Wiosenny, wczesny poranek. Konie pasące się na łące najwyraźniej poczuły nieprzyjaciela, bo zaczęły głośniej rżeć i grzebać kopytami ziemię. Z szałasu ukrytego w gęstwinie liści, wychylił się rudy mężczyzna. Podszedł do koni i rozejrzał się dookoła, ale nie zauważył niebezpieczeństwa. Wrócił do szałasu, z którego wyszedł Gerda. Chłopak zajął się końmi. Mężczyzna najpierw krzątał się chwilę wokół szałasu, a następnie począł rozglądać się w poszukiwaniu drogi. Nie zauważył, iż ktoś mu się przygląda.
Ruszyli w dalszą drogę. W pewnym momencie ktoś ich zaatakował. W powietrzu świstały strzały. Podróżnym udało się umknąć, jednak jedna strzała drasnęła Hengę, a druga – Gerdę. Hengo rozpoznał, że to strzały, jakimi posługuje się plemię Polan.
Kontynuowali jednak swoja wyprawę. Kiedy mężczyźni zatrzymali się na posiłek, Gerda zauważył, że twarz ojca jest cała we krwi, ten jednak uznał, iż nie jest to nic poważnego. Polecił Gerdzie, by gdy zbliżą się do ludzi, nie odzywał się i udawał niemowę, a także nie przyznawał się, że zna mowę Polan.
Będąc na szlaku, spotkali starego Wisza, u którego pozostali się na nocleg. Zostali tam przyjęci bardzo gościnnie, zgodnie z obyczajem, chociaż sam Wisz nie był zachwycony wizytą przybyszy. Podejrzewał bowiem, że Hengo może szpiegować na rzecz Niemców.
II W chacie Hengo rozłożył towary, które przywiózł na sprzedaż. Cała rodzina Wisza, za zgodą ojca zebrała się aby móc obejrzeć wyroby Henga. Była wśród nich broń, ozdoby, narzędzia. Wisz wybrał kilka drobiazgów, za które zapłacił skórami i bursztynem.
Hengo pragnął podarować Dziwie, jednej z córek Wisza, pierścionek. Miało to być podziękowanie za gościnę, jaką im zgotowali gospodarze. Dziewczyna jednak nie przyjęła od niego prezentu.
Hengo i Wisz długo rozmawiali o przeszłości. Zasiedli do kolacji. Gospodarze zdziwili się, widząc iż Hengo używa przy stole noża, nie znali bowiem tego zwyczaju. Po kolacji wszyscy udali się nad rzekę.
III Tam Hengo zwierzył się staremu Wiszowi,iż wybiera się do knezia Popiela na handel. Stary Wisz dał mu do zrozumienia, iż nie jest poplecznikiem knezia. Jednak wskazał Niemcowi drogę do siedziby Popiela.
Wracając do zagrody, dostrzegli ludzi knezia, zdążających ku nim. Wisz wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Zawsze, gdy pojawiali się słudzy Popiela, oznaczało to tylko kłopoty. Nie inaczej było i tym razem.
Smerda, dowódca kneziowskiej drużyny, kazał związać Hengę. Nie pomogły jego tłumaczenia, iż jest kupcem znad Łaby, który z samego rana chce jechać do knezia, by pokazać mu swój towar. Skutku nie odniosły też zapewnienia Wisza, iż zna on dobrze Hengę. Smerda był nieubłagany, do momentu, w którym związany już Hengo, zbliżył się do niego i powiedział coś na ucho. Po tym zajściu Smerda kazał Niemca rozwiązać, mówiąc przy tym, iż on sam jutro przyjedzie na dwór kneziowski.
Wiosenny, wczesny poranek. Konie pasące się na łące najwyraźniej poczuły nieprzyjaciela, bo zaczęły głośniej rżeć i grzebać kopytami ziemię. Z szałasu ukrytego w gęstwinie liści, wychylił się rudy mężczyzna. Podszedł do koni i rozejrzał się dookoła, ale nie zauważył niebezpieczeństwa. Wrócił do szałasu, z którego wyszedł Gerda. Chłopak zajął się końmi. Mężczyzna najpierw krzątał się chwilę wokół szałasu, a następnie począł rozglądać się w poszukiwaniu drogi. Nie zauważył, iż ktoś mu się przygląda.
Ruszyli w dalszą drogę. W pewnym momencie ktoś ich zaatakował. W powietrzu świstały strzały. Podróżnym udało się umknąć, jednak jedna strzała drasnęła Hengę, a druga – Gerdę. Hengo rozpoznał, że to strzały, jakimi posługuje się plemię Polan.
Kontynuowali jednak swoja wyprawę. Kiedy mężczyźni zatrzymali się na posiłek, Gerda zauważył, że twarz ojca jest cała we krwi, ten jednak uznał, iż nie jest to nic poważnego. Polecił Gerdzie, by gdy zbliżą się do ludzi, nie odzywał się i udawał niemowę, a także nie przyznawał się, że zna mowę Polan.
Będąc na szlaku, spotkali starego Wisza, u którego pozostali się na nocleg. Zostali tam przyjęci bardzo gościnnie, zgodnie z obyczajem, chociaż sam Wisz nie był zachwycony wizytą przybyszy. Podejrzewał bowiem, że Hengo może szpiegować na rzecz Niemców.
II
W chacie Hengo rozłożył towary, które przywiózł na sprzedaż. Cała rodzina Wisza, za zgodą ojca zebrała się aby móc obejrzeć wyroby Henga. Była wśród nich broń, ozdoby, narzędzia. Wisz wybrał kilka drobiazgów, za które zapłacił skórami i bursztynem.
Hengo pragnął podarować Dziwie, jednej z córek Wisza, pierścionek. Miało to być podziękowanie za gościnę, jaką im zgotowali gospodarze. Dziewczyna jednak nie przyjęła od niego prezentu.
Hengo i Wisz długo rozmawiali o przeszłości. Zasiedli do kolacji. Gospodarze zdziwili się, widząc iż Hengo używa przy stole noża, nie znali bowiem tego zwyczaju. Po kolacji wszyscy udali się nad rzekę.
III
Tam Hengo zwierzył się staremu Wiszowi,iż wybiera się do knezia Popiela na handel. Stary Wisz dał mu do zrozumienia, iż nie jest poplecznikiem knezia. Jednak wskazał Niemcowi drogę do siedziby Popiela.
Wracając do zagrody, dostrzegli ludzi knezia, zdążających ku nim. Wisz wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Zawsze, gdy pojawiali się słudzy Popiela, oznaczało to tylko kłopoty. Nie inaczej było i tym razem.
Smerda, dowódca kneziowskiej drużyny, kazał związać Hengę. Nie pomogły jego tłumaczenia, iż jest kupcem znad Łaby, który z samego rana chce jechać do knezia, by pokazać mu swój towar. Skutku nie odniosły też zapewnienia Wisza, iż zna on dobrze Hengę. Smerda był nieubłagany, do momentu, w którym związany już Hengo, zbliżył się do niego i powiedział coś na ucho. Po tym zajściu Smerda kazał Niemca rozwiązać, mówiąc przy tym, iż on sam jutro przyjedzie na dwór kneziowski.