Dowiadujemy się, że co czwarty mieszkaniec Teksasu nie miał ubezpieczenia zdrowotnego w 2008 r. Najlepiej pod tym względem było w Massachusetts, gdzie nieubezpieczony był zaledwie jeden na 20. Średnia zarobków w Stanach Zjednoczonych wynosiła nieco powyżej 52 tys. dol. rocznie na rodzinę. Mieszkańcy Nowego Jorku sytuują się statystycznie powyżej średniej krajowej (56 033 dol.), jeszcze lepiej zarabiają mieszkańcy New Jersey i Connecticut, należących w ogóle do najzamożniejszych stanów w USA: New Jersey znajduje się na drugim miejscu (za Maryland) z 70 378 dol. rocznie na rodzinę, a Connecticut – na trzecim, 68 595 dol. Najbiedniejsi mieszkają w Missisipi – 37 790 dol. i Wirginii Zachodniej – 37 989. Z obrazu dochodów przeciętnego Amerykanina widać, że nadal utrzymuje się różnica między "bogatą" Północą a "biednym" Południem. W ponad sto lat po wojnie secesyjnej, forsownej industrializacji Ameryki wciąż istnieje ten rozdźwięk. W 2008 r. w Stanach Zjednoczonych żyło 38 milionów cudzoziemców, czyli niemal co ósmy mieszkaniec USA to obcokrajowiec. Z tego "tylko" 16 mln to naturalizowani cudzoziemcy, pozostali, czyli ponad 20 mln, to albo nielegalni, albo osoby legitymujące się innym obywatelstwem. W minionym roku osoby urodzone poza Stanami Zjednoczonymi stanowiły 12,5 proc. społeczeństwa. Wbrew zatem ponurym wizjom rozsnuwanym przez przeciwników emigracji Ameryce daleko jeszcze do najwyższego, prawie 15-procentowego udziału imigrantów w składzie społeczeństwa z początku XX wieku. Tym bardziej że liczba cudzoziemców (legalnych i nielegalnych) w USA spada, a ich napływ i odpływ zależny jest od stanu gospodarki, nie ma zaś charakteru nieustannej "inwazji". Prawie jedna trzecia (28,1 proc.) kobiet powyżej 15. roku życia nigdy nie była zamężna. Pogłębia się więc tendencja obserwowana od dziesięcioleci – nieustannej erozji rodziny. Jeśli jednak jedna trzecia kobiet nie wstąpiła w związki małżeńskie, to są to albo samotne matki, albo po prostu kobiety, które nie tworzą pełnych rodzin. Przedstawione dane statystyczne nie stanowią rewelacji. Potwierdzają tylko to, co mniej więcej wiadomo o społeczeństwie amerykańskim. Biuro Spisu Powszechnego dostarcza jedynie konkretnych liczb w miejsce wyobrażeń i opinii opartych na wybranych faktach. Ameryka jest więc nadal krajem imigrantów, jest wciąż państwem zamożnym, wciąż miejscem do zdobycia zarówno przez tutejszych, jak i przyjezdnych. Jest to bowiem społeczeństwo niesłychanie ruchliwe, ludzie kilkakrotnie w życiu zmieniają miejsca pracy i zamieszkania, wciąż poszukując lepszego i odpowiedniejszego.
Dowiadujemy się, że co czwarty mieszkaniec Teksasu nie miał ubezpieczenia zdrowotnego w 2008 r. Najlepiej pod tym względem było w Massachusetts, gdzie nieubezpieczony był zaledwie jeden na 20.
Średnia zarobków w Stanach Zjednoczonych wynosiła nieco powyżej 52 tys. dol. rocznie na rodzinę. Mieszkańcy Nowego Jorku sytuują się statystycznie powyżej średniej krajowej (56 033 dol.), jeszcze lepiej zarabiają mieszkańcy New Jersey i Connecticut, należących w ogóle do najzamożniejszych stanów w USA: New Jersey znajduje się na drugim miejscu (za Maryland) z 70 378 dol. rocznie na rodzinę, a Connecticut – na trzecim, 68 595 dol. Najbiedniejsi mieszkają w Missisipi – 37 790 dol. i Wirginii Zachodniej – 37 989. Z obrazu dochodów przeciętnego Amerykanina widać, że nadal utrzymuje się różnica między "bogatą" Północą a "biednym" Południem. W ponad sto lat po wojnie secesyjnej, forsownej industrializacji Ameryki wciąż istnieje ten rozdźwięk.
W 2008 r. w Stanach Zjednoczonych żyło 38 milionów cudzoziemców, czyli niemal co ósmy mieszkaniec USA to obcokrajowiec. Z tego "tylko" 16 mln to naturalizowani cudzoziemcy, pozostali, czyli ponad 20 mln, to albo nielegalni, albo osoby legitymujące się innym obywatelstwem. W minionym roku osoby urodzone poza Stanami Zjednoczonymi stanowiły 12,5 proc. społeczeństwa. Wbrew zatem ponurym wizjom rozsnuwanym przez przeciwników emigracji Ameryce daleko jeszcze do najwyższego, prawie 15-procentowego udziału imigrantów w składzie społeczeństwa z początku XX wieku. Tym bardziej że liczba cudzoziemców (legalnych i nielegalnych) w USA spada, a ich napływ i odpływ zależny jest od stanu gospodarki, nie ma zaś charakteru nieustannej "inwazji".
Prawie jedna trzecia (28,1 proc.) kobiet powyżej 15. roku życia nigdy nie była zamężna. Pogłębia się więc tendencja obserwowana od dziesięcioleci – nieustannej erozji rodziny. Jeśli jednak jedna trzecia kobiet nie wstąpiła w związki małżeńskie, to są to albo samotne matki, albo po prostu kobiety, które nie tworzą pełnych rodzin.
Przedstawione dane statystyczne nie stanowią rewelacji. Potwierdzają tylko to, co mniej więcej wiadomo o społeczeństwie amerykańskim. Biuro Spisu Powszechnego dostarcza jedynie konkretnych liczb w miejsce wyobrażeń i opinii opartych na wybranych faktach.
Ameryka jest więc nadal krajem imigrantów, jest wciąż państwem zamożnym, wciąż miejscem do zdobycia zarówno przez tutejszych, jak i przyjezdnych. Jest to bowiem społeczeństwo niesłychanie ruchliwe, ludzie kilkakrotnie w życiu zmieniają miejsca pracy i zamieszkania, wciąż poszukując lepszego i odpowiedniejszego.