Tak, gdy z wierzchołka Alpów niebotycznych Mały się strumyk sącząc wydobędzie, Wzmaga się coraz w spadaniach rozlicznych, Już brzeg podrywa, już go słychać wszędzie. Echo szum mnoży w skałach okolicznych, Staje się rzeką, a w gwałtownym pędzie, Pieni się, huczy i zżyma w bałwany, Tym sroższy w biegu, im dłużej wstrzymany
Jak ptaki niesione przez wiatr z błyskiem w oku jak jastrzębie mkną.Prawie pod słońcem widać ich cienie i sylwetki płynące po niebie, jak statki po rzece. Z lekkością i wdziękiem lądują we wrzawie.Tak właśnie szybują skoczkowie,tak pięknie, jak sen na jawie.
Tak, gdy z wierzchołka Alpów niebotycznych
Mały się strumyk sącząc wydobędzie,
Wzmaga się coraz w spadaniach rozlicznych,
Już brzeg podrywa, już go słychać wszędzie.
Echo szum mnoży w skałach okolicznych,
Staje się rzeką, a w gwałtownym pędzie,
Pieni się, huczy i zżyma w bałwany,
Tym sroższy w biegu, im dłużej wstrzymany
Jak ptaki niesione przez wiatr z błyskiem w oku jak jastrzębie mkną.Prawie pod słońcem widać ich cienie i sylwetki płynące po niebie, jak statki po rzece.
Z lekkością i wdziękiem lądują we wrzawie.Tak właśnie szybują skoczkowie,tak pięknie, jak sen na jawie.