RAŚNIK Jest noc sylwestrowa. Przełom roku 1942 i 1943. Kraśnik. Jesteśmy już na miejscu. Wjeżdżamy w leśne bezdroża. Zatrzymujemy się. Ludzie ubezpieczający zostają porozstawiani w odpowiednich miejscach. Inni, zajmują się zakładaniem min. Ziemia jest zamarznięta. Teraz dopiero się zorientowano, że nie wzięto kilofów. Zaczynamy więc podkopywać tory za pomocą kieszonkowych noży, pilników. Nagle Rudy, stojący jakieś 100 m od pozostałych, słyszy kroki. W oddali widać światło latarki. Zaniepokojony, postanawia zawiadomić swoich współtowarzyszy. Narada. Na zwiady zostają wysłani trzej młodzieńcy. Niebawem okazuje się, że to tylko jakiś mężczyzna. Mocno pijany, wraca z sylwestrowej zabawy. Chłopcy tłumią śmiech. Wzięli owego Pana do dywersyjnej „niewoli”. Wszystko jest już gotowe. W oddali słychać charakterystyczny stukot i ciężkie sapanie lokomotywy. Zośka jest bardzo skupiony. Nie może się pomylić. Odlicza. I już! Do dzieła! Ognia! Miner natychmiast włącza zapalnik. Ale stop! Coś jest nie tak! Nie ma wybuchu! Mężczyzna odruchowo szarpie za zapalnik pociągowy. Następuje eksplozja. Słychać trzask i łamanie się potężnych wagonów. Wszyscy pędzą do wykolejonego pociągu i rzucają butelki z benzyną. Maszyna stoi już w płomieniach. Ogień oświetla rozmiar wybuchu. W wagonach widać sprzęt wojenny. Miał on być użyty na froncie w Rosji. Akcja zakończona 100% powodzeniem.
CELESTYNÓW Jest maj. 1943 rok. Zośka i kapitan Pług dojechali na miejsce akcji. Do Celestynowa. Jest już zupełnie ciemno. Auta zostawiają w lesie. Oddział rozbity na mniejsze grupki, posuwa się na swoje stanowiska. Wszystko wydaje się być w porządku. Chłopcy są w dobrym nastroju. Pewni zwycięstwa. Wszyscy na stanowiskach. Na jednym torze tkwi pociąg towarowy. Pozostałe dwa są puste. Na jednym z nich już niedługo ma się zjawić nasz cel. Pociąg się spóźnia. Jest 0:30. Słychać charakterystyczny stukot. Andrzej Długi zdaje relacje Zośce. Młodzieniec podejmuje decyzje. Po 15 min ktoś biegnie. Zośka otrzymuje złe wieści. W pociągu są Niemcy. Dużo Niemców. Chłopak ma mętlik w głowie. Zaczyna panikować. Nie wie, co ma robić. Po kilku sekundach uspokaja się. Zośka woła Andrzeja. Ten jednak nie odpowiada. Zdeterminowany, wydaje rozkaz kapitanowi Pługowi. Przeciąć połączenie telefoniczne. Rozkaz wykonany. Wtem podjeżdża pociąg. Zatrzymuje się. Kilka osób wsiada. Dywersantów dobiega niemiecki śpiew. Maciek biegnie wzdłuż pociągu. Szuka więźniarki. Jest! Znalazł ją! Chce gwizdem przywołać swoich kompanów. Drzwi więźniarki otwierają się. Ku zaskoczeniu Maćka ukazuje się w nich gestapowiec. Stoją na wprost siebie. Ich oczy spotykają się. Maciek unosi broń. Pada strzał. Słychać huk wystrzału i wrzask Niemca. Zapada złowroga cisza. Z pociągu zaczynają padać kolejne strzały. Zośka jest wściekły. Trwa jedna wielka strzelanina. Zdezorientowani ludzie Maćka chowają się pod wagony. Zośka wydaje rozkaz ataku. Wszyscy, nie zważając na strzały, gromadzą się wokół więźniarki. Gestapowcy próbują zaryglować drzwi. Ktoś wrzuca do przedziału granat. Rozlega się huk wybuchu i wrzaski rannych. Niemiecki kierownik pociągu pada zabity. Już nie słychać śpiewów niemieckich. Już nie świecą się u nich światła. Kolejny granat i łom robią swoje. Drzwi zostają rozbite. W konwojce, we krwi leży gestapowiec. Dwóch jego rannych towarzyszy zabija Zośka. I nie ma już wrogów. Po kilku długich minutach więźniowie zostają uwolnieni. Wszyscy zbierają się koło Zośki. Dziękują swoim wybawcom. Są szczęśliwi, bo wolni i cali. 49 ludzi. Napad na pociąg trwa 40 minut. Niemcy? To tchórze. Nie wysyłają nawet patrolu na wywiad.
CZARNOCIN Lato 1943 rok. Część patrolu wyrusza wcześniej. Zośka do nich dojeżdża. Jest bardzo spóźniony i ledwo co zdążył. Przybywa kilka minut przed planowanym przejazdem pociągu przez most pod Czarnocinem. Nie wszystko jest jeszcze gotowe. Zośka stara się nadrobić stracony czas. Szybko wydaje polecenia. Niestety. Nie udało się. Pociąg pełen czołgów przejeżdża w nienaruszonym stanie. W Zośce wszystko buzuje. Jest bardzo zawiedziony i zły. Zwłaszcza na siebie. No nic. Nie udało się. Trzeba więc wysadzić sam most. A to pech! Miny nie zdołały wysadzają całego mostu. Zostaje uszkodzona tylko jego mała część. Zadanie szkoleniowe jest wykonane. Dla Zośki jednak jest to kompletne fiasko. Katastrofa. W młodzieńcu kotłują się negatywne emocje. Wraz ze swoimi podwładnymi wyrusza w drogę powrotną do Warszawy.
SIECZYCHY Sieczychy. 20 sierpnia 1943 r. Godzina 19:30. Zbiórka. Godzina 20:00. Odmarsz. Dywersanci idą w ciszy. Są ubezpieczani. Na przedzie - Zośka, Andrzej Morro, Długi i Maciek. Idą przez las. Jest coraz ciemniej. Jeszcze tylko 8 km. Wychodzą na polną drogę. Zapadł już całkowity zmrok. Chłopcy idą cicho. Słychać tylko przyspieszone bicie ich serc. Mijają minuty. Nagle dostrzegają światełko. To ostrzega ich idące na przedzie ubezpieczenie. Przystanęli. Mija ich człowiek na rowerze. Niemiecki żołnierz. Dywersanci pozostają niezauważeni. Idą dalej. Na niebie pokazuje się księżyc. Robi się coraz jaśniej. Do Zośki napływają wspomnienia o jego zmarłych przyjaciołach. Alek i Rudy duchem są z nim. W oddali widać już kontury chat. Przeczekują pozostały czas w jarze. Wielki drewniany barak. To tam jest posterunek żandarmerii. Zośka z 20 osobami zaatakuje. Dywersanci rozdzielają się na dwie grupy. Andrzej Morro jest w ubezpieczeniu. W baraku jest 10 czy 12 ludzi. Śpią. Wartownik się kręci. Obserwuje. Uzbrojony w karabin. Jest północ. Już najwyższy czas zaatakować. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Zośka wraz ze swoimi ludźmi idą przez pola. Są coraz bliżej wrogów. Na werandzie widać wartownika. Jeden z chłopców robi zamach. Filipinka leci pod płot baraku. Rozlega się potężny huk. Blask. Płomień. W powietrzu - kłęby kurzu i dymu. Dywersanci leżą jak porażeni. Nikt się nie rusza. Powinni szturmować! A są bezwolni. Zośka się podrywa. Biegnie na przód. To samo nakazuje innym. Wszyscy pędzą za nim. Zośka czuje za sobą tupot stóp swoich towarzyszy broni. Nagle słychać strzał. Coś zapiera młodzieńcowi oddech. Zośka skręca się z bólu. Zaczyna coraz bardziej się oddalać. Zamazują mu się obrazy. Zaczyna majaczyć. Słyszy jak jego chłopcy zwyciężają. Zdaje mu się, że widzi Rudego i Alka. Bezsilnie osuwa się spod ściany. Leży na podłodze.
KRAŚNIK Jest noc sylwestrowa. Przełom roku 1942 i 1943. Kraśnik. Jesteśmy już na miejscu. Wjeżdżamy w leśne bezdroża. Zatrzymujemy się. Ludzie ubezpieczający zostają porozstawiani w odpowiednich miejscach. Inni, zajmują się zakładaniem min. Ziemia jest zamarznięta. Teraz dopiero się zorientowano, że nie wzięto kilofów. Zaczynamy więc podkopywać tory za pomocą kieszonkowych noży, pilników. Nagle Rudy, stojący jakieś 100 m od pozostałych, słyszy kroki. W oddali widać światło latarki. Zaniepokojony, postanawia zawiadomić swoich współtowarzyszy. Narada. Na zwiady zostają wysłani trzej młodzieńcy. Niebawem okazuje się, że to tylko jakiś mężczyzna. Mocno pijany, wraca z sylwestrowej zabawy. Chłopcy tłumią śmiech. Wzięli owego Pana do dywersyjnej „niewoli”. Wszystko jest już gotowe. W oddali słychać charakterystyczny stukot i ciężkie sapanie lokomotywy. Zośka jest bardzo skupiony. Nie może się pomylić. Odlicza. I już! Do dzieła! Ognia! Miner natychmiast włącza zapalnik. Ale stop! Coś jest nie tak! Nie ma wybuchu! Mężczyzna odruchowo szarpie za zapalnik pociągowy. Następuje eksplozja. Słychać trzask i łamanie się potężnych wagonów. Wszyscy pędzą do wykolejonego pociągu i rzucają butelki z benzyną. Maszyna stoi już w płomieniach. Ogień oświetla rozmiar wybuchu. W wagonach widać sprzęt wojenny. Miał on być użyty na froncie w Rosji. Akcja zakończona 100% powodzeniem.
CELESTYNÓW Jest maj. 1943 rok. Zośka i kapitan Pług dojechali na miejsce akcji. Do Celestynowa. Jest już zupełnie ciemno. Auta zostawiają w lesie. Oddział rozbity na mniejsze grupki, posuwa się na swoje stanowiska. Wszystko wydaje się być w porządku. Chłopcy są w dobrym nastroju. Pewni zwycięstwa. Wszyscy na stanowiskach. Na jednym torze tkwi pociąg towarowy. Pozostałe dwa są puste. Na jednym z nich już niedługo ma się zjawić nasz cel. Pociąg się spóźnia. Jest 0:30. Słychać charakterystyczny stukot. Andrzej Długi zdaje relacje Zośce. Młodzieniec podejmuje decyzje. Po 15 min ktoś biegnie. Zośka otrzymuje złe wieści. W pociągu są Niemcy. Dużo Niemców. Chłopak ma mętlik w głowie. Zaczyna panikować. Nie wie, co ma robić. Po kilku sekundach uspokaja się. Zośka woła Andrzeja. Ten jednak nie odpowiada. Zdeterminowany, wydaje rozkaz kapitanowi Pługowi. Przeciąć połączenie telefoniczne. Rozkaz wykonany. Wtem podjeżdża pociąg. Zatrzymuje się. Kilka osób wsiada. Dywersantów dobiega niemiecki śpiew. Maciek biegnie wzdłuż pociągu. Szuka więźniarki. Jest! Znalazł ją! Chce gwizdem przywołać swoich kompanów. Drzwi więźniarki otwierają się. Ku zaskoczeniu Maćka ukazuje się w nich gestapowiec. Stoją na wprost siebie. Ich oczy spotykają się. Maciek unosi broń. Pada strzał. Słychać huk wystrzału i wrzask Niemca. Zapada złowroga cisza. Z pociągu zaczynają padać kolejne strzały. Zośka jest wściekły. Trwa jedna wielka strzelanina. Zdezorientowani ludzie Maćka chowają się pod wagony. Zośka wydaje rozkaz ataku. Wszyscy, nie zważając na strzały, gromadzą się wokół więźniarki. Gestapowcy próbują zaryglować drzwi. Ktoś wrzuca do przedziału granat. Rozlega się huk wybuchu i wrzaski rannych. Niemiecki kierownik pociągu pada zabity. Już nie słychać śpiewów niemieckich. Już nie świecą się u nich światła. Kolejny granat i łom robią swoje. Drzwi zostają rozbite. W konwojce, we krwi leży gestapowiec. Dwóch jego rannych towarzyszy zabija Zośka. I nie ma już wrogów. Po kilku długich minutach więźniowie zostają uwolnieni. Wszyscy zbierają się koło Zośki. Dziękują swoim wybawcom. Są szczęśliwi, bo wolni i cali. 49 ludzi. Napad na pociąg trwa 40 minut. Niemcy? To tchórze. Nie wysyłają nawet patrolu na wywiad.
CZARNOCIN Lato 1943 rok. Część patrolu wyrusza wcześniej. Zośka do nich dojeżdża. Jest bardzo spóźniony i ledwo co zdążył. Przybywa kilka minut przed planowanym przejazdem pociągu przez most pod Czarnocinem. Nie wszystko jest jeszcze gotowe. Zośka stara się nadrobić stracony czas. Szybko wydaje polecenia. Niestety. Nie udało się. Pociąg pełen czołgów przejeżdża w nienaruszonym stanie. W Zośce wszystko buzuje. Jest bardzo zawiedziony i zły. Zwłaszcza na siebie. No nic. Nie udało się. Trzeba więc wysadzić sam most. A to pech! Miny nie zdołały wysadzają całego mostu. Zostaje uszkodzona tylko jego mała część. Zadanie szkoleniowe jest wykonane. Dla Zośki jednak jest to kompletne fiasko. Katastrofa. W młodzieńcu kotłują się negatywne emocje. Wraz ze swoimi podwładnymi wyrusza w drogę powrotną do Warszawy.
SIECZYCHY Sieczychy. 20 sierpnia 1943 r. Godzina 19:30. Zbiórka. Godzina 20:00. Odmarsz. Dywersanci idą w ciszy. Są ubezpieczani. Na przedzie - Zośka, Andrzej Morro, Długi i Maciek. Idą przez las. Jest coraz ciemniej. Jeszcze tylko 8 km. Wychodzą na polną drogę. Zapadł już całkowity zmrok. Chłopcy idą cicho. Słychać tylko przyspieszone bicie ich serc. Mijają minuty. Nagle dostrzegają światełko. To ostrzega ich idące na przedzie ubezpieczenie. Przystanęli. Mija ich człowiek na rowerze. Niemiecki żołnierz. Dywersanci pozostają niezauważeni. Idą dalej. Na niebie pokazuje się księżyc. Robi się coraz jaśniej. Do Zośki napływają wspomnienia o jego zmarłych przyjaciołach. Alek i Rudy duchem są z nim. W oddali widać już kontury chat. Przeczekują pozostały czas w jarze. Wielki drewniany barak. To tam jest posterunek żandarmerii. Zośka z 20 osobami zaatakuje. Dywersanci rozdzielają się na dwie grupy. Andrzej Morro jest w ubezpieczeniu. W baraku jest 10 czy 12 ludzi. Śpią. Wartownik się kręci. Obserwuje. Uzbrojony w karabin. Jest północ. Już najwyższy czas zaatakować. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Zośka wraz ze swoimi ludźmi idą przez pola. Są coraz bliżej wrogów. Na werandzie widać wartownika. Jeden z chłopców robi zamach. Filipinka leci pod płot baraku. Rozlega się potężny huk. Blask. Płomień. W powietrzu - kłęby kurzu i dymu. Dywersanci leżą jak porażeni. Nikt się nie rusza. Powinni szturmować! A są bezwolni. Zośka się podrywa. Biegnie na przód. To samo nakazuje innym. Wszyscy pędzą za nim. Zośka czuje za sobą tupot stóp swoich towarzyszy broni. Nagle słychać strzał. Coś zapiera młodzieńcowi oddech. Zośka skręca się z bólu. Zaczyna coraz bardziej się oddalać. Zamazują mu się obrazy. Zaczyna majaczyć. Słyszy jak jego chłopcy zwyciężają. Zdaje mu się, że widzi Rudego i Alka. Bezsilnie osuwa się spod ściany. Leży na podłodze.
RAŚNIK
Jest noc sylwestrowa. Przełom roku 1942 i 1943. Kraśnik. Jesteśmy już na miejscu. Wjeżdżamy w leśne bezdroża. Zatrzymujemy się. Ludzie ubezpieczający zostają porozstawiani w odpowiednich miejscach. Inni, zajmują się zakładaniem min. Ziemia jest zamarznięta. Teraz dopiero się zorientowano, że nie wzięto kilofów. Zaczynamy więc podkopywać tory za pomocą kieszonkowych noży, pilników. Nagle Rudy, stojący jakieś 100 m od pozostałych, słyszy kroki. W oddali widać światło latarki. Zaniepokojony, postanawia zawiadomić swoich współtowarzyszy. Narada. Na zwiady zostają wysłani trzej młodzieńcy. Niebawem okazuje się, że to tylko jakiś mężczyzna. Mocno pijany, wraca z sylwestrowej zabawy. Chłopcy tłumią śmiech. Wzięli owego Pana do dywersyjnej „niewoli”. Wszystko jest już gotowe. W oddali słychać charakterystyczny stukot i ciężkie sapanie lokomotywy. Zośka jest bardzo skupiony. Nie może się pomylić. Odlicza. I już! Do dzieła! Ognia! Miner natychmiast włącza zapalnik. Ale stop! Coś jest nie tak! Nie ma wybuchu! Mężczyzna odruchowo szarpie za zapalnik pociągowy. Następuje eksplozja. Słychać trzask i łamanie się potężnych wagonów. Wszyscy pędzą do wykolejonego pociągu i rzucają butelki z benzyną. Maszyna stoi już w płomieniach. Ogień oświetla rozmiar wybuchu. W wagonach widać sprzęt wojenny. Miał on być użyty na froncie w Rosji. Akcja zakończona 100% powodzeniem.
CELESTYNÓW
Jest maj. 1943 rok. Zośka i kapitan Pług dojechali na miejsce akcji. Do Celestynowa. Jest już zupełnie ciemno. Auta zostawiają w lesie. Oddział rozbity na mniejsze grupki, posuwa się na swoje stanowiska. Wszystko wydaje się być w porządku. Chłopcy są w dobrym nastroju. Pewni zwycięstwa. Wszyscy na stanowiskach. Na jednym torze tkwi pociąg towarowy. Pozostałe dwa są puste. Na jednym z nich już niedługo ma się zjawić nasz cel. Pociąg się spóźnia. Jest 0:30. Słychać charakterystyczny stukot. Andrzej Długi zdaje relacje Zośce. Młodzieniec podejmuje decyzje. Po 15 min ktoś biegnie. Zośka otrzymuje złe wieści. W pociągu są Niemcy. Dużo Niemców. Chłopak ma mętlik w głowie. Zaczyna panikować. Nie wie, co ma robić. Po kilku sekundach uspokaja się. Zośka woła Andrzeja. Ten jednak nie odpowiada. Zdeterminowany, wydaje rozkaz kapitanowi Pługowi. Przeciąć połączenie telefoniczne. Rozkaz wykonany. Wtem podjeżdża pociąg. Zatrzymuje się. Kilka osób wsiada. Dywersantów dobiega niemiecki śpiew. Maciek biegnie wzdłuż pociągu. Szuka więźniarki. Jest! Znalazł ją! Chce gwizdem przywołać swoich kompanów. Drzwi więźniarki otwierają się. Ku zaskoczeniu Maćka ukazuje się w nich gestapowiec. Stoją na wprost siebie. Ich oczy spotykają się. Maciek unosi broń. Pada strzał. Słychać huk wystrzału i wrzask Niemca. Zapada złowroga cisza. Z pociągu zaczynają padać kolejne strzały. Zośka jest wściekły. Trwa jedna wielka strzelanina. Zdezorientowani ludzie Maćka chowają się pod wagony. Zośka wydaje rozkaz ataku. Wszyscy, nie zważając na strzały, gromadzą się wokół więźniarki. Gestapowcy próbują zaryglować drzwi. Ktoś wrzuca do przedziału granat. Rozlega się huk wybuchu i wrzaski rannych. Niemiecki kierownik pociągu pada zabity. Już nie słychać śpiewów niemieckich. Już nie świecą się u nich światła. Kolejny granat i łom robią swoje. Drzwi zostają rozbite. W konwojce, we krwi leży gestapowiec. Dwóch jego rannych towarzyszy zabija Zośka. I nie ma już wrogów. Po kilku długich minutach więźniowie zostają uwolnieni. Wszyscy zbierają się koło Zośki. Dziękują swoim wybawcom. Są szczęśliwi, bo wolni i cali. 49 ludzi. Napad na pociąg trwa 40 minut. Niemcy? To tchórze. Nie wysyłają nawet patrolu na wywiad.
CZARNOCIN
Lato 1943 rok. Część patrolu wyrusza wcześniej. Zośka do nich dojeżdża. Jest bardzo spóźniony i ledwo co zdążył. Przybywa kilka minut przed planowanym przejazdem pociągu przez most pod Czarnocinem. Nie wszystko jest jeszcze gotowe. Zośka stara się nadrobić stracony czas. Szybko wydaje polecenia. Niestety. Nie udało się. Pociąg pełen czołgów przejeżdża w nienaruszonym stanie. W Zośce wszystko buzuje. Jest bardzo zawiedziony i zły. Zwłaszcza na siebie. No nic. Nie udało się. Trzeba więc wysadzić sam most. A to pech! Miny nie zdołały wysadzają całego mostu. Zostaje uszkodzona tylko jego mała część. Zadanie szkoleniowe jest wykonane. Dla Zośki jednak jest to kompletne fiasko. Katastrofa. W młodzieńcu kotłują się negatywne emocje. Wraz ze swoimi podwładnymi wyrusza w drogę powrotną do Warszawy.
SIECZYCHY
Sieczychy. 20 sierpnia 1943 r. Godzina 19:30. Zbiórka. Godzina 20:00. Odmarsz. Dywersanci idą w ciszy. Są ubezpieczani. Na przedzie - Zośka, Andrzej Morro, Długi i Maciek. Idą przez las. Jest coraz ciemniej. Jeszcze tylko 8 km. Wychodzą na polną drogę. Zapadł już całkowity zmrok. Chłopcy idą cicho. Słychać tylko przyspieszone bicie ich serc. Mijają minuty. Nagle dostrzegają światełko. To ostrzega ich idące na przedzie ubezpieczenie. Przystanęli. Mija ich człowiek na rowerze. Niemiecki żołnierz. Dywersanci pozostają niezauważeni. Idą dalej. Na niebie pokazuje się księżyc. Robi się coraz jaśniej. Do Zośki napływają wspomnienia o jego zmarłych przyjaciołach. Alek i Rudy duchem są z nim. W oddali widać już kontury chat. Przeczekują pozostały czas w jarze. Wielki drewniany barak. To tam jest posterunek żandarmerii. Zośka z 20 osobami zaatakuje. Dywersanci rozdzielają się na dwie grupy. Andrzej Morro jest w ubezpieczeniu. W baraku jest 10 czy 12 ludzi. Śpią. Wartownik się kręci. Obserwuje. Uzbrojony w karabin. Jest północ. Już najwyższy czas zaatakować. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Zośka wraz ze swoimi ludźmi idą przez pola. Są coraz bliżej wrogów. Na werandzie widać wartownika. Jeden z chłopców robi zamach. Filipinka leci pod płot baraku. Rozlega się potężny huk. Blask. Płomień. W powietrzu - kłęby kurzu i dymu. Dywersanci leżą jak porażeni. Nikt się nie rusza. Powinni szturmować! A są bezwolni. Zośka się podrywa. Biegnie na przód. To samo nakazuje innym. Wszyscy pędzą za nim. Zośka czuje za sobą tupot stóp swoich towarzyszy broni. Nagle słychać strzał. Coś zapiera młodzieńcowi oddech. Zośka skręca się z bólu. Zaczyna coraz bardziej się oddalać. Zamazują mu się obrazy. Zaczyna majaczyć. Słyszy jak jego chłopcy zwyciężają. Zdaje mu się, że widzi Rudego i Alka. Bezsilnie osuwa się spod ściany. Leży na podłodze.
KRAŚNIK
Jest noc sylwestrowa. Przełom roku 1942 i 1943. Kraśnik. Jesteśmy już na miejscu. Wjeżdżamy w leśne bezdroża. Zatrzymujemy się. Ludzie ubezpieczający zostają porozstawiani w odpowiednich miejscach. Inni, zajmują się zakładaniem min. Ziemia jest zamarznięta. Teraz dopiero się zorientowano, że nie wzięto kilofów. Zaczynamy więc podkopywać tory za pomocą kieszonkowych noży, pilników. Nagle Rudy, stojący jakieś 100 m od pozostałych, słyszy kroki. W oddali widać światło latarki. Zaniepokojony, postanawia zawiadomić swoich współtowarzyszy. Narada. Na zwiady zostają wysłani trzej młodzieńcy. Niebawem okazuje się, że to tylko jakiś mężczyzna. Mocno pijany, wraca z sylwestrowej zabawy. Chłopcy tłumią śmiech. Wzięli owego Pana do dywersyjnej „niewoli”. Wszystko jest już gotowe. W oddali słychać charakterystyczny stukot i ciężkie sapanie lokomotywy. Zośka jest bardzo skupiony. Nie może się pomylić. Odlicza. I już! Do dzieła! Ognia! Miner natychmiast włącza zapalnik. Ale stop! Coś jest nie tak! Nie ma wybuchu! Mężczyzna odruchowo szarpie za zapalnik pociągowy. Następuje eksplozja. Słychać trzask i łamanie się potężnych wagonów. Wszyscy pędzą do wykolejonego pociągu i rzucają butelki z benzyną. Maszyna stoi już w płomieniach. Ogień oświetla rozmiar wybuchu. W wagonach widać sprzęt wojenny. Miał on być użyty na froncie w Rosji. Akcja zakończona 100% powodzeniem.
CELESTYNÓW
Jest maj. 1943 rok. Zośka i kapitan Pług dojechali na miejsce akcji. Do Celestynowa. Jest już zupełnie ciemno. Auta zostawiają w lesie. Oddział rozbity na mniejsze grupki, posuwa się na swoje stanowiska. Wszystko wydaje się być w porządku. Chłopcy są w dobrym nastroju. Pewni zwycięstwa. Wszyscy na stanowiskach. Na jednym torze tkwi pociąg towarowy. Pozostałe dwa są puste. Na jednym z nich już niedługo ma się zjawić nasz cel. Pociąg się spóźnia. Jest 0:30. Słychać charakterystyczny stukot. Andrzej Długi zdaje relacje Zośce. Młodzieniec podejmuje decyzje. Po 15 min ktoś biegnie. Zośka otrzymuje złe wieści. W pociągu są Niemcy. Dużo Niemców. Chłopak ma mętlik w głowie. Zaczyna panikować. Nie wie, co ma robić. Po kilku sekundach uspokaja się. Zośka woła Andrzeja. Ten jednak nie odpowiada. Zdeterminowany, wydaje rozkaz kapitanowi Pługowi. Przeciąć połączenie telefoniczne. Rozkaz wykonany. Wtem podjeżdża pociąg. Zatrzymuje się. Kilka osób wsiada. Dywersantów dobiega niemiecki śpiew. Maciek biegnie wzdłuż pociągu. Szuka więźniarki. Jest! Znalazł ją! Chce gwizdem przywołać swoich kompanów. Drzwi więźniarki otwierają się. Ku zaskoczeniu Maćka ukazuje się w nich gestapowiec. Stoją na wprost siebie. Ich oczy spotykają się. Maciek unosi broń. Pada strzał. Słychać huk wystrzału i wrzask Niemca. Zapada złowroga cisza. Z pociągu zaczynają padać kolejne strzały. Zośka jest wściekły. Trwa jedna wielka strzelanina. Zdezorientowani ludzie Maćka chowają się pod wagony. Zośka wydaje rozkaz ataku. Wszyscy, nie zważając na strzały, gromadzą się wokół więźniarki. Gestapowcy próbują zaryglować drzwi. Ktoś wrzuca do przedziału granat. Rozlega się huk wybuchu i wrzaski rannych. Niemiecki kierownik pociągu pada zabity. Już nie słychać śpiewów niemieckich. Już nie świecą się u nich światła. Kolejny granat i łom robią swoje. Drzwi zostają rozbite. W konwojce, we krwi leży gestapowiec. Dwóch jego rannych towarzyszy zabija Zośka. I nie ma już wrogów. Po kilku długich minutach więźniowie zostają uwolnieni. Wszyscy zbierają się koło Zośki. Dziękują swoim wybawcom. Są szczęśliwi, bo wolni i cali. 49 ludzi. Napad na pociąg trwa 40 minut. Niemcy? To tchórze. Nie wysyłają nawet patrolu na wywiad.
CZARNOCIN
Lato 1943 rok. Część patrolu wyrusza wcześniej. Zośka do nich dojeżdża. Jest bardzo spóźniony i ledwo co zdążył. Przybywa kilka minut przed planowanym przejazdem pociągu przez most pod Czarnocinem. Nie wszystko jest jeszcze gotowe. Zośka stara się nadrobić stracony czas. Szybko wydaje polecenia. Niestety. Nie udało się. Pociąg pełen czołgów przejeżdża w nienaruszonym stanie. W Zośce wszystko buzuje. Jest bardzo zawiedziony i zły. Zwłaszcza na siebie. No nic. Nie udało się. Trzeba więc wysadzić sam most. A to pech! Miny nie zdołały wysadzają całego mostu. Zostaje uszkodzona tylko jego mała część. Zadanie szkoleniowe jest wykonane. Dla Zośki jednak jest to kompletne fiasko. Katastrofa. W młodzieńcu kotłują się negatywne emocje. Wraz ze swoimi podwładnymi wyrusza w drogę powrotną do Warszawy.
SIECZYCHY
Sieczychy. 20 sierpnia 1943 r. Godzina 19:30. Zbiórka. Godzina 20:00. Odmarsz. Dywersanci idą w ciszy. Są ubezpieczani. Na przedzie - Zośka, Andrzej Morro, Długi i Maciek. Idą przez las. Jest coraz ciemniej. Jeszcze tylko 8 km. Wychodzą na polną drogę. Zapadł już całkowity zmrok. Chłopcy idą cicho. Słychać tylko przyspieszone bicie ich serc. Mijają minuty. Nagle dostrzegają światełko. To ostrzega ich idące na przedzie ubezpieczenie. Przystanęli. Mija ich człowiek na rowerze. Niemiecki żołnierz. Dywersanci pozostają niezauważeni. Idą dalej. Na niebie pokazuje się księżyc. Robi się coraz jaśniej. Do Zośki napływają wspomnienia o jego zmarłych przyjaciołach. Alek i Rudy duchem są z nim. W oddali widać już kontury chat. Przeczekują pozostały czas w jarze. Wielki drewniany barak. To tam jest posterunek żandarmerii. Zośka z 20 osobami zaatakuje. Dywersanci rozdzielają się na dwie grupy. Andrzej Morro jest w ubezpieczeniu. W baraku jest 10 czy 12 ludzi. Śpią. Wartownik się kręci. Obserwuje. Uzbrojony w karabin. Jest północ. Już najwyższy czas zaatakować. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Zośka wraz ze swoimi ludźmi idą przez pola. Są coraz bliżej wrogów. Na werandzie widać wartownika. Jeden z chłopców robi zamach. Filipinka leci pod płot baraku. Rozlega się potężny huk. Blask. Płomień. W powietrzu - kłęby kurzu i dymu. Dywersanci leżą jak porażeni. Nikt się nie rusza. Powinni szturmować! A są bezwolni. Zośka się podrywa. Biegnie na przód. To samo nakazuje innym. Wszyscy pędzą za nim. Zośka czuje za sobą tupot stóp swoich towarzyszy broni. Nagle słychać strzał. Coś zapiera młodzieńcowi oddech. Zośka skręca się z bólu. Zaczyna coraz bardziej się oddalać. Zamazują mu się obrazy. Zaczyna majaczyć. Słyszy jak jego chłopcy zwyciężają. Zdaje mu się, że widzi Rudego i Alka. Bezsilnie osuwa się spod ściany. Leży na podłodze.