Lexi782
Uważam, że telenowela jest dnem sztuki teatralnej. Właściwie znajduje się jeszcze niżej i puka od dołu, aby powitać gatunki filmowe, które staczają się coraz bardziej po linii pochyłej. Telenowela jest niedługą kompozycją i nic nie powinno być w tym zdrożnego, jednak w większość mi znanych wszystkie wątki zaczynają się pod koniec serialu, bądź też nie ma ich wcale. W takich filmach często widać nieudolność aktorów, oraz kiepski scenariusz. Coraz to nowe „odkrycia” w stylu odnalezienia majątku siostry, babki, prababki lub nagłe z nią spokrewnienia, jedynie wywołują na wielu twarzach niesmak, lub pogardliwy uśmiech. Niezbyt rozbudowana fabuła, a także irytujące zachowania przerysowanych, często postaci, zamiast dostarczyć rozrywki jedynie irytują widza, a mimo to telenowele są jednymi z najbardziej dochodowych programów. Czy ktoś potrafi wytłumaczyć mi to zjawisko?