Przekształć wiersz Bolesława Leśmiana Urszula Kochanowska na narracje 3.osobową
TaLeniwa
Gdy po śmierci w niebiosów przybyła pustkowie, Bóg długo patrzał na nią i głaskał po głowie.
"Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa... Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa."
"Zrób tak, Boże - szepnęła - by w nieb Twoich krasie Wszystko było tak samo, jak tam - w Czarnolasie!" - I umilkła zlękniona i oczy unoszę, By zbadać, czy się gniewa, że Go o to prosi?
Uśmiechnął się i skinął - i wnet z Bożej łaski Powstał dom kubek w kubek, jak nasz - Czarnolaski.
I sprzęty i donice rozkwitłego ziela Tak podobne, aż oczom straszno od wesela!
I rzekł: "Oto są - sprzęty, a oto - donice. Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!
I ona, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie, Nieraz do drzwi zapuka, by odwiedzić ciebie!"
I odszedł, a ona zaraz krzątała się, jak mogła - Więc nakrywa do stołu, omiata podłogę -
I w suknię najróżowszą ciało przyobleka I sen wieczny odpędza - i czuwa - i czeka...
Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie, Gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie...
Więc zrywa się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni! Serce w piersi zamiera... Nie!... To - Bóg, nie oni!...
Bóg długo patrzał na nią i głaskał po głowie.
"Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa...
Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa."
"Zrób tak, Boże - szepnęła - by w nieb Twoich krasie
Wszystko było tak samo, jak tam - w Czarnolasie!" -
I umilkła zlękniona i oczy unoszę,
By zbadać, czy się gniewa, że Go o to prosi?
Uśmiechnął się i skinął - i wnet z Bożej łaski
Powstał dom kubek w kubek, jak nasz - Czarnolaski.
I sprzęty i donice rozkwitłego ziela
Tak podobne, aż oczom straszno od wesela!
I rzekł: "Oto są - sprzęty, a oto - donice.
Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!
I ona, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie,
Nieraz do drzwi zapuka, by odwiedzić ciebie!"
I odszedł, a ona zaraz krzątała się, jak mogła -
Więc nakrywa do stołu, omiata podłogę -
I w suknię najróżowszą ciało przyobleka
I sen wieczny odpędza - i czuwa - i czeka...
Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie,
Gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie...
Więc zrywa się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni!
Serce w piersi zamiera... Nie!... To - Bóg, nie oni!...