"Tymczasem goście, potraw czekający w sali, Z zadziwieniem na wielki serwis poglądali, Którego równie drogi kruszec jak robota. Jest podanie, że książę Radziwiłł-Sierota Kazał ten sprzęt na urząd w Wenecyi zrobić I wedle własnych planów po polsku ozdobić. Serwis, potem zabrany czasu wojny szwedzkiéj, Przeszedł, nie wiedzieć jaką drogą, w dom szlachecki; Dziś ze skarbca dobyty zajął środek stoła Ogromnym kręgiem na kształt karetnego koła. Serwis ten był nalany ode dna po brzegi Piankami i cukrami białymi jak śniegi, Udawał przewybornie krajobraz zimowy; W środku czerniał ogromny bór konfiturowy, Stronami domy, niby wioski i zaścianki, Okryte zamiast śronu cukrowymi pianki; Na krawędziach naczynia, stoją dla ozdoby Niewielkie z porcelany wydęte osoby W polskich strojach; jakoby aktory na scenie, Zdawały się przedstawiać jakoweś zdarzenie; Gest ich sztucznie wydany, farby osobliwe, Tylko głosu im braknie, zresztą gdyby żywe. Cóż przedstawiają? goście pytali ciekawi, Za czym Wojski podnosi laskę i tak prawi (Tymczasem podawano wódkę przed jedzeniem): "Za mych Wielce Mościwych Panów pozwoleniem Te persony, których tu widzicie bez liku, Przedstawiają polskiego historią sejmiku, Narady, wotowanie, tryumfy i waśnie; Sam tę scenę odgadłem i Państwu objaśnię. "Oto na prawo widać liczne szlachty grono: Pewnie ich przed sejmikiem na ucztę sproszono, Czeka nakryty stolik; nikt gości nie sadza, Stoją kupkami, każda kupka się naradza. Patrzcie, iż w każdej kupce stoi w środku człowiek, Z którego ust otwartych, z podniesionych powiek, Rąk niespokojnych, widać - mówca, coś tłumaczy, I palcem eksplikuje, i na dłoni znaczy. Ci mówcy zalecają swoich kandydatów Z różnym skutkiem, jak widać z miny szlachty bratów. "Wprawdzie tam w drugiej kupie szlachta pilnie słucha, Ten ręce za pas zatknął i przyłożył ucha, Ów dłoń przy uchu trzyma i milczkiem wąs kręci, Zapewne słowa zbiera i niże w pamięci; Cieszy się mówca widząc, że są nawróceni, Gładzi kieszeń, bo kreski ich już ma w kieszeni. "Lecz za to w trzecim gronie dzieje się inaczéj: Tu mówca musi łowić za pasy słuchaczy, Patrzcie, wyrywają się i cofają uszy; Patrzcie, jako ten słuchacz od gniewu się puszy, Wzniosł ręce, grozi mówcy, usta mu zatyka, Pewnie słyszał pochwały swego przeciwnika; Ten drugi, pochyliwszy czoło na kształt byka, Powiedziałbyś, że mówcę pochwyci na rogi; Ci biorą się do szabel, tamci poszli w nogi. "Jeden między kupkami szlachcic cichy stoi, Widać, że człek bezstronny, waha się i boi, Za kim dać kreskę? nie wie i sam z sobą w walce, Pyta losu, wzniosł ręce, wytknął wielkie palce, Zmrużył oczy, paznokciem do paznokcia mierzy, Widać, że kreskę swoję kabale powierzy: Jeśli palce trafią się, da afirmatywę, A jeżeli się chybią, rzuci negatywę. "Na lewej druga scena: refektarz klasztoru Obrócony na salę szlacheckiego zboru. Starsi rzędem na ławach siedzą, młodsi stają I ciekawi przez głowy w środek zaglądają; W środku marszałek stoi, wazon w ręku trzyma, Liczy gałki, szlachta je pożera oczyma, Właśnie wytrząsł ostatnią; woźni ręce wznoszą I imię obranego urzędnika głoszą. "Jeden szlachcic na zgodę powszechną nie zważa, Patrz, wytknął głowę oknem z kuchni refektarza, Patrz, jak oczy wytrzeszczył, jak pogląda śmiało, Usta otworzył, jakby chciał zjeść izbę całą; Łatwo zgadnąć, że szlachcic ten zawołał: "Veto!" Patrzcie, jak za tą nagłą do kłótni podnietą Tłoczy się do drzwi ciżba, pewnie idą w kuchnię; Dostali szable, pewnie krwawy bój wybuchnie. "Lecz tam na korytarzu, Państwo uważacie Tego starego księdza, co idzie w ornacie, To przeor, Sanktissimum z ołtarza wynosi, A chłopiec w komży dzwoni i na ustąp prosi; Szlachta wnet szable chowa, żegna się i klęka, A ksiądz tam się obraca, gdzie jeszcze broń szczęka; Skoro przyjdzie, wnet wszystkich uciszy i zgodzi. "Ach! wy nie pamiętacie tego, Państwo młodzi! Jak śród naszej burzliwej szlachty samowładnej, Zbrojnej, nie trzeba było policyi żadnej; Dopóki wiara kwitła, szanowano prawa, Była wolność z porządkiem i z dostatkiem sława! W innych krajach, jak słyszę, trzyma urząd drabów, Policyjantów różnych, żandarmów, konstabów; Ale jeśli miecz tylko bezpieczeństwa strzeże, Żeby w tych krajach była wolność - nie uwierzę". Wtem dzwoniąc w tabakierę rzekł pan Podkomorzy: "Panie Wojski, niech Wasze na potem odłoży Te historyje; prawda, że sejmik ciekawy, Ale my głodni, każ Wać przynosić potrawy". Na to Wojski skłaniając aż do ziemi laskę: "Jaśnie Wielmożny Panie, zróbże mi tę łaskę, Zaraz dokończę scenę ostatnią sejmików; Oto nowy marszałek na ręku stronników Wyniesion z refektarza, patrz, jak szlachta braty Rzucają czapki, usta otwarli, - wiwaty! A tam po drugiej stronie pan przekreskowany, Sam jeden, czapkę wcisnął na łeb zadumany, Żona przed domem czeka, zgadła, co się dzieje, Biedna! oto na ręku pokojowej mdleje, Biedna! Jaśnie Wielmożnej tytuł przybrać miała, A znów tylko Wielmożną na lat trzy została!" A.Mickiewiczwypiszcie wszystkie środki stylistycznei je nazwijcie plisss.. szybko !!!
Answer

Life Enjoy

" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "

Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.