Pewnego razu wybrałam się z grupą znajomych na kilka dni odpoczynku do niewielkiej miejscowości, położonerj wśród pięknych lasów i rzeki. Nie było tam w pobliżu pola namiotowego, stąd poprosiliśmy gospodarza, by użyczył nam trochę miejsca na swojej łące. Pan Antoni, bo tak miał na imię nasz gospodarz chętnie przystał na propozycję. Po kolku dniach pobytu i zwiedzania okolicy natrafilismy na starorzecze, które wydało się nam bardzo zaniedbane. Po bliższym przyjrzeniu się otoczeniu stwierdziliśmy, że coś niedobrego dzieje się z wodą. Zawołaliśmy naszego gospodarza, by ocenił sytuację. Okazało się, że ktoś wylał do wody jakąś substancję, która zatruwa znajdujące się w niej ryby. Ponieważ była to niedziela i trudno było skontaktować się ze służbami ochrony środowiska, wspólnie postanowiliśmy ratować przynajmniej ryby. Ten widok był straszny. Ryby wyływały na powierzchnię i swoimi pyszczami próbowały chwytać powietrze. Woda była mętna i oleista. Pan Antoni uruchomił swoją koparkę i w poblizu swego domu zaczął kopać niewielki staw. Chłopcy pomagali mu wzmocnić brzegi, a dziewczęta przygotowały pompę, by przepompowac wodę z drugiej części rzeki, gdzie woda była czysta. Reszta koleżanek i kolegów pomagała mi ratować ryby. Łowiliśmy je siecią, co nie było trudne, przy ich stanie , a następnie przenosiliśmy do beczek z wodą, by je przetransportować do tego malutkiego stawu. Pan Antoni poprosił o pomoc sąsiadów i wszyscy razem staraliśmy się uratować, chociaż niewielką część tego pieknego środowiska. Zjamowy Pana Antoniego zaalarmował Koło wędkarskie, funkcjonujące w okolicy. Panowie w niedługim czasie przywieźli ze sobą takie urządzenie, które natleniało wodę w nowym stawiku. Praca ta zjęła nam cały dzień, ale kiedy wieczorem przyjechały fachowe służby, radości nie było końca. Uznanie tych Panów dla naszej pracy, by ratować ryby, było ogromne. Podziękowaniom nie było końca. Gdy już słonko chowało się za horyzont wszyscy usiedliśmy nad tym naszym stawikiem i podziwialiśmy to nasze dzieło. Warto było podjąc ten wysiłek.
Moje słowa nie wyrażaja tego co wyraża moje serce o stawie.
Dla mnie jest to kałuża o wielkiej śrdenicy a dla mrówek ejst to ocean. Dla mnie, gdy skacze, jest to malutka fala. Dla mrówek, gdy skacze, jest to ogromna fala tsunmami... Cóż by tu jeszcze powiedzieć... Staw.... Nie ma nic piękniejszego od stawu. Pływają w nim ryby, na wodzie pływają łabędzie.. To jest przepiękne... Zakochałem się w nim
Pewnego razu wybrałam się z grupą znajomych na kilka dni odpoczynku do niewielkiej miejscowości, położonerj wśród pięknych lasów i rzeki. Nie było tam w pobliżu pola namiotowego, stąd poprosiliśmy gospodarza, by użyczył nam trochę miejsca na swojej łące. Pan Antoni, bo tak miał na imię nasz gospodarz chętnie przystał na propozycję. Po kolku dniach pobytu i zwiedzania okolicy natrafilismy na starorzecze, które wydało się nam bardzo zaniedbane. Po bliższym przyjrzeniu się otoczeniu stwierdziliśmy, że coś niedobrego dzieje się z wodą. Zawołaliśmy naszego gospodarza, by ocenił sytuację. Okazało się, że ktoś wylał do wody jakąś substancję, która zatruwa znajdujące się w niej ryby. Ponieważ była to niedziela i trudno było skontaktować się ze służbami ochrony środowiska, wspólnie postanowiliśmy ratować przynajmniej ryby. Ten widok był straszny. Ryby wyływały na powierzchnię i swoimi pyszczami próbowały chwytać powietrze. Woda była mętna i oleista. Pan Antoni uruchomił swoją koparkę i w poblizu swego domu zaczął kopać niewielki staw. Chłopcy pomagali mu wzmocnić brzegi, a dziewczęta przygotowały pompę, by przepompowac wodę z drugiej części rzeki, gdzie woda była czysta. Reszta koleżanek i kolegów pomagała mi ratować ryby. Łowiliśmy je siecią, co nie było trudne, przy ich stanie , a następnie przenosiliśmy do beczek z wodą, by je przetransportować do tego malutkiego stawu. Pan Antoni poprosił o pomoc sąsiadów i wszyscy razem staraliśmy się uratować, chociaż niewielką część tego pieknego środowiska. Zjamowy Pana Antoniego zaalarmował Koło wędkarskie, funkcjonujące w okolicy. Panowie w niedługim czasie przywieźli ze sobą takie urządzenie, które natleniało wodę w nowym stawiku. Praca ta zjęła nam cały dzień, ale kiedy wieczorem przyjechały fachowe służby, radości nie było końca. Uznanie tych Panów dla naszej pracy, by ratować ryby, było ogromne. Podziękowaniom nie było końca. Gdy już słonko chowało się za horyzont wszyscy usiedliśmy nad tym naszym stawikiem i podziwialiśmy to nasze dzieło. Warto było podjąc ten wysiłek.
Staw.
Moje słowa nie wyrażaja tego co wyraża moje serce o stawie.
Dla mnie jest to kałuża o wielkiej śrdenicy a dla mrówek ejst to ocean. Dla mnie, gdy skacze, jest to malutka fala. Dla mrówek, gdy skacze, jest to ogromna fala tsunmami... Cóż by tu jeszcze powiedzieć... Staw.... Nie ma nic piękniejszego od stawu. Pływają w nim ryby, na wodzie pływają łabędzie.. To jest przepiękne... Zakochałem się w nim