Wczuj sie w role Marcina Borowicza i zredaguj kartkie z pamietnika. Opisz wydarzenia zwiazane z probą wysledzenia przez profesora Majkowskiego miejsca spotkań chłopców Opowiedz co wydarzyło sie tego dnia, przesdstaw swoje subiektywne opinie, napisz o swoich przezyciach i zamierzeniach. (Syzyfowe Prace)
Ten dzień utkwi na długo w mojej pamięci. Była to niedziela...Poranek, popołudnie minęły jak zwykle, lecz wieczór? Od czasu, kiedy Zygier jest z nami, zbieramy się "na górce" u Gontali, aby czytać polską literaturę i rozmawiać o niej. Tym razem spóźniłem się, gdyż przeciągnąłem korepetycje. U Gontali miała być pierwsza i ostatnia "biba" mijając ok. godziny 22 budynki żydowskie, spostrzegłem nagle wysokiego mężczyznę w cylindrze i długim płaszczu.Od razu go poznałem.Był to Majewski.serce zaczęło mi szybciej bić.Nie mogłem dopuścić, aby profesor mnie zobaczył, gdyż wtedy i ja, i moi koledzy zostalibyśmy zdemaskowani!Szybko wsunąłem się między sągi drzewa i obserwowałem postać poruszającą się w mroku.Po kilku chwilach byłem pewien, że Majewski szuka naszej kryjówki.Kiedy stanął obok kładki wyszedłem z ukrycia.Jego oczy zwrócone były w okna Gontali.Na całe szczęście nikt się w nich nie pojawił.Wnet profesor zapalił zapałkę i przeszedł przez kładkę nad kanałem.Straciłem go z oczy.miałem pewność, że on wie o "szczelinie Efialtesa".Gorączkowo myślałem o tym, jak powiadomić chłopaków o całym zajściu.Nie wiedziałem, czy mam iść, czy stać tu.W każdym momencie mógł mnie złapać Majewski.Nagle usłyszałem coś.Wnet zobaczyłem nauczyciela idącego wzdłuż ogrodzenia.Był niedaleko od kładki.Teraz zrozumiałem, ze profesor dowiedział się, iż chodzimy tamtędy, lecz nie wiedział, którą deskę ma ruszyć w bok.Nagle wpadłem na pomysł.Wyciągnąłem wolno kładkę na swoją stronę tak, aby nie było nic słychać.Nazbierałem kupy błota, a gdy Majewski się zbliza, urobiłem kulę i z całej siły cisnąłem ją w profesora.Wtedy on stanął i zawył z bólu.Tworzyłem kolejne kule, które trafiały w ubranie pedagoga.Straciłem panowanie nad sobą, krzyczałem na niego i ciągle rzucałem...Nauczyciel palił zapałki, ale na nic się to zdało.W końcu usłyszałem plusk.Odsunąłem się i prowadziłem go wzrokiem.Gdy zniknął z horyzontu, pobiegłem oznajmić chłopakom, że trzeba uciekać. Gdy już nikogo nie było u Gontali, ok godziny 24 zjawił się tam Majewski z dwoma strażnikami.Kładka leżała na swoim miejscu, a nauczyciel ze strażakami czekali w ukryciu na sprawcę tego strasznego czynu. Jestem bardzo dumny z siebie.Na pewno nie poprzestaniemy na czytaniu tylko za sprawą Majewskiego.Dobrze mu tak!
Ten dzień utkwi na długo w mojej pamięci. Była to niedziela...Poranek, popołudnie minęły jak zwykle, lecz wieczór?
Od czasu, kiedy Zygier jest z nami, zbieramy się "na górce" u Gontali, aby czytać polską literaturę i rozmawiać o niej. Tym razem spóźniłem się, gdyż przeciągnąłem korepetycje. U Gontali miała być pierwsza i ostatnia "biba"
mijając ok. godziny 22 budynki żydowskie, spostrzegłem nagle wysokiego mężczyznę w cylindrze i długim płaszczu.Od razu go poznałem.Był to Majewski.serce zaczęło mi szybciej bić.Nie mogłem dopuścić, aby profesor mnie zobaczył, gdyż wtedy i ja, i moi koledzy zostalibyśmy zdemaskowani!Szybko wsunąłem się między sągi drzewa i obserwowałem postać poruszającą się w mroku.Po kilku chwilach byłem pewien, że Majewski szuka naszej kryjówki.Kiedy stanął obok kładki wyszedłem z ukrycia.Jego oczy zwrócone były w okna Gontali.Na całe szczęście nikt się w nich nie pojawił.Wnet profesor zapalił zapałkę i przeszedł przez kładkę nad kanałem.Straciłem go z oczy.miałem pewność, że on wie o "szczelinie Efialtesa".Gorączkowo myślałem o tym, jak powiadomić chłopaków o całym zajściu.Nie wiedziałem, czy mam iść, czy stać tu.W każdym momencie mógł mnie złapać Majewski.Nagle usłyszałem coś.Wnet zobaczyłem nauczyciela idącego wzdłuż ogrodzenia.Był niedaleko od kładki.Teraz zrozumiałem, ze profesor dowiedział się, iż chodzimy tamtędy, lecz nie wiedział, którą deskę ma ruszyć w bok.Nagle wpadłem na pomysł.Wyciągnąłem wolno kładkę na swoją stronę tak, aby nie było nic słychać.Nazbierałem kupy błota, a gdy Majewski się zbliza, urobiłem kulę i z całej siły cisnąłem ją w profesora.Wtedy on stanął i zawył z bólu.Tworzyłem kolejne kule, które trafiały w ubranie pedagoga.Straciłem panowanie nad sobą, krzyczałem na niego i ciągle rzucałem...Nauczyciel palił zapałki, ale na nic się to zdało.W końcu usłyszałem plusk.Odsunąłem się i prowadziłem go wzrokiem.Gdy zniknął z horyzontu, pobiegłem oznajmić chłopakom, że trzeba uciekać.
Gdy już nikogo nie było u Gontali, ok godziny 24 zjawił się tam Majewski z dwoma strażnikami.Kładka leżała na swoim miejscu, a nauczyciel ze strażakami czekali w ukryciu na sprawcę tego strasznego czynu.
Jestem bardzo dumny z siebie.Na pewno nie poprzestaniemy na czytaniu tylko za sprawą Majewskiego.Dobrze mu tak!