Choinka ubrana w łańcuch własnej roboty i parę bombek, z gwiazdą kupioną na świątecznym jarmarku za parę złotych, stała na środku pokoju, skromna ale dumna, widać było, że jest gwiazdą tego wieczoru. Gdzieniegdzie na meblach poustawiane świeczki, niektóre zwyczajne inne z motywami świątecznymi tworzyły romantyczny a zarazem nieco mroczny nastrój. Lampek choinkowych zabrakło, tak jak i szopki. Miałam ją zrobić sama, choćby z papieru ale nie miałam już na to czasu. Stół stojący w kącie nie świecił mimo wszystko pustkami, nie zabrakło na nim barszcza z uszkami i to własnej roboty, nawet karp czekał bez ruchu spowijając cały pokój aromatyczną wonią. Tak, od zawsze bardzo lubiłam karpie, o ile tylko podczas jedzenia nie myślałam, jak mój tata ogłuszał je w łazience przed świętami. Teraz jednak nie było mojego taty a karp został kupiony w sklepie. W promocji. Już martwy. Pod obrusem niedużego stolika zdołałam upchnąć sianko, które to właśnie moja mama zawsze upychała, gdy jeszcze byłam tak mała, że nie potrafiłam nawet sama się umalować a co dopiero ugotować obiadu. Na podłodze, gdzieś pod oknami, na drugim końcu pokoju stało radio. Stare, jeszcze na kasety. Z głośników wydobywały się dźwięki typowo świąteczne, czyli słowa "Święta", "Jezus", "choinka", "gwiazda" czy po prostu "Christmas" pojawiały się co chwilę. W tym całym świątecznym acz skromnym pokoju siedziałam ja. Z braku fotela, łóżka czy chociażby materaca, złożyłam dwa koce na parę części i umościłam się na tym wygodnym posłaniu pod ścianą, gdzieś w okolicach choinki i okien. Oczekiwałam pierwszej gwiazdki.
Choinka ubrana w łańcuch własnej roboty i parę bombek, z gwiazdą kupioną na świątecznym jarmarku za parę złotych, stała na środku pokoju, skromna ale dumna, widać było, że jest gwiazdą tego wieczoru. Gdzieniegdzie na meblach poustawiane świeczki, niektóre zwyczajne inne z motywami świątecznymi tworzyły romantyczny a zarazem nieco mroczny nastrój. Lampek choinkowych zabrakło, tak jak i szopki. Miałam ją zrobić sama, choćby z papieru ale nie miałam już na to czasu. Stół stojący w kącie nie świecił mimo wszystko pustkami, nie zabrakło na nim barszcza z uszkami i to własnej roboty, nawet karp czekał bez ruchu spowijając cały pokój aromatyczną wonią. Tak, od zawsze bardzo lubiłam karpie, o ile tylko podczas jedzenia nie myślałam, jak mój tata ogłuszał je w łazience przed świętami. Teraz jednak nie było mojego taty a karp został kupiony w sklepie. W promocji. Już martwy.
Pod obrusem niedużego stolika zdołałam upchnąć sianko, które to właśnie moja mama zawsze upychała, gdy jeszcze byłam tak mała, że nie potrafiłam nawet sama się umalować a co dopiero ugotować obiadu.
Na podłodze, gdzieś pod oknami, na drugim końcu pokoju stało radio. Stare, jeszcze na kasety. Z głośników wydobywały się dźwięki typowo świąteczne, czyli słowa "Święta", "Jezus", "choinka", "gwiazda" czy po prostu "Christmas" pojawiały się co chwilę.
W tym całym świątecznym acz skromnym pokoju siedziałam ja. Z braku fotela, łóżka czy chociażby materaca, złożyłam dwa koce na parę części i umościłam się na tym wygodnym posłaniu pod ścianą, gdzieś w okolicach choinki i okien. Oczekiwałam pierwszej gwiazdki.