Moją pamiątką rodzinną, której historię chcę opisać jest (np.) pierścionek, który jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Prababcia mojej babci zaczęła go przekazywać i tak o to traił do mojej mamy i najprawdobodobniej potem mam go dostać ja. Jego historia zaczęła się wiele lat temu. Nie jest to pewne ale podobno prababcia mojej babci dostała go jako pierścionek zaręczynowy od swojego przyszłego męża. Tuż przed smiercią przekazała go swojej córce i poprosiła aby i ona przekazywała go dalej. (weź tak sobie dalej pozmyślaj to nie jest trudne ;))
Opowiem wam historię mojej rodzinnej pamiątki, którą był stary duży zegar jeszcze z przed wojny, ale nie był wcale zniszczony. Babcia mawiała, że on jest niepowtarzalny,oryginalny i bezcenny. Jego historia zaczęła się we wakacje. Kiedy pojechaliśmy z całą rodzinką nad morze. Ja, mama, tata, brat, siostra i babcia (bez dziadka, bo dziadek nie żyje). Byliśmy tam 2 tygodnie i w ciągu tego czasu wiele się zdarzyło...
Dwa dni po naszym wyjeździe koło domu zaczą się kręcić jakiś mężczyzna. Sąsiadka to wszystko opowiedziała, bo widziała to wszystko przez okno. No i wracając do sprawy... po jakiejś godzinie kręcenia się i patrzenia wsiadł do niebieskiego busa i rozmawiał przez telefon. Po chwili odjechał. Przez dwa dni już się nie pokazał. Na trzeci znów podjechał ten bus... tym razem bardzo wczesnym porankiem, gdzieś tak około szóstej. Jeszcze lekka mgła była i chłodnawo było. Po około dziesięciu minutach wyskoczyło z busa czterech wysokich, zbudowanych, napewno nie polskich mężczyzn... Zdecydowanym krokiem wtargnęli na nasz teren i zaczęli drzwi otwierać łomem... szybko się im to udało. Weszli i dalej już nie było wiadomo co robili. Sąsiadka szybko zadzwoniła na policję. Przyjęli zgłoszenie i ruszyli na akcję. Jednak zanim się zjawili złodzieje wynieśli z domupełen wór drobiazgów. Szybko przymknęli lekko drzwi, wbiegli do busa i odjechali. Po tym zdarzeniu minęły dwie minuty i zjawiła się policja. Wszystko im opowiedziała. Pytali o najważniejsze o numery rejestracyjne samochudu. Jednak tego nie zapamiętała. Po przesłuchaniu sąsiadka pełna emocji wróciła do domu i sporządziła listę co musi zobaczyć. Na następny dzień znów się pojawili o tej samej porze i tym razem wynieśli zegar i już więcej się nie zjawili. Jednak nasza zacna sąsiadka zebrała ważne rzeczy i poszła zeznać. Policja wyruszyła na poszukiwania. Po tygodniu ciężkiej pracy okazało się, że badyci skrywają się w starej nieczynnej, opuszczonej fabryce. Strażnicy szybko ich przyłapali i zamknęli za kratami a nasz zegar chwilowo stał u naszej kochanej sąsiadki. Wyszło najaw, że ci mężczyźni poszukiwani są od lat od podobne zdarzenia. Dzielna starsza pani dostała medal od burmistrza miasta za odwagę. Gdy wróciliśmy z podróży wszystko nam opowiedziała i byliśmy w szoku, ale jednak cieszyliśmy się, że to wszystko tak się skończyło
Na początku możesz napisać np. tak:
Moją pamiątką rodzinną, której historię chcę opisać jest (np.) pierścionek, który jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Prababcia mojej babci zaczęła go przekazywać i tak o to traił do mojej mamy i najprawdobodobniej potem mam go dostać ja. Jego historia zaczęła się wiele lat temu. Nie jest to pewne ale podobno prababcia mojej babci dostała go jako pierścionek zaręczynowy od swojego przyszłego męża. Tuż przed smiercią przekazała go swojej córce i poprosiła aby i ona przekazywała go dalej. (weź tak sobie dalej pozmyślaj to nie jest trudne ;))
Opowiem wam historię mojej rodzinnej pamiątki, którą był stary duży zegar jeszcze z przed wojny, ale nie był wcale zniszczony. Babcia mawiała, że on jest niepowtarzalny,oryginalny i bezcenny. Jego historia zaczęła się we wakacje. Kiedy pojechaliśmy z całą rodzinką nad morze. Ja, mama, tata, brat, siostra i babcia (bez dziadka, bo dziadek nie żyje). Byliśmy tam 2 tygodnie i w ciągu tego czasu wiele się zdarzyło...
Dwa dni po naszym wyjeździe koło domu zaczą się kręcić jakiś mężczyzna. Sąsiadka to wszystko opowiedziała, bo widziała to wszystko przez okno. No i wracając do sprawy... po jakiejś godzinie kręcenia się i patrzenia wsiadł do niebieskiego busa i rozmawiał przez telefon. Po chwili odjechał. Przez dwa dni już się nie pokazał. Na trzeci znów podjechał ten bus... tym razem bardzo wczesnym porankiem, gdzieś tak około szóstej. Jeszcze lekka mgła była i chłodnawo było. Po około dziesięciu minutach wyskoczyło z busa czterech wysokich, zbudowanych, napewno nie polskich mężczyzn... Zdecydowanym krokiem wtargnęli na nasz teren i zaczęli drzwi otwierać łomem... szybko się im to udało. Weszli i dalej już nie było wiadomo co robili. Sąsiadka szybko zadzwoniła na policję. Przyjęli zgłoszenie i ruszyli na akcję. Jednak zanim się zjawili złodzieje wynieśli z domupełen wór drobiazgów. Szybko przymknęli lekko drzwi, wbiegli do busa i odjechali. Po tym zdarzeniu minęły dwie minuty i zjawiła się policja. Wszystko im opowiedziała. Pytali o najważniejsze o numery rejestracyjne samochudu. Jednak tego nie zapamiętała. Po przesłuchaniu sąsiadka pełna emocji wróciła do domu i sporządziła listę co musi zobaczyć. Na następny dzień znów się pojawili o tej samej porze i tym razem wynieśli zegar i już więcej się nie zjawili. Jednak nasza zacna sąsiadka zebrała ważne rzeczy i poszła zeznać. Policja wyruszyła na poszukiwania. Po tygodniu ciężkiej pracy okazało się, że badyci skrywają się w starej nieczynnej, opuszczonej fabryce. Strażnicy szybko ich przyłapali i zamknęli za kratami a nasz zegar chwilowo stał u naszej kochanej sąsiadki. Wyszło najaw, że ci mężczyźni poszukiwani są od lat od podobne zdarzenia. Dzielna starsza pani dostała medal od burmistrza miasta za odwagę. Gdy wróciliśmy z podróży wszystko nam opowiedziała i byliśmy w szoku, ale jednak cieszyliśmy się, że to wszystko tak się skończyło