Opowiadanie-zmyślone pt. przygoda w gorach jakaś ciekawa
Zgłoś nadużycie! Na początku wakacji pojechałam na kolonie nad Morze Bałtyckie, wraz z Agnieszką, Agatą i Moniką oraz moim starszym bratem Adasiem. Ja i dziewczyny miałyśmy wspólny pokój obok pań wychowawczyń, a Michał wraz kolegami na drugim końcu korytarza. Drugiego dnia był straszny upał, więc poszliśmy na plażę. Nieludzko zmęczeni, po przejściu trzech kilometrów, dotarliśmy na piaszczystą plażę. Jednak widok jaki zastaliśmy nie był zachwycający. Wszędzie leżały papiery po łakociach, śmieci, gumy, patyki. W wodzie pływało pełno wodorostów tak, że kąpać mogliśmy się najwyżej pięć metrów od brzegu. Byłam zła, że wokoło jest tyle śmieci, ale chciałam się dobrze bawić. Kąpaliśmy się do wieczora, potem musieliśmy wracać. Na samą myśl o tym zrobiło mi się smutno. Spostrzegłam jednak coś, co poprawiło mi humor, a mianowicie - zachód słońca. Był cudowny. Słońce wyglądało jak ognista, czerwono-złota kula zanurzająca się w morzu. Promienie słoneczne odbijały się od fal. Widok był naprawdę przepiękny. Szkoda tylko, że plaża była tak zaniedbana. Z powrotem jechaliśmy (na szczęście!) autokarem. Wróciłam wykończona. Odpoczywając w pokoju czytałam książkę. Po pięciu minutach powieki powoli opadały na moje oczy... Otworzyłam je. Spostrzegłam, że jestem na plaży, w tym samym miejscu, w którym byliśmy w południe. Ale plaża była jakaś dziwna. Coś tu nie grało . Ze zdziwieniem rozglądałam się co tu jest inne. I nagle uświadomiłam sobie, że ta plaża jest czysta, bez żadnych badyli, śmieci i papierów. Piękna, dzika, piaszczysta plaża. Wprost niewyobrażalne! Ale gdzie się podziały śmieci? Podbiegłam do morza. Ono również było czyste, bez wodorostów. Błękitna, przezroczysta woda, aż śmiać się chciało, że coś takiego istnieje. Lecz naraz przestraszyłam się. Przecież nikogo tu nie było, cała plaża była pusta, ani żywej duszy! Zaczęłam nawoływać, szukać. Kilka razy to nawet wydawało mi się, że kogoś widziałam i biegłam w jego stronę, lecz on znikał. Po prostu znikał! Przestraszyłam się jeszcze bardziej. Zrezygnowana usiadłam na nagrzanym słońcem piasku. Zaczęłam oglądać zachód słońca, zupełnie inny niż oglądałam, kiedy byłam tu z kolonią. Powoli mój strach opadał. Poczułam się zmęczona. Myślałam tylko o tym, jak to jest możliwe, że jeszcze tego samego popołudnia wszystko tutaj było inne. Nagle coś mnie dotknęło. Zostałam wyrwana z zamyślenia. Z niepokojem odwróciłam się i zobaczyłam strasznego człowieka, a na nim kupę śmieci i resztek jedzenia. Zauważyłam, że rozchodził się od niego nieprzyjemny zapach zepsutej żywności, pleśni. Do tego człowieka biegły sznurem śmieci i wskakiwały na niego, a on stawał się coraz większy i większy. Natychmiast zaczęłam uciekać. Piszczałam, krzyczałam, wołałam o pomoc. Przepiękne morze stało się dla mnie pułapką. Nie miałam dokąd uciec. Świat rozmazywał się przed moimi oczami... - Chyba nic jej nie jest . - Może słońce ją za mocno przygrzało. Skarżyła się, że nie ma czapki. - Cicho! Budzi się. Otworzyłam oczy. Nade mną stała chyba cała kolonia. Ola, Gosia i Paula miały przerażone miny. - Co się stało? - spytałam sennie. - Kiedy poszłyśmy na dwór po powrocie z nad morza, ty usnęłaś. A kiedy wróciłyśmy przeraźliwie wrzeszczałaś i wołałaś o pomoc. Wszystkich postawiłaś na nogi! - wyjaśniła Ola. - Uff, więc to był tylko zły sen. Co za ulga! - Ale nam napędziłaś strachu! - powiedziała pani. Następnego dnia poprosiłam pana, abyśmy poszli na plażę z workami na śmieci i trochę posprzątali. Opowiedziałam mu mój sen, i że na pewno będzie wszystkim przyjemniej siedzieć na czystym piasku. Po obiedzie całą grupą pojechaliśmy zbierać śmieci. Na początku ludzie wytykali nas palcami, ale potem sami przyłączyli się do naszej akcji. Po kilku godzinach intensywnej pracy udało nam się część plaży doprowadzić do porządku. Podczas tych koloni nauczyłam się szacunku do przyrody oraz doświadczyłam jak mogą wyglądać plaże, góry i inne miejsca publiczne, jeśli nie będziemy śmiecić. Myślę, że trzeba pokazać ludziom, że milej i przyjemniej jest siedzieć na czystej plaży, opalać się, chodzić po nie zaśmieconych górach.
15 votes Thanks 4
MissKaty
Jaś jego siostra Kornelia jego mama i tata szli sobie na wycieczkę w góry. Pogoda była piękna, trzeba przyznać. Nagle spojrzeli na zegarki. Robiło się późno, a Kornelia bała się ciemności. Uważała że w lesie mogą być wilki i lisy oraz nie myliła się ponieważ po drodze spotkali wilka. Groziło im niebezpieczeństwo, lecz tata wyjął swój karabin z plecaka i zaczął strzelać do wilka. Jaś i Kornelia szybko wyjęli małą pułapkę i rzucili na wilka. Mama odstraszyła go swym fatalnym śpiewem i po wszystkich pułapkach oraz małych rakietkach i spinkach jakimi obrzucali wilka dzieci, wilk został pokonany. Po całej sprawie zrobili ucztę, a ich znajomi nie mogli w to uwierzyć. Jedzenie było pyszne na uczcie, a przygoda górska byłą wspaniała!
Na początku wakacji pojechałam na kolonie nad Morze Bałtyckie, wraz z Agnieszką, Agatą i Moniką oraz moim starszym bratem Adasiem. Ja i dziewczyny miałyśmy wspólny pokój obok pań wychowawczyń, a Michał wraz kolegami na drugim końcu korytarza. Drugiego dnia był straszny upał, więc poszliśmy na plażę. Nieludzko zmęczeni, po przejściu trzech kilometrów, dotarliśmy na piaszczystą plażę. Jednak widok jaki zastaliśmy nie był zachwycający. Wszędzie leżały papiery po łakociach, śmieci, gumy, patyki. W wodzie pływało pełno wodorostów tak, że kąpać mogliśmy się najwyżej pięć metrów od brzegu. Byłam zła, że wokoło jest tyle śmieci, ale chciałam się dobrze bawić. Kąpaliśmy się do wieczora, potem musieliśmy wracać. Na samą myśl o tym zrobiło mi się smutno. Spostrzegłam jednak coś, co poprawiło mi humor, a mianowicie - zachód słońca. Był cudowny. Słońce wyglądało jak ognista, czerwono-złota kula zanurzająca się w morzu. Promienie słoneczne odbijały się od fal. Widok był naprawdę przepiękny. Szkoda tylko, że plaża była tak zaniedbana. Z powrotem jechaliśmy (na szczęście!) autokarem. Wróciłam wykończona. Odpoczywając w pokoju czytałam książkę. Po pięciu minutach powieki powoli opadały na moje oczy... Otworzyłam je. Spostrzegłam, że jestem na plaży, w tym samym miejscu, w którym byliśmy w południe. Ale plaża była jakaś dziwna. Coś tu nie grało . Ze zdziwieniem rozglądałam się co tu jest inne. I nagle uświadomiłam sobie, że ta plaża jest czysta, bez żadnych badyli, śmieci i papierów. Piękna, dzika, piaszczysta plaża. Wprost niewyobrażalne! Ale gdzie się podziały śmieci? Podbiegłam do morza. Ono również było czyste, bez wodorostów. Błękitna, przezroczysta woda, aż śmiać się chciało, że coś takiego istnieje. Lecz naraz przestraszyłam się. Przecież nikogo tu nie było, cała plaża była pusta, ani żywej duszy! Zaczęłam nawoływać, szukać. Kilka razy to nawet wydawało mi się, że kogoś widziałam i biegłam w jego stronę, lecz on znikał. Po prostu znikał! Przestraszyłam się jeszcze bardziej. Zrezygnowana usiadłam na nagrzanym słońcem piasku. Zaczęłam oglądać zachód słońca, zupełnie inny niż oglądałam, kiedy byłam tu z kolonią. Powoli mój strach opadał. Poczułam się zmęczona. Myślałam tylko o tym, jak to jest możliwe, że jeszcze tego samego popołudnia wszystko tutaj było inne. Nagle coś mnie dotknęło. Zostałam wyrwana z zamyślenia. Z niepokojem odwróciłam się i zobaczyłam strasznego człowieka, a na nim kupę śmieci i resztek jedzenia. Zauważyłam, że rozchodził się od niego nieprzyjemny zapach zepsutej żywności, pleśni. Do tego człowieka biegły sznurem śmieci i wskakiwały na niego, a on stawał się coraz większy i większy. Natychmiast zaczęłam uciekać. Piszczałam, krzyczałam, wołałam o pomoc. Przepiękne morze stało się dla mnie pułapką. Nie miałam dokąd uciec. Świat rozmazywał się przed moimi oczami...
- Chyba nic jej nie jest .
- Może słońce ją za mocno przygrzało. Skarżyła się, że nie ma czapki. - Cicho! Budzi się. Otworzyłam oczy. Nade mną stała chyba cała kolonia. Ola, Gosia i Paula miały przerażone miny.
- Co się stało? - spytałam sennie.
- Kiedy poszłyśmy na dwór po powrocie z nad morza, ty usnęłaś.
A kiedy wróciłyśmy przeraźliwie wrzeszczałaś i wołałaś o pomoc. Wszystkich postawiłaś na nogi! - wyjaśniła Ola.
- Uff, więc to był tylko zły sen. Co za ulga!
- Ale nam napędziłaś strachu! - powiedziała pani.
Następnego dnia poprosiłam pana, abyśmy poszli na plażę z workami na śmieci i trochę posprzątali. Opowiedziałam mu mój sen, i że na pewno będzie wszystkim przyjemniej siedzieć na czystym piasku. Po obiedzie całą grupą pojechaliśmy zbierać śmieci. Na początku ludzie wytykali nas palcami, ale potem sami przyłączyli się do naszej akcji. Po kilku godzinach intensywnej pracy udało nam się część plaży doprowadzić do porządku. Podczas tych koloni nauczyłam się szacunku do przyrody oraz doświadczyłam jak mogą wyglądać plaże, góry i inne miejsca publiczne, jeśli nie będziemy śmiecić. Myślę, że trzeba pokazać ludziom, że milej i przyjemniej jest siedzieć na czystej plaży, opalać się, chodzić po nie zaśmieconych górach.
Chyba może być