Ania Shirley jest to dziewczynka mająca talent do popadania w kłopoty. Przybyła z Nowej Szkocji i zamieszkała u rodzeństwa Cuthbert na Zielonym Wzgórzu. Miała wiele śmiesznych , a zarazem dziwnych przygód , których nie miały inne dziewczynki. Już na początku swego pobytu w Avonlea zaczęły ją spotykać kłopoty. Było ich tak wiele , że nie sposób je zliczyć. Jednak najbardziej podoba mi się pierwsze spotkanie Gilberta Blythe'a.
Było południe. Pan Philips ( nauczyciel wszystkich dzieci , i małych , i dużych ) właśnie dosiadł się do jego ulubionej uczennicy - Prissy Andrews , żeby wytłumaczyć jej algebrę , a reszta robiła co się komu żywnie podobało. Niektórzy zajadali się jabłkami , inni opowiadali sobie coś na ucho , a jeszcze inni urządzali wyścigi świerszczy między rzędami ławek. Jednak Gilbert Blythe za wszelką cenę starał się zwrócić na siebie uwagę Ani. Bezskutecznie. Dziewczynka była w zupełnie zobojętniała nie tylko na obecność Gilberta , ale także innych chłopców w szkole. Ania przebywała teraz daleko , w baśniowej krainie marzeń. Nagle Gilbert wyciągnął rękę - był wściekły na to , że Ania nie zwraca na niego uwagi - złapał koniec rudego warkocza i zasyczał przenikliwym szeptem: ,, Marchewa ! ". Ania poderwała się z ławki , w jej oczach zalśniły łzy. Nazwała Gilberta wstrętnym chłopakiem i nagle - łups ! Dziewczynka uderzyła Gilberta tabliczką w głowę tak mocno , że pękła na pół. Później były tylko okropne następstwa. Ania otrzymała karę od nauczyciela , jednak zniosła ją z podniesioną głową. Myślała tylko o jednym : ,,...N I G D Y już nie zaszczycę go spojrzeniem ! N I G D Y się do niego nie odezwę !...". Chodzi tutaj oczywiście o Gilberta.
Ja na miejscu Ani postąpiłabym identycznie. Przecież to straszne gdy ktoś wyśmiewa się z naszego wyglądu ! Ania dotrzymywała swej obietnicy aż przez pięć lat , za co bardzo ją podziwiam.
Ania Shirley jest to dziewczynka mająca talent do popadania w kłopoty. Przybyła z Nowej Szkocji i zamieszkała u rodzeństwa Cuthbert na Zielonym Wzgórzu. Miała wiele śmiesznych , a zarazem dziwnych przygód , których nie miały inne dziewczynki. Już na początku swego pobytu w Avonlea zaczęły ją spotykać kłopoty. Było ich tak wiele , że nie sposób je zliczyć. Jednak najbardziej podoba mi się pierwsze spotkanie Gilberta Blythe'a.
Było południe. Pan Philips ( nauczyciel wszystkich dzieci , i małych , i dużych ) właśnie dosiadł się do jego ulubionej uczennicy - Prissy Andrews , żeby wytłumaczyć jej algebrę , a reszta robiła co się komu żywnie podobało. Niektórzy zajadali się jabłkami , inni opowiadali sobie coś na ucho , a jeszcze inni urządzali wyścigi świerszczy między rzędami ławek. Jednak Gilbert Blythe za wszelką cenę starał się zwrócić na siebie uwagę Ani. Bezskutecznie. Dziewczynka była w zupełnie zobojętniała nie tylko na obecność Gilberta , ale także innych chłopców w szkole. Ania przebywała teraz daleko , w baśniowej krainie marzeń. Nagle Gilbert wyciągnął rękę - był wściekły na to , że Ania nie zwraca na niego uwagi - złapał koniec rudego warkocza i zasyczał przenikliwym szeptem: ,, Marchewa ! ". Ania poderwała się z ławki , w jej oczach zalśniły łzy. Nazwała Gilberta wstrętnym chłopakiem i nagle - łups ! Dziewczynka uderzyła Gilberta tabliczką w głowę tak mocno , że pękła na pół. Później były tylko okropne następstwa. Ania otrzymała karę od nauczyciela , jednak zniosła ją z podniesioną głową. Myślała tylko o jednym : ,,...N I G D Y już nie zaszczycę go spojrzeniem ! N I G D Y się do niego nie odezwę !...". Chodzi tutaj oczywiście o Gilberta.
Ja na miejscu Ani postąpiłabym identycznie. Przecież to straszne gdy ktoś wyśmiewa się z naszego wyglądu ! Ania dotrzymywała swej obietnicy aż przez pięć lat , za co bardzo ją podziwiam.
Mam nadzieje ze pomoglam:)