dzień w obozie koncentracyjnym zaczynał się zazwyczaj o godzinie 6.00, porannym apelem, na którym byli liczeni wszyscy więźniowie. Następnie udawali się po posiłek, na który składała się tylko byle jaka kawa, i czasem dwie kromki czerstwego chleba. Potem zaczynał się normalny dzień pracy, przy kopaniu rowów, budowaniu nowych baraków, sortowaniu rzeczy, pozostawionych przez więźniów skierowanych do komór gazowych, przerywane przez okrzyki kapo, lub brutatne kopnięcia straszników obozowych czy egzekucjami więźniów za próby ucieczki lub kradzieże. Następnie następowała pora obiadu, na który składała się byle jaka zupa z brukwi, niedokładnie wymytej, zwierająca w sb kawałki brukwi i czasami skąpe kawałki końskiego mięsa. Czasem był to jedyny posiłek do końca dnia. Następnie więźniowie wracali znowu do wyniszczającej pracy fizycznej. Oprócz tego, więźniowie zajmowali się też organizowaniem różnych rzeczy, np ciepłej odzieży, papierosów czy dodatkowych porcji żywności, musieli przy tym uważać, żeby nie zostać przyłapanym przez kapo, gdyż czekała ich wtedy publiczna egzekucja, w najlepszym wypadku publiczna chłosta. Wieczorem następował ponowny apel i ponowne liczenie więźniów i wydawanie byle jakiej kawy jako kolacji. Czasem apele przeciągały się wiele godzin w zależności od upodobań esesmanów, którzy dla rozrywki byli więźniów i publicznie ich poniżali, wyciągając z szeregów. Apele przeciągały się także, jeżeli doszło do ucieczek więźniów z obozu i długo nie można było ich odnaleźć.
Bez radości, bez nadziei, bez życia:
dzień w obozie koncentracyjnym zaczynał się zazwyczaj o godzinie 6.00, porannym apelem, na którym byli liczeni wszyscy więźniowie. Następnie udawali się po posiłek, na który składała się tylko byle jaka kawa, i czasem dwie kromki czerstwego chleba. Potem zaczynał się normalny dzień pracy, przy kopaniu rowów, budowaniu nowych baraków, sortowaniu rzeczy, pozostawionych przez więźniów skierowanych do komór gazowych, przerywane przez okrzyki kapo, lub brutatne kopnięcia straszników obozowych czy egzekucjami więźniów za próby ucieczki lub kradzieże. Następnie następowała pora obiadu, na który składała się byle jaka zupa z brukwi, niedokładnie wymytej, zwierająca w sb kawałki brukwi i czasami skąpe kawałki końskiego mięsa. Czasem był to jedyny posiłek do końca dnia. Następnie więźniowie wracali znowu do wyniszczającej pracy fizycznej. Oprócz tego, więźniowie zajmowali się też organizowaniem różnych rzeczy, np ciepłej odzieży, papierosów czy dodatkowych porcji żywności, musieli przy tym uważać, żeby nie zostać przyłapanym przez kapo, gdyż czekała ich wtedy publiczna egzekucja, w najlepszym wypadku publiczna chłosta. Wieczorem następował ponowny apel i ponowne liczenie więźniów i wydawanie byle jakiej kawy jako kolacji. Czasem apele przeciągały się wiele godzin w zależności od upodobań esesmanów, którzy dla rozrywki byli więźniów i publicznie ich poniżali, wyciągając z szeregów. Apele przeciągały się także, jeżeli doszło do ucieczek więźniów z obozu i długo nie można było ich odnaleźć.