Ja (twój wiek np.15-letnia) dziewczyna, mieszkająca w centrum miasta z rodzicami i starszym bratem – Maja Waszyńska. Rodzice? Bardzo mili i wyrozumiali ludzie, brat – wysoki brunet o imieniu Adam. Żyjemy sobie spokojnie w domku jednorodzinnym przy ul. Bednarskiej w Kamieńcu. Z rodzicami mam bardzo dziwne kontakty. Otóż oni uważają, że jestem grzeczna dziewczynką i że o wszystkim im mówię, a ja… po prostu unikam szczerych rozmów z nimi. Ogólnie, to jestem indywidualistką, która szuka swojej drogi życiowej. Szczerze mówiąc to póki, co nie bardzo mi to wychodzi, ale cóż-staram się. Oprócz tego…szukam swojej miłości:P. Niestety mam swoje jakieś dziwne, wygórowane wymagania, więc ciężko znaleźć mi odpowiedniego kandydata. Ale jeżeli chodzi o te sprawy, to jestem cierpliwa. Nic na siłę. Każdy ma cos u góry zapisanego dla siebie. Ja również, więc nie ma, co się denerwować i stresować:). Jutro zaczyna się ostatni tydzień roku szkolnego. Oceny wystawione. O średnią martwić się nie muszę, bo jest w miarę wysoka, choć nie załapałam się na „czerwony pasek”. Chciałam wcześniej położyć się spać, żeby jakoś przetrwać ten tydzień, ale moje plany udaremniła Saba, której jak zauważyłam zachciało się spaceru. Stała przy drzwiach i drapała pazurkami o framugę. A, że miałam dobry humor postanowiłam, że zabiorę ja na dłuższy spacer. Wyszłam z domu i sama nie wiem dlaczego natchnęło mnie, żeby pójść do parku. Nie lubiłam tam chodzić, ponieważ przebywało tam zbyt dużo ludzi. Wolałam ustronne miejsca, bo tam lubiłam rozmyślać. Ale chcąc, nie chcąc poszłam. Kiedy doszłam wybrałam sobie ławkę pod drzewkiem, ustronną od lamp. Chciałam złapać „klimat” do moich marzeń i planów. Spuściłam Sabusię ze smyczy, a sama usiadłam na wybranej przez mnie ławce. Przyglądałam się gwiazdą, które „świeciły” z całych sił. Zamyśliłam się. Zastanawiałam się, co będę robiła w tegoroczne wakacje, które przecież były już tak blisko. A moje plany były znikome. Myślałam gdzie chciałabym pojechać i co robić. Wyobraziłam sobie codzienne wylegiwanie się do wieczora na plaży, a później zabawa z nowo poznanymi ludźmi. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś przysiadł obok mnie na ławce. W pierwszej chwili bardzo się przestraszyłam i z tego wszystkiego prawie spadłam z ławki. Chłopca, który obok mnie siedział chyba bardzo to rozbawiło, bo nie mógł powstrzymać się od śmiechu. - Przepraszam. Nie chciałem, żebyś się mnie przestraszyła. - Mogłeś chociaż zapytać, czy możesz się przysiąść – powiedziałam dość srogo. - Naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło. Przechodziłem tędy i zobaczyłem kogoś na ławce. I to byłaś ty. Taka zamyślona, rozmarzona, że nie mogłem się powstrzymać. Chciałem tak po prostu popatrzeć na szczęśliwego człowieka. - Skąd wiesz, że jestem szczęśliwa? – spytałam. - To widać. Nawet na kilometr – uśmiechnął się – oczy praktycznie same ci się śmieją. Miał uśmiech szczery, jakiego jeszcze nigdy nie spotkałam u chłopaka. Był wysoki i postawny. W blasku księżyca jego ciemna karnacja odbijała się i wyglądała na jeszcze ciemniejszą. Oczy również miał ciemne, dość głęboko osadzone. Wyglądały na bardzo tajemnicze, a zarazem ciepłe i przyjazne. - Nazywam się Maciek. A ty? - Maja – odpowiedziałam i nie wiedziałam jak mam się zachować. - Często tu przychodzisz? - Raczej nie. Wolę miejsca, w których raczej nie spotykam zbyt wielu ludzi – powiedziałam spokojnie i z uśmiechem, co bardzo zdziwiło mnie samą. - Cieszę się. Parki są dla ludzi szukających rozrywki, chcących porównywać się do innych, jakby chcieli się dowartościować. - Dlaczego tak uważasz? – spytałam głośno, choć wydawało mi się, że zrobiłam to wewnątrz siebie. Od razu usłyszałam spowiedź. - Bo tak naprawdę tu się nie da odpocząć. Tutaj przychodzimy oglądać ludzi. Ich zachowania, wygląd. Tak naprawdę chodzi nam tylko o to, choć się tego wypieramy jak tylko możemy. - W sumie…To chyba masz rację – powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Było już bardzo późno, więc zawołałam Sabę i już chciałam się żegnać, gdy usłyszałam: - Może mógłbym cię odprowadzić? Zawahałam się, ale po chwili po prostu kiwnęłam głową. Szliśmy prawie nie rozmawiając. Maciek wpatrywał się we mnie, jak w obrazek, chociaż miss świata to ja nie jestem. Mam koło 175 cm wzrostu, długie blond włosy, opaloną twarz i ciało, szczupła sylwetkę. Byłam trochę onieśmielona, czując na sobie ten jego czarujący wzrok, aczkolwiek nie przeszkadzało mi to. Szliśmy powoli, więc sama nie wiem dlaczego doszliśmy tak szybko. Bardzo żałowałam, że ten czas tak szybciutko mi zleciał, bo nie chciałam się z nim rozstawać. Podziękowałam mu za odprowadzenie, poczym on podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Delikatnie i subtelnie. Poczułam, że się zarumieniłam, więc delikatnie się uśmiechnęłam, odwróciłam i wolnym krokiem poszłam do klatki. Kiedy uchyliłam drzwi, usłyszałam: - Mam nadzieję, że spotkamy się jutro w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, na tej czarującej ławeczce. Jedynie uśmiechnęłam się do niego i zniknęłam w ciemnej klatce. Kiedy wróciłam do domu, chciałam jak najszybciej położyć się, aby pomyśleć. Poszłam więc szybko do łazienki, umyłam, przebrałam w piżamę i schowałam w cieplutkiej kołderce. Kiedy już leżałam, to chciałam zasnąć, bo bałam się własnych myśli. Ale nie mogłam wymazać Maćka ze swojej głowy. Zastanawiałam się jak on się tam znalazł? Dlaczego to właśnie do mnie się przysiadł? Czym ja go przyciągnęłam? Dlaczego byłam wobec niego taka uległa? Nie potrafiłam sobie na to pytanie odpowiedzieć, więc włączyłam muzykę i postanowiłam nie myśleć. Ale cały czas chodził mi po głowie jego ciepły głos, widziałam przed sobą te czarujące oczy… Chciałam już, znowu go zobaczyć! Z tymi pytaniami i pragnieniami chwilę później… - usnęłam.
Ja (twój wiek np.15-letnia) dziewczyna, mieszkająca w centrum miasta z rodzicami i starszym bratem – Maja Waszyńska. Rodzice? Bardzo mili i wyrozumiali ludzie, brat – wysoki brunet o imieniu Adam. Żyjemy sobie spokojnie w domku jednorodzinnym przy ul. Bednarskiej w Kamieńcu. Z rodzicami mam bardzo dziwne kontakty. Otóż oni uważają, że jestem grzeczna dziewczynką i że o wszystkim im mówię, a ja… po prostu unikam szczerych rozmów z nimi. Ogólnie, to jestem indywidualistką, która szuka swojej drogi życiowej. Szczerze mówiąc to póki, co nie bardzo mi to wychodzi, ale cóż-staram się. Oprócz tego…szukam swojej miłości:P. Niestety mam swoje jakieś dziwne, wygórowane wymagania, więc ciężko znaleźć mi odpowiedniego kandydata. Ale jeżeli chodzi o te sprawy, to jestem cierpliwa. Nic na siłę. Każdy ma cos u góry zapisanego dla siebie. Ja również, więc nie ma, co się denerwować i stresować:).
Jutro zaczyna się ostatni tydzień roku szkolnego. Oceny wystawione. O średnią martwić się nie muszę, bo jest w miarę wysoka, choć nie załapałam się na „czerwony pasek”. Chciałam wcześniej położyć się spać, żeby jakoś przetrwać ten tydzień, ale moje plany udaremniła Saba, której jak zauważyłam zachciało się spaceru. Stała przy drzwiach i drapała pazurkami o framugę. A, że miałam dobry humor postanowiłam, że zabiorę ja na dłuższy spacer. Wyszłam z domu i sama nie wiem dlaczego natchnęło mnie, żeby pójść do parku. Nie lubiłam tam chodzić, ponieważ przebywało tam zbyt dużo ludzi. Wolałam ustronne miejsca, bo tam lubiłam rozmyślać. Ale chcąc, nie chcąc poszłam. Kiedy doszłam wybrałam sobie ławkę pod drzewkiem, ustronną od lamp. Chciałam złapać „klimat” do moich marzeń i planów. Spuściłam Sabusię ze smyczy, a sama usiadłam na wybranej przez mnie ławce. Przyglądałam się gwiazdą, które „świeciły” z całych sił. Zamyśliłam się. Zastanawiałam się, co będę robiła w tegoroczne wakacje, które przecież były już tak blisko. A moje plany były znikome. Myślałam gdzie chciałabym pojechać i co robić. Wyobraziłam sobie codzienne wylegiwanie się do wieczora na plaży, a później zabawa z nowo poznanymi ludźmi. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś przysiadł obok mnie na ławce. W pierwszej chwili bardzo się przestraszyłam i z tego wszystkiego prawie spadłam z ławki. Chłopca, który obok mnie siedział chyba bardzo to rozbawiło, bo nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Przepraszam. Nie chciałem, żebyś się mnie przestraszyła.
- Mogłeś chociaż zapytać, czy możesz się przysiąść – powiedziałam dość srogo.
- Naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło. Przechodziłem tędy i zobaczyłem kogoś na ławce. I to byłaś ty. Taka zamyślona, rozmarzona, że nie mogłem się powstrzymać. Chciałem tak po prostu popatrzeć na szczęśliwego człowieka.
- Skąd wiesz, że jestem szczęśliwa? – spytałam.
- To widać. Nawet na kilometr – uśmiechnął się – oczy praktycznie same ci się śmieją.
Miał uśmiech szczery, jakiego jeszcze nigdy nie spotkałam u chłopaka. Był wysoki i postawny. W blasku księżyca jego ciemna karnacja odbijała się i wyglądała na jeszcze ciemniejszą. Oczy również miał ciemne, dość głęboko osadzone. Wyglądały na bardzo tajemnicze, a zarazem ciepłe i przyjazne.
- Nazywam się Maciek. A ty?
- Maja – odpowiedziałam i nie wiedziałam jak mam się zachować.
- Często tu przychodzisz?
- Raczej nie. Wolę miejsca, w których raczej nie spotykam zbyt wielu ludzi – powiedziałam spokojnie i z uśmiechem, co bardzo zdziwiło mnie samą.
- Cieszę się. Parki są dla ludzi szukających rozrywki, chcących porównywać się do innych, jakby chcieli się dowartościować.
- Dlaczego tak uważasz? – spytałam głośno, choć wydawało mi się, że zrobiłam to wewnątrz siebie. Od razu usłyszałam spowiedź.
- Bo tak naprawdę tu się nie da odpocząć. Tutaj przychodzimy oglądać ludzi. Ich zachowania, wygląd. Tak naprawdę chodzi nam tylko o to, choć się tego wypieramy jak tylko możemy.
- W sumie…To chyba masz rację – powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Było już bardzo późno, więc zawołałam Sabę i już chciałam się żegnać, gdy usłyszałam:
- Może mógłbym cię odprowadzić?
Zawahałam się, ale po chwili po prostu kiwnęłam głową.
Szliśmy prawie nie rozmawiając. Maciek wpatrywał się we mnie, jak w obrazek, chociaż miss świata to ja nie jestem. Mam koło 175 cm wzrostu, długie blond włosy, opaloną twarz i ciało, szczupła sylwetkę. Byłam trochę onieśmielona, czując na sobie ten jego czarujący wzrok, aczkolwiek nie przeszkadzało mi to. Szliśmy powoli, więc sama nie wiem dlaczego doszliśmy tak szybko. Bardzo żałowałam, że ten czas tak szybciutko mi zleciał, bo nie chciałam się z nim rozstawać. Podziękowałam mu za odprowadzenie, poczym on podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Delikatnie i subtelnie. Poczułam, że się zarumieniłam, więc delikatnie się uśmiechnęłam, odwróciłam i wolnym krokiem poszłam do klatki. Kiedy uchyliłam drzwi, usłyszałam:
- Mam nadzieję, że spotkamy się jutro w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, na tej czarującej ławeczce.
Jedynie uśmiechnęłam się do niego i zniknęłam w ciemnej klatce.
Kiedy wróciłam do domu, chciałam jak najszybciej położyć się, aby pomyśleć. Poszłam więc szybko do łazienki, umyłam, przebrałam w piżamę i schowałam w cieplutkiej kołderce. Kiedy już leżałam, to chciałam zasnąć, bo bałam się własnych myśli. Ale nie mogłam wymazać Maćka ze swojej głowy. Zastanawiałam się jak on się tam znalazł? Dlaczego to właśnie do mnie się przysiadł? Czym ja go przyciągnęłam? Dlaczego byłam wobec niego taka uległa? Nie potrafiłam sobie na to pytanie odpowiedzieć, więc włączyłam muzykę i postanowiłam nie myśleć. Ale cały czas chodził mi po głowie jego ciepły głos, widziałam przed sobą te czarujące oczy… Chciałam już, znowu go zobaczyć! Z tymi pytaniami i pragnieniami chwilę później… - usnęłam.
ja terz to miałem i mi to co ci dałem zaliczono