1.Myśl o końcu przeraża mnie gdyż... 2. Apokalipsy się nie boj bo... 3.,,Śmiejmy się!" kto wie czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie...
Wypracowanie minimalnie na 1 stronę z zeszytu na jutro
nightblue
Myśl o końcu przeraża mnie gdyż.. gdyż wciąż nie czuję, że moje życie jest już do konca spełnione. Czuję, że chociaż tak wiele już za mną, tych gorszych, tych lepszych chwil wciąż czeka na mnie tyle nowego, tyle nieznanego. Bywają chwile, kiedy na koniec się czeka. Bywaja chwile kiedy ten ów "koniec" jest czymś upragnionym, ulgą w problemach, które dościgają nas zewsząd, ale kiedy przetrwamy, widzimy świat rozpościerający się przed nami całym swoim pięknem. Tym czego jeszcze nie widzieliśmy, czego nie poczuliśmy, nie dotknelismy i byc moze czego nigdy nie dotkniemy, ale o czym możemy marzyć, póki wciąż na tym świecie jestesmy. Myśl o końcu przeraza mnie bo boję się tego co będzie potem. Boję się, że jeżeli 'jakimś przypadkiem' to co wydarzy sie po owym 'końcu' może mi się nie spodobać, a odwrotu przeciez nie będzie. Boje się, że po końcu nie ma już nic. Nie ma rodziny, nie ma przyjaciół. Nie ma wschodu słońca, nie ma gorącego lata, mroźnej zimy, nie ma tandetnych romantycznych zachodów słońca, ani samotnych nocy. Myślę, że mam przed sobą jeszcze całe zycie i mam prawo wykorzystać je na swój własny, nie koniecznie poprawny sposów. Przeraża mnie to, że ktoś, lub coś zwane 'końcem' mogłoby mi tą myśl odebrać.
Apokalipsy, nie boję się bo... bo strach przed zapowiadaną przez coraz to nowych odnajdujących się w tajemniczych okolicznościach (nie znanych koniecznie nawet im samym) 'proroków', która przypada średnio raz na kilka miesięcy doprowadziłaby mnie już dawno do paranoi, a świecie pełnym paranoików, schizofreników i tym podobnych istot, w których umysłach dzieje się coś więcej, niż tylko strach przed niezrozumiałym światem ustrzeganie się szaleństwa jest działaniem jak najbardziej pożądanym.
Nie boję się apokalipsy, bo mam swoje wspomnienia, które na zawsze pozostaną cześcią mnie, gdziekolwiek bym sie nei znalazł.
Czerwcowego słonecznego dnia wychodząc ze sklepu monopolowego rano, niosąc pełen goryczy świezy chleb i mleko do domu z myslą 'dlaczego to znowu ja a nie chociaż tym razem tata" zobaczyłem pana we wskazującym, nietrzeźwym stanie, który z półszczerbą próbą uśmiechu z mocno zaciśniętą w dłoni butelką zapewnie nie świeżego mleka wykrzyczał do mnie ,,Śmiejmy się!" kto wie czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie... Żyjmy chwilą, żyjmy szczęśliwie, chociażby i niedługo, chociażby i te trzy tygodnie.
Bywają chwile, kiedy na koniec się czeka. Bywaja chwile kiedy ten ów "koniec" jest czymś upragnionym, ulgą w problemach, które dościgają nas zewsząd, ale kiedy przetrwamy, widzimy świat rozpościerający się przed nami całym swoim pięknem. Tym czego jeszcze nie widzieliśmy, czego nie poczuliśmy, nie dotknelismy i byc moze czego nigdy nie dotkniemy, ale o czym możemy marzyć, póki wciąż na tym świecie jestesmy.
Myśl o końcu przeraza mnie bo boję się tego co będzie potem. Boję się, że jeżeli 'jakimś przypadkiem' to co wydarzy sie po owym 'końcu' może mi się nie spodobać, a odwrotu przeciez nie będzie. Boje się, że po końcu nie ma już nic.
Nie ma rodziny, nie ma przyjaciół. Nie ma wschodu słońca, nie ma gorącego lata, mroźnej zimy, nie ma tandetnych romantycznych zachodów słońca, ani samotnych nocy.
Myślę, że mam przed sobą jeszcze całe zycie i mam prawo wykorzystać je na swój własny, nie koniecznie poprawny sposów. Przeraża mnie to, że ktoś, lub coś zwane 'końcem' mogłoby mi tą myśl odebrać.
Apokalipsy, nie boję się bo... bo strach przed zapowiadaną przez coraz to nowych odnajdujących się w tajemniczych okolicznościach (nie znanych koniecznie nawet im samym) 'proroków', która przypada średnio raz na kilka miesięcy doprowadziłaby mnie już dawno do paranoi, a świecie pełnym paranoików, schizofreników i tym podobnych istot, w których umysłach dzieje się coś więcej, niż tylko strach przed niezrozumiałym światem ustrzeganie się szaleństwa jest działaniem jak najbardziej pożądanym.
Nie boję się apokalipsy, bo mam swoje wspomnienia, które na zawsze pozostaną cześcią mnie, gdziekolwiek bym sie nei znalazł.
Czerwcowego słonecznego dnia wychodząc ze sklepu monopolowego rano, niosąc pełen goryczy świezy chleb i mleko do domu z myslą 'dlaczego to znowu ja a nie chociaż tym razem tata" zobaczyłem pana we wskazującym, nietrzeźwym stanie, który z półszczerbą próbą uśmiechu z mocno zaciśniętą w dłoni butelką zapewnie nie świeżego mleka wykrzyczał do mnie ,,Śmiejmy się!" kto wie czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie... Żyjmy chwilą, żyjmy szczęśliwie, chociażby i niedługo, chociażby i te trzy tygodnie.