Verczi14
„Wszystko w nim było stare prócz oczu, które miały tę samą barwę co morze i były wesołe i niezłomne”.
„Jest wielu dobrych rybaków i kilku wspaniałych. Ale nie ma takiego jak ty”.
„Miesiąc, w którym przychodzą wielkie ryby - odparł stary. - Byle kto potrafi być rybakiem w maju”.
„Nie śniły mu się już burze ani kobiety, ani wielkie wydarzenia, ogromne ryby, bójki czy mocowania, ani też własna żona. Teraz śnił już tylko o różnych miejscach i o lwach na plaży. W zmroku igrały jak młode koty, a on je kochał, podobnie jak kochał chłopca. Chłopiec nie śnił mu się nigdy”.
„Żal mu było ptaków, a zwłaszcza małych, delikatnych, ciemnych rybitw, które wciąż latały, rozglądając się za czymś i prawie nigdy nic nie znajdując. Pomyślał: „Ptaki mają cięższe życie niż my, z wyjątkiem drapieżników i tych dużych, silnych. Dlaczego stworzono ptaki tak kruche i wątłe jak te jaskółki morskie, jeżeli ocean potrafi być tak okrutny? Jest dobry i bardzo piękny. Ale umie też być okrutny, a przychodzi to nagle, i takie ptaki, co latają muskając wodę i polując, i mają słabe, smutne głosy, są za delikatne na morze”.
„Obłoki piętrzyły się w oczekiwaniu pasatu; spojrzał przed siebie i dostrzegł stado dzikich kaczek, które zarysowało się nad wodą na tle nieba, potem się zgubiło i ukazało znowu - i wiedział już, że nikt nie jest nigdy samotny na morzu”.
„Teraz trzeba się skupić tylko na jednym. Na tym, do czego się urodziłem”.
„Jeszcze nigdy nie spotkałem równie silnej ryby ani takiej, która postępowałaby równie dziwacznie. Może jest za mądry, żeby skakać. Mógłby mnie wykończyć, gdyby skoczył albo rzucił się nagle. Ale pewnie już nieraz brali go na hak i wie, że tak właśnie powinien walczyć. Nie może wiedzieć, że ma przeciwko sobie tylko jednego człowieka, ani że ten człowiek jest stary. Ale cóż to za ogromna sztuka i ileż przyniesie na targu, jeżeli mięso jest dobre! Wziął przynętę, jak na samca przystało, i ciągnie jak samiec, a walczy bez popłochu. Ciekawe, czy ma jakieś plany, czy też to taki sam straceniec jak ja?”
„Moim wyborem było udać się tam po niego, daleko od wszystkich ludzi. Od wszystkich ludzi na świecie. A teraz jesteśmy złączeni ze sobą i trwamy tak od południa. I nikt nie może dopomóc żadnemu z nas. Może nie powinienem był zostać rybakiem. Ale do tego właśnie się urodziłem”.
„Rybo - powiedział. - Kocham cię i szanuję bardzo. Ale zabiję cię, nim ten dzień się skończy”.
„Ale muszę ufać i być godnym wielkiego Di Maggio, który wszystko robi doskonale, chociaż ma bóle pięty od ostrogi kostnej. Co to jest taka ostroga? - zapytał sam siebie”.
„Marlin jest także moim przyjacielem - powiedział na głos. - Jeszczem nie widział ani nie słyszał o takiej rybie. Mimo to muszę go zabić. Cieszę się, że nie musimy próbować zabijać gwiazd”.
„Człowiek nigdy nie zgubi się na morzu (…)”.
„Na jego miejscu zebrałbym teraz wszystkie siły i gnał, póki się coś nie urwie. Ale, Bogu dzięki, ryby nie są tak mądre jak ci, co je zabijają, chociaż są szlachetniejsze i zręczniejsze”.
„Co by to było, gdyby człowiek musiał co dzień próbować zabić księżyc? Księżyc ucieka. A gdyby tak co dzień trzeba było zabijać słońce? W czepku się rodziliśmy”. „Rybo - powiedział stary. - Rybo, i tak będziesz musiała umrzeć. Czyż musisz zabić i mnie?”.
„Zabijasz mnie - pomyślał stary. - Ale masz do tego prawo. Nigdym nie widział nic większego, piękniejszego, bardziej spokojnego i szlachetnego od ciebie, bracie. Przyjdź i zabij mnie. Wszystko mi jedno, kto kogo zabije”.
„Ale myślę, że wielki Di Maggio byłby dziś ze mnie dumny”.
„(…) człowiek nie jest stworzony do klęski - powiedział. - Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”.
„Jest wielu dobrych rybaków i kilku wspaniałych. Ale nie ma takiego jak ty”.
„Miesiąc, w którym przychodzą wielkie ryby - odparł stary. - Byle kto potrafi być rybakiem w maju”.
„Nie śniły mu się już burze ani kobiety, ani wielkie wydarzenia, ogromne ryby, bójki czy mocowania, ani też własna żona. Teraz śnił już tylko o różnych miejscach i o lwach na plaży. W zmroku igrały jak młode koty, a on je kochał, podobnie jak kochał chłopca. Chłopiec nie śnił mu się nigdy”.
„Żal mu było ptaków, a zwłaszcza małych, delikatnych, ciemnych rybitw, które wciąż latały, rozglądając się za czymś i prawie nigdy nic nie znajdując. Pomyślał: „Ptaki mają cięższe życie niż my, z wyjątkiem drapieżników i tych dużych, silnych. Dlaczego stworzono ptaki tak kruche i wątłe jak te jaskółki morskie, jeżeli ocean potrafi być tak okrutny? Jest dobry i bardzo piękny. Ale umie też być okrutny, a przychodzi to nagle, i takie ptaki, co latają muskając wodę i polując, i mają słabe, smutne głosy, są za delikatne na morze”.
„Obłoki piętrzyły się w oczekiwaniu pasatu; spojrzał przed siebie i dostrzegł stado dzikich kaczek, które zarysowało się nad wodą na tle nieba, potem się zgubiło i ukazało znowu - i wiedział już, że nikt nie jest nigdy samotny na morzu”.
„Teraz trzeba się skupić tylko na jednym. Na tym, do czego się urodziłem”.
„Jeszcze nigdy nie spotkałem równie silnej ryby ani takiej, która postępowałaby równie dziwacznie. Może jest za mądry, żeby skakać. Mógłby mnie wykończyć, gdyby skoczył albo rzucił się nagle. Ale pewnie już nieraz brali go na hak i wie, że tak właśnie powinien walczyć. Nie może wiedzieć, że ma przeciwko sobie tylko jednego człowieka, ani że ten człowiek jest stary. Ale cóż to za ogromna sztuka i ileż przyniesie na targu, jeżeli mięso jest dobre! Wziął przynętę, jak na samca przystało, i ciągnie jak samiec, a walczy bez popłochu. Ciekawe, czy ma jakieś plany, czy też to taki sam straceniec jak ja?”
„Moim wyborem było udać się tam po niego, daleko od wszystkich ludzi. Od wszystkich ludzi na świecie. A teraz jesteśmy złączeni ze sobą i trwamy tak od południa. I nikt nie może dopomóc żadnemu z nas. Może nie powinienem był zostać rybakiem. Ale do tego właśnie się urodziłem”.
„Rybo - powiedział. - Kocham cię i szanuję bardzo. Ale zabiję cię, nim ten dzień się skończy”.
„Ale muszę ufać i być godnym wielkiego Di Maggio, który wszystko robi doskonale, chociaż ma bóle pięty od ostrogi kostnej. Co to jest taka ostroga? - zapytał sam siebie”.
„Marlin jest także moim przyjacielem - powiedział na głos. - Jeszczem nie widział ani nie słyszał o takiej rybie. Mimo to muszę go zabić. Cieszę się, że nie musimy próbować zabijać gwiazd”.
„Człowiek nigdy nie zgubi się na morzu (…)”.
„Na jego miejscu zebrałbym teraz wszystkie siły i gnał, póki się coś nie urwie. Ale, Bogu dzięki, ryby nie są tak mądre jak ci, co je zabijają, chociaż są szlachetniejsze i zręczniejsze”.
„Co by to było, gdyby człowiek musiał co dzień próbować zabić księżyc? Księżyc ucieka. A gdyby tak co dzień trzeba było zabijać słońce? W czepku się rodziliśmy”.
„Rybo - powiedział stary. - Rybo, i tak będziesz musiała umrzeć. Czyż musisz zabić i mnie?”.
„Zabijasz mnie - pomyślał stary. - Ale masz do tego prawo. Nigdym nie widział nic większego, piękniejszego, bardziej spokojnego i szlachetnego od ciebie, bracie. Przyjdź i zabij mnie. Wszystko mi jedno, kto kogo zabije”.
„Ale myślę, że wielki Di Maggio byłby dziś ze mnie dumny”.
„(…) człowiek nie jest stworzony do klęski - powiedział. - Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”.