Zeus był zdenerwowany. Wiedział już o tym cały Olimp. Chodził w tą i z powrotem, trzymając w ręce swój piorón. Każdy, nawet bogowie, bał się go w tej chwili, ponieważ nie wiedzieli co zrobi. hera, jego żona, tez była zaniepokojona, lecz okazywała względny spokój.
Schodzimy na ziemię - powiedział bóg bogów.
Wszyscy wykonali jego rozkaz.
Były to czasy, kiedy na ziemi istniał jeden kontynent, rozciagający się na całą szerokość kuli ziemskiej. Niestety, ludzie sprawiali coraz więcej kłopotów. Dochodzilo mniędzy nimi do bitew, starć i mordów, czego Zeus nie mógł znieść. Pokochał ludzki naród, mimo wcześniejszej nienawiści. Otoczyl ich opieka i martwił się o nich. Nie chciał, by przydarzyło się im coś złego. Powodem jego zdenerwowania było zachowanie ludzi. Nie rozumiał ich. To on, Zeus odgania od nich zagrożenia, po to by sami się wymordowali. Nie pojmował tego, doprawdy.
Stanął wraz z innymi bogami, powodując niemałe poruszenie. Człowiek w porównaniu z nimi nie miał szans, a ludzie nie wiedzieli czego się spodziewać. Patrzyli więc w milczeniu na swego władcę, widząc na jego licu złość. Niepokoiło ich to, jednak nie śmiali odezwac się ani słówkiem. Milczeli.
-Ludzie! Nie jestem zadowolony z waszego postępowania. Swoją osobą zdradzacie same negatywne uczucia, a przecież nie po to pozwoliłem wam żyć, napewno nie po to! - krzyczał.
-Zeusie - przerwała mu Hera.
-Milcz! Nie po to pozwoliłem wam żyć, byście sami sie pozabijali. Musicie nauczyć się pokory, miłości do bliźniego. Nie możecie zachowywać się w ten sposób, pokazujecie, że rzeczywiście nie róznicie się wiele od zwierząt, dlatego mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Muszę to zrobić, dla waszego dobra.
Jego piorón rozbłys. Światło było zbyt oślepiające by ktokolwiek mógł cos zobaczyć. W ten właśnie sposób ziemia została rozdzielona na siedem części, by ludzie żyli w zgodzie.
Zeus był zdenerwowany. Wiedział już o tym cały Olimp. Chodził w tą i z powrotem, trzymając w ręce swój piorón. Każdy, nawet bogowie, bał się go w tej chwili, ponieważ nie wiedzieli co zrobi. hera, jego żona, tez była zaniepokojona, lecz okazywała względny spokój.
Schodzimy na ziemię - powiedział bóg bogów.
Wszyscy wykonali jego rozkaz.
Były to czasy, kiedy na ziemi istniał jeden kontynent, rozciagający się na całą szerokość kuli ziemskiej. Niestety, ludzie sprawiali coraz więcej kłopotów. Dochodzilo mniędzy nimi do bitew, starć i mordów, czego Zeus nie mógł znieść. Pokochał ludzki naród, mimo wcześniejszej nienawiści. Otoczyl ich opieka i martwił się o nich. Nie chciał, by przydarzyło się im coś złego. Powodem jego zdenerwowania było zachowanie ludzi. Nie rozumiał ich. To on, Zeus odgania od nich zagrożenia, po to by sami się wymordowali. Nie pojmował tego, doprawdy.
Stanął wraz z innymi bogami, powodując niemałe poruszenie. Człowiek w porównaniu z nimi nie miał szans, a ludzie nie wiedzieli czego się spodziewać. Patrzyli więc w milczeniu na swego władcę, widząc na jego licu złość. Niepokoiło ich to, jednak nie śmiali odezwac się ani słówkiem. Milczeli.
-Ludzie! Nie jestem zadowolony z waszego postępowania. Swoją osobą zdradzacie same negatywne uczucia, a przecież nie po to pozwoliłem wam żyć, napewno nie po to! - krzyczał.
-Zeusie - przerwała mu Hera.
-Milcz! Nie po to pozwoliłem wam żyć, byście sami sie pozabijali. Musicie nauczyć się pokory, miłości do bliźniego. Nie możecie zachowywać się w ten sposób, pokazujecie, że rzeczywiście nie róznicie się wiele od zwierząt, dlatego mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Muszę to zrobić, dla waszego dobra.
Jego piorón rozbłys. Światło było zbyt oślepiające by ktokolwiek mógł cos zobaczyć. W ten właśnie sposób ziemia została rozdzielona na siedem części, by ludzie żyli w zgodzie.