Witam. Mam Napisać opowiadanie z opisem przeżyć w sytuacji gdy osoba Ma słabe stopnie z Matematyki, a z ostatniej kartówki dostaje piątkę. Proszę bardzo o pomoc.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Wczoraj była kartkówka z matematyki, każdy był ciekawy co dostanie. Nasza pani była dość surowa i dużo wymagała. Nasz kolega z klasy Mikołaj zawsze z kartkówek dostawał słabe stopnie. Wszyscy chcieliśmy mu pomóc, ale on odmawiał tej pomocy. Zależało nam na tym żeby nasz kolega razem z nami skończył klasę. W naszej klasie było dużo zdolnych uczniów , którzy z każdej kartkówki mieli piątki.
Dzisiaj matematyka była na pierwszej lekcji. Każdy niecierpliwie czekał na oddanie kartkówek przez panią. Po jej minie nie można było nic się dowiedzieć. Nic nie powiedziała o jedynkach.
Mikołaj jednak się obawiał się kolejnej jedynki, chciał mieć jakiś dobry stopień zależało mu na tym. Pani jako pierwszym rozdała kartkówki zdolnym uczniom, żaden z nich nie ukazał entuzjazmu z dobrej oceny. Nie wiedzieliśmy co się im stało. Jako ostatni kartkówkę dostał Mikołaj, strasznie sie zdziwił oceną, podszedł do pani się upewnić czy rzeczywiście dostał piątke. Wszyscy byliśmy zadowoleni z kolegi, który się strasznie cieszył z pierwszej swojej piątki z matematyki. Pochwalił się każdemu , nawet nasi najzdolniejsi uczniowie pogratulowali mu , choć oni dostali niższy stopień. Najlepiej ją napisał Mikołaj, pani również była z niego dumna.
Zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec przerwy. Znowu lekcja matetatyki. Niecierpię tego przedmiotu! Może i bym go polubił, gdybym tylko zaczął dostawać lepsze oceny.
Poprawiłem plecak wiszący na ramieniu i powlekłem się smutno do klasy. Usiadłem w ławce na końcu klasy i wyciągnęłem wszystkie potrzebne przybory.
- Cześć. - przywitała się Gosia, z którą zazwyczaj siedziałem.
Kiwnąłem głową w jej stronę. Nie miałem ochoty się odzywać.
Całą lekcję przesiedziałem bazgrając po zeszycie. Tak jak przewidziałem temat był trudny i kompletnie nic nie rozumiałem. Mój humor pogorszył się jeszcze bardziej w chwili, gdy pani zapowiedziała kartkówkę na następy dzień. Wiedziałam, że dostanę kolejną jedynkę. Po dzwonku spakowałem wszystkie rzeczy spowrotem do plecaka i już miałem wyjść z klasy, gdy nagle usłyszałem cichutki głos Małgosi.
- Kuba czy chciałbyś, abym pomogła ci w nauce? - zapytała wpatrując się w ziemię.
Zdziwiła mnie jej propozycja. Nigdy nie myślałem o tym aby poprosić kogoś o pomoc w lekcjach. Uważałem, że sam wszystko jakoś nadrobię.
- Chcę. - odparłem po chwili zastanowienia. Kto wie? Może właśnie Gosi uda się przerwać moją złą passę.
Około godziny 16.00 do mojego domu przybyła Małgosia. Dziewczynka przyniosła swój kalkulator, książkę z matemtayki i dużo czystych kartek. Od samego progu zapowiedziała mi, że nie wyjdzie dopóki wszystkiego nie zrozumiem. Wystraszyłem się wtedy troszeczkę. Wstyd przyznać, ale naprawdę matematyka była moją piętą Achillesową.
Tak jak zapowiedziała Gosia, przez kolejne dwie godziny wkuwaliśmy zadania z matmy. Było naprawdę miło. Nie czułem presji, ani napięcia. Jeżeli coś mi nie wychodziło Gosia uśmiechała się do mnie zachęcająco i ponownie tłumaczyła co powinienem zrobić.
Następnego dnia na matematyce, tuż przed kartkówką Małgosia życzyła mi powodzenia i uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
Zadania były trudne, ale na szczęście wszystkie przerobiłem poprzedniego dnia z Gosią. Kartkę oddałem ostatni, a nie tak jak zazwyczaj pierwszy. Chciałem wykorzystać czas do granic możliwości, aby wszystko posprawdzać i upewnić się, że nie popełniłem żadnego błędu.
Ze zdenerwowaniem oczekiwałem ogłoszenia wyników. Wiedziałem, że poszło mi lepiej niż zazwyczaj, ale nie miałem do końca pewności. Być może popełniłem jakiś błąd, który przeoczyłem przy sprawdzaniu lub kompletnie pomyliłem wzory, których nauczyła mnie Gosia.
W środę z samego rana pani matematyczka oznajmiła nam, że spawdziła kartkówki i jest bardzo zadowolona ze wszystkich a wszczególności ze mnie. Dostałem piątkę! Wszystkie zadania wykonałem poprawnie, bez jakiegokolwiek błędu. Sam nie mogłem w to uwierzyć! Moja pierwsza piątka z matematyki! Byłem niezmiernie szczęśliwy. Przez całą lekcę uśmiechałem się do każdego i nawet zgłosiłem się do tablicy, a wszystko dzięki mojej nowej korepetytorce.
Po lekcji pobiegłem do szkolnego sklepiku i kubiłem czekoladę z orzechami, którą następnie podarowałem zawstydzonej Gosi.
Gdy mama dowiedziała się o mojej piątce postanowiła, że Gosia będzie stałym gościem w naszym domu. Nie sprzeciwiałem się, ponieważ spododobało mi się uczusie satysfakcji, które czułem otrzymując najleszą ocene w klasie i zapragnąłem być najlepszym matematykiem w szkole.