Kiedy Mieszko wraz z kompanami jechał na koniu śladami dzika, postanowił przeciąć drogę zwierzęciu, by samemu stawić mu czoła. Puszcza jodłowa nie była jednak łaskawa dla młodego Mieszka. Drzewa nie wskazywały mu drogi, nie rozchylały gałęzi, ale stały nieruchomo, obserwując pościg. Nie był to łatwy pościg dla myśliwego, a i miejsce, choć piękne, to jednak dzikie i mało dostępne dla młodzieńca na koniu. Ale cóż to? Ścieżki wyglądają tak samo jak mijane przed chwilą. „Czyżbym zabłądził?” – zastanawiał się Mieszko, zmęczony pogonią za dzikiem. Młodzieniec postanowił odpocząć. Zsiadł z konia, poklepał go przyjaźnie i przysiadł pod wielkim dębem, który rósł przy pięknej polanie. Mieszko podziwiał las, słuchał śpiewu ptaków i, nawet nie wiadomo kiedy, zasnął snem głębokim. Nie był to jednak sen dający odpoczynek. Śniło mu się, że napadli go w lesie zbójcy i chcieli go otruć, wlewając mu zatruty płyn do ust. Kiedy po wypiciu zatrutego napoju tracił siły, ujrzał nagle świętego Wojciecha. On to swoim pastorałem nakreślił na ziemi szlak, spod którego wypłynął strumień. Kiedy woda zaczęła płynąć, szukając sobie drogi wśród traw i krzewinek, Mieszko się obudził. Ale co to? W pobliżu niego biło źródło. „Przecież go wcześniej tam nie było!” – przypominał sobie Mieszko, ale ogromnie zmęczony pogonią za zwierzyną, podszedł do źródła i napił się jego czystej, orzeźwiającej wody. W momencie siły zaczęły mu wracać i to na tyle, że ruszył w dalszą drogę z postanowieniem odnalezienia swoich kompanów. Jechał, podziwiając puszczę jodłową i rozmyślając nad snem i źródłem, które pojawiło się w sposób dla niego zagadkowy, i o jego niezwykłej mocy. „Ale co to? Kieł?” – nie dowierzał swoim oczom młodzieniec, zsiadając z konia, by przyjrzeć się niezwykłemu znalezisku. Rzeczywiście, to był ogromny kieł nieznanego mu dotąd zwierzęcia. Mieszko, zaskoczony niezwykłymi zdarzeniami, jakie spotkały go w tutejszym lesie, postanowił niebawem wrócić w to miejsce, by założyć osadę. „To niezwykła okolica i zasługuje na to, by w niej mieszkać” – pomyślał, po czym ruszył dalej. Gdy odnalazł kompanów, opowiedział im o swoich przygodach, które przeżył w puszczy.
Kiedy Mieszko wraz z kompanami jechał na koniu śladami dzika, postanowił przeciąć drogę zwierzęciu, by samemu stawić mu czoła. Puszcza jodłowa nie była jednak łaskawa dla młodego Mieszka. Drzewa nie wskazywały mu drogi, nie rozchylały gałęzi, ale stały nieruchomo, obserwując pościg. Nie był to łatwy pościg dla myśliwego, a i miejsce, choć piękne, to jednak dzikie i mało dostępne dla młodzieńca na koniu. Ale cóż to? Ścieżki wyglądają tak samo jak mijane przed chwilą. „Czyżbym zabłądził?” – zastanawiał się Mieszko, zmęczony pogonią za dzikiem. Młodzieniec postanowił odpocząć. Zsiadł z konia, poklepał go przyjaźnie i przysiadł pod wielkim dębem, który rósł przy pięknej polanie. Mieszko podziwiał las, słuchał śpiewu ptaków i, nawet nie wiadomo kiedy, zasnął snem głębokim. Nie był to jednak sen dający odpoczynek. Śniło mu się, że napadli go w lesie zbójcy i chcieli go otruć, wlewając mu zatruty płyn do ust. Kiedy po wypiciu zatrutego napoju tracił siły, ujrzał nagle świętego Wojciecha. On to swoim pastorałem nakreślił na ziemi szlak, spod którego wypłynął strumień. Kiedy woda zaczęła płynąć, szukając sobie drogi wśród traw i krzewinek, Mieszko się obudził. Ale co to? W pobliżu niego biło źródło. „Przecież go wcześniej tam nie było!” – przypominał sobie Mieszko, ale ogromnie zmęczony pogonią za zwierzyną, podszedł do źródła i napił się jego czystej, orzeźwiającej wody. W momencie siły zaczęły mu wracać i to na tyle, że ruszył w dalszą drogę z postanowieniem odnalezienia swoich kompanów. Jechał, podziwiając puszczę jodłową i rozmyślając nad snem i źródłem, które pojawiło się w sposób dla niego zagadkowy, i o jego niezwykłej mocy. „Ale co to? Kieł?” – nie dowierzał swoim oczom młodzieniec, zsiadając z konia, by przyjrzeć się niezwykłemu znalezisku. Rzeczywiście, to był ogromny kieł nieznanego mu dotąd zwierzęcia. Mieszko, zaskoczony niezwykłymi zdarzeniami, jakie spotkały go w tutejszym lesie, postanowił niebawem wrócić w to miejsce, by założyć osadę. „To niezwykła okolica i zasługuje na to, by w niej mieszkać” – pomyślał, po czym ruszył dalej. Gdy odnalazł kompanów, opowiedział im o swoich przygodach, które przeżył w puszczy.