powrotną, wcześniej jednak wręcza Marysiowi list od siostry.
Rozpoczyna się bitwa i choć początkowo powstańcy dzielnie stawiali opór, to walka z góry była skazana na niepowodzenie. Wszystko rozgrywa się w kłębach gęstego dymu, więc dąb opowiada tylko o niektórych wydarzeniach. Relacjonuje on to, co dzieje się z Tarłowskim: chłopak zostaje ranny w ramię ale dostrzega go Jagmin i odnosi do namiotu. Tymczasem agresorzy nie oszczędzają polowego szpitala. Powstańcy próbują ratować rannych. Na próżno - zostali wymordowani. Ostatni dogorywał nadziany na piki Tarłowski. Resztkami sił rzucił on Jagminowi chustę zbroczoną krwią, prosząc, aby oddał ją siostrze.
Wiatr wysłuchawszy wspomnień, rozpacza nad grobem poległych i dopytuje o wetknięty w mogiłę krzyż. Dzwonki liliowe opowiadają, że wetknęła go tu Aniela, kiedy, dawno już, przyszła na grób brata. Długo płakała nad losem dwóch ukochanych mężczyzn, ale nigdy już więcej tu nie wróciła.
Dąb wspomina o minionych od tych wydarzeń latach. Nikt nie przychodził na mogiłę, jedynie natura pamięta o krwawych walkach i powtarza: vae victis, czyli biada zwyciężonym.
Wiatr opuszczając las powtarza: Gloria victis, czyli chwała zwyciężonym! a okrzyk ten rozniósł się ponad niebiosa i nad całą ziemię, a przebrzmiewa w nim przyszły tryumf.
Przepraszamze takie długie,ale mozesz za to dostać wyższą ocene:)
Mysle że pomoglam,licze na naj naj:)