Temat lekcji: "Czym są imiesłowy?" Lekcja jak każda inna, siedzę i jak zwykle nie słucham nauczycielki, mogłem się spodziewać, że za chwilę usłyszę jej głos nad głową, abym opowiedział jej dzisiejszą lekcję. Wstałem i jak drzewo, tylko uśmiech mam jak jakiś klaun, ponowny nakaz, i automatyczny odzew "nie umiem". Krzyk, wrzaski i jak zwykle pała, to już 8 z tego przedmiotu. No w końcu, skończyła się ta masakra, dzwonek, i znowu krzyk i wrzaski. Wyleciałem z klasy i nagle "wróć!", jeden ochrzan nie wystarczy, straciłem całą przerwę na gadaniu o kulturze, jaki był temat przewodni tej "rozmowy"? oczywiście, głupie "do widzenia" i przerwy nie ma. Załamka, to pierwsza lekcja, czyli jeszcze siedem takich koszmarów, inaczej mówiąc siedem kołków i sześć straconych przerw. Ostatni dzwonek nie miałem zamiaru zostawać na tej przerwie, więc wypadłem z klasy i w dwie minuty opuściłem ten dom koszmarów. Jazda autobusem, jedyna dobra chwila z całych ośmiu godzin lekcji. Jak zwykle bywa kierowce doprowadziliśmy do takiego stanu, że chciał nas wyrzucić wszystkich przez drzwi i odjechać. No wreszcie w domu, plecak do szafy, komputer włączony i tak do wieczora, a praca domowa? A po co to odrabiać, jedna gała w tę czy w tę co za różnica. No czas na sen. Godzina szósta trzydzieści, dzwoni budzik, jak zwykle, jeszcze chwilkę, godzina szósta trzydzieści dwie mama, niezawodny budzik, jak ona to robi, że nigdy nie zaśpi? Wyszedłem z autobusu, idę w stronę białego budynku i już wiem, co mnie czeka w momencie, kiedy przekroczę drzwi, ale jednak mała zmiana szkoła na dziś odwołana! w nocy zapalił się pokój nauczycielski dzienniki się zachowały, lecz nie udają się do użytkowania. Nie przepuszczałem, że ten dzień może być tak piękny, ale nie wrócę teraz do domu, bo jeszcze jakąś robotę dostanę. Osiem godzin łażenia z kumplami chyba wystarczy, ale że nie ma autobusu to jeszcze godzina wracania do domu. W domu to samo co wczoraj. Ranek dziwne, mam dobry humor, może znów stanie się coś takiego jak wczoraj. Tym razem nie miałem niechęci zmierzając ku drzwiom szkoły. Dzienniki przepisane, i znów mój humor spadł na dno. Piąta lekcja spoglądam w dziennik a tam w mojej rubryce same trójki czwórki i kilka dwójek. Nauczycielki wpisały moje oceny nie w tej tabelce, ja mam teraz oceny Damiana Świeżaka. Nikt nie zauważył tego do końca roku. Zdałem, gorzej było z Damianem. Mam nadzieję, że nauczycielki nauczą się czegoś przez ten straszny błąd, ale mam też nadzieję, że nigdy się go nie dopatrzą.
Temat lekcji: "Czym są imiesłowy?"
Lekcja jak każda inna, siedzę i jak zwykle nie słucham nauczycielki, mogłem się spodziewać, że za chwilę usłyszę jej głos nad głową, abym opowiedział jej dzisiejszą lekcję. Wstałem i jak drzewo, tylko uśmiech mam jak jakiś klaun, ponowny nakaz, i automatyczny odzew "nie umiem". Krzyk, wrzaski i jak zwykle pała, to już 8 z tego przedmiotu. No w końcu, skończyła się ta masakra, dzwonek, i znowu krzyk i wrzaski. Wyleciałem z klasy i nagle "wróć!", jeden ochrzan nie wystarczy, straciłem całą przerwę na gadaniu o kulturze, jaki był temat przewodni tej "rozmowy"? oczywiście, głupie "do widzenia" i przerwy nie ma. Załamka, to pierwsza lekcja, czyli jeszcze siedem takich koszmarów, inaczej mówiąc siedem kołków i sześć straconych przerw. Ostatni dzwonek nie miałem zamiaru zostawać na tej przerwie, więc wypadłem z klasy i w dwie minuty opuściłem ten dom koszmarów. Jazda autobusem, jedyna dobra chwila z całych ośmiu godzin lekcji. Jak zwykle bywa kierowce doprowadziliśmy do takiego stanu, że chciał nas wyrzucić wszystkich przez drzwi i odjechać. No wreszcie w domu, plecak do szafy, komputer włączony i tak do wieczora, a praca domowa? A po co to odrabiać, jedna gała w tę czy w tę co za różnica. No czas na sen. Godzina szósta trzydzieści, dzwoni budzik, jak zwykle, jeszcze chwilkę, godzina szósta trzydzieści dwie mama, niezawodny budzik, jak ona to robi, że nigdy nie zaśpi? Wyszedłem z autobusu, idę w stronę białego budynku i już wiem, co mnie czeka w momencie, kiedy przekroczę drzwi, ale jednak mała zmiana szkoła na dziś odwołana! w nocy zapalił się pokój nauczycielski dzienniki się zachowały, lecz nie udają się do użytkowania. Nie przepuszczałem, że ten dzień może być tak piękny, ale nie wrócę teraz do domu, bo jeszcze jakąś robotę dostanę. Osiem godzin łażenia z kumplami chyba wystarczy, ale że nie ma autobusu to jeszcze godzina wracania do domu. W domu to samo co wczoraj. Ranek dziwne, mam dobry humor, może
znów stanie się coś takiego jak wczoraj. Tym razem nie miałem niechęci zmierzając ku drzwiom szkoły. Dzienniki przepisane, i znów mój humor spadł na dno. Piąta lekcja spoglądam w dziennik a tam w mojej rubryce same trójki czwórki i kilka dwójek. Nauczycielki wpisały moje oceny nie w tej tabelce, ja mam teraz oceny Damiana Świeżaka. Nikt nie zauważył tego do końca roku. Zdałem, gorzej było z Damianem.
Mam nadzieję, że nauczycielki nauczą się czegoś przez ten straszny błąd, ale mam też nadzieję, że nigdy się go nie dopatrzą.