Była bardzo mroźna zima.Duży las za miastem,wiele drzew a na środku ja sama - mała choinka. Drzewa naśmiewały się ze mnie, bo byłam mała i "łysa".
Pewnego dnia , do naszego lasu przyjechało duże "coś" z kółkami.Od innych drzew usłyszałam szepty. Mówili że to coś to samochód i że on przyjechał po mnie.Wystraszyłam się ,ale jak takie coś z kółkami może mnie z tąd zabrać.Nagle wysiadło z niego dziecko a za nim pojawił się dorosły.Teraz już wiedziałam że to po mnie. Szli w moją stronę , po chwili obcięli mi korzenie i zanieśli do samochodu.To była długa droga.Przy wyjmowaniu z samochodu złamała mi się gałązka.Moje żywicze łzy płynęły strumieniami ale oni i tak tego nie widzieli.Zanieśli mnie do domu i postawili w wiadrze.Pomyślałam że to już koniec,przecież nie mogę stamtąd uciec.Po kilku godzinach przyszli ludzie i zaczęli ubierać mnie w różne kolorowe ozdoby i świecidełka. Moje gałazki uginały się pod tym ciężarem.Nadszedł wieczór wszyscy poszli spać , a ja zostałam sama w ciemnym kącie.Rano poczułam dotyk na swoich gałązkach.To było dziecko które przytulało mnie i cieszyło się moim widokiem.
Po kilku tygodniach przyszedł czas aby rozebrać mnie z tych ozdób, myślałam że zostanę wyrzucona ,ale nie ludzie wynieśli mnie na dwór i posadzili w swoim ogrodzie.Wreszcie poczułam miłość.To małe dziecko przychodziło do mnie codziennie i przytulało mnie. Wszystko skończyło się szczęśliwie.
Była bardzo mroźna zima.Duży las za miastem,wiele drzew a na środku ja sama - mała choinka. Drzewa naśmiewały się ze mnie, bo byłam mała i "łysa".
Pewnego dnia , do naszego lasu przyjechało duże "coś" z kółkami.Od innych drzew usłyszałam szepty. Mówili że to coś to samochód i że on przyjechał po mnie.Wystraszyłam się ,ale jak takie coś z kółkami może mnie z tąd zabrać.Nagle wysiadło z niego dziecko a za nim pojawił się dorosły.Teraz już wiedziałam że to po mnie. Szli w moją stronę , po chwili obcięli mi korzenie i zanieśli do samochodu.To była długa droga.Przy wyjmowaniu z samochodu złamała mi się gałązka.Moje żywicze łzy płynęły strumieniami ale oni i tak tego nie widzieli.Zanieśli mnie do domu i postawili w wiadrze.Pomyślałam że to już koniec,przecież nie mogę stamtąd uciec.Po kilku godzinach przyszli ludzie i zaczęli ubierać mnie w różne kolorowe ozdoby i świecidełka. Moje gałazki uginały się pod tym ciężarem.Nadszedł wieczór wszyscy poszli spać , a ja zostałam sama w ciemnym kącie.Rano poczułam dotyk na swoich gałązkach.To było dziecko które przytulało mnie i cieszyło się moim widokiem.
Po kilku tygodniach przyszedł czas aby rozebrać mnie z tych ozdób, myślałam że zostanę wyrzucona ,ale nie ludzie wynieśli mnie na dwór i posadzili w swoim ogrodzie.Wreszcie poczułam miłość.To małe dziecko przychodziło do mnie codziennie i przytulało mnie. Wszystko skończyło się szczęśliwie.