Przypadek Zuzy Zuza wiedziała, że nie zaśnie. Brzęk w salonie dawał jej spokoju. Serce biło jej jak szalone, rodzice pojechali, a tam na dole chba ktoś był! Po bezsennej godzinie słuchania potwornych dźwięków, ze strachem dławiącym w gardle zeszła na dół, lecz wszystko stało na swoim miejscu, a pokój był pusty! Uznała, że to ktoś na ulicy, uspokojona wróciła do łóżka. Jedna po jakimś czasie znowu odezwał się zgrzyt, trzask, piski i jakby krzyki niemowlaka dochodzące z piwnicy. Okropna trwoga przemieniłą dziewczynkę w kamień. Zdenerwowała się i w przypływie odwagi poszła za odgłosami, zobaczyć, co robi taki hałas. W połowie drogi dogonił ją strach. Nie dała mu się i wymyślając sobie od tchórzy pobiegła na oślep, potykając się o coś, a zaraz potem uderzyła się o coś twardego. Były to drzwi piwnicy. Nie zamykała ich! Nigdzie w domu nie było klucza, choc szukała. Paniczny strach sprawił, że stanęła jak słup soli starając sie nie oddychać. Nagle porwała się do szaleńczego biegu i znów o coś uderzyła. Były to drzwi do jej pokoju! Szarpnęła za klamkę. Drzwi nie drgnęły. Ogarnęły ją złe pzreczucie. Nie zamykała ich przecież na klucz! Posprawdzała wszystkie otwory, okna, drzwi i drzwiczki. Wszystkie, co do jednego, były zamknięte! Zuza została w korytarzu, tak, jak stała. Bosa, przemarznięta, dygocząca ze strachu i zimna, chuchała na czerwone ręce. Powód był prosty: rodzice kazali wyłączać ogrzewanie na noc, ale było niemożliwe, żeby taki chłód ogarnął mieszkanie. Dziewczynka po trzech godzinach czekania, głodna, zmarznięta, przerażona do granic, bo przed oczami latały jej czrne zjawy. W końcu zemdlała. Leżała bez ruchu przez kilka minut, a gdy ocknęła się i przez ledwo otwarte oczy zobaczyła dziwną scenę; jakas postać, pochylała się nad Zuzą chichocząc złowieszczo, a druga, oślepiająca jasna, próbowała ją odciągnać. W tym momencie dziewczyna krzykneła i straciła przytomność. Odzyskała ją dopiero o świcie w swoim łózku, gdy zjawy już odchodziły, czego ona nie widziała. Zauważył to tylko królik Puszek. Widział on dwa ogony przemykające przez okno. Zuza wstała, przeciągnęła sie i stwierdziła, że miała koszmar, poszłą zrobić sobie coś do jedzenia. Gdy rodzice wrócili, zapewniła ich, że nic się nie stało. Odrobiła lekcje nie wiedząc nawet jednej dziesiątej przerażającej prawdy...
Przypadek Zuzy
Zuza wiedziała, że nie zaśnie. Brzęk w salonie dawał jej spokoju. Serce biło jej jak szalone, rodzice pojechali, a tam na dole chba ktoś był! Po bezsennej godzinie słuchania potwornych dźwięków, ze strachem dławiącym w gardle zeszła na dół, lecz wszystko stało na swoim miejscu, a pokój był pusty! Uznała, że to ktoś na ulicy, uspokojona wróciła do łóżka.
Jedna po jakimś czasie znowu odezwał się zgrzyt, trzask, piski i jakby krzyki niemowlaka dochodzące z piwnicy. Okropna trwoga przemieniłą dziewczynkę w kamień. Zdenerwowała się
i w przypływie odwagi poszła za odgłosami, zobaczyć, co robi taki hałas. W połowie drogi dogonił ją strach. Nie dała mu się i wymyślając sobie od tchórzy pobiegła na oślep, potykając się o coś, a zaraz potem uderzyła się o coś twardego. Były to drzwi piwnicy. Nie zamykała ich! Nigdzie w domu nie było klucza, choc szukała. Paniczny strach sprawił, że stanęła jak słup soli starając sie nie oddychać. Nagle porwała się do szaleńczego biegu i znów o coś uderzyła. Były to drzwi do jej pokoju! Szarpnęła za klamkę. Drzwi nie drgnęły. Ogarnęły ją złe pzreczucie. Nie zamykała ich przecież na klucz! Posprawdzała wszystkie otwory, okna, drzwi i drzwiczki. Wszystkie, co do jednego, były zamknięte!
Zuza została w korytarzu, tak, jak stała. Bosa, przemarznięta, dygocząca ze strachu i zimna, chuchała na czerwone ręce. Powód był prosty: rodzice kazali wyłączać ogrzewanie na noc, ale było niemożliwe, żeby taki chłód ogarnął mieszkanie. Dziewczynka po trzech godzinach czekania, głodna, zmarznięta, przerażona do granic, bo przed oczami latały jej czrne zjawy. W końcu zemdlała. Leżała bez ruchu przez kilka minut, a gdy ocknęła się
i przez ledwo otwarte oczy zobaczyła dziwną scenę; jakas postać, pochylała się nad Zuzą chichocząc złowieszczo, a druga, oślepiająca jasna, próbowała ją odciągnać. W tym momencie dziewczyna krzykneła i straciła przytomność.
Odzyskała ją dopiero o świcie w swoim łózku, gdy zjawy już odchodziły, czego ona nie widziała. Zauważył to tylko królik Puszek. Widział on dwa ogony przemykające przez okno.
Zuza wstała, przeciągnęła sie i stwierdziła, że miała koszmar, poszłą zrobić sobie coś do jedzenia. Gdy rodzice wrócili, zapewniła ich, że nic się nie stało. Odrobiła lekcje nie wiedząc nawet jednej dziesiątej przerażającej prawdy...