Co myślał Dedal kiedy leciał co myślał Ikar kiedy leciał
Pauuula303
Dedal kiedy leciał napewno czuł dumę ze swojego arcydzieła jakim były pióra.
Ikar kiedy leciał czuł podniecenie, radość wręcz euforię. Postanowił wzbić się wysoko az do nieba, w końcu był pierwszym człowiekiem który latał..! Poczuł się wolny, szczęśliwy. Niestety zakończyło się to tragicznie.
2 votes Thanks 1
94sylwia14
Ikar czuł się wolny i dlatego wznosił się wysoko. Dedal myślał bardziej rozsądnie-o tym żeby nie lecieć za wysoko, bo wosk się roztopi.
1 votes Thanks 0
wojtuniaaa
Żył na wyspie Krecie, na wygnaniu, z dala od Aten, swej ojczyzny, wielki rzeźbiarz, budowniczy i mistrz sztuk wszelakich - Dedal. Sława jego rozniosła się po całym świecie. Posągi rzeźbione przez Dedala zdobiły świątynie Hellady ,a tak bardzo przypominały żywych ludzi, że nawet znający tajemnice przyrody kapłani przywiązywali je łańcuchami bojąc się, aby im nie uciekły z ołtarzy. Sporządził również Dedal pierwszą na świecie siekierę, wynalazł piłę, poziomnicę i wiele innych narzędzi ułatwiających pracę człowieka. Był jednak zazdrosny o swą sztukę i kiedy jego siostrzeniec i uczeń, Talos, wymyślił koło garncarskie, zabił go w gniewie. Splamiony krwią niewinnego, musiał uchodzić z ojczyzny i szukać schronienia na Krecie. Wyspą rządził podówczas król Minos, syn Dzeusa i Europy. Był to władca dumny i srogi. Nie chcąc dzielić władzy ze swymi braćmi, Radamantysem i Sarpedonem, ogłosił, że jemu samemu należy się królestwo, on bowiem jest ulubieńcem bogów i każde jego życzenie niebo spełni. Aby wszystkich przekonać o szczególnej łasce, jaką się cieszy wśród nieśmiertelnych, stanął wobec zgromadzonego tłumu przed ołtarzem Posejdona nad brzegiem morza i prosił boga, by zesłał mu byka, którego zabije na ofiarę. Posejdon wysłuchał jego modlitwy i po chwili z fal wynurzył się potężny biały byk z ogromnymi rogami. Jego rozdęte chrapy dyszały żarem, z oczu sypał skry ognia. Minos ujrzawszy dorodne zwierzę, tak się nim zachwycił, że postanowił zachować je przy życiu jako ozdobę swych stad, Posejdonowi zaś złożył w ofierze innego byka. Bóg rozgniewał się na Minosa za ten podstęp i srodze go ukarał. A miał król Krety piękną żonę o imieniu Pazyfae, córkę Heliosa i Okeanidy Perseis. Żyli ze sobą szczęśliwie, mieli kilku synów i piękne córki, z których najurodziwsze były Ariadna i Fedra. Teraz gniew boga zburzył rodzinne szczęście Minosa. Na prośbę Posejdona bogini miłości Afrodyta zesłała na Pazyfaę szaleństwo. Obłąkana królowa zaczęła zdradzać od pewnego czasu przeciwny naturze pociąg do Posejdonowego byka. Wtedy to, przyszedł z pomocą oszalałej królowej wygnaniec z Aten, Dedal. Zbudował drewnianą krowę, wewnątrz pustą, obciągnął ja skórą z jałowicy, do nóg przymocował koła i całą tę maszynerię wytoczył na łąkę. Pazyfae ukryła się w jej wnętrzu i mogła teraz do woli wabić byka pasącego się na polu. Z tego związku narodził się na hańbę królewskiego domu potworny bykoczłowiek, Minotauros, postrach całej Krety, żywiący się ludzkim mięsem. Byk, który dał mu życie, z woli Posejdona tknięty wścieklizną pustoszył całą wyspę, póki nie schwytał go Herakles i nie wywiózł z Krety dokonując swej siódmej pracy. Okryty wstydem Minos, pragnąc ukryć syna Pazyfai przed światem i uchronić swych poddanych przed napaściami nigdy niesytego krwi potwora, za radą wyroczni zwrócił się o pomoc do Dedala. Wilki budowniczy wzniósł wtedy w Knossos, stolicy państwa Minosowego, sławną w całym świecie budowlę, zwaną Labiryntem i tam w najdalszej części gmachu zamieszkał Minotauros, odcięty od wyjścia tysiącem zakrętów i ślepych korytarzy. Wdzięczny król obsypał Dedala wspaniałymi darami i darzył do swą łaską monarszą. Lecz mimo czci i sławy, jaka go otaczała, nie był Dedal szczęśliwy. Trawiła go tęsknota za krajem ojczystym. Jedynym jego marzeniem było ujrzeć Ateny, ukochane miasto rodzinne. Ale Minos nie chciał wypuścić Dedala z granic swego królestwa. Daremnie żalił się Dedal na swą dolę i zaklinał władcę, by pozwolił mu powrócić do kraju. Gdy Minos trwał jednak w swym uporze, Dedala coraz częściej nawiedzała myśl o ucieczce. Lecz droga do ojczyzny wiodła przez dalekie morze, wyspy strzegli zaś dniem i nocą słudzy z rozkazu króla. Był słoneczny poranek. Dedal przechadzał się zamyślony nad brzegiem morza, spoglądając z tęsknotą na odlatujący klucz żurawi. Ach, gdyby tak móc do ramion przypiąć skrzydła i w przestworzach popłynąć jak ptak! Od tej chwili myśl ta nie dawała Dedalowi spokoju. Godzinami śledził lot ptaków i badał ich budowę. Aż wydarł tajemnicę przyrodzie. Odtąd nie tylko ptaki miały być panami przestrzeni. Z zaciekawieniem przyglądał się syn mistrza, Ikar, dziwnym i tajemniczym zajęciom ojca. Stosy piór ptasich zapełniały pracownię. Dni i noce spędzał wygnaniec nad swym wynalazkiem. Zlepiał roztopionym woskiem pióra, aż powstały dwie pary ogromnych skrzydeł, jakby jakichś bajecznych orłów - olbrzymów. Na koniec przyszedł utęskniony dzień, kiedy marzenie mistrza stało się rzeczywistością i po raz pierwszy wniósł się on lekko jak ptak nad ziemię. - Azaliż nie jestem równy bogom? - pomyślał upojony zwycięstwem. Coraz wyżej unosiły go skrzydła, ziemia coraz bardziej malała w jego oczach, a wolność, odzyskana po latach udręki, zapierała mu oddech w piersi. Tylko myśl o synu, uwięzionym na Minosowej wyspie, kazała mu zniżyć lot i wrócić na ziemię. Przypinając Ikarowi skrzydła do ramion drżącymi jeszcze od lotu rękami, ze wzruszeniem szeptał słowa przestrogi: - Nie leć, synu, za blisko słońca, by nie stajał wosk od jego żaru - nie leć, synu, za blisko morza, by fale nie zwilżyły ci skrzydeł. I jak para olbrzymich ptaków unieśli się w powietrze, wzbijając się coraz wyżej, a wyspa niewoli oddalała się w przestrzeń, aż wreszcie utonęła we mgle. Ikar upojony lotem nie myślał o przestrodze mądrego ojca. Niepomny na niebezpieczeństwo leciał coraz bliżej słońca. Już białe obłoki pozostały nisko w dole pod jego stopami. Nad nim drżało tylko szafirowe niebo i ogromne, złociste słońce. Było południe. Żar słoneczny wzmagał się. Z Ikarowych skrzydeł spływać poczynały ciężkie krople wosku. Drogę chłopca coraz częściej znaczyły pojedyncze, odlepione od skrzydeł pióra. Minęli już wyspy Paros, Delos i Samos. Lot Ikara stawał się ciężki i nierówny jak lot zranionego ptaka. Na ten widok serce ojca ogarnął lęk. Z całej mocy bił skrzydłami powietrze, aby pospieszyć synowi z pomocą. Był już blisko Ikara, ale pęd powietrza i szum skrzydeł zagłuszały rozpaczliwy krzyk ojca. Przelatywali teraz nad małą osamotnioną wyspą. Stary rybak siedział nad brzegiem morza i łozą naprawiał sieci. Widział on dziwne, ogromne ptaki o ludzkich postaciach i przerażony uciekł do pobliskiego gaju. - Ojcze, pomóż! - ostatkiem sił zawołał omdlewający Ikar i jak kamień spadł w dół. Zielone fale morza pochłonęły go na zawsze. Ale po powierzchni długo jeszcze pływały złociste pióra Ikarowych skrzydeł. Morze zaś zwie się od imienia syna Dedala - Morzem Ikaryjskim. Dedal powrócił do Aten bez syna. Żył tu jeszcze długo i założył ród Dedalów, tym sławny, że z niego miał się wieść Sokrates. Ale byli tacy, co twierdzili z całą pewnością, jakoby Dedal po ucieczce z Krety udał się do Italii i tam osiadł.
Ikar kiedy leciał czuł podniecenie, radość wręcz euforię. Postanowił wzbić się wysoko az do nieba, w końcu był pierwszym człowiekiem który latał..! Poczuł się wolny, szczęśliwy. Niestety zakończyło się to tragicznie.
Dedal myślał bardziej rozsądnie-o tym żeby nie lecieć za wysoko, bo wosk się roztopi.
Sława jego rozniosła się po całym świecie. Posągi rzeźbione przez Dedala zdobiły świątynie Hellady ,a tak bardzo przypominały żywych ludzi, że nawet znający tajemnice przyrody kapłani przywiązywali je łańcuchami bojąc się, aby im nie uciekły z ołtarzy. Sporządził również Dedal pierwszą na świecie siekierę, wynalazł piłę, poziomnicę i wiele innych narzędzi ułatwiających pracę człowieka. Był jednak zazdrosny
o swą sztukę i kiedy jego siostrzeniec i uczeń, Talos, wymyślił koło garncarskie, zabił go w gniewie. Splamiony krwią niewinnego, musiał uchodzić z ojczyzny i szukać schronienia na Krecie.
Wyspą rządził podówczas król Minos, syn Dzeusa i Europy. Był to władca dumny i srogi. Nie chcąc dzielić władzy ze swymi braćmi, Radamantysem i Sarpedonem, ogłosił, że jemu samemu należy się królestwo, on bowiem jest ulubieńcem bogów i każde jego życzenie niebo spełni. Aby wszystkich przekonać o szczególnej łasce, jaką się cieszy wśród nieśmiertelnych, stanął wobec zgromadzonego tłumu przed ołtarzem Posejdona nad brzegiem morza i prosił boga, by zesłał mu byka, którego zabije na ofiarę. Posejdon wysłuchał jego modlitwy i po chwili z fal wynurzył się potężny biały byk z ogromnymi rogami. Jego rozdęte chrapy dyszały żarem, z oczu sypał skry ognia. Minos ujrzawszy dorodne zwierzę, tak się nim zachwycił, że postanowił zachować je przy życiu jako ozdobę swych stad, Posejdonowi zaś złożył w ofierze innego byka. Bóg rozgniewał się na Minosa za ten podstęp i srodze go ukarał.
A miał król Krety piękną żonę o imieniu Pazyfae, córkę Heliosa i Okeanidy Perseis. Żyli ze sobą szczęśliwie, mieli kilku synów i piękne córki, z których najurodziwsze były Ariadna i Fedra. Teraz gniew boga zburzył rodzinne szczęście Minosa. Na prośbę Posejdona bogini miłości Afrodyta zesłała na Pazyfaę szaleństwo. Obłąkana królowa zaczęła zdradzać od pewnego czasu przeciwny naturze pociąg do Posejdonowego byka.
Wtedy to, przyszedł z pomocą oszalałej królowej wygnaniec z Aten, Dedal. Zbudował drewnianą krowę, wewnątrz pustą, obciągnął ja skórą z jałowicy, do nóg przymocował koła i całą tę maszynerię wytoczył na łąkę. Pazyfae ukryła się w jej wnętrzu i mogła teraz do woli wabić byka pasącego się na polu.
Z tego związku narodził się na hańbę królewskiego domu potworny bykoczłowiek, Minotauros, postrach całej Krety, żywiący się ludzkim mięsem. Byk, który dał mu życie, z woli Posejdona tknięty wścieklizną pustoszył całą wyspę, póki nie schwytał go Herakles i nie wywiózł z Krety dokonując swej siódmej pracy.
Okryty wstydem Minos, pragnąc ukryć syna Pazyfai przed światem i uchronić swych poddanych przed napaściami nigdy niesytego krwi potwora, za radą wyroczni zwrócił się o pomoc do Dedala.
Wilki budowniczy wzniósł wtedy w Knossos, stolicy państwa Minosowego, sławną w całym świecie budowlę, zwaną Labiryntem i tam w najdalszej części gmachu zamieszkał Minotauros, odcięty od wyjścia tysiącem zakrętów i ślepych korytarzy. Wdzięczny król obsypał Dedala wspaniałymi darami i darzył do swą łaską monarszą.
Lecz mimo czci i sławy, jaka go otaczała, nie był Dedal szczęśliwy. Trawiła go tęsknota za krajem ojczystym. Jedynym jego marzeniem było ujrzeć Ateny, ukochane miasto rodzinne. Ale Minos nie chciał wypuścić Dedala z granic swego królestwa. Daremnie żalił się Dedal na swą dolę i zaklinał władcę, by pozwolił mu powrócić do kraju.
Gdy Minos trwał jednak w swym uporze, Dedala coraz częściej nawiedzała myśl o ucieczce. Lecz droga do ojczyzny wiodła przez dalekie morze, wyspy strzegli zaś dniem i nocą słudzy z rozkazu króla.
Był słoneczny poranek. Dedal przechadzał się zamyślony nad brzegiem morza, spoglądając z tęsknotą na odlatujący klucz żurawi.
Ach, gdyby tak móc do ramion przypiąć skrzydła
i w przestworzach popłynąć jak ptak! Od tej chwili myśl ta nie dawała Dedalowi spokoju. Godzinami śledził lot ptaków i badał ich budowę.
Aż wydarł tajemnicę przyrodzie. Odtąd nie tylko ptaki miały być panami przestrzeni.
Z zaciekawieniem przyglądał się syn mistrza, Ikar, dziwnym i tajemniczym zajęciom ojca. Stosy piór ptasich zapełniały pracownię. Dni i noce spędzał wygnaniec nad swym wynalazkiem. Zlepiał roztopionym woskiem pióra, aż powstały dwie pary ogromnych skrzydeł, jakby jakichś bajecznych orłów - olbrzymów.
Na koniec przyszedł utęskniony dzień, kiedy marzenie mistrza stało się rzeczywistością i po raz pierwszy wniósł się on lekko jak ptak nad ziemię.
- Azaliż nie jestem równy bogom? - pomyślał upojony zwycięstwem.
Coraz wyżej unosiły go skrzydła, ziemia coraz bardziej malała w jego oczach, a wolność, odzyskana po latach udręki, zapierała mu oddech w piersi.
Tylko myśl o synu, uwięzionym na Minosowej wyspie, kazała mu zniżyć lot i wrócić na ziemię.
Przypinając Ikarowi skrzydła do ramion drżącymi jeszcze od lotu rękami, ze wzruszeniem szeptał słowa przestrogi:
- Nie leć, synu, za blisko słońca, by nie stajał wosk od jego żaru - nie leć, synu, za blisko morza, by fale nie zwilżyły ci skrzydeł.
I jak para olbrzymich ptaków unieśli się w powietrze, wzbijając się coraz wyżej, a wyspa niewoli oddalała się w przestrzeń, aż wreszcie utonęła we mgle.
Ikar upojony lotem nie myślał o przestrodze mądrego ojca. Niepomny na niebezpieczeństwo leciał coraz bliżej słońca. Już białe obłoki pozostały nisko w dole pod jego stopami. Nad nim drżało tylko szafirowe niebo i ogromne, złociste słońce.
Było południe. Żar słoneczny wzmagał się. Z Ikarowych skrzydeł spływać poczynały ciężkie krople wosku. Drogę chłopca coraz częściej znaczyły pojedyncze, odlepione od skrzydeł pióra. Minęli już wyspy Paros, Delos i Samos. Lot Ikara stawał się ciężki i nierówny jak lot zranionego ptaka. Na ten widok serce ojca ogarnął lęk. Z całej mocy bił skrzydłami powietrze, aby pospieszyć synowi z pomocą. Był już blisko Ikara, ale pęd powietrza i szum skrzydeł zagłuszały rozpaczliwy krzyk ojca.
Przelatywali teraz nad małą osamotnioną wyspą. Stary rybak siedział nad brzegiem morza i łozą naprawiał sieci. Widział on dziwne, ogromne ptaki o ludzkich postaciach
i przerażony uciekł do pobliskiego gaju.
- Ojcze, pomóż! - ostatkiem sił zawołał omdlewający Ikar i jak kamień spadł w dół. Zielone fale morza pochłonęły go na zawsze. Ale po powierzchni długo jeszcze pływały złociste pióra Ikarowych skrzydeł. Morze zaś zwie się od imienia syna Dedala - Morzem Ikaryjskim.
Dedal powrócił do Aten bez syna. Żył tu jeszcze długo i założył ród Dedalów, tym sławny, że z niego miał się wieść Sokrates. Ale byli tacy, co twierdzili z całą pewnością, jakoby Dedal po ucieczce z Krety udał się do Italii i tam osiadł.