Szkollis był synem Bibliotery - bogini ksiąg oraz Encykopedesa - opiekuna wiedzy. Przyszedł na świat po to by wprowadzić wiele zmian, jak mówiła pewna wyrocznia: "Zmiany te nie przyniosą radości". Szkollis wychowywał się pod opieką swoich rodziców oraz w gronie swoich kolegów i koleżanek. Był otwarty na nowe kontakty i przyjaźnie. Często bawił się ze swoimi kolegami. Gimnazosem i Liceusem. Nie stronił również od koleżanek. Najbardziej polubił Przedszkolise i jej koleżankę Wersytete. Syn Bibliotery wciąż doświadczał wielu interesujących przygód. Pewnego razu spotkał włóczęgę, który poczęstował go cukierkiem. Wziął pomimo przestróg matki, aby nie brać od nieznajomych. Cukierek ten jednak nie był zwyczajnym cukierkiem, był od samego Fruktisa - boga słodkości i łakoci, który lubił płatać przeróżne figle. Cukierek sprawiał, iż każdy, kto go zjadł stawał się rzeczą lub osobą, o której w tym momencie pomyślał. Szkollis miał bujną wyobraźnie, nieświadomy tego, co może się zdarzyć, pomyślał o tym, jak by to było, gdyby mógł być tak wysoki jak sam Olimp lub jeszcze wyższy. W mgnieniu oka stał się wysokim chłopcem. Widział nie tylko Olimp, ale również oddalone morza. Taki wzrost przeszkadzał jednak Szkollisowi, gdyż nie mógł się bawić ze swoimi przyjaciółmi.Takie rozmiary zachował jeszcze przez tydzień. Dopiero po wielu trudach i staraniach swojej matki, znalazło się antidotum na jego "chorobę". Od tego czasu wiedział już, by od nieznajomych nie brać niczego. Kolejna jego przygoda a zarazem ostatnia miała miejsce w lesie. Wraz ze swymi przyjaciółmi postanowił wybrać się do lasu by tam spędzić noc. Samodzielnie zbudowali sobie szałasy oraz ogrodzili swój teren przed dziką zwierzyną. W tym właśnie czasie w lasach grasował nie jaki Dyrektorus. Był to lew, lecz niezwykły, bo o czterech wielkich głowach. Dyrektorus uważany był za najmądrzejsze zwierze w całym wszechświecie. Każdy, kto spotkał się z tym "potworem" musiał odpowiedzieć na jedno zadane przez Dyrektorusa pytanie.W przypadku, gdy na pytanie nie została udzielona odpowiedzieć lub odpowiedź była błędna, lew skazywał nieudacznika na siedzenie w ławce wraz z osłem i rozmawianie z nim bez przerwy. Stąd wyrażenie "ośla ławka". Trwało to przez całą dobę. Następnie skazaniec był wypuszczany. Szkollis wraz ze swoimi przyjaciółmi również natknął się na Dyrektorusa przy zbieraniu drewna na ognisko. Bardzo się przestraszyli i chcieli uciekać, lew jednak udaremnił im ucieczkę. Pytanie, które zadał wmurowało ich w ziemie, a brzmiało następująco: "Kto to jest, co życie swoje poświęca i umiejętności swoje przekazuje jak najlepiej tylko może. Nie każdy jednak lubiany jest przez swoich podopiecznych.". Szkollis wraz z przyjaciółmi zastanawiał się aż do samego świtu. Nie mieli jednak szans na udzielenie poprawnej odpowiedzi. Do dziś nie wiadomo, czemu Dyrektorus zadał takie pytanie, na które nikt nie znał odpowiedzi. Szkollis wpadł na pomysł by odwrócić uwagę Dyrektorusa i jednak spróbować uciec. Tak też zrobili. Uciekali przez największe krzaki, przeskakiwali głębokie rowy. Aż zgubili lwa. Jednak tak tylko im się wydawało. Dyrektorus miał bardzo dobry węch i wyczuł gdzie ukrywają się jego uciniowie, tak, bowiem nazywał tych, którzy uciekali mu z jego testu. Uczniowie schowali się w byłej gawrze niedźwiedzia Nie trwało długo, gdy Dyrektorus odnalazł ich. Spytał ponownie czy znają odpowiedź na pytanie. Oni przestraszeni pokiwali tylko głowami w boki i czekali jak na skazanie. Lew podał im odpowiedź, która brzmiała: "nauczycielos". Lew myślał bardzo długo nad karą. Postanowił karę zwiększyć. Powiedział następujące zdania: "Od dziś staniecie się tymi, którymi będziecie przez wieki. Będziecie tak bardzo nie lubiani jak moje zagadki. Ja natomiast będę stał na czele każdego z was i dopilnuje by kara była odpowiednia. Kiedy uznam, że starczy srogiej pokuty, zniszczę was całkowicie i nie będziecie już nigdy istnieć, aż do skończenia świata". Jak powiedział tak zrobił. Nie spostrzegli, gdy zmienili się w ogromne gmachy. Na każdym budynku widniała tabliczka z nazwą. Budynki nosiły nazwy od imion uciekinierów: Przedszkole, Szkoła, Gimnazjum, Liceum, i Uniwersytet. Po całym dziele stworzenia wszystkich gmachów, powiedział: "Do każdego z tych gmachów będą chodzili uciniowie, szkoleni przez nauczyciolosów. Naczycielosi nie jednokrotnie będziecie przechodzić męki, lecz wynagrodzone wam to zostanie pod koniec waszych nauk". Nazwy Uciniów zmieniono później na uczniów, Dyrektorusa na dyrektora, a Nauczycielosa na nauczyciela. Tak przez lata, stulecia, wieki, tysiąclecia, aż po nasze czasy, gmachy te istnieją. Widocznie Dyrektorus nie uznał jeszcze, iż kara została odpokutowana. Tak aż do dzisiejszego dnia również w jakiś sposób ponosimy karę Szkollisa i jego przyjaciół, mając nadzieję, że wkrótce zostanie wypełniona.
Szkollis był synem Bibliotery - bogini ksiąg oraz Encykopedesa - opiekuna wiedzy. Przyszedł na świat po to by wprowadzić wiele zmian, jak mówiła pewna wyrocznia: "Zmiany te nie przyniosą radości". Szkollis wychowywał się pod opieką swoich rodziców oraz w gronie swoich kolegów i koleżanek. Był otwarty na nowe kontakty i przyjaźnie. Często bawił się ze swoimi kolegami. Gimnazosem i Liceusem. Nie stronił również od koleżanek. Najbardziej polubił Przedszkolise i jej koleżankę Wersytete.
//Syn Bibliotery wciąż doświadczał wielu interesujących przygód. Pewnego razu spotkał włóczęgę, który poczęstował go cukierkiem. Wziął pomimo przestróg matki, aby nie brać od nieznajomych. Cukierek ten jednak nie był zwyczajnym cukierkiem, był od samego Fruktisa - boga słodkości i łakoci, który lubił płatać przeróżne figle. Cukierek sprawiał, iż każdy, kto go zjadł stawał się rzeczą lub osobą, o której w tym momencie pomyślał. Szkollis miał bujną wyobraźnie, nieświadomy tego, co może się zdarzyć, pomyślał o tym, jak by to było, gdyby mógł być tak wysoki jak sam Olimp lub jeszcze wyższy. W mgnieniu oka stał się wysokim chłopcem. Widział nie tylko Olimp, ale również oddalone morza. Taki wzrost przeszkadzał jednak Szkollisowi, gdyż nie mógł się bawić ze swoimi przyjaciółmi.Takie rozmiary zachował jeszcze przez tydzień. Dopiero po wielu trudach i staraniach swojej matki, znalazło się antidotum na jego "chorobę". Od tego czasu wiedział już, by od nieznajomych nie brać niczego.
Kolejna jego przygoda a zarazem ostatnia miała miejsce w lesie. Wraz ze swymi przyjaciółmi postanowił wybrać się do lasu by tam spędzić noc. Samodzielnie zbudowali sobie szałasy oraz ogrodzili swój teren przed dziką zwierzyną. W tym właśnie czasie w lasach grasował nie jaki Dyrektorus. Był to lew, lecz niezwykły, bo o czterech wielkich głowach. Dyrektorus uważany był za najmądrzejsze zwierze w całym wszechświecie. Każdy, kto spotkał się z tym "potworem" musiał odpowiedzieć na jedno zadane przez Dyrektorusa pytanie.W przypadku, gdy na pytanie nie została udzielona odpowiedzieć lub odpowiedź była błędna, lew skazywał nieudacznika na siedzenie w ławce wraz z osłem i rozmawianie z nim bez przerwy. Stąd wyrażenie "ośla ławka". Trwało to przez całą dobę. Następnie skazaniec był wypuszczany. Szkollis wraz ze swoimi przyjaciółmi również natknął się na Dyrektorusa przy zbieraniu drewna na ognisko. Bardzo się przestraszyli i chcieli uciekać, lew jednak udaremnił im ucieczkę. Pytanie, które zadał wmurowało ich w ziemie, a brzmiało następująco: "Kto to jest, co życie swoje poświęca i umiejętności swoje przekazuje jak najlepiej tylko może. Nie każdy jednak lubiany jest przez swoich podopiecznych.". Szkollis wraz z przyjaciółmi zastanawiał się aż do samego świtu. Nie mieli jednak szans na udzielenie poprawnej odpowiedzi. Do dziś nie wiadomo, czemu Dyrektorus zadał takie pytanie, na które nikt nie znał odpowiedzi. Szkollis wpadł na pomysł by odwrócić uwagę Dyrektorusa i jednak spróbować uciec. Tak też zrobili. Uciekali przez największe krzaki, przeskakiwali głębokie rowy. Aż zgubili lwa. Jednak tak tylko im się wydawało. Dyrektorus miał bardzo dobry węch i wyczuł gdzie ukrywają się jego uciniowie, tak, bowiem nazywał tych, którzy uciekali mu z jego testu. Uczniowie schowali się w byłej gawrze niedźwiedzia Nie trwało długo, gdy Dyrektorus odnalazł ich. Spytał ponownie czy znają odpowiedź na pytanie. Oni przestraszeni pokiwali tylko głowami w boki i czekali jak na skazanie. Lew podał im odpowiedź, która brzmiała: "nauczycielos". Lew myślał bardzo długo nad karą. Postanowił karę zwiększyć. Powiedział następujące zdania: "Od dziś staniecie się tymi, którymi będziecie przez wieki. Będziecie tak bardzo nie lubiani jak moje zagadki. Ja natomiast będę stał na czele każdego z was i dopilnuje by kara była odpowiednia. Kiedy uznam, że starczy srogiej pokuty, zniszczę was całkowicie i nie będziecie już nigdy istnieć, aż do skończenia świata".
Jak powiedział tak zrobił. Nie spostrzegli, gdy zmienili się w ogromne gmachy. Na każdym budynku widniała tabliczka z nazwą. Budynki nosiły nazwy od imion uciekinierów: Przedszkole, Szkoła, Gimnazjum, Liceum, i Uniwersytet. Po całym dziele stworzenia wszystkich gmachów, powiedział: "Do każdego z tych gmachów będą chodzili uciniowie, szkoleni przez nauczyciolosów. Naczycielosi nie jednokrotnie będziecie przechodzić męki, lecz wynagrodzone wam to zostanie pod koniec waszych nauk". Nazwy Uciniów zmieniono później na uczniów, Dyrektorusa na dyrektora, a Nauczycielosa na nauczyciela. Tak przez lata, stulecia, wieki, tysiąclecia, aż po nasze czasy, gmachy te istnieją. Widocznie Dyrektorus nie uznał jeszcze, iż kara została odpokutowana. Tak aż do dzisiejszego dnia również w jakiś sposób ponosimy karę Szkollisa i jego przyjaciół, mając nadzieję, że wkrótce zostanie wypełniona.