Opowiedz w formie listu o prawdziwej lub wymyślonej podróży , która Cię czegoś nauczyła (napisz też czego Cię nauczyła). Myślałam o czymś w rodzaju 'W pustyni i w puszczy' , np Nel pisze do koleżanki z Anglii co przeżyła. Proszę , na jutro ;)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Hej Magda!
Chcialabym Ci opowiedzieć o podróży, którą odbyłam wraz z moją mamą w wakacje ubiegłego roku. Zapowiadało się całkowicie normalnie, ale ta historia całkowicie zmieniła moje życie. Zmieniiła mnie samą. A zaczęło się tak...
W czerwcu moja mama zadzwoniła do mnie z pracy. Po głosie zauważyłam, ze jest bardzo szczęśliwa. Powiedziała mi, z trudem tamując falę emocji, że wykupiła nam podróż do Peru. To było moje marzenie. Naprawdę, nie wyobrażasz sobie, jaka byłam szczęśliwa. Miałam dwa dni na spakowanie walizek, i oczywiście aparatu.
Po dwóch dniach, w czwartek, o 6;00 rano byłyśmy już na lotnisku w Poznaniu. Bez problemu przeszłyśmy odprawę celną i w ciągu godziny wygodnie siedziałyśy w samolocie firmy LOT. Ja byłam przy oknie.Start to naprawde niesamowite przeżycie, a lot w chmurach zapamiętam na zawsze. Kilka godzin lotu i WITAJ PERU. ale trzeba przyznać, odprawy celne, sprawdzanie bagaży itp., jest strasznie męczące. No cóż, bylo warto. Po odprawie próbowałyśmy złapać taksówkę. I udało sie. Kierowca miał bardzo miły wyraz twarz, jednak nie mówił po angielsku. WYdawało nam się, że zrozumial o co prosimy. Godzina jazdy taksówką i znalazłyśmy się w jakimś dziwnym miejscu. To nie wyglądało jak hotel z google.Byłyśmy jakby w buszu, wszędzie drzewa. Próbowałam jakoś dogadać się z kierowcą po niemiecku, zrozumiałam jedynie zdanie " O to prosiłyscie",a później " do widzenia" i odjechał. Zostałyśmy same. Na dodatek zapomniałyśmy wziąć mapy z domu. Ani mapy, ani kompasu - cudownie. Trudno, trzeba sobie jakoś radzić - powiedziała mama. Po chwili podeszli do nas jacyś ludzie, podobni do australijskich aborygenów, ale tylko podobni. Do było plemię KIRI - KIRI. Ich przywódca znał angielski tak więc wytłumaczył nam gdzie jesteśmy. miejscowi miło nas ugościli i przywitali. Byli bardzo gościnni. Kiri-Kiri pokazali nam miejscowe zwyczaje, coś zupełnie innego od informacji w przewodnikach. Zobaczylismy drugą stronę wycieczki do peru. Gdy słońce chowało się za horyzontem mama powiedziała, że musimy iść. Dali nam mapę i wytłumaczyli jak dotrzeć do hotelu. Jak się okazało, to byli dość nowocześni tubylcy. Na nasze szczęście.
I wszystko skonczyło się dobrze
Szczerze? Nigdy nie zapomnę tego co spotkało nas w Peru. I choc cały dalszy pobyt był już zaplanowany, wycieczki po muzeach, opalanie się na plaży, to jednak powitanie było niezapomniane. A to wszystko przypieczętowały moje zdjęcie z Kiri - Kiri.