W edukacji nie ma jednolitego systemu przeliczania punktów na oceny. Niejedna szkoła szczyci się tym, że u niej dwójka zaczyna się od 50 proc., zaś w innych wystarczy 30 proc., aby ocena była pozytywna. Są takie placówki, w których dopuszczający stawia się dopiero za 60 procent, dostateczny – 70 proc., dobry – 80 proc., bardzo dobry – 90 proc., a celujący możliwy jest dopiero przy 100 proc., jednak to już przesada. W moim liceum istnieje anachroniczny przelicznik, pochodzący z czasów starej matury, więc nie ma sensu go stosować. Od września będziemy musieli poprawić szkolny system oceniania, gdyż nie pasuje on do wyzwań współczesności.
Ponieważ w edukacji nie ma wzorca, jak należy przeliczać punkty na oceny, sięgnąłem do przelicznika, jaki stosuje się w testach samochodowych. Według „Auto Moto” samochód otrzymuje notę niedostateczną za uzyskanie 0-20 proc. punktów, ocenę dopuszczającą, inaczej mierną, za 21-34 proc., dostateczną za 35-48 proc., dobrą za 49-62 proc., bardzo dobrą za 63-76 proc., zaś celującą już od 77 do 100 proc. punktów. Uważam, że system ten powinien powszechnie obowiązywać w szkołach i służyć do oceniania uczniów.
Jedna z moich uczennic uzyskała na egzaminie maturalnym 87 proc. Nie bardzo wiedziała, jaka to ocena, a rodzina koniecznie chciała przeliczyć procenty na tradycyjny stopień. A zatem – pytała mnie dziewczyna – czwórka czy piątka? Odpowiedziałem, że uzyskała celujący. Nie miałem żadnych wątpliwości, że 87 proc. z języka polskiego, do tego zdawanego na poziomie rozszerzonym, należy przeliczyć na celujący. Niestety, uczennica nie bardzo mi wierzyła, ponieważ inni nauczyciele wmówili jej, że to raczej mocna czwórka.
Dlaczego zaostrzamy kryteria przeliczania punktów na oceny? Czy chcemy bocznymi drzwiami wprowadzić do edukacji wyższe wymagania? Skoro nie udało się zwiększyć trudności w zakresie materiału, to chcemy przynajmniej ograniczyć dostępność wysokich ocen. Uważam, że tak nie można. To raczej treści programowe powinny być trudne, natomiast każdy zdobyty punkt powinien być ceniony i umożliwiać uczniowi uzyskanie najwyższej oceny. Całym sercem popieram system stosowany w testach samochodach. Uważam, że w szkole ocena pozytywna powinna zaczynać się po zdobyciu jednej piątej punktów, a celująca po przekroczeniu trzech czwartych. To byłoby nie tylko sprawiedliwe, ale motywowałoby także uczniów do zwiększonego wysiłku. Każdy miałby wtedy szansę zdobyć szóstkę, a nie tylko uczniowie wybitnie zdolni i olimpijczycy.
Odpowiedź:
W edukacji nie ma jednolitego systemu przeliczania punktów na oceny. Niejedna szkoła szczyci się tym, że u niej dwójka zaczyna się od 50 proc., zaś w innych wystarczy 30 proc., aby ocena była pozytywna. Są takie placówki, w których dopuszczający stawia się dopiero za 60 procent, dostateczny – 70 proc., dobry – 80 proc., bardzo dobry – 90 proc., a celujący możliwy jest dopiero przy 100 proc., jednak to już przesada. W moim liceum istnieje anachroniczny przelicznik, pochodzący z czasów starej matury, więc nie ma sensu go stosować. Od września będziemy musieli poprawić szkolny system oceniania, gdyż nie pasuje on do wyzwań współczesności.
Ponieważ w edukacji nie ma wzorca, jak należy przeliczać punkty na oceny, sięgnąłem do przelicznika, jaki stosuje się w testach samochodowych. Według „Auto Moto” samochód otrzymuje notę niedostateczną za uzyskanie 0-20 proc. punktów, ocenę dopuszczającą, inaczej mierną, za 21-34 proc., dostateczną za 35-48 proc., dobrą za 49-62 proc., bardzo dobrą za 63-76 proc., zaś celującą już od 77 do 100 proc. punktów. Uważam, że system ten powinien powszechnie obowiązywać w szkołach i służyć do oceniania uczniów.
Jedna z moich uczennic uzyskała na egzaminie maturalnym 87 proc. Nie bardzo wiedziała, jaka to ocena, a rodzina koniecznie chciała przeliczyć procenty na tradycyjny stopień. A zatem – pytała mnie dziewczyna – czwórka czy piątka? Odpowiedziałem, że uzyskała celujący. Nie miałem żadnych wątpliwości, że 87 proc. z języka polskiego, do tego zdawanego na poziomie rozszerzonym, należy przeliczyć na celujący. Niestety, uczennica nie bardzo mi wierzyła, ponieważ inni nauczyciele wmówili jej, że to raczej mocna czwórka.
Dlaczego zaostrzamy kryteria przeliczania punktów na oceny? Czy chcemy bocznymi drzwiami wprowadzić do edukacji wyższe wymagania? Skoro nie udało się zwiększyć trudności w zakresie materiału, to chcemy przynajmniej ograniczyć dostępność wysokich ocen. Uważam, że tak nie można. To raczej treści programowe powinny być trudne, natomiast każdy zdobyty punkt powinien być ceniony i umożliwiać uczniowi uzyskanie najwyższej oceny. Całym sercem popieram system stosowany w testach samochodach. Uważam, że w szkole ocena pozytywna powinna zaczynać się po zdobyciu jednej piątej punktów, a celująca po przekroczeniu trzech czwartych. To byłoby nie tylko sprawiedliwe, ale motywowałoby także uczniów do zwiększonego wysiłku. Każdy miałby wtedy szansę zdobyć szóstkę, a nie tylko uczniowie wybitnie zdolni i olimpijczycy.
:>
4 napewno obliczasz sobie to tak że 23:29=79%
1= do 29%
2=do 50%
3=do 74%
4=do 85%
5=do 96%
6=do 100%
tak unas w szkole ale na 99% 4 masz