Bardzo proszę o opowiadanie o moim najlepszym przyjacielu .Proszę by było dość długie i w j.rosyjskim.
Zgłoś nadużycie!
„Przyjaciele są jak anioły, które stawiają nas na nogi, gdy nasze skrzydła mają kłopoty z przypomnieniem sobie jak się lata”
Wspomnienia... Jedyne, czego nikt mi nie odbierze. Są piękne, jednak moje oczy za każdym razem napełniają się łzami żalu, rozgoryczenia, zawodu, w końcu schowanej gdzieś na dnie serca, ukrywanej tęsknoty. Jakie to dziwne, że coś co kiedyś wydawało się tak piękne, może teraz tak strasznie boleć…
Moje dzieciństwo? Minęło niczym bajka. Bez żadnych problemów, bez zmartwień. Minęło mi szybko, powiedziałabym nawet, że może za szybko, bo nie zdążyłam wykorzystać wszystkich jego uroków. A dlaczego? Bo skończyło się dla mnie nagle, zupełnie bez żadnych poprzedzających zwiastunów, bez żadnego uprzedzenia. Potem pamiętam już tylko ból, ból w sercu. Mam go do dziś.
Ile Ty możesz poświęcić dla jednej osoby? Ile możesz poświęcić, by stać się szczęśliwym? Ja starałam się dawać jak najwięcej, od siebie, z samego serca. Jednak to nie pomogło... Mój przyjaciel umarł 8 miesięcy temu.
Pewnie znacie ten typ nastolatki – zawsze uśmiechnięta, radosna, czerpiąca z życia pełnymi garściami? Ja właśnie taka byłam. No właśnie. Byłam… Ale czy jeszcze kiedyś będę? Tego nie wiem. Na razie uczę się żyć na nowo. Bez niego. Wiem jedno: zawsze chciałam dać mu, chociaż tę odrobinę szczęścia, którym ja mogłam się cieszyć. Starałam się, aby czuł się komuś potrzebny, żeby wiedział, że zawsze ktoś na niego czeka. Nie, wcale nie latałam z nim po imprezach i nie szalałam do białego rana. To nie było dla mnie ważne. Najczęściej zamykaliśmy się w czterech ścianach i gadaliśmy o różnych sprawach. Poczynając od głupich rozmówek o niczym, a kończąc na tym, co z nami będzie, gdy dorośniemy i na walce o życie, o które on musiał walczyć. Mój przyjaciel chorował na achondroplazję. Nie miał szczęścia, nigdy nie mógł poczuć jak wygląda prawdziwe życie - bez wózka inwalidzkiego i nieustannej opieki pielęgniarki. Nigdy nie był na żadnej dyskotece, nie widział na własne oczy jak wygląda normalna lekcja, nie mógł poczuć nawet tak małej iskierki radości, która rozpala się w naszym sercu, choćby z tak błahego powodu, jakim jest dźwięk dzwonka oznajmiającego przerwę. O otaczającym świecie wiedział ode mnie. Patrzył na niego przez pryzmat moich opowiadań. Nigdy nikogo nie pokochał, myślał, że jest sam na tym świecie. Może w ogóle bym nie dowiedziała się o jego istnieniu, gdyby nie list.
Pewnego dnia listonosz widocznie pomylił piętra i podrzucił mi przesyłkę zaadresowaną do jakiegoś chłopaka. Nawet nie wiedziałam, że ktoś taki mieszka w moim bloku. Poszłam odnieść list. Początkowo się zdziwiłam, bo otworzył mi chłopak mniej więcej w moim wieku, którego nigdy nie widziałam na osiedlu. Gdy spojrzałam w dół, zrozumiałam dlaczego. Siedział na wózku inwalidzkim. Nazywał się Filip. Zaczęliśmy rozmawiać, rozmowa potoczyła się gładko. Od razu dostrzegłam, że jest on bardzo wartościowym chłopakiem. Był pogodny, jednak jego oczy przeplatała wstęga smutku. To wówczas dowiedziałam się o jego strasznej chorobie, o jego życiu, a raczej wegetacji, bo tak to chyba można nazwać. To było moje pierwsze spotkanie z nim, ale nie ostatnie. Wtedy pogadaliśmy tylko chwilę, powiedziałam, że kiedyś do niego zajrzę, a potem bywałam u niego w każdej wolnej chwili. Nawiązała się między nami nić porozumienia. Wkrótce wiedzieliśmy o sobie wszystko. Zazwyczaj to ja opowiadałam, bo w jego życiu niewiele się działo. Zawsze słuchał uważnie, wypytywał o szczegóły. Chciał wiedzieć jak najwięcej, ponieważ sam rzadko wychodził z domu. Zawsze, gdy do niego przychodziłam, widziałam taki błysk, błysk radości w jego oczach, które zazwyczaj przesłaniał smutek. Pamiętam jedną taką sytuację, która zabolała bardzo nas oboje. Wyszłam kiedyś z nim na spacer i spotkałam chłopaków z osiedla, znałam ich tylko z widzenia, tak na „cześć”. Zaczęli się nabijać ze mnie, że znalazłam sobie nowego chłopaka, a potem, bez żadnego powodu, jeden z nich uderzył Filipa. On chciał oddać, ale przewrócił się wraz z wózkiem, co wzbudziło jeszcze większy śmiech wśród tych chłopców. Po twarzy ciekły mi łzy smutku, wyobraziłam sobie jak musi czuć się Filip. Jednak on nie był na nich zły, potrafił przebaczać. Powiedział tylko, żebyśmy dali sobie spokój i wrócili do domu. Takich niemiłych sytuacji było więcej, ale on się na nie uodpornił i zdawał się nimi nie przejmować.
Mimo wszystko z Filipem przeżyłam mnóstwo pięknych chwil. Nawet zwykłe, codzienne czynności przy nim nabierały jakiejś magii. Byłam szczęśliwa, że mogę komuś pomagać, że mam taką osobę, z którą mogę porozmawiać o wszystkim. Czas z nim mijał bardzo szybko, nawet nie wiem, kiedy minęło pięć lat naszej znajomości. Jednak „to, co piękne szybko się kończy”. Z roku na rok było coraz gorzej. Filip tracił słuch, miał duże problemy z przemianą materii i nerkami. Aż w końcu stało się to, czego obawiałam się od dawna. Pewnego dnia, gdy do niego przyszłam, od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Takie rzeczy się po prostu czuje, gdy zna się osobę tak długo i gdy wie się o niej wszystko. Filip powiedział prosto z mostu, z tym okropnym smutkiem w oczach, który dostrzegłam u niego już przy pierwszym spotkaniu: „Monika, byłem dzisiaj w szpitalu. Lekarz powiedział, że zostało mi już mało czasu, naprawdę mało. Wiedziałem, że te słowa kiedyś usłyszę. Nie wiedziałem jednak, że tak szybko. Nie chcę umierać. Powiem Ci jedno, zanim poznałem Ciebie, chciałem, żeby moje życie się skończyło, żeby skończyły się te męki. Przy Tobie to wszystko nabrało sensu, miałem, dla kogo żyć, miałem, komu zwierzyć się ze swoich problemów. Wcześniej nikt nie rozumiał mnie tak dobrze jak Ty. Wiedziałem, że Ty mnie nigdy nie wyśmiejesz, mogłem Ci zaufać. Przy Tobie odzyskałem radość życia i naprawdę nie chcę, żeby to już był koniec. Mam do Ciebie tylko jedną prośbę, powiem Ci to teraz, bo nie wiem, kiedy mnie zabraknie. Pamiętaj, niezależnie od tego, co się stanie, Ty musisz żyć. Musisz żyć, żeby pomagać innym. Nawet nie wiesz jak mi pomogłaś. Dzięki Tobie zobaczyłem świat w jasnych barwach, a nie tylko w tych czarno–białych. Znalazłem gdzieś w starych książkach taki wiersz:
Kocham Cię nie tylko za to, kim Ty jesteś, ale także za to, kim ja jestem, gdy jestem z Tobą. Kocham Cię nie tylko za to, kim się stałaś, ale i za to, kim ja stałem się dzięki Tobie. Kocham cię, bo zdziałałaś więcej niż jakikolwiek dekalog, abym mógł stać się dobrym człowiekiem i więcej niż jakakolwiek wiara, aby mnie uczynić szczęśliwym. Uczyniłaś to bez słów i gestów. Uczyniłaś to będąc po prostu sobą. Być może to właśnie znaczy być przyjacielem.
Chciałbym go zadedykować Tobie. Tylko końcówkę wiersza zmieniłbym trochę: „To właśnie znaczy być przyjacielem”, bo wiem, że Ty nim na pewno byłaś. I jeszcze jedno. Pamiętaj o mnie. Ja będę nad Tobą czuwał.”
Dwa dni po tej rozmowie Filip odszedł, odszedł już na zawsze.
Po tym wydarzeniu moje życie wypełniała pustka. Początkowo myślałam, że on powróci, że będzie tak jak wcześniej. Zrozumiałam jednak, że to już koniec, że go już nie ma. Wtedy też przypomniałam sobie, że prosił mnie żebym żyła normalnie, jak każdy człowiek. On tak żyć nie mógł, dlatego chciał, tam z góry, mnie chronić i opiekować się mną, tak jak ja opiekowałam się nim kiedyś.
Taki właśnie był mój przyjaciel. Był? A może jest, bo przecież ja nadal go odwiedzam, tyle, że w innym miejscu. Miejscu, które w ogóle dawniej mnie nie interesowało, a teraz stało się zakątkiem, gdzie w spokoju mogę pomyśleć, podumać, odpocząć. Najpiękniej jest tam chyba w Dzień Zmarłych. Ciepły wieczór, zapach zniczy, ziemia skropiona łzami. I te drzewa potężne, dumne, a jednak tak współczujące. W tym roku w Święto Zmarłych też byłam u Filipa. W skupieniu chłonęłam atmosferę tego dnia. Patrzyłam na ludzi zadumanych, przerażonych marnością żywota. I nagle zdałam sobie sprawę, że jest we mnie tyle siły, tyle życia. Będę żyła. Muszę żyć, aby pamiętać o moim przyjacielu z dzieciństwa... Irytujące! Potrzebowałam aż 8 miesięcy, żeby to zrozumieć. Codziennie chodzę na jego grób i rozmawiam z nim, bo wiem, że gdziekolwiek on jest, to mnie wysłucha. Brakuje mi tych rozmów z nim w cztery oczy, tych naszych małych i dużych i problemów. Do trumny włożyłam mu kartkę z wierszem:
„Pod ziemią pięć metrów leżysz - pięć minut milczenia Martwych, swą dłonią sekundy mierzysz, ich twarze - twarze szkaradnych.
Pan Bóg powiedział powstań, Pan i umieraj wyrzecze, na szlaku wieczystych doznań umieraj w bólu człowiecze.
Podnosisz rękę - nie słucha, przez wieczność swą dumę mnożysz, nim skończysz (...) wyzioniesz ducha, bramę swych niebios otworzysz."
-"Друзья, как ангелы, которые поставили нас на ноги, когда наши крылья пытаясь вспомнить, как управлять"
Воспоминания ... Единственное, что я не получил ни одного. Они красивы, но мои глаза каждый раз наполняются слезами скорби, озлобления, разочарования и, наконец, скрытой где-то на дне сердца, скрытые желания. Как странно, что то, что когда-то казалось, такая красивая, в настоящее время настолько сильно пострадал ...
Мое детство? Это было как в сказке. Без каких-либо проблем, не стоит беспокоиться. Он взял меня быстро, я бы даже сказал, что может быть слишком быстро, потому что у меня не было времени, чтобы использовать все свои прелести. А почему? Потому что для меня она закончилась неожиданно, совершенно без каких-либо предыдущих прицепы к нему, не замечает. Потом я помню только боль, боль в моем сердце. Я его сегодня.
Сколько можно потратить на одного человека? Сколько можно жертвовать, чтобы стать счастливым? Я старался дать как можно больше друг от друга, от всего сердца. Однако, это не помогает ... Мой друг умер 8 месяцев назад.
Неужели вы знаете тип подростка - это всегда улыбчивый, веселый, рисунок горсти жизни? Я только что я был. Именно так. Я был ... Но если я когда-нибудь будет? Я не знаю. В настоящее время я учусь жить снова. Без него. Я знаю одно: я всегда хотел дать ему, хотя это и немного удачи, которые я мог наслаждаться. Я пытался почувствовать кто-то должен знать, что кто-то всегда ждет его. Нет, не летать с ним после событий, и шла до самого рассвета. Это не важно для меня. Большинство zamykaliśmy четыре стены, и мы говорим о разных вещах. Начиная разговорники глупостей, и кончая о том, что с нами будет, когда выросли, и борьба за жизнь, за которую он боролся. Моя подруга страдает от ахондроплазией. Он не повезло, я никогда не чувствовал, как в реальной жизни - без инвалидной коляски и постоянного сестринского ухода. Он никогда не был в дискотеках, не видел своими глазами, выглядит как обычный урок, он не чувствовал, даже небольшая искра радости, что пробуждает в наших сердцах, да еще с такой тривиальной причиной, которая представляет собой мелодию передачи перерыва. Знал о мире вокруг меня. Он посмотрел на него через призму моих рассказов. Я никогда не любил, он думал, что он был одинок в этом мире. Может быть, я бы даже не узнал о его существовании, если не букву.
Однажды почтальон по-видимому спутал пол и бросил меня отгрузки в адрес мальчика. Я даже не знаю, что кто-то живет в моем подъезде. Я пошел передать письмо. Сначала удивился, потому что я открыл мой парень примерно моего возраста, я никогда не видел в недвижимости. Когда я посмотрел вниз, я понял, почему. Он сидел в инвалидном кресле. Его звали Филипп. Мы начали говорить, разговор проката гладко. Он сразу увидел, что это очень ценный парень. Он был весел, но глаза у него чередуются полосы от горя. Именно тогда я узнал о его трагической болезни, о его жизни, а, скорее всего вегетационного периода, потому что он, вероятно, можно так назвать. Это была моя первая встреча с ним, но не последний. Тогда мы говорили лишь на мгновение, я сказал ему однажды завистливые и тогда я был с ним в каждую свободную минуту. Штатные взаимопонимания между нами. Вскоре мы знали все о себе. Обычно, я говорил, потому что в его жизни мало что происходит. Я всегда слушал внимательно, интересуется подробностями. Он хотел бы знать как можно больше, потому что он редко выходил из дома. Когда я посетил его, я увидел вспышки, вспышки радости на глазах, которые, как правило, завуалированные грусти. Я помню один такой ситуации, что больно нам обоим очень много. Я вышел с ним один раз на прогулку и встретил мальчика из поселка, они знали только в лицо, с тем чтобы "чести". Nabijać начал ко мне, что я нашел нового друга, а потом, без всякого повода, один из них ударил Филиппа. Он хотел уйти, но упал с грузовика, который способствовал еще смех среди мальчиков. После жидких лица слезы печали, я представлял, как должен чувствовать себя Филипп. Но он не сердился на них, он мог простить. Он сказал только, что мы и бросила его и вернулась домой. Такие неприятные ситуации, было больше, но он не стал устойчивым к ним, и, казалось, ему все равно.
Несмотря на все Филипп испытал много прекрасных мгновений. Даже обычной, повседневной деятельности с ним, взявшее на себя часть магии. Я был счастлив, что могу помочь кому-то, что я человек можно говорить обо всем. Время прошло очень быстро, я не знаю, когда это было пять лет нашего знакомства. Но "то, что красиво подошел к концу". С каждым годом становилось все хуже. Филипп потерял слух, у него были большие проблемы с обменом веществ и почек. И, наконец, стало то, что я боялся за долгое время. Однажды, когда я пришел к нему, я сразу заметил, что что-то неправильно. Эти вещи просто чувствуют, когда человек знает, так долго, и если вы знаете что-нибудь о нем. Филипп сказал прямо, с этой страшной печали в его глазах, которые видели его уже на первом заседании: "Моника, я был в больнице сегодня. Врач сказал, что теперь у меня нет достаточно времени, очень мало. Я знал, что когда я слышу эти слова. Я не знаю, однако, что так быстро. Я не хочу умирать. Я скажу вам одну вещь, прежде чем я встретил тебя, я хотел, чтобы моя жизнь кончена, что конец страданиям. С вами все это имеет смысл, я, для кого жить, я кого-то доверить свои проблемы. Раньше никто не знал меня так хорошо, как и вы. Я знал, что вы никогда не смеяться надо мной, я вам доверяю. Когда вы вновь обрел радость в жизни, и я действительно не хотим, чтобы он был конец. У меня есть только один запрос из вас, я вам скажу, потому что я не знаю, когда я выбегаю. Помните, что бы ни случилось, вы должны жить. Ты должен жить, чтобы помочь другим. Я даже не знаю, как я помогла. Благодаря вам я увидел мир в яркие цвета, а не только черный и белый. Я нашел где-то в старых книгах, стихах:
Я люблю тебя не только для тех, кто вы, но кто я, когда я с тобой. Я люблю тебя не только для тех, кто вы стояли на, а для кого я стал из-за тебя. Я люблю тебя, потому что больше, чем любая zdziałałaś Декалог, Я мог бы стать хорошим человеком и больше, чем любой другой веры, чтобы сделать меня счастливым. Вы сделали это без слов и жестов. Вы сделали это просто быть самим собой. Может быть, это значит быть другом.
Я хотел бы посвятить его вам. Просто изменить линию Небольшой совет: "Это должен был быть другом", потому что я знаю, что вы там были точно. И еще одна вещь. Запомнить меня. Я буду наблюдать над вами.
Через два дня после этого разговора, Филип ушел, ушел навсегда.
После этого события, моя жизнь наполнена пустотой. Сначала я подумал, что это повторится, то она будет, как раньше. Ясно, однако, что это конец, что больше не существует. Именно тогда я вспомнил, что он спросил меня жить нормально, как и любой человек. Он не мог жить, потому что он хотел там заранее, чтобы защитить меня и заботиться обо мне, как я ухаживала за ним раньше.
Именно мой друг. Он был? Или, может быть, это потому, что я все еще встретиться с ним, так что в другом месте. Место, которое я вообще не заинтересованы в прошлом, а теперь угол, где только я думаю, медитировать, отдыхать. Существует, пожалуй, самым красивым в День Мертвых. Теплый вечер, запах свечей, посыпал землю слезами. И эти деревья мощный, гордый, и в то же сострадание. В этом году День поминовения усопших я был в Филиппа. Концентрации вобрала в себя все атмосферу в тот день. Я посмотрел на zadumanych людей в ужасе тщете жизни. И вдруг я понял, что есть достаточно сил во мне столько жизней. Я буду жить. Я должен жить, чтобы запомнить мой друг моего детства ... Раздражает! 8 месяцев, пока мне нужно было понять. Каждый день я хожу на его могилу и поговорить с ним, потому что я знаю, что там, где он есть, это заставило меня слушать. Я скучаю по тем беседы с ним лицом к лицу, тем из наших малых и больших проблем. Я положил его в гроб карты стихотворение:
"На пять метров под землей лежат - Пять минут тишины мертвых, ее второй стороны, вы меры, лица - лица безобразным.
Господь Бог сказал, восстаниями, Г-н и умереть отказ, опытом по тропе регистров человек умирает от боли.
Ты поднимаешь руку - не слушай, Ты вечно multipliest свою гордыню, Это готовые (...) wyzioniesz дух их открытые врата небесные ".
Wspomnienia... Jedyne, czego nikt mi nie odbierze. Są piękne, jednak moje oczy za każdym razem napełniają się łzami żalu, rozgoryczenia, zawodu, w końcu schowanej gdzieś na dnie serca, ukrywanej tęsknoty. Jakie to dziwne, że coś co kiedyś wydawało się tak piękne, może teraz tak strasznie boleć…
Moje dzieciństwo? Minęło niczym bajka. Bez żadnych problemów, bez zmartwień. Minęło mi szybko, powiedziałabym nawet, że może za szybko, bo nie zdążyłam wykorzystać wszystkich jego uroków. A dlaczego? Bo skończyło się dla mnie nagle, zupełnie bez żadnych poprzedzających zwiastunów, bez żadnego uprzedzenia. Potem pamiętam już tylko ból, ból w sercu. Mam go do dziś.
Ile Ty możesz poświęcić dla jednej osoby? Ile możesz poświęcić, by stać się szczęśliwym? Ja starałam się dawać jak najwięcej, od siebie, z samego serca. Jednak to nie pomogło... Mój przyjaciel umarł 8 miesięcy temu.
Pewnie znacie ten typ nastolatki – zawsze uśmiechnięta, radosna, czerpiąca z życia pełnymi garściami? Ja właśnie taka byłam. No właśnie. Byłam… Ale czy jeszcze kiedyś będę? Tego nie wiem. Na razie uczę się żyć na nowo. Bez niego. Wiem jedno: zawsze chciałam dać mu, chociaż tę odrobinę szczęścia, którym ja mogłam się cieszyć. Starałam się, aby czuł się komuś potrzebny, żeby wiedział, że zawsze ktoś na niego czeka. Nie, wcale nie latałam z nim po imprezach i nie szalałam do białego rana. To nie było dla mnie ważne. Najczęściej zamykaliśmy się w czterech ścianach i gadaliśmy o różnych sprawach. Poczynając od głupich rozmówek o niczym, a kończąc na tym, co z nami będzie, gdy dorośniemy i na walce o życie, o które on musiał walczyć. Mój przyjaciel chorował na achondroplazję. Nie miał szczęścia, nigdy nie mógł poczuć jak wygląda prawdziwe życie - bez wózka inwalidzkiego i nieustannej opieki pielęgniarki. Nigdy nie był na żadnej dyskotece, nie widział na własne oczy jak wygląda normalna lekcja, nie mógł poczuć nawet tak małej iskierki radości, która rozpala się w naszym sercu, choćby z tak błahego powodu, jakim jest dźwięk dzwonka oznajmiającego przerwę. O otaczającym świecie wiedział ode mnie. Patrzył na niego przez pryzmat moich opowiadań. Nigdy nikogo nie pokochał, myślał, że jest sam na tym świecie. Może w ogóle bym nie dowiedziała się o jego istnieniu, gdyby nie list.
Pewnego dnia listonosz widocznie pomylił piętra i podrzucił mi przesyłkę zaadresowaną do jakiegoś chłopaka. Nawet nie wiedziałam, że ktoś taki mieszka w moim bloku. Poszłam odnieść list. Początkowo się zdziwiłam, bo otworzył mi chłopak mniej więcej w moim wieku, którego nigdy nie widziałam na osiedlu. Gdy spojrzałam w dół, zrozumiałam dlaczego. Siedział na wózku inwalidzkim. Nazywał się Filip. Zaczęliśmy rozmawiać, rozmowa potoczyła się gładko. Od razu dostrzegłam, że jest on bardzo wartościowym chłopakiem. Był pogodny, jednak jego oczy przeplatała wstęga smutku. To wówczas dowiedziałam się o jego strasznej chorobie, o jego życiu, a raczej wegetacji, bo tak to chyba można nazwać. To było moje pierwsze spotkanie z nim, ale nie ostatnie. Wtedy pogadaliśmy tylko chwilę, powiedziałam, że kiedyś do niego zajrzę, a potem bywałam u niego w każdej wolnej chwili. Nawiązała się między nami nić porozumienia. Wkrótce wiedzieliśmy o sobie wszystko. Zazwyczaj to ja opowiadałam, bo w jego życiu niewiele się działo. Zawsze słuchał uważnie, wypytywał o szczegóły. Chciał wiedzieć jak najwięcej, ponieważ sam rzadko wychodził z domu. Zawsze, gdy do niego przychodziłam, widziałam taki błysk, błysk radości w jego oczach, które zazwyczaj przesłaniał smutek. Pamiętam jedną taką sytuację, która zabolała bardzo nas oboje. Wyszłam kiedyś z nim na spacer i spotkałam chłopaków z osiedla, znałam ich tylko z widzenia, tak na „cześć”. Zaczęli się nabijać ze mnie, że znalazłam sobie nowego chłopaka, a potem, bez żadnego powodu, jeden z nich uderzył Filipa. On chciał oddać, ale przewrócił się wraz z wózkiem, co wzbudziło jeszcze większy śmiech wśród tych chłopców. Po twarzy ciekły mi łzy smutku, wyobraziłam sobie jak musi czuć się Filip. Jednak on nie był na nich zły, potrafił przebaczać. Powiedział tylko, żebyśmy dali sobie spokój i wrócili do domu. Takich niemiłych sytuacji było więcej, ale on się na nie uodpornił i zdawał się nimi nie przejmować.
Mimo wszystko z Filipem przeżyłam mnóstwo pięknych chwil. Nawet zwykłe, codzienne czynności przy nim nabierały jakiejś magii. Byłam szczęśliwa, że mogę komuś pomagać, że mam taką osobę, z którą mogę porozmawiać o wszystkim. Czas z nim mijał bardzo szybko, nawet nie wiem, kiedy minęło pięć lat naszej znajomości. Jednak „to, co piękne szybko się kończy”. Z roku na rok było coraz gorzej. Filip tracił słuch, miał duże problemy z przemianą materii i nerkami. Aż w końcu stało się to, czego obawiałam się od dawna. Pewnego dnia, gdy do niego przyszłam, od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Takie rzeczy się po prostu czuje, gdy zna się osobę tak długo i gdy wie się o niej wszystko. Filip powiedział prosto z mostu, z tym okropnym smutkiem w oczach, który dostrzegłam u niego już przy pierwszym spotkaniu: „Monika, byłem dzisiaj w szpitalu. Lekarz powiedział, że zostało mi już mało czasu, naprawdę mało. Wiedziałem, że te słowa kiedyś usłyszę. Nie wiedziałem jednak, że tak szybko. Nie chcę umierać. Powiem Ci jedno, zanim poznałem Ciebie, chciałem, żeby moje życie się skończyło, żeby skończyły się te męki. Przy Tobie to wszystko nabrało sensu, miałem, dla kogo żyć, miałem, komu zwierzyć się ze swoich problemów. Wcześniej nikt nie rozumiał mnie tak dobrze jak Ty. Wiedziałem, że Ty mnie nigdy nie wyśmiejesz, mogłem Ci zaufać. Przy Tobie odzyskałem radość życia i naprawdę nie chcę, żeby to już był koniec. Mam do Ciebie tylko jedną prośbę, powiem Ci to teraz, bo nie wiem, kiedy mnie zabraknie. Pamiętaj, niezależnie od tego, co się stanie, Ty musisz żyć. Musisz żyć, żeby pomagać innym. Nawet nie wiesz jak mi pomogłaś. Dzięki Tobie zobaczyłem świat w jasnych barwach, a nie tylko w tych czarno–białych. Znalazłem gdzieś w starych książkach taki wiersz:
Kocham Cię nie tylko za to, kim Ty jesteś,
ale także za to, kim ja jestem, gdy jestem z Tobą.
Kocham Cię nie tylko za to, kim się stałaś,
ale i za to, kim ja stałem się dzięki Tobie.
Kocham cię, bo zdziałałaś więcej niż jakikolwiek dekalog,
abym mógł stać się dobrym człowiekiem
i więcej niż jakakolwiek wiara, aby mnie uczynić szczęśliwym.
Uczyniłaś to bez słów i gestów.
Uczyniłaś to będąc po prostu sobą.
Być może to właśnie znaczy być przyjacielem.
Chciałbym go zadedykować Tobie. Tylko końcówkę wiersza zmieniłbym trochę: „To właśnie znaczy być przyjacielem”, bo wiem, że Ty nim na pewno byłaś. I jeszcze jedno. Pamiętaj o mnie. Ja będę nad Tobą czuwał.”
Dwa dni po tej rozmowie Filip odszedł, odszedł już na zawsze.
Po tym wydarzeniu moje życie wypełniała pustka. Początkowo myślałam, że on powróci, że będzie tak jak wcześniej. Zrozumiałam jednak, że to już koniec, że go już nie ma. Wtedy też przypomniałam sobie, że prosił mnie żebym żyła normalnie, jak każdy człowiek. On tak żyć nie mógł, dlatego chciał, tam z góry, mnie chronić i opiekować się mną, tak jak ja opiekowałam się nim kiedyś.
Taki właśnie był mój przyjaciel. Był? A może jest, bo przecież ja nadal go odwiedzam, tyle, że w innym miejscu. Miejscu, które w ogóle dawniej mnie nie interesowało, a teraz stało się zakątkiem, gdzie w spokoju mogę pomyśleć, podumać, odpocząć. Najpiękniej jest tam chyba w Dzień Zmarłych. Ciepły wieczór, zapach zniczy, ziemia skropiona łzami. I te drzewa potężne, dumne, a jednak tak współczujące. W tym roku w Święto Zmarłych też byłam u Filipa. W skupieniu chłonęłam atmosferę tego dnia. Patrzyłam na ludzi zadumanych, przerażonych marnością żywota. I nagle zdałam sobie sprawę, że jest we mnie tyle siły, tyle życia. Będę żyła. Muszę żyć, aby pamiętać o moim przyjacielu z dzieciństwa... Irytujące! Potrzebowałam aż 8 miesięcy, żeby to zrozumieć.
Codziennie chodzę na jego grób i rozmawiam z nim, bo wiem, że gdziekolwiek on jest, to mnie wysłucha. Brakuje mi tych rozmów z nim w cztery oczy, tych naszych małych i dużych i problemów. Do trumny włożyłam mu kartkę z wierszem:
„Pod ziemią pięć metrów leżysz
- pięć minut milczenia Martwych,
swą dłonią sekundy mierzysz,
ich twarze - twarze szkaradnych.
Pan Bóg powiedział powstań,
Pan i umieraj wyrzecze,
na szlaku wieczystych doznań
umieraj w bólu człowiecze.
Podnosisz rękę - nie słucha,
przez wieczność swą dumę mnożysz,
nim skończysz (...) wyzioniesz ducha,
bramę swych niebios otworzysz."
-"Друзья, как ангелы, которые поставили нас на ноги, когда наши крылья пытаясь вспомнить, как управлять"
Воспоминания ... Единственное, что я не получил ни одного. Они красивы, но мои глаза каждый раз наполняются слезами скорби, озлобления, разочарования и, наконец, скрытой где-то на дне сердца, скрытые желания. Как странно, что то, что когда-то казалось, такая красивая, в настоящее время настолько сильно пострадал ...
Мое детство? Это было как в сказке. Без каких-либо проблем, не стоит беспокоиться. Он взял меня быстро, я бы даже сказал, что может быть слишком быстро, потому что у меня не было времени, чтобы использовать все свои прелести. А почему? Потому что для меня она закончилась неожиданно, совершенно без каких-либо предыдущих прицепы к нему, не замечает. Потом я помню только боль, боль в моем сердце. Я его сегодня.
Сколько можно потратить на одного человека? Сколько можно жертвовать, чтобы стать счастливым? Я старался дать как можно больше друг от друга, от всего сердца. Однако, это не помогает ... Мой друг умер 8 месяцев назад.
Неужели вы знаете тип подростка - это всегда улыбчивый, веселый, рисунок горсти жизни? Я только что я был. Именно так. Я был ... Но если я когда-нибудь будет? Я не знаю. В настоящее время я учусь жить снова. Без него. Я знаю одно: я всегда хотел дать ему, хотя это и немного удачи, которые я мог наслаждаться. Я пытался почувствовать кто-то должен знать, что кто-то всегда ждет его. Нет, не летать с ним после событий, и шла до самого рассвета. Это не важно для меня. Большинство zamykaliśmy четыре стены, и мы говорим о разных вещах. Начиная разговорники глупостей, и кончая о том, что с нами будет, когда выросли, и борьба за жизнь, за которую он боролся. Моя подруга страдает от ахондроплазией. Он не повезло, я никогда не чувствовал, как в реальной жизни - без инвалидной коляски и постоянного сестринского ухода. Он никогда не был в дискотеках, не видел своими глазами, выглядит как обычный урок, он не чувствовал, даже небольшая искра радости, что пробуждает в наших сердцах, да еще с такой тривиальной причиной, которая представляет собой мелодию передачи перерыва. Знал о мире вокруг меня. Он посмотрел на него через призму моих рассказов. Я никогда не любил, он думал, что он был одинок в этом мире. Может быть, я бы даже не узнал о его существовании, если не букву.
Однажды почтальон по-видимому спутал пол и бросил меня отгрузки в адрес мальчика. Я даже не знаю, что кто-то живет в моем подъезде. Я пошел передать письмо. Сначала удивился, потому что я открыл мой парень примерно моего возраста, я никогда не видел в недвижимости. Когда я посмотрел вниз, я понял, почему. Он сидел в инвалидном кресле. Его звали Филипп. Мы начали говорить, разговор проката гладко. Он сразу увидел, что это очень ценный парень. Он был весел, но глаза у него чередуются полосы от горя. Именно тогда я узнал о его трагической болезни, о его жизни, а, скорее всего вегетационного периода, потому что он, вероятно, можно так назвать. Это была моя первая встреча с ним, но не последний. Тогда мы говорили лишь на мгновение, я сказал ему однажды завистливые и тогда я был с ним в каждую свободную минуту. Штатные взаимопонимания между нами. Вскоре мы знали все о себе. Обычно, я говорил, потому что в его жизни мало что происходит. Я всегда слушал внимательно, интересуется подробностями. Он хотел бы знать как можно больше, потому что он редко выходил из дома. Когда я посетил его, я увидел вспышки, вспышки радости на глазах, которые, как правило, завуалированные грусти. Я помню один такой ситуации, что больно нам обоим очень много. Я вышел с ним один раз на прогулку и встретил мальчика из поселка, они знали только в лицо, с тем чтобы "чести". Nabijać начал ко мне, что я нашел нового друга, а потом, без всякого повода, один из них ударил Филиппа. Он хотел уйти, но упал с грузовика, который способствовал еще смех среди мальчиков. После жидких лица слезы печали, я представлял, как должен чувствовать себя Филипп. Но он не сердился на них, он мог простить. Он сказал только, что мы и бросила его и вернулась домой. Такие неприятные ситуации, было больше, но он не стал устойчивым к ним, и, казалось, ему все равно.
Несмотря на все Филипп испытал много прекрасных мгновений. Даже обычной, повседневной деятельности с ним, взявшее на себя часть магии. Я был счастлив, что могу помочь кому-то, что я человек можно говорить обо всем. Время прошло очень быстро, я не знаю, когда это было пять лет нашего знакомства. Но "то, что красиво подошел к концу". С каждым годом становилось все хуже. Филипп потерял слух, у него были большие проблемы с обменом веществ и почек. И, наконец, стало то, что я боялся за долгое время. Однажды, когда я пришел к нему, я сразу заметил, что что-то неправильно. Эти вещи просто чувствуют, когда человек знает, так долго, и если вы знаете что-нибудь о нем. Филипп сказал прямо, с этой страшной печали в его глазах, которые видели его уже на первом заседании: "Моника, я был в больнице сегодня. Врач сказал, что теперь у меня нет достаточно времени, очень мало. Я знал, что когда я слышу эти слова. Я не знаю, однако, что так быстро. Я не хочу умирать. Я скажу вам одну вещь, прежде чем я встретил тебя, я хотел, чтобы моя жизнь кончена, что конец страданиям. С вами все это имеет смысл, я, для кого жить, я кого-то доверить свои проблемы. Раньше никто не знал меня так хорошо, как и вы. Я знал, что вы никогда не смеяться надо мной, я вам доверяю. Когда вы вновь обрел радость в жизни, и я действительно не хотим, чтобы он был конец. У меня есть только один запрос из вас, я вам скажу, потому что я не знаю, когда я выбегаю. Помните, что бы ни случилось, вы должны жить. Ты должен жить, чтобы помочь другим. Я даже не знаю, как я помогла. Благодаря вам я увидел мир в яркие цвета, а не только черный и белый. Я нашел где-то в старых книгах, стихах:
Я люблю тебя не только для тех, кто вы,
но кто я, когда я с тобой.
Я люблю тебя не только для тех, кто вы стояли на,
а для кого я стал из-за тебя.
Я люблю тебя, потому что больше, чем любая zdziałałaś Декалог,
Я мог бы стать хорошим человеком
и больше, чем любой другой веры, чтобы сделать меня счастливым.
Вы сделали это без слов и жестов.
Вы сделали это просто быть самим собой.
Может быть, это значит быть другом.
Я хотел бы посвятить его вам. Просто изменить линию Небольшой совет: "Это должен был быть другом", потому что я знаю, что вы там были точно. И еще одна вещь. Запомнить меня. Я буду наблюдать над вами.
Через два дня после этого разговора, Филип ушел, ушел навсегда.
После этого события, моя жизнь наполнена пустотой. Сначала я подумал, что это повторится, то она будет, как раньше. Ясно, однако, что это конец, что больше не существует. Именно тогда я вспомнил, что он спросил меня жить нормально, как и любой человек. Он не мог жить, потому что он хотел там заранее, чтобы защитить меня и заботиться обо мне, как я ухаживала за ним раньше.
Именно мой друг. Он был? Или, может быть, это потому, что я все еще встретиться с ним, так что в другом месте. Место, которое я вообще не заинтересованы в прошлом, а теперь угол, где только я думаю, медитировать, отдыхать. Существует, пожалуй, самым красивым в День Мертвых. Теплый вечер, запах свечей, посыпал землю слезами. И эти деревья мощный, гордый, и в то же сострадание. В этом году День поминовения усопших я был в Филиппа. Концентрации вобрала в себя все атмосферу в тот день. Я посмотрел на zadumanych людей в ужасе тщете жизни. И вдруг я понял, что есть достаточно сил во мне столько жизней. Я буду жить. Я должен жить, чтобы запомнить мой друг моего детства ... Раздражает! 8 месяцев, пока мне нужно было понять.
Каждый день я хожу на его могилу и поговорить с ним, потому что я знаю, что там, где он есть, это заставило меня слушать. Я скучаю по тем беседы с ним лицом к лицу, тем из наших малых и больших проблем. Я положил его в гроб карты стихотворение:
"На пять метров под землей лежат
- Пять минут тишины мертвых,
ее второй стороны, вы меры,
лица - лица безобразным.
Господь Бог сказал, восстаниями,
Г-н и умереть отказ,
опытом по тропе регистров
человек умирает от боли.
Ты поднимаешь руку - не слушай,
Ты вечно multipliest свою гордыню,
Это готовые (...) wyzioniesz дух
их открытые врата небесные ".
Mam nadzieję,że pomogłam,że Ci się to spodoba:[