natka3120
A)Grafika wektorowa (obiektowa) – jeden z dwóch podstawowych rodzajów grafiki komputerowej, w której obraz opisany jest za pomocą figur geometrycznych (w przypadku grafiki dwuwymiarowej) lub brył geometrycznych (w przypadku grafiki trójwymiarowej), umiejscowionych w matematycznie zdefiniowanym układzie współrzędnych, odpowiednio dwu- lub trójwymiarowym. Oprócz grafiki wektorowej jest jeszcze grafika rastrowa, która nie jest aż tak bardzo zaawansowana.
b) PRZYKŁAD OPISU
Jest takie miejsce, które chętnie odwiedzam w czasie wakacji (opis krajobrazu)
Lubię wiele miejsc, w których spędzam wakacje. Jedno z nich jednak ma dla mnie szczególny urok. Jest to niewielka wieś w województwie toruńskim, ukryta wśród lasów ciągnących się na przestrzeni kilkunastu lub nawet więcej kilometrów. Położona na glebie piaszczystej nigdy nie mogła pretendować do miana bogatej. Stąd do dziś jeszcze wiele domów ma wygląd przylepionych do ziemi chatek, bielonych na zewnątrz wapnem, o dachach pokrytych gontem. Z maleńkich, nisko umieszczonych okien wychylają się różowe i czerwone pelargonie ubrane w koronkowe białe firanki jak w welony.
Najpiękniej wieś wygląda wieczorem, gdy w małych okienkach zabłysną światła. Jeśli obserwować je z oddalonego nieco piaszczystego wzgórza pod jedną ze ścian lasu, wyglądają jak małe punkciki wskazujące zabłąkanym tu przypadkowo wędrowcom drogę. Pełne uroku są również małe ogródki kwiatowe przed domami. W każdym z nich przy furtce wysokie słoneczniki strzegą spokojnego snu mieszkańców małych domów.
Pól tu niewiele, bo ziemia nieurodzajna, wszędzie piachy i piachy. Za to zapach grzybów z pobliskich lasów czuje się również w środku wsi. Las jest tu dla ludzi nie tylko miejscem odpoczynku, ale głównie pracy i ogromną spiżarnią pełną w porze urodzaju jagód, malin i grzybów.
Będąc w tej wsi, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zatrzymał się w niej czas. Z prostotą tego obrazu kontrastują jednak sterczące tu i ówdzie anteny telewizyjne.
Ten uroczy zakątek chętnie odwiedzam w czasie każdych wakacji.
Poznajcie Anię (opis postaci)
Nie wiem, czy ważne jest dla was, jak się nazywa i jakie nosi imię, bo dla mnie tak. Jeżeli uważacie, że jestem nią zauroczona, to też macie rację. I powiem jeszcze więcej, polubilibyście ją wszyscy.
Ania Kowalska, bo tak brzmi jej imię i nazwisko, to wspaniała dziewczyna. Poznałam ją na obozie w Zakopanem. Tam też mieszka na stałe. Ania ma wysmukłą sylwetkę, trzyma się zawsze prosto, chociaż ciągle chodzi „obładowana” siatkami i torbami, zawierającymi różne różności potrzebne do zajęć na zbiórkach.
Moja nowa koleżanka ma interesującą twarz, w której dominują duże brązowe oczy, harmonizujące z jej cerą. Zauważyć w nich można często iskierki wesołości lub błyski gniewu, gdy dzieje się źle w drużynie. Zgrabny nos i usta często uśmiechnięte dopełniają reszty portretu.
Zdarza się jednak, że oblicze Ani jest posępne, a oczy bardzo zamyślone. Dzieje się to zawsze wówczas, gdy Ania ma problem i zastanawia się jak go rozwiązać. A problemów „na jej głowie” otoczonej burzą ciemnych, falujących włosów zawsze wiele. Daje sobie jednak z nimi radę.
Głos ma miły, język jakim się posługuje, jest zawsze poprawny i sposób wyrażania delikatny.
Uwagę zwraca jej strój. Najczęściej sportowy - niebieskie dżinsy, koszula w granatową kratę, na nogach białe adidasy. „Służbowo” występuje w mundurze harcerskim. I wtedy wygląda najładniej.
Być może kiedyś powiem wam więcej o Ani.
Na przerwie (Opis sytuacji)
Długi trzykrotny głos dzwonka. Duża przerwa. Tak się o niej informuje społeczność naszej szkoły. Budynek przed chwilą jakby ospały, ożywia się natychmiast. Ze zgrzytem tu i ówdzie wysłużonych już zamków otwierają się drzwi klas, wybuchają salwy śmiechu, które mieszają się z podniesionymi głosami nauczycieli i tupotem setek nóg pędzących po schodach, by jak najszybciej znaleźć się na boisku.
Tu hałas nie jest mniejszy. W zabawach prym wiodą chłopcy. To oni dokuczają dziewczętom, oni grają w piłkę, oni włażą na płoty, oni jak mówi pan od wu-efu, „ćwiczą płuca”. Dziewczęta zachowują się różnie. Jedne spacerują, inne ze wzrokiem utkwionym w zeszyty powtarzają zadany do domu materiał, niektóre próbują organizować zabawy dla pierwszaków.
W pewnym momencie z tej właśnie grupy, znajdującej się na końcu boiska, odrywa się niewielka postać i pędzi w kierunku szkoły. Rozpoznajemy ją. To Magda. Jej stopy prawie nie dotykają ziemi. Długie, czarne włosy rozwiewa wiatr. Magda wymachuje rękami i coś woła. Za chwilę dociera do nas wyraźnie: „Ratunku! Ewa!”.
Znamy ją, choruje na serce. Ktoś biegnie do kancelarii, kilka osób tam, skąd przybiegła Magda. Jest wśród nich nasz wychowawca. Są inni. Wszyscy spieszą z pomocą. Za chwilę głos dzwonka i sygnał nadjeżdżającej karetki zlewają się w jedno. Każą nam wejść do klas, nikt nie słucha. Do karetki na noszach niosą małą Ewę - ulubienicę nie tylko Ic. Karetka odjeżdża na sygnale. Będziemy czekać na wiadomość ze szpitala.
b)
PRZYKŁAD OPISU
Jest takie miejsce, które chętnie odwiedzam w czasie wakacji (opis krajobrazu)
Lubię wiele miejsc, w których spędzam wakacje. Jedno z nich jednak ma dla mnie szczególny urok. Jest to niewielka wieś w województwie toruńskim, ukryta wśród lasów ciągnących się na przestrzeni kilkunastu lub nawet więcej kilometrów. Położona na glebie piaszczystej nigdy nie mogła pretendować do miana bogatej. Stąd do dziś jeszcze wiele domów ma wygląd przylepionych do ziemi chatek, bielonych na zewnątrz wapnem, o dachach pokrytych gontem. Z maleńkich, nisko umieszczonych okien wychylają się różowe i czerwone pelargonie ubrane w koronkowe białe firanki jak w welony.
Najpiękniej wieś wygląda wieczorem, gdy w małych okienkach zabłysną światła. Jeśli obserwować je z oddalonego nieco piaszczystego wzgórza pod jedną ze ścian lasu, wyglądają jak małe punkciki wskazujące zabłąkanym tu przypadkowo wędrowcom drogę. Pełne uroku są również małe ogródki kwiatowe przed domami. W każdym z nich przy furtce wysokie słoneczniki strzegą spokojnego snu mieszkańców małych domów.
Pól tu niewiele, bo ziemia nieurodzajna, wszędzie piachy i piachy. Za to zapach grzybów z pobliskich lasów czuje się również w środku wsi. Las jest tu dla ludzi nie tylko miejscem odpoczynku, ale głównie pracy i ogromną spiżarnią pełną w porze urodzaju jagód, malin i grzybów.
Będąc w tej wsi, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zatrzymał się w niej czas. Z prostotą tego obrazu kontrastują jednak sterczące tu i ówdzie anteny telewizyjne.
Ten uroczy zakątek chętnie odwiedzam w czasie każdych wakacji.
Poznajcie Anię (opis postaci)
Nie wiem, czy ważne jest dla was, jak się nazywa i jakie nosi imię, bo dla mnie tak. Jeżeli uważacie, że jestem nią zauroczona, to też macie rację. I powiem jeszcze więcej, polubilibyście ją wszyscy.
Ania Kowalska, bo tak brzmi jej imię i nazwisko, to wspaniała dziewczyna. Poznałam ją na obozie w Zakopanem. Tam też mieszka na stałe. Ania ma wysmukłą sylwetkę, trzyma się zawsze prosto, chociaż ciągle chodzi „obładowana” siatkami i torbami, zawierającymi różne różności potrzebne do zajęć na zbiórkach.
Moja nowa koleżanka ma interesującą twarz, w której dominują duże brązowe oczy, harmonizujące z jej cerą. Zauważyć w nich można często iskierki wesołości lub błyski gniewu, gdy dzieje się źle w drużynie. Zgrabny nos i usta często uśmiechnięte dopełniają reszty portretu.
Zdarza się jednak, że oblicze Ani jest posępne, a oczy bardzo zamyślone. Dzieje się to zawsze wówczas, gdy Ania ma problem i zastanawia się jak go rozwiązać. A problemów „na jej głowie” otoczonej burzą ciemnych, falujących włosów zawsze wiele. Daje sobie jednak z nimi radę.
Głos ma miły, język jakim się posługuje, jest zawsze poprawny i sposób wyrażania delikatny.
Uwagę zwraca jej strój. Najczęściej sportowy - niebieskie dżinsy, koszula w granatową kratę, na nogach białe adidasy. „Służbowo” występuje w mundurze harcerskim. I wtedy wygląda najładniej.
Być może kiedyś powiem wam więcej o Ani.
Na przerwie (Opis sytuacji)
Długi trzykrotny głos dzwonka. Duża przerwa. Tak się o niej informuje społeczność naszej szkoły. Budynek przed chwilą jakby ospały, ożywia się natychmiast. Ze zgrzytem tu i ówdzie wysłużonych już zamków otwierają się drzwi klas, wybuchają salwy śmiechu, które mieszają się z podniesionymi głosami nauczycieli i tupotem setek nóg pędzących po schodach, by jak najszybciej znaleźć się na boisku.
Tu hałas nie jest mniejszy. W zabawach prym wiodą chłopcy. To oni dokuczają dziewczętom, oni grają w piłkę, oni włażą na płoty, oni jak mówi pan od wu-efu, „ćwiczą płuca”. Dziewczęta zachowują się różnie. Jedne spacerują, inne ze wzrokiem utkwionym w zeszyty powtarzają zadany do domu materiał, niektóre próbują organizować zabawy dla pierwszaków.
W pewnym momencie z tej właśnie grupy, znajdującej się na końcu boiska, odrywa się niewielka postać i pędzi w kierunku szkoły. Rozpoznajemy ją. To Magda. Jej stopy prawie nie dotykają ziemi. Długie, czarne włosy rozwiewa wiatr. Magda wymachuje rękami i coś woła. Za chwilę dociera do nas wyraźnie: „Ratunku! Ewa!”.
Znamy ją, choruje na serce. Ktoś biegnie do kancelarii, kilka osób tam, skąd przybiegła Magda. Jest wśród nich nasz wychowawca. Są inni. Wszyscy spieszą z pomocą. Za chwilę głos dzwonka i sygnał nadjeżdżającej karetki zlewają się w jedno. Każą nam wejść do klas, nikt nie słucha. Do karetki na noszach niosą małą Ewę - ulubienicę nie tylko Ic. Karetka odjeżdża na sygnale. Będziemy czekać na wiadomość ze szpitala.