Prosze o pomoc , i zeby zadania rachunkowe byly wytlumaczone , zalezy mi . Mysle ze 70pkt wystarczy za te pare solidnie rozwiazanych zadan :)
1.Z podanych czynnosci wybierz te , ktore pozwoa ci wyznaczyc gestosc cieczy. Uluz je w odpowiedniej kolejnosci.
a)wyznacz mase pustego cylindra miarowego za pomoca wagi labolatoryjnej m1
b)wyznacz mase pustego cylindra miarowego za pomoca siomierza m1
c)oblicz gestosc cieczy ze wzoru d=V/m2
d)wyznacz mase cieczy w cylindrze miarowym za pomoca silomierza m2
e)oblicz gestosc cieczy ze wzoru d=m1/V
f)wyznacz mase cieczy z cylindrem miarowym za pomoca wagi labolatoryjnej : m3
g) wyznacz objetosc cieczy za pomoca cylindra miarowego V
h)oblicz gestosc cieczy ze wzoru =m1/V
i)oblicz mase badanej cieczy za pomoca wagi labolatoryjnej m2
k)oblicz gestosc dzielac mase przez objetosc
l)wyznacz mase cieczy w cylindrze miarowym za pomoca wagi labolatoryjnaj
1)
2)
3)
4)
5)
6)
7)
2.Skocze spadochronowy o masie 70kg, spadajac bez otwarcia spadochronu . zwiekszyl wartosc predkosci od 0m/s do 50m/s w czasie 7s. Dla uproszczenia zakladamy, ze w tym czasie ruch spadochroniarza jesy ednostajnie przyspieszony.Po 7 sekundach lotu otworzyl spadochron , gwaltownie wyhamowal i opadal dalej ruchem jednostajnym z predoscia 4m/.
a)Oblicz z jakim przyspieszeniem poruszal sie spadochroniarz w czasie pierwszych 7 sekund?
b)Oblicz , z jakiej wysokosci wyskoczyl soczek i ile czau trwal jego skok, jezeli otwarcie spadochronu nastapilo na wysokosci 400m.
3. Kula szklana o masie 2kg podnoszona jest pionowo w gore stala sila 25N.Oblicz:
a) przyspieszenie ruchu kuli,
b)calkowita energie kuli po 1s o momentu rozpoczecia podnoszenia.
4.Po morzu plywa kra lodowa.Wiemy , ze 86% jej objetosci znajduje sie pod woda.Przyjmij , g=10m/s
a)Oblicz stosunek gestosci lodu do gestosci wody morskiej
b)Oblicz gestosc lodu , jezeli gestosc wody morskiej wynosi 1046kg/
c) Jaki maksymalny ciezar mozna umiescic na krze lodowej , nie powodujac jej zatoniecia ?Objetosc kry wynosi 5
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
nie są szczególnie pomocne, jeśli chodzi o zaspokojenie naszej zwykłej, ludzkiej po-trzeby stworzenia sobie poglądowego wyobrażenia. Ale mimo to możemy „zobaczyć”atomy, protony, a nawet kwarki.Próby odpowiedzi na podobne pytania zawsze zaczynam od określenia znaczeniasłowa „widzieć”. Czy „widzisz” tę stronę, jeśli nosisz okulary? A gdy patrzysz namikrofilm? Albo na kserokopię (okradając mnie przy tym z honorarium)? Gdy patrzyszna tekst na ekranie komputera? I wreszcie zdesperowany pytam: „Czy widziała Panikiedykolwiek papieża?”Odpowiedź zazwyczaj brzmi: „Oczywiście, widziałam go w telewizji”. Czyżby?Wszystko, co ta Pani widziała, to wiązkę elektronów padających na pomalowaną fosforem wewnętrzną powierzchnię ekranu. Dowody na istnienie atomu czy kwarka, jakimi dysponuję, są co najmniej równie dobre. Jakie dowody? Ślady cząstek wkomorze pęcherzykowej. W akceleratorze znajdującym się w Fermilabie „odłamki” zezderzeń protonów z antyprotonami są elektronicznie przechwytywane przez trzypi-ętrowy detektor wart 60 milionów dolarów. Tu „dowody” i „obraz” zbierane są przezdziesiątki tysięcy czujników wytwarzających impuls elektryczny, gdy przelatuje obok nichcząstka. Wszystkie te impulsy przekazywane są setkami tysięcy przewodów doelektronicznych urządzeń przetwarzających dane. Wreszcie na zwojach taśmy magne-tycznej powstaje zapis zakodowany w postaci zer i jedynek. Na taśmach tych zareje-strowane są gwałtowne zderzenia protonów z antyprotonami, w których wyniku możepowstać aż do siedemdziesięciu cząstek odlatujących w różne rejony detektora.Nauka, a zwłaszcza fizyka cząstek elementarnych, nabiera zaufania do własnychwniosków, gdy możliwe jest powtórzenie wyników, które do nich doprowadziły. Toznaczy, jeśli dane pochodzące z eksperymentu przeprowadzonego w Kalifornii są zgodne z danymi otrzymanymi z akceleratora innego typu, znajdującego się w Gene-wie. Także w sam eksperyment wbudowuje się sprawdziany i testy mające zapewnić,że urządzenie funkcjonuje tak, jak zaplanowano. Taką pewność można osiągnąć wwyniku długiego i skomplikowanego procesu, w rezultacie badań prowadzonych oddziesięcioleci.A jednak fizyka cząstek elementarnych przerasta wyobraźnię wielu ludzi. Nie-ustępliwa dama w audytorium nie jest odosobniona w swym zdumieniu, że oto całabanda uczonych ugania się za maleńkimi, niewidocznymi obiektami. Spróbujmy zatemuciec się do kolejnej metafory...Niewidzialna piłka Wyobraźmy sobie rasę inteligentnych mieszkańców planety Twilo. Wyglądają mniejwięcej tak jak my, mówią podobnie do nas. Robią wszystko tak jak ludzie, z jedną tylkoniewielką różnicą. Mają pewną szczególną wadę wzroku. Nie dostrzegają białoczarnych obiektów. Nie widzą na przykład zebry ani koszulek sędziów na meczach ho-kejowych, ani piłki do gry w piłkę nożną. Pragnę tu zaznaczyć, że nie jest to jakaś nie-zwykła usterka. Ziemianie są jeszcze dziwniejsi. My mamy dwa dosłownie ślepe punktymieszczące się w centrum pola widzenia. Nie widzimy tych dziur tylko dlatego, że mózgnauczył się ekstrapolować informacje pochodzące z całego pola widzenia: „zgaduje”, copowinno być w tym miejscu, i w ten sposób zapełnia brakujące fragmenty. Ludziemkną autostradą z prędkością 160 km/h, dokonują chirurgicznych operacji mózgu, żon-14 glują płonącymi pochodniami, chociaż część tego, co widzą, to może i trafne aleprzecież tylko przypuszczenie.Załóżmy więc, że na Ziemię przylatuje delegacja Twiloan z misją pokojową. Aby za-poznać ich z naszą kulturą, pokazujemy im między innymi jedno z najbardziej popular-nych na naszej planecie wydarzeń: finałowy mecz piłki nożnej Mistrzostw Świata. Na-turalnie, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasi goście nie widzą białoczarnej piłki.Siedzą zatem na trybunach, a ich twarze mają uprzejmy, acz nieco skonsternowany wy-raz. Oglądają, jak gromada ludzi w krótkich spodenkach biega po boisku w tę i z po-wrotem, wymachując bez sensu nogami, wpadając na siebie i nierzadko się wywra-cając. Co jakiś czas jeden z nich dmucha w gwizdek, a wówczas któryś z graczybiegnie do linii bocznej boiska i unosi obie ręce nad głowę, inni zaś mu się przyglądają.A już zupełnie rzadko bramkarz z nie wyjaśnionych przyczyn wywraca się na ziemię,zgromadzeni widzowie okazują wielką radość i czasem przyznaje się punkt jednej zdrużyn.Przez jakieś piętnaście minut Twiloanie siedzą zupełnie skonsternowani, potem dlazabicia czasu próbują zrozumieć zasady gry, która się przed nimi toczy. Niektórzy zaj-mują się klasyfikacją obserwowanych zdarzeń. Dedukują częściowo na podstawieubiorów graczy że na boisku są dwa zespoły. Rejestrują ruchy graczy i odkrywają, żekażdy z nich porusza się w określonym rejonie boiska. Stwierdzają, że różni gracze wy-konują różne rodzaje ruchów. By nieco uporządkować swoje poszukiwania, Twiloanie,podobnie jak ludzie w analogicznej sytuacji, nadają nazwy poszczególnym pozycjomzajmowanym przez graczy. Następnie te pozycje kategoryzują i porównują, po czym wogromnej tabeli zestawiają wszystkie odkryte cechy każdej z pozycji. Gdy Twiloanie od-krywają, że mają do czynienia z pewną symetrią: każdej pozycji w zespole A od-powiada kontrpozycja w zespole B, dochodzi do poważnego przełomu w ich rozważa-niach.Na dwie minuty przed końcem meczu Twiloanie mają tuziny wykresów, setki tabel iopisów oraz nieprzeliczone mnóstwo skomplikowanych reguł rządzących meczami piłkinożnej. I choć reguły te na swój ograniczony sposób mogą być poprawne, to żadna znich nie ujmuje istoty gry. I wtedy właśnie pewien twiloański żółtodziób, siedzący dotądcicho, mówi nieśmiało: „Przypuśćmy, że istnieje niewidoczna piłka”. Co takiego? pytają starsi Twiloanie.Podczas gdy starsi obserwowali to, co zdawało się wiązać z istotą gry ruchypiłkarzy i oznaczenia boiska żółtodziób wypatrywał rzadkich zdarzeń. I udało mu się:na moment przed tym, jak sędzia przyznawał punkt jednej z drużyn, i na ułamek sekun-dy przed wybuchem dzikiej radości na trybunach, młody Twiloanin dostrzegł trwająceprzez krótki moment wybrzuszenie siatki bramki. W czasie meczu piłki nożnej zazwy-czaj nie pada wiele goli, toteż można zaobserwować niewiele takich wybrzuszeń, akażde z nich trwa tylko przez moment. Mimo to żółtodziobowi udało się dostrzec, żemają one półkolisty kształt. Stąd właśnie wzięła się jego szaleńcza konkluzja, że meczpiłki nożnej wymaga istnienia niewidzialnej (przynajmniej dla Twiloan) piłki.Reszta delegacji wysłuchuje tej teorii i choć dowody empiryczne są niewystarcza- jące, po dłuższej dyskusji przyznają, że młodzian może mieć rację. Starszy dyplomata wgrupie jak się okazuje fizyk stwierdza, że rzadko występujące zdarzenia wnoszą czasem znacznie więcej niż tysiąc powszednich. Ale ostateczny i niepodważalny argu-ment sprowadza się do tego, że piłka po prostu musi być. Przyjęcie, że istnieje piłka,której z niewiadomych przyczyn nie można zobaczyć, powoduje, że nagle wszystko za-15 czyna się układać w logiczną całość. Gra nabiera sensu. Mało tego, wszystkie teorie,wykresy, diagramy i zestawienia sporządzone w ciągu tego popołudnia pozostają wa-żne. Piłka po prostu nadaje regułom sens.Ta rozbudowana metafora ma zastosowanie dla wielu zagadek fizycznych, aszczególnie pasuje do fizyki cząstek elementarnych. Nie możemy zrozumieć reguł (prawprzyrody), nie znając obiektów (piłka), a bez wiary w logiczny zestaw reguł nigdy niezdołalibyśmy wydedukować istnienia wszystkich cząstek.Piramida nauk Mówimy tu o nauce i o fizyce, więc zanim ruszymy dalej, spróbujmy uściślić parę ter-minów. Kim jest fizyk i jak to, czym się zajmuje, ma się do wielkiego schematu nauk?Istnieje wyraźna hierarchia dyscyplin naukowych, choć nie jest to uszeregowanie zewzględu na wartość społeczną czy nawet wymagania intelektualne. Frederick Turner,humanista z Uniwersytetu Stanu Teksas, wyraził tę myśl nieco bardziej elokwentnie.Istnieje, jak mówi, piramida nauk. U jej podstawy znajduje się matematyka. Nie dlatego,że jest bardziej abstrakcyjna czy elegancka od innych, ale z tego powodu, że nie po-trzebuje żadnych innych dziedzin i z nich nie korzysta. Natomiast fizyka, następna war-stwa piramidy, jest uzależniona od matematyki. Wyżej tkwi chemia, która opiera się naosiągnięciach fizyki. W tym, trzeba przyznać, uproszczonym schemacie fizyka nie zaj-muje się prawami rządzącymi chemią. Chemicy na przykład badają, w jaki sposóbatomy łączą się w cząsteczki i jak te ostatnie się zachowują, gdy znajdą się bliskosiebie. Oddziaływania między atomami są skomplikowane, ale ostatecznie sprowadzają się do praw przyciągania i odpychania między elektrycznie naładowanymi cząstkami,czyli do fizyki. Dalej mamy biologię, która czerpie z osiągnięć chemii i fizyki. Granicemiędzy wyższymi piętrami piramidy robią się coraz bardziej rozmyte i nieokreślone. Gdydochodzimy do fizjologii, medycyny i psychologii, pierwotna hierarchia ulega rozmyciu.Na pograniczach nauk znajdują się dziedziny pośrednie: fizyka matematyczna, chemiafizyczna, biofizyka. Astronomię muszę jakoś wcisnąć do fizyki i nie mam pojęcia, cozrobić z geofizyką czy neurofizjologią. Stare powiedzonko pozwala następująco określićpiramidę nauki: fizycy odpowiadają tylko przed matematykami, a matematycy tylkoprzed Bogiem (choć pewnie nie byłoby łatwo znaleźć aż tak pokornego matematyka).liczę na naj