byłam świadkem zajścia lawiny śnieżnej w górach - opowiadanie z opisem sytuacji i elementami dialogu błagam pomóżcie to na jutro!!! z góry dzieki
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Lawina!
to stało się w górach! Razem z moimi przyjaciółmi byliśmy na spacerze. śmialiśmy się rozmawialiśmy aż tu nagle, moja przyjaciółka zawołała:
-Patrzcie coś tam się dzieje!
Wszyscy byliśmy przerażeni. to była lawina. najgorsze to, że po górach wspinała się grupka ludzi! nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Wkońcu powiedziałam do wszystkich:
-Zwołajmy pomoc!!!
-Tak, .....(imię) ma rację! Tak będzie najlepiej! -Powiedział mój kolega....(imię)
Wszyscy pobiegliśmy po dorosłych. Jak najszybciej dotarła pomoc na miejsce. Ratownicy wyciągnęli ludzi z pod śniegu. Na szczęście nikomu nic się nie stało!
I tak oto byłam świadkiem zajścia lawiny śnieżnej w górach!
MAM NADZIEJĘ ŻE POMOGŁAM! ;)
Spojrzałam przez auto, właśnie dojeżdżalismy. Te góry są takie piękne! Uwielbiam tu przyjeżdżać, szczególnie w czasie zimy. Weszłam do pokoju, wypakowałam się i po odrobinie odpoczynku, zakomunikowałam rodzicom że idę na pobliską górę pozjeżdżać z nart. Zgodzili się, ale powiedzieli że mam uważać i dali mi pieniądze. Zabrałam mój sprzęt i skierowałam się w stronę stoku. Zapłaciłam za wstęp i się przebrałam. Weszłam na szczyt. Zadowolona zjechałam powoli w dół. Po kilku zjazdach rozkręciłam się tak jak lubię najbardziej. Brakowało mi nart. Schowane były tylko na rok, jednak bardzo się stęskniłam za tą jazdą. Gdy w końcu wczułam się w jazdę i szybko wchodziłam na górę zobaczyłam coś dziwnego. Przyjrzałam się ale nie wierzyłam że to jest to. Tak jak przypuszczałam okazało się że to jest lawina. Pobiegłam prędko by uniknąć wypadku. Lawina spadała szybciej ode mnie. Nie wiedziałam co robić, ale udało mi się przetrwać bez żadnego szwanku. Gdy się uspokoiło spojrzałam na stok. Było mnóstwo śniegu. Wiele ludzi szukało w panice swoich rodzin. - jak dobrze, że przyszłam sama.- pomyślałam. Nie daleko siebie usłyszałam jek. Rozejrzałam się, ale nie nikogo nie zauważyłam. Usłyszałam to jeszcze raz. Tym razem zauważyłam kobietę, która była grubo przykryta śniegiem. Pobiegłam w jej kierunku i strzepnęłam śnieg. - jak się pani czuje? - spytałam. Odpowiedzią na moje pytanie był koleny jęk - jak pani pomóc? - ponowiłam pytanie. - zimno. I noga strasznie boli - usłyszałam. Spojrzałam na nią. Jak sądzę to złamana. Roztrzęsiona nie wiedziałam co zrobić. Dotknęłam kieszeni. Nie mam telefonu.. Rozejrzałam się. Wciąż ludzie biegali zdezorientowani, ale wśród nich zobaczyłam pana, który patrzył w moją stronę. Że był daleko i nie usłyszałby mojej prośby pomachałam tylko ręką. Pokręcił trochę głową, ale po chwili był już przy mnie. Szybko opisałam mu sytuację. Zadzwonił po karetkę i razem z innymi zastosowaliśmy się do rad lekarzy do czasu gdy nie przyjadą. Chwilę potem zauważyłam biegnących lekarzy, a niedaleko stały karetki pogotowia. Jedni z nich przybiegli do nas. Jeszcze raz wytłumaczyliśmy sytuację. Podziękowali nam, a najbardziej mi, ponieważ zareagowałam. Powiedzieli, że gdyby nie ja to mogłaby nie żyć. Szczęśliwa poszukałam moich nart i wróciłam do domu. Opowiedziałam rodzicom co się stało. Na początku byli w szoku, ale uśmiechnęli się i powiedzieli że są ze mnie dumni. Przez całą resztę wyjazdu nie opuścili mnie na krok. Trochę dziwnie się czułam, że wszędzie za mną chodzą ale to nic w porównaniu z dumą, że uratowało się drugiego człowieka.
Mam nadzieje że ujdzie :)