Popełniam błędy - jak każdy Wybaczam - jak każdy Kocham - jak tylko ja potrafię
Tęsknie - jak każdy Płaczę - jak każdy Żyję - jak tylko ja potrafię
Przeginam - jak każdy Naprawiam błędy - jak każdy Cierpię - jak tylko ja potrafię
Ale za wszystko winię siebie...
Pan od przyrody- Zbigniew Herbert Nie mogę przypomnieć sobie jego twarzy
stawał wysoko nade mną na długich rozstawionych nogach widziałem złoty łańcuszek popielaty surdut i chudą szyję do której przyszpilony był nieżywy krawat
on pierwszy pokazał nam nogę zdechłej żaby która dotykana igłą gwałtownie się kurczy
on nas wprowadził przez złoty binokular w intymne życie naszego pradziadka pantofelka
on przyniósł ciemne ziarno i powiedział: sporysz z jego namowy
w dziesiątym roku życia zostałem ojcem gdy po napiętym oczekiwaniu z kasztana zanurzonego w wodzie ukazał się żółty kiełek i wszystko rozśpiewało się wokoło
w drugim roku wojny zabili pana od przyrody łobuzy od historii
jeśli poszedł do nieba -
może chodzi teraz na długich promieniach odzianych w szare pończochy z ogromną siatką i zieloną skrzynią wesoło dyndającą z tyłu
ale jeśli nie poszedł do góry -
kiedy na leśnej ścieżce spotykam żuka który gramoli się na kopiec piasku podchodzę szastam nogami i mówię: - dzień dobry panie profesorze pozwoli pan że panu pomogę
przenoszę go delikatnie i długo za nim patrzę aż ginie w ciemnym pokoju profesorskim na końcu korytarza liści Tadeusz Różewicz Gotyk 1954 Żebra umarłego Boga sklepione nad słowami wierzących ślepo
Bóg jeż niebieski nabity na tysiąc iglic wież katedr banków ocieka krwią ludzi nie własną
z worem złota u szyi ciągną go na swoje dno skazani
Popełniam błędy - jak każdy
Wybaczam - jak każdy
Kocham - jak tylko ja potrafię
Tęsknie - jak każdy
Płaczę - jak każdy
Żyję - jak tylko ja potrafię
Przeginam - jak każdy
Naprawiam błędy - jak każdy
Cierpię - jak tylko ja potrafię
Ale za wszystko winię siebie...
jego twarzy
stawał wysoko nade mną
na długich rozstawionych nogach
widziałem
złoty łańcuszek
popielaty surdut
i chudą szyję
do której przyszpilony był
nieżywy krawat
on pierwszy pokazał nam
nogę zdechłej żaby
która dotykana igłą
gwałtownie się kurczy
on nas wprowadził
przez złoty binokular
w intymne życie
naszego pradziadka
pantofelka
on przyniósł
ciemne ziarno
i powiedział: sporysz
z jego namowy
w dziesiątym roku życia
zostałem ojcem
gdy po napiętym oczekiwaniu
z kasztana zanurzonego w wodzie
ukazał się żółty kiełek
i wszystko rozśpiewało się
wokoło
w drugim roku wojny
zabili pana od przyrody
łobuzy od historii
jeśli poszedł do nieba -
może chodzi teraz
na długich promieniach
odzianych w szare pończochy
z ogromną siatką
i zieloną skrzynią
wesoło dyndającą z tyłu
ale jeśli nie poszedł do góry -
kiedy na leśnej ścieżce
spotykam żuka który gramoli się
na kopiec piasku
podchodzę
szastam nogami
i mówię:
- dzień dobry panie profesorze
pozwoli pan że panu pomogę
przenoszę go delikatnie
i długo za nim patrzę
aż ginie
w ciemnym pokoju profesorskim
na końcu korytarza liści Tadeusz Różewicz
Gotyk 1954 Żebra umarłego Boga
sklepione
nad słowami
wierzących
ślepo
Bóg
jeż niebieski
nabity na tysiąc iglic wież
katedr banków
ocieka krwią
ludzi
nie własną
z worem złota u szyi
ciągną go
na swoje dno
skazani